Nasze moralne oburzenie powinno zostać nieco złagodzone przyznaniem, że Waszyngton wielokrotnie interweniował w politykę innych krajów i wykorzystywał zarówno jawne, jak i tajne środki do pozbywania się rządów, które nam się nie podobały. O ile nam wiadomo, żaden Amerykanin nie umarł w wyniku ingerencji Rosji, za to setki tysięcy Irakijczyków straciły życie dzięki naszym dobrze zaplanowanym wysiłkom na rzecz ich “wyzwolenia” – pisze prof. Stephen M. Walt na łamach Foreign Policy.

Wielu inteligentnych ludzi zdaje się myśleć, że Stany Zjednoczone i Rosja są w stanie “nowej zimnej wojny”. Artykuły na ten temat można znaleźć w „Politico”, „New Yorker” i „Nation”, a szybkie wyszukiwanie w Google przekieruje Cię do całego serwisu internetowego poświęconego temu tematowi. Trudno jest dzisiaj znaleźć bardziej zrównoważone poglądy sprzed kilku lat. Politycy w obu krajach używają coraz ostrzejszego języka, aby opisać się nawzajem a ludzie po obu stronach są przekonani, że druga strona jest zaangażowana w różne ciemne intrygi przeciwko nim. Istnieją nawet oznaki nowego wyścigu zbrojeń, z prezydentem Rosji Władimirem Putinem chlubiącym się wyrafinowaną nową bronią nuklearną i Stanami Zjednoczonymi przygotowującymi się do uruchomienia kosztownego programu modernizacji nuklearnej.

Obecna sytuacja jest zła, ale nazywanie jej “nową zimną wojną” bardziej wprowadza w błąd niż cokolwiek wyjaśnia. Jeśli dokładniej porówna się te dwie sytuacje, widać, że to, co dzieje się dzisiaj, jest zaledwie cieniem wcześniejszej rywalizacji. Patrzenie na dzisiejsze problemy jak na nową zimną wojnę umniejsza rolę, jaką odegrały ludzka sprawczość i złe decyzje polityczne w doprowadzeniu Stanów Zjednoczonych i Rosji do obecnego impasu, odciąga nas od ważniejszych wyzwań i zniechęca do kreatywnego myślenia o tym, jak wznieść się ponad obecny poziom animozji.

Aby zrozumieć, dlaczego tak jest, trzeba pamiętać, czym była oryginalna zimna wojna.

Zacznijmy od tego, że zimna wojna była dwubiegunową rywalizacją, w której Stany Zjednoczone i Związek Radziecki były zdecydowanie dwoma najpotężniejszymi państwami na świecie. Chociaż inne czynniki przyczyniły się do ich współzawodnictwa (patrz poniżej), były dla siebie nawzajem największym potencjalnym zagrożeniem i z konieczności uważnie się obserwowały. W dużej mierze zimna wojna była strukturalnie określona przez globalną dystrybucję władzy między państwami, a swego rodzaju rywalizacja była prawdopodobnie nieunikniona (nawet jeśli zaangażowane byłyby inne czynniki i pomogły określić jej intensywność).

Co więcej, te dwa mocarstwa pozostawały w przybliżonej równowadze, chociaż Stany Zjednoczone, ogólnie rzecz biorąc,  znajdowały się w znacznie lepszej sytuacji. Gospodarka Stanów Zjednoczonych była około dwa razy większa od gospodarki Związku Radzieckiego, a sojusznicy USA byli znacznie bardziej kompetentni i wiarygodni niż sojusznicy ZSRR. Wszak Stany Zjednoczone miały po swojej stronie Zachodnie Niemcy, Wielką Brytanię, Japonię, Francję, Izrael i wiele innych potężnych państw; ZSRR miał kraje takie jak Południowy Jemen, Kubę, Angolę i grupę niespokojnych satelitów w Układzie Warszawskim. Początkowo Chiny były młodszym partnerem Moskwy, ale szybko doszło do ostrego rozłamu pomiędzy tymi dwoma komunistycznymi gigantami, a Pekin po cichu wszedł w sojusz polityczny  ze Stanami Zjednoczonymi w latach siedemdziesiątych (podobnie jak Egipt, inne radzieckie państwo-klient). Stany Zjednoczone miały znacznie większe możliwości siły reagowania, doskonałą marynarkę i lotnictwo, bardziej zaawansowaną technologię i lepsze szkolenia. Ale Związek Radziecki miał dużą i dobrze wyposażoną armię, która została zaprojektowana do wojny ofensywnej, a jej siły były położone blisko Europy Zachodniej i nie tak daleko od Zatoki Perskiej. I w końcu armia radziecka nabyła szeroki arsenał broni jądrowej. Ogólnie rzecz biorąc, Stany Zjednoczone posiadały przewagę, ale nigdy tak dużą, by móc się zrelaksować. Zatem oba supermocarstwa nieustannie rywalizowały o dodatkowe wpływy i robiły wszystko, by osłabiać się nawzajem bez wywoływania III Wojny Światowej.

Zobacz także: Zachód nie powinien zaczynać nowej zimnej wojny z Rosją

W tym samym czasie zimna wojna charakteryzowała się również silną konkurencją między rywalizującymi ideologiami politycznymi: liberalnym kapitalizmem i marksizmem-leninizmem. Obydwie były z natury uniwersalistycznymi ideologiami, w zakresie, w jakim ich zwolennicy wierzyli, że każda z nich określała wzór organizacji społeczeństwa, jaki był szeroko stosowany wszędzie na świecie. Liberalny kapitalizm opierał się na twierdzeniach dotyczących podstawowych praw, które jakoby wszyscy ludzie posiadali, podczas gdy marksizm-leninizm opierał się na “naukowych” prawach rozwoju społecznego i ekonomicznego, które podobno odkrył Marks i jego zwolennicy. Ponieważ każda ideologia uważała się za powszechnie obowiązującą, zwolennicy czuli się zobowiązani do jej rozpowszechniania. Co gorsza, biorąc pod uwagę uniwersalistyczne pretensje każdej ze stron, już samo istnienie jednej stanowiło fundamentalne wyzwanie dla zasadności istnienia drugiej. Zarówno z powodów ideologicznych jak i politycznych, idea “żyj i pozwól żyć” nigdy nie była znaczącą opcją.

Na koniec, jak jasno wykazał mój kolega Arne Westad, zimna wojna była globalną konkurencją toczoną na każdym kontynencie na świecie. Rywalizacja między Moskwą a Waszyngtonem ukształtowała plan polityki światowej, poczynając od lat 40-tych XX wieku i miała daleko idące (i często negatywne) skutki w Europie, na Bliskim Wschodzie, w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej.

To była prawdziwa zimna wojna, panie i panowie, i nie zapominajmy, że była ona przerywana kilkoma intensywnymi kryzysami nuklearnymi, wyścigiem zbrojeń, w którym każda ze stron gromadziła dziesiątki tysięcy potężnych bomb wodorowych a także wojnami pośrednimi, w których zginęły miliony. Choć to, co dzieje się dzisiaj jest godne ubolewania a może nawet niebezpieczne – jest jednak czymś zupełnie odmiennym. 

Po pierwsze, i najbardziej oczywiste jest, że dzisiejszy świat nie jest dwubiegunowy. Jest to albo nadal jednobiegunowy, albo mocno nierówny  system wielobiegunowy, przy czym Stany Zjednoczone wciąż są na pierwszym miejscu, a inne duże mocarstwa pozostają w tyle. Jeśli dwubiegunowość w końcu powróci, w co wierzy wiele osób, to Chiny, a nie Rosja, będą drugim biegunem. I w ewidentnym przeciwieństwie do wczesnej Zimnej Wojny, to Rosja jest teraz młodszym partnerem Chin i przez następne dziesięciolecia będzie znacznie od nich słabsza. (Rosja prawdopodobnie również znajdzie się w tyle za Indiami, ale to już inna historia).

Po drugie, podczas zimnej wojny istniała pewna równość, ale dziś Stany Zjednoczone są znacznie silniejsze w niemal każdym znaczącym wymiarze. Gospodarka amerykańska wynosi około 20 bilionów dolarów, podczas gdy w Rosji jest mniej niż 2 biliony dolarów. Ameryka jest technologicznie zaawansowana i wysoce innowacyjna, podczas gdy bogactwa Rosji, w obecnej postaci, opierają się głównie na eksporcie energii, której wartość prawdopodobnie spadnie, ponieważ ludzkość stopniowo rezygnuje z paliw kopalnych. W międzyczasie prawie nikt nie oszczędza groszy (ani rubli) na zakup najnowszego rosyjskiego smartfona. Populacja Stanów Zjednoczonych jest stosunkowo młoda i wciąż rośnie; ludność Rosji szybko się starzeje i przewiduje się, że w nadchodzących dziesięcioleciach gwałtownie spadnie. W porównaniu z zimną wojną, dzisiejszy pojedynek pomiędzy USA a Rosją przypomina starcie Godzilli z jelonkiem Bambi.

Po trzecie, obecnie nie istnieje żadna poważna rywalizacja ideologiczna. Liberalna marka Ameryki mogła zostać ostatnio zszargana ale ideologiczna atrakcyjność Rosji poza jej granicami jest znikoma. Marksizm-leninizm zawładnął wyobraźnią i lojalnością milionów zwolenników na całym świecie, ale Putinizm przemawia  tylko do garstki oligarchów lub niedoszłych autokratów. Donald Trump jest prawdopodobnie jedyną osobą w Ameryce, która naprawdę wierzy, że despotyczna władza jest lepsza od demokracji, ale nie będzie prezydentem przez całe życie, bez względu na to, jak bardzo chciałby nim być.

Po czwarte, prawdziwa zimna wojna była globalną konkurencją, podczas gdy kwestie geopolityczne, które dzisiaj dzielą Stany Zjednoczone i Rosję, ograniczają się do obszarów położonych blisko granic Rosji, takich jak Ukraina lub niewielka część Bliskiego Wschodu. A w odniesieniu do wszystkich pustych słów na temat “rewizjonizmu” Putina, rola Rosji w większości tych konfliktów jest zasadniczo negatywna, defensywna, a także dywersyjna. Moskwa może być w stanie powstrzymać Ukrainę przed zbliżaniem się do Zachodu lub wstąpieniem do NATO i być może będzie w stanie utrzymać Baszara al-Asada u władzy w tym co pozostało po Syrii, ale podobnie jak George W. Bush, Putin odkrywa, że ​​trudno kontrolować klientów i a wpadanie w tarapaty jest łatwiejsze niż wychodzenie z nich. Moskwa wykazała słabą zdolność do osiągnięcia pozytywnych celów na arenie światowej lub do zjednoczenia innych narodów, aby działać na rzecz wzajemnego doskonalenia. W porównaniu do wzniosłych marzeń sowieckich przywódców o światowej rewolucji, “globalny porządek” Putina to rozcieńczona wódka.

Ale zaraz, a co z tymi nikczemnymi rosyjskimi próbami manipulowania wyborami w USA w 2016 r. i siania niezgody i rozłamów za pośrednictwem botów, trolli internetowych, fałszywych kont na Facebooku, zhakowanych e-maili i innych wykroczeń? Do tej pory nie znamy pełnego zakresu rosyjskiej ingerencji w naszą demokrację, ale Amerykanie mają wszelkie powody do oburzenia i powinni domagać się, aby administracja Trumpa podjęła aktywne działania w celu ograniczenia i/lub powstrzymania takich zachowań w przyszłości. Jednocześnie nasze moralne oburzenie powinno zostać nieco złagodzone przyznaniem, że Waszyngton wielokrotnie interweniował w politykę innych krajów i wykorzystywał zarówno jawne, jak i tajne środki do pozbywania się rządów, które nam się nie podobały. O ile nam wiadomo, żaden Amerykanin nie umarł w wyniku ingerencji Rosji, za to setki tysięcy Irakijczyków straciły życie dzięki naszym dobrze zaplanowanym wysiłkom na rzecz ich “wyzwolenia”.

Co równie ważne, różne działania Rosji były możliwe tylko dlatego, że Amerykanie wcześniej dopuścili do tego, że nasze demokratyczne instytucje zostały poważnie skorumpowane na długo przed tym przed ingerencją Moskwy. Nie jestem szczęśliwy z powodu tego, co Putin, grupa Fancy Bear i inni rosyjscy agenci mogli zrobić, ale Newt Gingrich, Fox News, Breitbart i Raport Drudge’a uczynili o wiele więcej, aby wypełnić amerykańskie głowy bzdurami, niż kiedykolwiek zrobiły to sługusy Moskwy.

Co więcej, nie powinniśmy być wcale zaskoczeni, że ktoś taki jak Putin – głęboko urażony powtarzającym wdzieraniem się USA w rosyjskie żywotne interesy – dostrzegł tę okazję i ją wykorzystał. Nawet pobieżna znajomość amerykańskiej historii powie ci, że nawet niewielka zagraniczna ingerencja doprowadza nas do całkowitej paniki. Czy pamiętasz makkartyzm, „rajdy Palmera” czy “doktrynę jednego procenta”? Nic dziwnego, że Putin widział nas jako duży cel. Moim zdaniem jednak, w głównej mierze sami sobie to zrobiliśmy.

Wreszcie, myślenie o obecnym konflikcie między Stanami Zjednoczonymi a Rosją jako o nowej zimnej wojnie wyolbrzymia jego znaczenie i odciąga nas od znacznie poważniejszego wyzwania, przed którym stajemy w obliczu rosnącego znaczenia Chin. Co gorsza, zachęca nas do podjęcia kroków, które są wręcz szkodliwe dla naszych własnych interesów. Zamiast próbować doprowadzić do rozłamu między Moskwą a Pekinem (jak określiłaby to polityka realna 101), sposób myślenia “nowej zimnej wojny” sugeruje, że amerykańsko-rosyjska rywalizacja jest zbyt ważna i sprawia, że ​​jesteśmy mniej skłonni do szukania sposobów na rozwiązanie naszych różnic w czasie. Co gorsza, zachęci nas to do powrotu do konfrontacyjnego podejścia, które stosowaliśmy podczas prawdziwej zimnej wojny, a to tylko przybliży do siebie Pekin i Moskwę. 

Powyższe nie stoi w sprzeczności z faktem, że ​​stosunki amerykańsko-rosyjskie są w złym stanie. Trudno też wyobrazić sobie kogoś tak skompromitowanego jak Donald Trump, który robi wiele, aby to naprawić. Ale zamiast przyjmować język i wyobrażenie o zimnej wojnie, lepiej byłoby pomyśleć poważnie o błędach i pomyłkach, które doprowadziły Stany Zjednoczone i Rosję do obecnego impasu oraz szukać nowych i twórczych sposobów ich redukcji. Pierwszym krokiem jest pozbycie się leniwych etykiet, które mogą jedynie przeszkadzać.

Stephen M. Walt jest profesorem stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Harvarda, w Belfer Center for Science and International Affairs.

Tłumaczenie: Iwona Hope

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. RAFALXJXJXJ
    RAFALXJXJXJ :

    Zwyczajnie chodzi tylko i wyłącznie o władze i surowce mineralne .Reszta to dodatek .
    USA od czasu upadku Jelcyna nie ma juz wplywu na odrodzenie Rosji i to tak rozjusza Izrael i USA. Nieważna jest narracja Rosji skoro wszelkie kroki zachodnich ośrodkow władzy zostaly zaprogramowane na dominacje nad sama Rosja i krajami bylego bloku wschodniego. Polska już została zwasalizowana przez żydów , to samo z Ukrainą. Pozostaje założenie krotkiej smyczy amerykańsko-zydowskiej na te kraje i kaganca prawno-kredytowego Uni europejskiej . Jesteśmy juz wasalami bez prawa głosu ,co widac po nagonce ws. ustawy IPN.