Po wstrzymaniu przez Ukrainę tranzytu rosyjskiego gazu, Mołdawia znalazła się w warunkach kryzysu energetycznego. Jedna z pracowni badania opinii publicznej zapytała jej mieszkańców o to kogo uważają za odpowiedzialnego za taki stan rzeczy.
Prawie 50 proc. uczestników badania uznało, że za kryzys energetyczny odpowiadają władze Mołdawii. 24 proc. ankietowanych obwiniło rosyjski koncern Gazprom lub samą Rosją. Kolejne 14 proc. obwiniło na Ukrainę, a 7 proc. uważa, że wszyscy wymienieni aktorzy polityczni ponoszą jakąś część odpowiedzialności, jak wynika z sondażu pracowni IMAS przeprowadzonego pod nazwą „Barometr społeczno-polityczny, luty 2025”, przytoczyła agencja informacyjna IPN.
Na tle rosnących cen gazu i energii elektrycznej oczekiwania społeczeństwa co do rozwoju gospodarczego są pesymistyczne. 51 proc. ankietowanych uznało, że sytuacja społeczno-ekonomiczna w Mołdawii ulegnie pogorszeniu, jedna trzecia liczy na jej stabilizację, a mniej niż jedna dziesiąta spodziewa się poprawy w najbliższej przyszłości.
Na pytanie, czy Unia Europejska pomaga Mołdawii w czasie kryzysu energetycznego, 33 proc. respondentów odpowiedziało twierdząco, ale 45 proc. było przeciwnego zdania, zacytował portal Europejska Prawda. W przypadku Rumunii na jej pomoc wskazało 29 proc., a brak pomocy 49 proc. Jeszcze bardziej niekorzystnie bilans tych odpowiedzi wyglądał dla Rosji: odpowiednio 10 i 68 proc.
Na pytanie, gdzie Mołdawia powinna kupować gaz, 51 proc. respondentów odpowiedziało „gdzie jest taniej”, a 30 proc. – z Federacji Rosyjskiej.
Sondaż przeprowadzono od 16 stycznia do 1 lutego wśród 1130 osób w 86 miejscowościach. Błąd statystyczny wynosi 3 proc.
Poglądy Mołdawian w kwestii kryzysu energetycznego mają duże znaczenie w perspektywie wyborów parlamentarnych, jakie odbędą się w ich kraju w połowie roku.
Z końcem zeszłego roku zakończył się kontrakt Gazpromu na tranzyt gazu przez Ukrainę. Kijów stanowczo odrzucił możliwość jego przedłużenia. W efekcie nie działa gazociąg „Przyjaźń”, który transportował gaz między innymi do Mołdawii. O ile pod władzą prozachodniego obozu liberalnego Mołdawia właściwa stopniowo rezygnowała ze zużywania rosyjskiego gazu, o tyle Naddniestrze nadal funkcjonowało wyłącznie dzięki surowcowi rosyjskiemu przesyłanemu w ramach kontraktu Gazpromu z Mołdawią (Moskwa wspierająca politycznie Naddniestrze, formalnie uznaje je jednak za część Mołdawii).
Z dniem 1 stycznia w Naddniestrzu wyłączono gaz, ogrzewanie, a stopniowo także ciepłą wodę we wszystkich lokalach podłączonych do sieci. Dotyczy to zarówno lokalów mieszkalnych jak i wszystkich instytucji publicznych łącznie ze szkołami, przedszkolami, szpitalami, ośrodkami służby zdrowia. Prąd elektryczny zaczął być reglamentowany. Władze ustanowiły porządek wyłączeń i zasilania dla poszczególnych miejscowości i dzielnic większych miast.
Prąd jest jeszcze wytwarzany w Naddnierzu, ponieważ elektrownia produkująca go dla nieuznawanej republiki – Mołdawskaja GRES w Dniestrowsku miała pewne zapasy węgla, na którego spalanie przeszła. Na 7 stycznia zasoby węgla oceniono jako umożliwiające wytwarzanie energii elektrycznej w trybie reglamentacji przez około 50 dni.
Mołdawskaja GRES dostarczała wcześniej 80 proc. prądu zużywanego w Mołdawii właściwej. Władze w Kiszyniowie zostały zmuszone do importowania energii z Rumunii, dwukrotnie droższej od tej z Naddniestrza. Wcześniej mieszkańcy Mołdawii zaczęli wydawać znacznie więcej za dostarczany z innych źródeł niż rosyjskiej gaz.
Gaz popłynął do Naddniestrza z mołdawskiego systemu dopiero 1 lutego, po tym jak UE przeznazył 30 mln euro na zakup gazu i energii elektrycznej dla Naddniestrza i terytorium kontrolowanego przez Kiszyniów. 20 mln euro ma wykorzystane zostało na zakup gazu “humanitarnego” dla Naddniestrza, a 10 mln euro na zakup energii elektrycznej dla terytorium pozostającego pod kontrolą Kiszyniowa.
ipn.md/eurointegration.com.ua/kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!