Podczas przesłuchania przed komisją Senatu USA, dowódca sił USA i NATO w Europie gen. Curtis Scaparotti nie zgodził się z tezą ekspertów Rand Corp., według których, NATO nie byłoby w stanie obronić krajów bałtyckich w razie agresji Rosji.

Dowódca sił USA w Europie i naczelny dowódca sił NATO na naszym kontynencie, gen. Curtis Scaparrotti powiedział 8 marca podczas przesłuchania przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu Stanów Zjednoczonych powiedział, że przewaga Rosji na kontynencie Europejskim pod względem sił konwencjonalnych nie powinna być postrzegana jako gwarant zwycięstwa Moskwy w razie konfliktu.

Podczas posiedzenia, przewodniczący Komisji, republikański senator James Inhofe, przypomniał niedawne studium agencji Rand Coroporation. Według ekspertów z tego ośrodka, w razie konfliktu, NATO zostałoby „przytłoczone przez większą siłę ognia” sił rosyjskich, zaś w razie agresji na państwa bałtyckie, Sojusz nie byłby w stanie zapobiec szybkiemu zajęciu ich przez Rosjan. Inhofe zapytał gen. Scaparottiego, czy zgada się z taką tezą. Ten zdecydowanie zaprzeczył.

– Nie zgadzam się z tym – oświadczył Scaparotti. – Jeśli spojrzy się na NATO szeroko, ma ono siłę 29 krajów. Środki podejmowane w NATO i w USA mają zwiększyć naszą zdolność odstraszania i, w razie konieczności, obrony – zaznaczył dowódca sił USA i NATO w Europie.

W 2016 roku, generał H.R. McMaster, późniejszy doradca prezydenta USA Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, powiedział senatorom, że siły USA ustępują Rosji pod względem zasięgu rażenia i siły ognia w Europie.

Generał Scaparotti przyznał, że taka ocena sytuacji wciąż jest prawdziwa, dlatego potrzeba więcej amerykańskich żołnierzy, by wzmocnić sojuszników. Zastrzegł jednak, że taka ocena odnosi się tylko do równowagi sił lądowych i tylko w kontekście Europy Środkowej. – Jednak walczymy wielodomenowo – powiedział generał, odnosząc się do terminu wojskowego oznaczającego integrację dwóch lub więcej domen – obszarów działań wojennych: lądu, powietrza, morza, przestrzeni kosmicznej i cyberprzestrzenią. Stąd, jego zdaniem, choć Rosjanie mogą początkowo mieć przewagę, nawet konwencjonalną, w razie wybuchu konfliktu, m.in. dzięki swojej liczebności i działaniu po liniach wewnętrznych, to „w dłuższej perspektywie NATO posiada wielką przewagę, którą oni faktycznie rozpoznają i której się boją”.

Scaparotti uważa, że Rosja ma nadzieję na uniknięcie otwartego konfliktu z Zachodem. Uważa, że częścią rosyjskiej strategii jest przede wszystkim zamiar „wykorzystania działań pod progiem konfliktu, by osłabić przeciwnika”. Dopiero jeśli to pójdzie dobrze, dalej osłabiali przeciwnika bez oddawania nawet jednego strzału. Zaznacza jednak, że w dłuższej perspektywie przewaga jest po stronie NATO. Generał twierdzi, że takie rosyjskie manewry jak Zapad tylko potwierdzają jego pogląd. Zaznacza jednak, że USA muszą kontynuować modernizację swoich sił zbrojnych. Inaczej, rosyjscy wojskowi będą kwestionować je do około 2025 roku.

Gen. Scaparotti jest zdecydowanym zwolennikiem zwiększenia amerykańskich sił w Europie, w celu odstraszania Rosji, która według niego zachowuje się coraz bardziej agresywnie. Podkreślał, że potrzebne są siły pancerne. Dowódca sił USA i NATO w Europie regularnie opowiadał się za kontrowaniem agresywnej postawy Rosji przez USA. W marcu 2017 roku głośno oczekiwał, że amerykańskie wojska w Europie otrzymają więcej żołnierzy, systemów bojowych i amunicji. Mówił też, że dowództwo sił USA w Europie koordynuje z Pentagonem kwestię „dodatkowych sił manewrowych, lotniczych eskadr bojowych, środków zwalczania okrętów podwodnych, grupy uderzeniowej lotniskowca i środki morsko-desantowe”.

Przypomnijmy, że były głównodowodzący wojsk USA w Europie, gen. Ben Hodges miał inne zdaniem w kwestii tez raportu Rand, niż gen. Scaparotti. Zdaniem gen. Hodgesa, w przypadku wojny, NATO nie byłoby w stanie obronić krajów bałtyckich.  –Rosja byłaby w stanie szybciej podbić kraje bałtyckie, jeszcze zanim my byśmy tam dotarli, aby je bronić – powiedział generał. Amerykański dowódca zgadzał się z opiniami ekspertów ds. wojskowości, według których rosyjskie wojska w ciągu 36-60 godzin byłyby w stanie zająć stolice Litwy, Łotwy i Estonii.

Przeczytaj: Amerykańscy eksperci: Rosja może zająć państwa bałtyckie w niespełna trzy dni

Nationalinterest.org / defensenews.com / Kresy.pl

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Gaetano
    Gaetano :

    Dalej, jeszcze więcej jankesów na polskiej ziemi. Niech no maliniak i cała ta polskojęzyczna zgraja uczci 100-lecie rocznicy odzyskania niepodległości. Rezydent, zwany Adrianem, nie musi o nich błagać na kolanach, dostanie kontyngent ot, tak! Tylko musi jeszcze słono zapłacić pieniędzmi polskiego podatnika za przestarzały złom w postaci patryjotów i kulawych rakiet SM3-Block – części ich systemu obronnego, za który płacimy my wszyscy.
    Trzeba być patentowym durniem aby sądzić, że NATO wyprzedziłoby FR w zajęciu krajów bałtyckich; jak widać, tam dominuje zasada, że w miarę ogarniętego należy zastąpić mniej rozgarniętym, nazwijmy “jastrzębiem”.

    A może by tak pan generał dał łaskawie przykład agresywnego działania FR? Ależ gdzie tam, trzeba takimi frazesami zawoalować prawdziwe intencje swojej polityki i doktryny wojennej. Dodatkowo, teraz to jest trendy.
    Ponadto, siła odstraszania takich krajów, jak Islandia, Luksemburg, Albania, Czarnogóra, czy wspomniane kraje bałtyckie sprawia piorunujące wrażenie. Bez dyskusji. Dawno już nie było tu wojenki, a ta marzy się jankesom, jak by nie było, to pierwszorzędny interes. Tak, czy siak, nasza ojczyzna zamieniłaby się w jedno cmentarzysko, ale co to może ich obchodzić…

  2. jazmig
    jazmig :

    Litwa, Łotwa i Estonia są nie do obrony, te kraje pokonałaby nawet Polska, gdyby miała normalną armię. Jednoczesny atak z południa (Białoruś) i z północy (Rosja) zgniecie te państewka w ciągu jednego dnia.

    Widać wyraźnie, że zachód chce toczyć wojnę z Rosją na naszych ziemiach, należy zwalczać takie chęci w każdy możliwy sposób.