Rada Bezpieczeństwa ONZ nie przyjęła zgłoszonego przez pięć krajów europejskich, w tym Polskę, oświadczenia potępiającego operację wojskową Turcji przeciwko Kurdom w północnej Syrii. Rezolucję zablokowały Rosja, a także USA.

W czwartek odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. trwającej od środy tureckiej operacji wojskowej w północnej Syrii. Wnioskowały o nie Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Belgia i Polska, które wyraziły zaniepokojenie działaniami Turcji i wezwały ją do zatrzymania ofensywy, uznając ją za jednostronną akcję Ankary.

„Wznowione wrogie działania zbrojne na północnym-wschodzie [Syrii- red.] jeszcze bardziej osłabią stabilność w całym regionie, zwiększą cierpienia cywilów i wywołają dalsze przemieszczenia ludności” – napisały wspomniane kraje w projekcie dokumentu, odczytanego dziennikarzom przez wiceszefa niemieckiej misji dyplomatycznej przy ONZ, Jurgena Schultza.

Przeczytaj: MSZ „zaniepokojone” operacją Turcji w północnej Syrii, liczy na jej jak najszybsze zakończenie

Przedstawiciele piętnastu państwo wchodzących w skład Rady nie byli jednak w stanie uzgodnić jednolitego stanowiska. Państwa europejskie opowiadały się za wezwaniem Turcji do powstrzymania działań militarnych. Z kolei Rosja, będąca ważnym sojusznikiem Syrii, zaapelowała o „powściągliwość” i „bezpośredni dialog” między władzami syryjskimi a tureckimi.

Według strony rosyjskiej, Moskwa nie jest gotowa na opowiedzenie się za projektem oświadczenia, przygotowanym przez kraje europejskie. Ambasador Rosji przy ONZ, Wasilij Niebienzia powiedział, że jakiekolwiek oświadczenie RB ONZ musiałoby brać pod uwagę inne aspekty kryzysu syryjskiego. Jego zdaniem, powinno ono zawierać żądanie natychmiastowego przerwania „nielegalnej obecności wojskowej” w Syrii, co dotyczyłoby m.in. również Amerykanów.

Z kolei USA ostrzegły Turcję przed „konsekwencjami” swoich działań przeciwko Kurdom na północy Syrii.

– Niepowodzenie w graniu według zasad, przy ochronie wrażliwej ludności, fiasko w zagwarantowaniu, że [tzw. państwo islamskie] nie będzie mogło wykorzystać tych działań do podniesienia się, będzie miało konsekwencje – oświadczyła amerykańska reprezentantka przy ONZ, Kelly Craft. Nie sprecyzowała jednak, jakie konsekwencje ma na myśli. Później dodała, że prezydent Donald Trump wystarczająco jasno wyjaśnił, że USA w żaden sposób nie popierają tureckiej ofensywy.

Ostatecznie oświadczenia ws. interwencji Turków w Syrii nie przyjęto. Zostało ono zablokowane przez Rosję, a także przez USA.

W środę ambasador Turcji przy ONZ Feridun Sinirlioglu w liście do Rady Bezpieczeństwa twierdził, że trwająca operacja wojskowa jest „proporcjonalna, wymierzona i odpowiedzialna”. Napisał, że będzie ona „wymierzona tylko w terrorystów i ich kryjówki, schrony, obozy, pojazdy i sprzęt wojskowy”. Zapewnił, że podjęto odpowiednie środki bezpieczeństwa celem uniknięcia strat wśród ludności cywilnej. Turcja oficjalnie powołuje się na art. 51 Karty ONZ, dotyczący prawa do samoobrony w przypadku zbrojnego ataku.

Później turecki minister obrony w rozmowach telefonicznych ze swoimi odpowiednikami z Francji, Wielkiej Brytanii i USA powiedział, że celem operacji jest wyeliminowanie terrorystów, mając na myśli głównie dżihadystów z ISIS oraz kurdyjskich bojowników z YPG.

Jak informowaliśmy wcześniej, w środę Rada Unii Europejskiej zajęła stanowisko w sprawie ataku tureckiej armii i protureckich bojówek na tereny północno-wschodniej Syrii, kontrolowane przez samozwańczą administrację zamieszkujących je Kurdów. Turcja twierdzi, że operacja ta ma charakter antyterrorystyczny. Przedstawiciele wszystkich państw członkowskich zajęli krytyczne stanowisko wobec działań Ankary. Wezwali Turcję m.in. do przerwania jednostronnych działań bojowych. UE sprzeciwiła się też tureckim planom działań w strefie jaką chcą okupować: „Mało prawdopodobne, że tak zwana „strefa bezpieczeństwa” na północy Syrii, którą chce stworzyć Turcja będzie odpowiadać stworzonym przez ONZ międzynarodowych kryteriom dla powrotu uchodźców”.

W czwartek odniósł się do tego prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan. Zagroził krajom europejskim, że jeśli uznają turecką operację wojskową przeciwko Kurdom w północnej Syrii za okupację, to wyśle do Europy 3,6 mln syryjskich uchodźców, przebywających obecnie na tureckim terytorium. Tureckie MSZ twierdzi, że w ramach operacji Turcy nie przekroczą wyznaczonej wcześniej linii 30 km od granicy.

Jak informowaliśmy, w środę po południu po serii nalotów i ostrzałów artyleryjskich, tureckie siły zbrojne rozpoczęły operację lądową w północno-wschodniej Syrii w ramach ofensywy militarnej na teren tego sąsiedniego państwa, wymierzonej przede wszystkim przeciwko tamtejszym Kurdom. Tureckie samoloty przeprowadziły naloty na wiele celów w pasie o szerokości 30 km od granicy państwowej, czyli na przestrzeni na której Ankara chce ustanowić swoją okupację. Według strony tureckiej, granicę Syrii przekroczyły zarówno regularne oddziały armii tureckiej jak i bojówki tak zwanej „Syryjskiej Armii Narodowej” czyli luźnej koalicji arabskich ugrupowań antyrządowych z północnej Syrii, które oddały się pod protektorat Ankary. Wcześniej Amerykanie wycofali z rejonu północno-wschodniej Syrii swoich żołnierzy z jednostek specjalnych.

Reuters / DW.com / dailysabah.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply