Francois Fillon zapowiedział wczoraj, że rezygnuje ze udziału w kierowaniu centroprawicową partią Republikanie. Dzień wcześnie doprowadził ją do największej w jej historii klęski w wyborach prezydenckich.

Fillon nie ukrywał, że zdaje sobie sprawę z rozmiarów porażki. “Nie mam już legitymacji do przewodzenia” – powiedział w trakcie poniedziałkowego posiedzenia komitetu wykonawczego swojej partii. W pierwszej turze wyborów prezydenckich jaka odbyła się 23 kwietnia, Fillon uzyskał tylko 19,91% głosów i zajął dopiero trzecie miejsce, odpadając tym samym z dalszego wyścigu o fotel prezydencki. W drugiej turze zmierzą się bowiem kandydatka narodowców Marine Le Pen i liberał oraz zwycięzca pierwszej, liberalny kandydat establiszmentu Emmanuel Macron. Tym samym pierwszy raz w historii, ukształtowanej w 1958 roku przez Charles de Gaulle’a, V Republiki, kandydat wywodzący się z partii postgaullistowskiej centroprawicy nie wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich. Partia “Republikanie”, która wystawiła Fillona, jest bowiem kolejnym, piątym już wcieleniem założonej przez gaullistów w 1958 roku Unii na rzecz Nowej Republiki. Ostatnia zmiana szyldu nastąpiła w 2015 r., inna sprawa, że centroprawica bardzo daleko odeszła od suwerennistycznej idei ojca-założyciela.

Fillon przegrał choć jeszcze w listopadzie osiągał prowadzenie w sondażach. W czasie kampanii wyborczej zaproponował najbardziej liberalną agendę programową jeśli chodzi o gospodarkę. Sprzeciwiał się natomiast dalszemu zacieśnianiu integracji europejskiej. Wykazywał się także podobnymi do Le Pen poglądami na politykę wschodnią, opowiadając się za normalizacją stosunków z Rosją. Fillon miał spore szanse na sukces do czasu aż nie wybuchła afera związana z fikcyjnym zatrudnieniem jego żony, Penelope jako asystentki w parlamencie. Miała ona zarobić na tym stanowisku 700-900 tys. euro. Znacznie nadszarpnęło to popularność kandydata Republikanów, tym bardziej, że Fillon próbował bronić zatrudnienia małżonki za tak poważne kwoty.

Wystąpienie Fillona na partyjnym gremium trwało tylko kilka minut. Nie ukrywał w nim, że zamierza bardzo znacząco ograniczyć swoje zaangażowanie w politykę. “Przemyślę swoje życie i uleczę rany mojej rodziny” – powiedział Fillon – “Dowodzenie jest teraz w waszych rękach. Znów zostanę prostym działaczem partyjnym”.

“Republikanie” znaleźli się tym samym w poważnych kłopotach, w zasadzie brak im bowiem znanej osobowości, popularnej i biegłej politycznie, zdolnej do próby odbudowania poparcia. Tymczasem już 11 czerwca we Francji odbędą się wybory parlamentarne. Jedynym znanym i charyzmatycznym politykiem partii jest Nicolas Sarkozy. Na prezydencie z lat 2007-2012 ciąży jednak odium afer korupcyjnych, zaangażowanie Francji w obalenie Muammara Kaddafiego w Libii, co skończyło się katastrofą, i opinia aroganta. Sarkozy ma wielu wrogów nawet we własnej partii, co skończyło się jego klęską w partyjnych prawyborach w zeszłym roku. “To trzęsienie ziemi, z ciężkimi konsekwencjami” – komentował sytuację rozpatrywany jako kandydat na nowego szefa “Republikanów”, popierany przez Sarkozego, Francois Baroin.

telegraph.co.uk/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply