WaPo: Ukrainie brakuje wyszkolonych żołnierzy i amunicji – traci zdolność do kontrofensywy

Utrata wielu doświadczonych żołnierzy i młodszych oficerów oraz braki w amunicji i sprzęcie z Zachodu powodują, że Ukraina może nie być gotowa do zapowiadanej, wielkiej wiosennej kontrofensywy – pisze „The Washington Post”.

W poniedziałek na stronach internetowych „The Washington Post” opublikowano artykuł, w którym zwraca uwagę na problemy strony ukraińskiej z przygotowywaniem zapowiadanej wiosennej kontrofensywy.

„Jakość siły zbrojnej Ukrainy, niegdyś uważanej za znaczącą przewag nad Rosją, została przez rok zdegradowana przez straty, które zabrały wielu doświadczonych żołnierzy z pola walki, prowadząc część ukraińskich dygnitarzy do zakwestionowania gotowości Kijowa to przeprowadzenia mocno oczekiwanej, wiosennej ofensywy” – pisze „WaPo”.

Stawka dla Ukrainy w nadchodzących miesiącach jest szczególnie wysoka, ponieważ kraje zachodnie pomagające Kijowowi chcą zobaczyć, czy siły ukraińskie będą w stanie ponownie przejąć inicjatywę i odzyskać więcej terytoriów spod rosyjskiej kontroli” – czytamy w artykule.

Zobacz: Politico: Biały Dom naciska na Ukraińców, by zaczęli kontrofensywę

Czytaj również: Reznikow: Kontrofensywa ukraińskiej armii dopiero za kilka miesięcy

Jak zaznaczono, straty doświadczonych żołnierzy są uzupełniane przez niedoświadczonych poborowych, co zmienia charakter sił ukraińskich. Zwracają na to uwagę cytowani przez „WaPo” ukraińscy wojskowi. Sytuacje dodatkowo utrudniają braki amunicji, w tym artyleryjskiej.

Według zachodnich szacunków, od początku rosyjskiej inwazji Ukraina straciła już łącznie około 120 tys. zabitych i rannych żołnierzy, podczas gdy Rosja, posiadająca znacznie większe rezerwy, około 200 tys. Zaznaczono, że oficjalnie strona ukraińska nie podaje danych na temat strat własnych, ukrywając je nawet przed sojusznikami na Zachodzie. Braki uzupełniane są przez nowych żołnierzy, zasadniczo bez żadnego doświadczenia bojowego. Kłopotem są też straty wśród młodszych oficerów, w ostatnich latach szkolonych przez zachodnich instruktorów.

Gazeta zaznacza, że władze w Kijowie mają świadomość tej sytuacji i wywołuje to pesymizm. Podkreśla też, że „niezdolność Ukrainy do przeprowadzenia mocno nagłaśnianej kontrofensywy może podsycić nowy krytycyzm, że USA i ich europejscy sojusznicy zbyt długo zwlekali z pogłębieniem programów szkoleniowych czy dostarczaniem wozów opancerzonych, w tym Bradley czy czołgów Leopard, aż siły [ukraińskie -red.] już się wyczerpały”.

Jednocześnie, „WaPo” zastrzega, że sytuacja na polu walki może nie w pełni obrazować kondycję ukraińskiej armii, gdyż oddziały przeznaczone do kontrofensywy są szkolone osobno i celowo trzymane z tyłu, z dala od frontu. Tak twierdzi jeden z amerykańskich urzędników rządowych, na którego powołuje się gazeta. Ponadto, ukraińskie dowództwo formuje nowe brygady uderzeniowe i organizuje bataliony wokół nowych wozów bojowych dostarczonych z zachodu.

Nawet z nowym sprzętem i wyszkoleniem amerykańscy wojskowi uważają, że siły Ukrainy są niewystarczające do zaatakowania wzdłuż całego, gigantycznego frontu, gdzie Rosja wzniosła solidną obronę, więc żołnierze są szkoleni w poszukiwaniu słabych punktów, które pozwolą im przebić się z użyciem czołgów i pojazdów opancerzonych” – pisze „WaPo” .

Jeden z ukraińskich wojskowych, cytowanych w artykule zaznacza, że zwraca uwagę na braki w przygotowaniach, licząc na to, że sojusznicy zapewnią Ukraińcom lepsze szkolenia, by do kontrofensywy weszły lepiej przygotowane oddziały. Po stronie ukraińskich dygnitarzy również pojawiają się, choć nieoficjalnie, wyrazy niezadowolenia z zachodniej pomocy. Jeden z nich określił liczbę obiecanych Ukrainie przez Zachód czołgów mianem „symbolicznej”, a inni prywatnie powątpiewają, czy obiecane zapasy w ogóle dotrą na czas. Stąd, niektórzy nie wierzą w żadną wielką ukraińską kontrofensywę, z uwagi na zbyt małe zasoby.

„Nie mamy ludzi ani broni” – mówi anonimowo jeden z ukraińskich urzędników wysokiego szczebla. Dodaje, że przy ofensywie należy liczyć się ze znacznie wyższymi stratami, na co Ukraina nie może sobie pozwolić.

„WaPo” zaznacza, że takie analizy są znacznie mniej optymistyczne niż oficjalne deklaracje ukraińskich przywódców politycznych czy wojskowych. „Jednak na froncie nastroje są złe” – dodaje. Gazeta powołuje się na przykład ukraińskiego dowódcy o pseudonimie „Kupoł”, który twierdzi, że został jedynym profesjonalnym wojskowym w całym batalionie. Podkreśla trudności, jakie ma, prowadząc do walki oddziały złożony w całości z rekrutów bez doświadczenia, którzy nie potrafią poprawnie obsługiwać broni, a przy intensywniejszym ostrzale opuszczają stanowiska. Zwraca też uwagę na niedostateczną ilość amunicji, której Ukraińcy zużywają bardzo dużo. Dotyczy to szczególnie pocisków artyleryjskich kalibru natowskiego.

Choć straty i problemy rosyjskiej armii są również poważne, a w niektórych obszarach większe, to analitycy zaznaczają, że pytanie polega na tym, czy względna przewaga Ukrainy wystarczy na osiągnięcie założonych celów i ich utrzymanie. „To zależy nie tylko od nich, ale też od Zachodu” – twierdzi Michael Kofman z CNA. Inni zaznaczają, że Rosjanie nie próżnują i też szkolą rezerwistów. Ich zdaniem, ci, którzy teraz trafiają na front, są już dobrze przygotowani.

Według „WaPo”, spór na linii Waszyngton-Kijów wywołuje też uparta obrona Bachmutu, niemal okrążonego i bliskiego odcięcia miasta w obwodzie donieckim. Amerykanie już od stycznia radzili Ukraińcom, żeby się stamtąd wycofali i kwestionują zasadność obrony miasta. Ukraińcy nieoficjalnie tłumaczą, że celem jest maksymalne wykrwawienie sił rosyjskich, a siły broniące Bachmutu i tak nie są przewidziane do udziały w planowanej kontrofensywie.

W artykule zaznaczono też, że o ile na początku rosyjskiej inwazji Ukraińcy masowo zgłaszali się do wojska na ochotnika, to teraz mężczyźni w całym kraju, którzy dotąd tego nie zrobili, boją się, że zostaną zwerbowani dosłownie z ulicy. Jak podano, niedawno ukraińskie służby zamknęły kanały na Telegramie, pomagające Ukraińcom unikać miejsc, w których akurat wręczane są powołania do wojska. Z drugiej strony, w sieci są nagrania, na których widać wręczanie powołań do wojska w różnych sytuacjach, w tym np. na posiedzeniu lokalnego samorządu.

Jak pisze „WaPo”, amerykańscy dygnitarze oczekują, że ukraińska ofensywa ruszy pod koniec kwietnia lub na początku maja. Mają też mieć świadomość, że czas gra tu na korzyść Moskwy.

Czytaj także: Wojna z Rosją potrwa jeszcze rok – twierdzi doradca naczelnego dowódcy ukraińskiej armii

Przypomnijmy, że jak pisał niedawno niemiecki „Bild”, powołując się na ustalenia „The Wall Street Journal”, oficjalnie Zachód deklaruje, że chce wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne. Za kulisami mówi się jednak o ultimatum wojennym dla prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.

Doniesienia medialne wskazują, że Ukraina dostała od rządów USA, Francji i Niemiec czas do jesieni na odbicie terenów okupowanych przez Rosję. Jeśli w tym czasie Ukraina nie odniesie znaczących sukcesów na polu walki, Zachód będzie naciskał na Kijów, by podjął negocjacje z Moskwą. Jak pisaliśmy, Wall Street Journal przekazał w ubiegłym tygodniu, że 8 lutego w Paryżu kanclerz Olaf Scholz i prezydent Francji Emmanuel Macron wezwali prezydenta Zełenskiego do negocjacji z Moskwą.

Ultimatum jest efektem rozmów, które są prowadzone w Niemczech, Francji i USA za zamkniętymi drzwiami. Kraje miałyby dostarczyć Ukrainie kolejną broń, lecz czas na kontrofensywę miałby wynieść sześć miesięcy. W razie niepowodzenie Ukraina rozpoczęłaby rozmowy pokojowe z Kremlem.

Jak informowaliśmy, doniesienia Washington Post z lutego br. wskazywały, że Stany Zjednoczone ostrzegają Ukrainę, że w najbliższych miesiącach możliwe jest ograniczenie wsparcia ze strony amerykańskiego Kongresu.

Przeczytaj: Węgierski analityk: NATO będzie musiało zdecydować, czy wysłać wojska na front, czy przestać wspierać Ukrainę

washingtonpost.com / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. pik
    pik :

    Oficjalne źródła, zarówno ukraińskie jak i rosyjskie, milczą na temat własnych strat. Podawane są natomiast w różnych źródłach statystyki zużycia amunicji artyleryjskiej, przytaczanych również w polskich mediach. Wg nich średnie zużycie tej amunicji przez Ukrainę wynosi 6-7 tys. szt. dziennie, a przez Rosję 40-50 tys. Jak wypowiadają się eksperci wojskowi, około 90% ofiar pochodzi od tego rodzaju broni. Skuteczność jej użycia mocno zależy od umocnień obronnych. Te wszystkie dane mogą z pewnym przybliżeniem wskazywać straty. Turecki portal, podobno z przecieków Mosadu, podaje następujące dane strat siły żywej (“200” – zabici, “300”-ranni) na koniec stycznia: Rosja – 18480 “200”, 44500 “300” (przy 418tys. żołnierzy); Ukraina – 157000 “200”, 234000 “300” (przy 734tys. żołnierzy). Straty sprzętowe można przetłumaczyć translatorem tu: https://hurseda.net/gundem/246987-iddia-mossad-a-gore-ukrayna-ve-rusya-kayiplari.html