Rosja zakazuje surogacji dla cudzoziemców. Dzieci urodzone przez surogatki dla cudzoziemców lub bezpaństwowców po wejściu w życie przepisów otrzymają obywatelstwo rosyjskie. Projekt ustawy  został przedłożony niższej izbie parlamentu w piątek.

Ustawa stanowi, że tylko obywatele Rosji pozostający w związku małżeńskim lub samotna Rosjanka, która sama nie może urodzić dziecka, mogą korzystać z surogacji.

Jeden z autorów inicjatywy ustawodawczej, Wasilij Piskariew, powiedział dziennikarzom, że dzieci jeszcze nienarodzone w momencie wejścia w życie ustawy otrzymają obywatelstwo rosyjskie, co umożliwi ich ochronę przez państwo.

Piskariew podkreślił, że zakaz macierzyństwa zastępczego dla cudzoziemców „jest środkiem koniecznym, który jest podyktowany faktem, że niemożliwe jest śledzenie losów dziecka i ochrona jego praw po tym, jak wyląduje ono za granicą, ponieważ nie uzyskuje ono rosyjskiego obywatelstwa (…) przez narodziny”.

„Niestety, gdy teraz w Rosji przyjmujemy potencjalnych rodziców takiego dziecka, nie możemy sprawdzić, czy w ich kartotece nie ma przestępstw przeciwko nieletnim ani czy mają dobre intencje. A z zagranicy napływają doniesienia o losach nie do pozazdroszczenia dzieci urodzonych przez matki zastępcze, które kończą w niewoli seksualnej lub poddawane są upokorzeniom” – dodał.

Jak informowaliśmy w sierpniu ub. roku, wedle ustaleń “Newsweeka” w warszawskim szpitalu dla celebrytów Medicover co miesiąc przychodzą na świat dzieci „zamówione” na Ukrainie. Matki w stanie zaawansowanej ciąży kierowane są do Polski przez osoby zarządzające całym procederem.

Nad śledztwem w tej sprawie Newsweek pracował pół roku. W artykule cytownani są liczni świadkowie zdarzeń. Kierujący procederem z dziennikarzami rozmawiać nie chcieli – czują się bezkarni, bo polskie prawo kiepsko radzi sobie z handlem ludźmi, a prawodawcy wolą udawać, że problem „macierzyństwa zastępczego” nie istnieje.

To błąd, bo rynek surogacji – szczególnie za naszą wschodnią granicą – ciągle się rozrasta. Tylko według oficjalnych danych na pozostanie matkami zastępczymi decyduje się rocznie około 5 tysięcy Ukrainek. Pieniądze, które mogą za to dostać, są – szczególnie z pkt widzenia Ukrainy – niebotyczne. Średnio matka zastępcza dostaje za swoje usługi od 12 do 20 tys. euro – pisze Newsweek. Ukraina posiada najbardziej liberalne prawo surogacyjne na całym kontynencie, ale i tak nie każdy może z niego skorzystać. Przywożenie surogatek do Polski ma być próbą obejścia przepisów.

Do tej pory dzieci nie odbierali żadni Polacy, a raczej osoby pochodzące z krajów, które potępiają i penalizują surogację u siebie, takich jak Francja, Niemcy czy Hiszpania. Przekazywanie dzieci odbywa się w pośpiechu, zdenerwowaniu, jakby obie strony chciały to szybko mieć za sobą – mówią dziennikarzom świadkowie. W ten sposób potomstwo zapewniają sobie m.in. pary homoseksualne.

Kresy.pl / tass.com

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply