Kazachski przemysł filmowy wypuścił kolejną epicką produkcję kostiumową, która ma dać rozrywkę obywatelom, ale też napełnić ich dumą narodową, a cudzoziemcom pokazać dziedzictwo historyczne środkowoazjatyckiego narodu. Być może produkcja ma także pomóc w legitymizacji nowego przywódcy, a właściwie przywódczyni państwa.

A znalazłszy, wsadziła jego martwą głowę do bukłaka, lżyła trupa, wyrzekając nadto te słowa: Tyś mnie zniweczył, choć żyję i zwyciężyłam cię w bitwie, boś mego syna podstępem wziął do niewoli; za to ja ciebie, jak ci zagroziłam, nasycę krwią” – tak koniec twórcy imperium perskiego, Cyrusa Wielkiego opisuje Herodot, grecki ojciec historiografii.

Król królów zginął w 529 r. p.n.e. w walce z koczowniczym ludem Massagetów dowodzonym przez wodza-kobietę Tomyris. Jest to jedno z tych historycznych wydarzeń przypominających potęgę Wielkiego Stepu przez tysiąclecia buzującego na granicach wielkich, bogatych i dumnych osiadłych cywilizacji, by od czasu do czasu wypluć z siebie zagony, burzące murszejące gmachy tych cywilizacji i dające impuls do nowego rozwoju. Doświadczyło tego światowe supermocarstwo Bliskiego Wschodu jakie stworzyli Persowie, ale w jeszcze większym stopniu Cesarstwo Chińskie położone na wschodnim krańcu Wielkiego Stepu i Europa leżąca na jego krańcu zachodnim Wszyscy znamy Hunów, którzy napędzili wielką „wędrówkę ludów” tak, że ostatecznie zmiotła starożytne Imperium Romanum i dała początek epoce średniowiecza. Ale przed nimi byli Scytowie, których groty znaleziono w pozostałościach starożytnych grodzisk w Polsce, być może to oni położyli kres rozwojowi znanego grodu w Biskupinie. Byli i Sarmaci – legendarni przodkowie naszej szlachty. Już XVI-wieczny dziejopis Marcin Bielski wywodził nazwę Mazowsza właśnie od Massagetów, a sam sienkiewiczowski Zagłoba uznawał się za potomka króla tego starożytnego plemienia. Za nimi przygalopowali Alanowie, których epigonami są dziś niepokorni kaukascy Osetyjczycy. A już po Hunach historię Europy kształtowali, a czasem do dziś kształtują, inni stepowcy – Awarowie, Bułgarzy, bratankowie Węgrzy, Pieczyngowie, Połowcy, Mongołowie i Tatarzy. Ostatnią wielką wędrówką ludu stepowego jest marsz Kałmuków, którzy nękani przez mongolskich Ojratów w XVII wieku ruszyli z obszaru dzisiejszych zachodnich Chin przez całą Azję Środkową, by osiedlić się na zachód od ujścia Wołgi do Morza Kaspijskiego. Żyją współcześnie, mając w ramach Rosji swoją republikę i będąc jedynym buddyjskim narodem Europy. Wielki Step został poskromiony dopiero przez rewolucję przemysłową, przez nowoczesność, która dała wielką przewagę osiadłym społeczeństwom.

Historia Wielkiego Stepu jest więc od czasów zamierzchłych i naszą historią. Kazachstańscy filmowcy sięgnęli po jeden z jej pierwszych znanych Europejczykom epizodów by przemówić i do naszej wyobraźni. Wszak królowa Massagetów Tomyris nakazująca nurzać odciętą głowę Cyrusa w krwi przedstawiona została przez malarzy tej miary co Rubens i Preti, wspomniał też o niej sam Szekspir na kartach „Króla Henryka VI”.

Najważniejsza ze sztuk

Uwieczniona przez wielkich malarzy europejskiego baroku Tomyris jest tytułową bohaterką kazachstańskiej superprodukcji, która miała premierę jesienią zeszłego roku. Scena drastycznej zemsty na Cyrusie jest zaś jedną z końcowych scen filmu pełniącego rolę tyleż rozrywkową co i polityczną. To kolejny już kazachstański dramat historyczny nakręcony z dużym rozmachem. Serię tego rodzaju fresków filmowych otworzyli jeszcze „Koczownicy” („Nomad”) z 2005 r. – film skrojony pod zachodniego widza i z zachodnimi aktorami, może dlatego tak słaby, choć wyznaczający standardy widowiskowości dla tego rodzaju kazachstańskich produkcji. Od tego czasu dramaty historyczne są w Kazachstanie jednym z najpopularniejszych gatunków filmowych i kręcone są niczym z taśmy, przy hojnym wsparciu z państwowego budżetu. Mieliśmy więc już wśród nich film „Mustafa Czokaj” (2008) o kazachskim ideologu i polityku, który w 1917 r. próbował organizować na terenie Azji Środkowej niezależne od bolszewików państwo i skończył życie jako kolaborant III Rzeszy, „Podarek dla Stalina” (2008) obrazujący ciężką dla Kazachów rękę radzieckiego dyktatora, „Odważny” (2012) opiewający Sartaja – bohatera walk mieszkańców stepów Kazachstanu z najeżdżającymi je Dżungarami i w końcu dwie części epickiego „Chanatu Kazachskiego” opowiadające historię budowy pierwszego państwa Kazachów w XV wieku („Chanat Kazachski. Diamentowy miecz – 2016, „Chanat Kazachski. Złoty tron” – 2019). Dwa ostatnie filmy mają być kanonicznym, popkulturowym wykładem historii państwa i narodu, toteż na ich podstawie wyprodukowano także seriale telewizyjne.

Podobną rolę ma najpewniej odgrywać nieustępująca im widowiskowością zeszłoroczna „Tomyris”, nakręcona również na zlecenie i za pieniądze miejscowego Ministerstwa Kultury i Sportu, koprodukowana przez państwową wytwórnię Kazachfilm. Jest to krok w nowe obszary bowiem po raz pierwszy kamera ma ukazać jako element dziedzictwa współczesnych Kazachów fenomen historyczny bezpośrednio z nimi nie związany. Jednak na poły legendarna massagecka królowa nie jest w kulturze masowej Kazachstanu postacią nową. Kazachowie widzą ją nie przez pryzmat dzieła Herodota, lecz własnego pisarza – Bułata Żandarbekowa, który w 1993 wydał powieść zatytułowaną imieniem wojowniczej władczyni. Stała się ona w Kazachstanie bestsellerem. Tak popularnym, że, jak twierdzi agencja informacyjna Reutera, imię Tomyris stało się wówczas popularnym imieniem nadawanym dzieciom. Tak bardzo Kazachowie szukali wówczas swoich korzeni po tym gdy zawalił się Związek Radziecki, dość niespodziewanie dla nich, jak zresztą dla całej Azji Środkowej. Nursułtan Nazarbajew, dawny pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Kazachstanu, który pod koniec lat 80 XX wieku był już tak wysoko w radzieckiej hierarchii, że był czasem rozpatrywany jako jego przyszły przywódca, przyswoił sobie dobrze stwierdzenie Lenina o kinie jako najważniejszej ze sztuk wpływającej na wyobraźnię mas. Strategia produkowania wystawnych filmów kostiumowych przedsięwzięta w Kazachstanie przypomina tę wdrażaną już od dwóch dekad przez Chińską Republikę Ludową. Kierownicy chińskiej polityki kulturalnej zdołali nawet skapotować na jej potrzeby twórcę tej miary co Zhang Yimou, niegdyś reżysera krytycznych filmów społecznych z niepokornej „piątej generacji”, od czasu „Hero” (2002) przedstawiającego z rozmachem chwałę książąt i wojowników dawnych Chin. „Tomyris” też trudno rozpatrywać poza kontekstem polityki historycznej władz Kazachstanu.

Legenda królowej-wojowniczki

Współscenarzystką i kierownikiem produkcji „Tomyris” była bowiem Alija Nazabrajewa,  córka „ojca narodu”. Film ma szansę spełnić rolę wyznaczoną przez oficjalnych mecenasów poprzez cechy, które dla niektórych będą wadami, ale dla masowego odbiorcy chyba jednak zaletami. Fabuła ma strukturę legendy, mitu. Jest prosta i schematyczna. Wódz Massagetów Spargapises, wzór cnót koczownika, zostaje zamordowany przez wiarołomnych poddanych. Jedną z nielicznych ocalałych z rzezi panującego rodu jest małoletnia córka wodza Tomyris, która resztę życia poświęci wymierzeniu sprawiedliwości zabójcom ojca i odzyskaniu swojego ludu jako prawowita następczyni tronu. Życiowa misja Tomyris przerośnie jednak sprawę osobistej zemsty, postawi przed nią zadanie zjednoczenia koczowniczych plemion Wielkiego Stepu – Massagetów, Sauromatów, Saków, Dahów wobec groźby ze strony imperium perskiego i pysznego Cyrusa.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Do sfilmowania tej historii zatrudniono najpopularniejszego chyba kazachskiego reżysera 49-letniego Akana Satejewa, który zaczynał karierę od reżyserowania znanych w Kazachstanie filmów sensacyjno-gangsterskich, ale zdążył też stworzyć wspomnianego historycznego „Odważnego”. W filmie naoglądamy się więc błyskawicznych i zaciętych indywidualnych pojedynków, drobnych potyczek, ale też scen batalistycznych na wielką skalę, angażujących znaczne liczby statystów. Efektami komputerowymi nie zdołano tego zepsuć. Dodajmy, że są to przeważnie, jak to na stepie przystało, sceny hippiczne, potwierdzające kunszt jeźdźców. Sceny te są widowiskowe, mogą się podobać, choć pojawia się w nich element wizualnej, w tym choreograficznej przesady, znanej z podobnych produkcji chińskich. Panorama pola bitwy z lotu ptaka, bardzo wysokiego dodajmy, czy nie zawsze realistyczne sceny fechtunku są takimi elementami, ale też taka jest konwencja legendy, że nie wszystko musi być w niej realistyczne. Niemniej w generalnym rozrachunku 6,4 mln dol. składające się na budżet filmu wyglądają na dobrze wydane.

Akcja prowadzona jest przy tym nierównym tempem. Toczy się wolno przerywana dramatycznymi przyspieszeniami, eskalującymi wyzwania stojące przed bohaterami i wrażenia widzów. Wielu zachodnich odbiorców może więc narzekać na dłużyzny tych spokojnych etapów fabuły, które wydłużają film do 130 minut. Nie znajdziemy też w filmie głębszej psychologii postaci. Nie będzie dylematów i rozterek. Są bohaterowie i antybohaterowie oraz ich widowiskowa walka. Koturnowe postaci nie pozostawiają aktorom wielkiej swobody interpretacji roli, toteż nie oczekujmy w filmie oryginalnych kreacji. Otrzymujemy narrację mityczną.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Mocną stroną „Tomyris” są, jak w wielu innych kazachstańskich filmach, wspaniałe plenery. Egzystencja postaci jest zawieszona między dwiema płaszczyznami dzielącymi horyzontalnie kadr niemal na pół – to zapylony step o dość ciepłej żółto-ziemistej barwie a nad nim sine, zimne niebo. Scenografia podkreśla surowość życia Massagetów mieszkających w namiotach, w otoczeniu których lada lepianka urasta do rangi siedziby króla. W interesujący sposób spróbowano rekonstruować stroje stepowców, skórzano-parciane, zakurzone, choć same z siebie przytłumionymi kolorami zlewające się ze stepem, podkreślające zrośnięcie się ludzi z zamieszkiwanym przez nich środowiskiem mimo całego ich koczownictwa. Uzupełnione zostały o charakterystyczne dla plemion scytyjskich szpiczaste czapy po których archeolodzy i historycy rozpoznają ich przestawienia w starożytnych źródłach ikonograficznych perskich i greckich. Co ważne nie widzimy ani siodeł, ani strzemion, tych pierwszych, według starożytnych źródeł Scytowie i Massageci nie potrzebowali, a do wynalezienia tych drugich potrzeba było od VI wieku p.n.e. jeszcze wielu stuleci. Także uzbrojenie wygląda na „grubo ciosane”, o prymitywnych kształtach – Massageci, z braku żelaza, mieli nadal posługiwać się bronią wykonaną z brązu, jak twierdził Herodot. Twórcy filmu podeszli więc do odwzorowania odległej epoki historycznej z dużą pieczołowitością co zasługuje na pochwałę i pozytywnie odróżnia ich od wielu producentów amerykańskich. Natomiast nie wystarczyło pomysłów i środków by odtworzyć najwspanialsze miasto ówczesnego świata – Babilon, który w filmie wygląda bardzo blado.

Uczynić step znów wielkim

Co bardziej tradycjonalistyczni widzowie nie powinni też traktować samej figury królowej-wojowniczki czy też całego szczepu pojawiających się w filmie bitnych sauromackich dziewoj jako ukłonu w stronę zachodniej poprawności politycznej. Jeszcze Herodot opisał Sauromatów jako potomków Scytów i mitycznych Amazonek. Rzymski historyk Pliniusz Starszy nazwał Sauromatów, którzy do I w. n.e. zdążyli już dotrzeć w do Europy, nad Morze Azowskie, „matriarchalnymi”. Według starożytnych historyków młode kobiety Sauromatów miały nosić spodnie i walczyć konno na równi z mężczyznami, a zabicie w walce jednego albo i trzech wrogów, było dla nich warunkiem zamążpójścia. To właśnie wieści o tym plemieniu złożyły się u starożytnych Hellenów w mit o kobietach-wojowniczkach. Film gra więc na micie klasycznym, który zresztą przerósł już do popkultury, micie dobrze znanym na zachodzie. Podobnie chyba wstrzeliwuje się w wyobrażenia ludzi zachodu obraz żądnego władzy i nowych ziem perskiego króla królów. Wszak klasyczna historia wojen Greków przeciw Persom została w zeszłej dekadzie mocno spopularyzowana przez bardzo luźno do niej nawiązujące filmy Hollywoodu takie jak „300”. Ciekawym pytaniem jest na ile wykorzystywanie motywu sauromackich Amazonek jest też świadomą kreacją narracji wymierzonej w dążenia środowisk islamistycznych, próbujących w Azji Środkowej promować model społeczny wywiedziony z wahabickiej interpretacji islamu, które to tendencje są ostro tłumione przez kazachstańskie elity. Część środków masowego przekazu rozważała zresztą, czy film nie ma bardziej doraźnego celu politycznego – przygotowania patriarchalnego społeczeństwa na rządy starszej córki starzejącego się Nazarbajewa – Darigi. Jej ojciec co prawda formalnie ustąpił ze stanowiska prezydenta w zeszłym roku, w praktyce nadal pozostaje pierwszą osobą w państwie. Jeszcze w 2010 r. władze Kazachstanu wybiły monetę z wizerunkiem Tomyris o wartości 10 tenge.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Film gloryfikuje stepowców ale nie polewa ich lukrem. Bunt i zabójstwo ojca Tomyris spowodowane są jego konfliktem z dwoma wodzami rodów, którzy namawiają władcę do powściągnięcia wojowniczych zapędów i wejścia w relacje handlowe z pobliskim królestwem w Chorezmie. Po co handlować, skoro można zdobyć – odpowiada Spargapises wyrażając w ten sposób ideał życia koczowników, drogę miecza zamiast drogi pieniądza. Ideał to brutalny, ale swoista prostota, lojalność, honorowość, witalność Massagetów i innych stepowców przeciwstawiona jest w filmie pysze, dekadencji, okrucieństwu, chciwości i przewrotności władców sąsiadujących z nimi osiadłych społeczeństw. Międzynarodowy trailer „Tomyris” kończy się zresztą znajomo brzmiącym hasłem – „królowa urodzona by uczynić step znów wielkim”.

Film jest zatem obliczony na upowszechnienie wśród Kazachów mitu wielkości cywilizacji Wielkiego Stepu, stworzenia gleby dla wzrostu ich dumy narodowej, ale też wzrostu respektu cudzoziemców dla Kazachstanu. W tym drugim przypadku nie będzie to łatwe zadanie, bo ludzie zachodu mają ugruntowany negatywny stereotyp koczowników jak barbarzyńskich niszczycieli. Co do Kazachów natomiast władze chcą podnieść ich dumę narodową o poziom wyżej pokazując im, że są nie tylko potomkami dżygitów opierających się Rosjanom czy Ojratom, ale i dziedzicami wielkiej, starożytnej cywilizacji, której nosiciele pokonali największe imperium starożytnego Bliskiego Wschodu. Przodkowie Kazachów nie są więc gorsi od Leonidasa i Peryklesa. Ta próba podjęcia przez Kazachów dziedzictwa całej historii środkowoazjatyckiego Wielkiego Stepu wybrzmiała wyraźnie w programowym eseju Nursułtana Nazarbajewa z 2018 r., który przetłumaczyłem dla portalu Kresy.pl. W „Tomyris” dążenie to prowadzi do jednego ahistorycznego, poważnego nadużycia. Massageci ukazani są jako ludzie, podobnie jak etniczni Kazachowie, rasy mongoloidalnej. Tymczasem było to plemię indoeuropejskie, przynależące do irańskiej rodziny językowej, a starożytni opisywali pokrewnych im Scytów czy Alanów jako jasnookich, jasnowłosych bądź rudych. Opisowi temu odpowiada w filmie tylko sama postać Tomyris zagrana przez debiutującą Almirę Tursyn. Oczywiście można to wytłumaczyć, że Kazachowie chcieli zagrać film własnymi siłami, nie opierać się na aktorach z importu, tak jak było to w przypadku „Koczowników”.

Nieznany wschód

Tak szeroka wizja polityki historycznej władz Kazachstanu wynika z wyzwania jakie przed nimi stoi. Inaczej niż w czasach radzieckich, etniczni Kazachowie stanowią już większość w swojej republice, ale jest to większość zaledwie 63 proc. Jedną czwartą ludności kraju nadal stanowią Rosjanie i Ukraińcy, stanowiący zresztą większość mieszkańców północnych rejonów położonych przy granicy Rosji. Nursułtan Nazarbajew prowadząc powolną politykę kazachizacji językowej, obok etnicznej kultury kazachskiej wpisuje w swoją politykę historyczna także inne elementy, które mają wytworzyć poczucie łączności społecznej i lojalności państwowej u wszystkich mieszkańców. Przynajmniej do tego czasu aż nie wyjedzie jeszcze więcej Rosjan, których liczba w latach 1989-2009 spadła z 6,2 mln do 3,7 mln. Nowym mitem Kazachstanu ma być państwo silne zjednoczeniem wszystkich ludów Wielkiego Stepu, zdolne do obrony swojej podmiotowości, ale i do wpływania na sąsiednie cywilizacje.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Mit ten pozostaje w Polsce nieznany. A to niedobrze bo Kazachstan jako jedyne z państw Azji Środkowej bogaci się, modernizuje i powoli awansuje w międzynarodowej hierarchii, odgrywając aktywną rolę na światowej scenie politycznej. Warto wiedzieć jak chcą siebie widzieć jego mieszkańcy, a może jak chcą ich i siebie widzieć elity tego państwa, od lat wykazujące się dużą sprawnością polityczną. Polacy mają się za znawców poradzieckiego wschodu, ale nie mają o nim wielkiego pojęcia. Bardzo mało kto wie u nas cokolwiek o kazachstańskiej kinematografii czy szerzej o tamtejszej kulturze popularnej. „Tomyris” nie miała premiery w żadnym polskim kinie ani nawet nie doczekała się opisu na głównych polskich portalach poświęconych kinematografii. Szybko natomiast trafiła do Moskwy, co pokazuje nam jak trwała pozostaje, mimo wszystko, wspólnota państw poradzieckich (wyjąwszy państwa bałtyckie), nadal przejawiająca się na poziomie wymiany kulturowej. Polacy patrzą tylko na zachód. Polacy nie interesują się wschodem toteż nie będą tam mieli żadnej roli do odegrania.

Karol Kaźmierczak

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply