Warszawski prokurator Maciej Młynarczyk wystosował pismo do władz Łomży wzywając je do podjęcia bliżej niesprecyzowanych działań względem portalu Kresy.pl. Ponadto, choć miał już nie zajmować się ściganiem tzw. mowy nienawiści względem Ukraińców, to faktycznie dalej prowadzi tego typu działalność.

Na początku września br. informowaliśmy, że warszawski prokurator Maciej Młynarczyk, znany ze ścigania ocalałych z rzezi wołyńskiej, nie będzie już zajmował się sprawami o tzw. mowę nienawiści. Kierownictwo odebrało wszystkie tego rodzaju sprawy jego jednostce i przeniosło je do Otwocka. Okazuje się jednak, że mimo tego prokurator, przynajmniej w pewnym zakresie, próbuje dalej prowadzić działania w sprawie tzw. mowy nienawiści, wznawiając zawieszone wcześniej śledztwo. Ponadto, próbował uderzyć w portal Kresy.pl.

PRZECZYTAJ: Za nękanie ocalałych z rzezi wołyńskiej odpowiada bezpośrednio prokurator Maciej Młynarczyk

Na początku października br. redakcja portalu Kresy.pl otrzymała informację, że prok. Młynarczyk w jakimś zakresie dalej prowadzi swoje działania. Według naszych ustaleń, prokurator w piśmie z 17 września br., czyli już po tym, kiedy miano odebrać mu prowadzenie takich spraw, poinformował o podjęciu zawieszonego wcześniej śledztwa przeciwko internaucie z Olsztyna, w związku z jego wpisami na forum portalu Kresy.pl. Zdaniem prokuratora internauta, obecnie mający status podejrzanego, miał dopuścić się nawoływania do nienawiści na tle narodowościowym, a także publicznego znieważenia szefa Związku Ukraińców w Polsce, Piotra Tymy, z powodu jego przynależności narodowej. Postępowanie przeciwko internaucie z Olsztyna nadzoruje Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga Północ, w której pracuje prok. Młynarczyk.

Dodajmy, że w rozmowie z portalem Kresy.pl internauta zdecydowanie zaprzecza, jakoby to on zamieścił w sieci treści, w związku z którymi jest podejrzany o tzw. przestępstwa z nienawiści. Podkreśla też, że już parę miesięcy temu wystąpił o możliwość wglądu do akt sprawy, czego do tej pory nie otrzymał.

Przypomnijmy, że odsunięcie prok. Macieja Młynarczyka od prowadzenia spraw dotyczących tzw. „mowy nienawiści” wywołało reakcję środowisk lewicowo-liberalnych i proukraińskich. W jego obronie stanęła m.in. „Gazeta Wyborcza” oraz ukraiński dziennikarz-aktywista, Ihor Isajew, chwaląc działania prokuratora.

Sprawa internauty z Olsztyna to jednak niejedyny sygnał dotyczący działalności prok. Młynarczyka. Wcześniej zwrócił uwagę na nasz portal, próbując wymusić na władzach samorządowych podjęcie względem Kresów.pl bliżej nieokreślonych działań.

Na przełomie września i października br. na łamach „Naszego Słowa”, gazety dla Ukraińców w Polsce finansowanej z pieniędzy polskich podatników, ukazał się artykuł pt. „Jak polska prokuratura zablokowała walkę z agentami Kremla” autorstwa ukraińskiego działacza i dziennikarza Ihora Isajewa, znanego z notorycznego obrażania Polski i Polaków.

„Pod naciskiem polskich nacjonalistów kierownictwo odebrało warszawskiemu prokuratorowi Maciejowi Młynarczykowi sprawy o podżeganie do nienawiści przeciwko Ukraińcom w Polsce” – pisze Isajew. Twierdzi przy tym, że jest to „klasyczny przykład pracy środowisk prorosyjskich w stosunkach polsko-ukraińskich”.

W swoim artykule ukraiński działacz potwierdza, że to właśnie do prok. Młynarczyka trafiały sprawy zgłaszane przez Związek Ukraińców w Polsce. Odnosi się też do petycji internetowej zorganizowanej przez Roty Niepodległości, pisząc, że stwierdzono tam, że „rzekomo Młynarczyk ‘prześladuje ofiary zbrodni wołyńskiej’”. Jego zdaniem, „teza ta była przeinaczeniem rzeczywistości”, bo „postępowania dotyczyły znieważania i obrażania Ukrainek i Ukraińców”.

Isajew pisze, że „atak na Młynarczyka zaczął się znacznie wcześniej” i dodaje, że „analiza tego procesu zmusza do zastanowienia się, czy nie został on wywołany przez jawnych i skrytych agentów wpływu Kremla w Polsce”.

Bezpośrednio w tym kontekście, ukraiński działacz pisze o tym, że na początku listopada 2019 roku prok. Młynarczyk napisał list do prezydenta Łomży, w którym „prosił głowę miasta o podjęcie działań” wobec wydawcy portalu Kresy.pl, Fundacji Kompania Kresowa, mającej tam swoją zarejestrowaną siedzibę. Według Isajewa, spowodowane było to tym, że „portal jest bezpośrednio powiązany z przestępstwami na gruncie nienawiści do Ukraińców”.

Następnie Isajew cytuje obszerne fragmenty tego pisma, w tłumaczeniu na język ukraiński („Nasze Słowo” wydawane jest po ukraińsku). Młynarczyk, według artykułu Isajewa, napisał w liście m.in.:

„Historia Kresów pozostała jedynie emblematem portalu Kresy.pl, który obecnie oferuje informacje z najróżniejszych sfer życia. Jednak w doborze tych informacji można dostrzec prawidłowość formułowania negatywnego nastawienia do państwa i narodu ukraińskiego, a także zbieżność z linią agencji informacyjnej rosyjskiego rządu Sputnik”.

W liście prokurator zaznaczył też, że od grudnia 2018 roku do lipca 2019 roku jego prokuratura nadzorowała 16 postępowań dotyczących komentarzy pod materiałami na portalu Kresy.pl, przy czym „246 wypowiedzi nosiło oznaki przestępstwa”. Ponadto, według Isajewa prok. Młynarczyk zaznaczał, że we wspomnianym okresie nasz portal odwiedzało od jednego do ponad 2 mln użytkowników miesięcznie.

„<<Niedopuszczalna jest – podkreślił Młynarczyk – pobłażliwość względem komentarzy o charakterze przestępczym w przestrzeni społecznej; szczególnie w takiej liczbie, z takim poziomem negatywnych emocji i w mediach z tak wielką liczbą czytelników>>” – czytamy na łamach „Naszego Słowa”.  Co więcej, według Isajewa prok. Młynarczyk uznał, że „źródłem agresji może być <<sposób prowadzenia tego portalu>>, twierdząc m.in., że nagłówki materiałów mają charakter manipulacyjny „obliczony na wywołanie natychmiastowej, ostrej i emocjonalnej reakcji czytelników”.

„Takie realia prowadzenia Kresy.pl gwarantowały pojawienie się komentarzy z nienawiścią i pogardą” – cytuje list prok. Młynarczyka Isajew, dodając, że „praktycznie, jak czytamy w dokumencie, robota portalu była tożsama z podżeganiem do przestępstwa”. Asekuruje się jednak dodając, że „Młynarczyk nie stwierdził wprost, że Kresy.pl są agentem rosyjskiego wpływu – mówił o podobieństwie między jego agendą informacyjną a rządowymi agencjami Kremla”. Powołał się też na materiały „europejskiego programu” CEPA STRATCOM, według którego „takie media nazywane są <<promoskiewskim portalem>>”.

Przeczytaj: Jak Telewizja Republika i współpracownik litewskiego rządu ujawnili „Raport Węgierskich Służb”

Czytaj także: Za pieniądze Sorosa ścigają „mowę nienawiści” przeciwko Ukraińcom – raport Związku Ukraińców w Polsce

Isajew już wcześniej publicznie informował o interwencji prok. Młynarczyka względem portalu Kresy.pl. Na początku września na łamach „Polityki” ukazał się artykuł, w którym napisano: „Prok. Młynarczyk w listopadzie 2019 r. napisał do prezydenta Łomży, aby skorzystał ze swoich kompetencji nadzorczych wobec fundacji. Wytknął serwisowi brak moderowania wypowiedzi internautów (…)”. Isajew polecał ten artykuł na Facebooku, podkreślając, że prok. Młynarczyk w listopadzie 2019 r. napisał do prezydenta Łomży, aby skorzystał ze swoich “kompetencji nadzorczych wobec [F]undacji [Kompania Kresowa]”.

Na początku października br., w związku z publicznymi tekstami Isajewa na ten temat, zwróciliśmy się do Urzędu Miejskiego w Łomży z wnioskiem o udostępnienie treści pisma przesłanego prezydentowi Mariuszowi Chrzanowskiemu przez prok. Młynarczyka, dotyczącego działalności Fundacji Kompania Kresowa i portalu Kresy.pl. Ponieważ w wyznaczonym czasie nie otrzymaliśmy odpowiedzi, w połowie listopada ponowiliśmy zapytanie. Dopiero pod koniec listopada otrzymaliśmy odpowiedź – odmówiono nam udostępnienia treści pisma.

Jednocześnie, w swoim artykule ukraiński aktywista całkowicie wbrew faktom twierdzi, że dzięki interwencji prok. Młynarczyka o połowę spadła poczytność portalu Kresy.pl. „Jeśli przyjąć, że portal jest agentem Kremla, to był to pierwszy efektywny nacisk polskiego urzędnika państwowego na prorosyjskie medium w Polsce” – pisze Isajew, zaznaczając też, że „portal musiał przekazywać prokuraturze dane użytkowników forum”.

Ukrainiec pisze dalej, że „po pewnym przestrachu redakcja [Kresy.pl] ruszyła do natarcia”, opisując następnie artykuły dotyczące działań prok. Młynarczyka, które ukazywały się latem br. i zaznaczając, że „wszystkie inne materiały na te temat”, jakie publikowano w innych mediach, „były pochodnymi serii materiałów portalu Kresy.pl”. Dodał też, że to nasz portal „wprowadził tę tematykę do narracji polskiej prawicy”.

Dalej Isajew wymienia niektóre osoby, którym Młynarczyk przedstawił akt oskarżenia, określając te osoby mianem ludzi „w różnym stopniu powiązanych z jawną agenturą Kremla w Polsce”. W takim kontekście wymienia m.in. szefa Kresowego Serwisu Informacyjnego, którego sąd uznał za winnego znieważania Ukraińców (chodziło o takie sformułowania, jak „hołota”, „swołocz”, „banderowcy” i „parchy”) i skazanego na rok pozbawienia wolności (zamieniony na wyrok w zawieszeniu na 3 lata).

Isajew bardzo chwali sposób działania prok. Młynarczyka:

„Zapoznając się z materiałami spraw, do których mam dostęp jako pokrzywdzony, zobaczyłem sekwencję jego pracy, a także niezwykłe wyczucie odnośnie prorosyjskich sił w Polsce. (…) to pierwszy polski urzędnik, który świadomie zajął się walką z taką działalnością w kraju i osiąga rezultaty”.

Ukraiński działacz wyraźnie twierdzi też, że zanim sytuacja wokół Młynarczyka stała się głośna, „zajmowały się nią podmioty, które jawnie lub skrycie mogą być powiązane z Federacją Rosyjską”. Sugeruje też, że wszystko to, co doprowadziło do odsunięcia Młynarczyka od prowadzonych spraw („najprawdopodobniej nie bez wpływu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry”) wpisuje się w „bardzo tradycyjny schemat działań Kremla za granicą”.

„Idąc kremlowskim śladem można przypuszczać, że powiązane z Moskwą ośrodki mogły rozhuśtać sytuację [wzgl. nastroje – red.] przeciwko niewygodnemu dla nich prokuratorowi, a dopiero później pozbyć się go – wepchnąwszy w polski konflikt PiS i opozycję” – pisze Isajew. Zaznacza jednak, że „co do Młynarczyka taka strategia jest błędna” i dodaje, że prokurator ścigał także za obrazę Marii Przełomiec czy Agnieszki Romaszewskiej, podkreślają, że obie są „zadeklarowanymi zwolenniczkami obecnej polskiej władzy”, a przy tym wspierają Ukrainę i krytykują Kreml. Na tej podstawie ukraiński aktywista wnioskuje, że tło polityczne i konflikt wewnętrzny w Polsce nie mają tu zastosowania, „natomiast przeciwstawianie się wpływom Kremla w Polsce – już tak”. Na końcu stawia pytanie, jak to możliwe, że polskie władze tak często akcentujące walkę z rosyjską propagandą mogą nie tylko odebrać sprawy „jednemu z najskuteczniejszych w tej walce prokuratorów”, ale i pozwalać się „rozgrywać agentom wpływu”.

Niedawno pisaliśmy, że Igor Isajew, dzięki m.in. pieniądzom z UE zrealizował i opublikował film, w którym zachęca do walki z „mową nienawiści w sieci”. Twierdzi, że sam jest jej ofiarą i od lat z nią walczy, choć sam jest autorem wielu obraźliwych, a nawet wulgarnych wypowiedzi.

Czytaj więcej: Obrażał Polskę, porównywał Polaków do zwierząt – teraz chce ich uczyć jak walczyć z „mową nienawiści”

W lipcu portal Kresy.pl opisał działalność prokuratora Maciej Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Praga Północ. To osoba, która jako „specjalista od przestępstw z nienawiści” ściga za „antyukraińską mowę nienawiści” m.in. ocalałych z rzezi wołyńskiej. To również harcmistrz ZHP, mocno zaangażowany w proukraińskie inicjatywy, który powiela przy tym ukraińską narrację nt. stosunków polsko-ukraińskich.

Należy w tym miejscu przypomnieć, jakiego rodzaju metodami w swoich działaniach posługiwał się prok. Maciej Młynarczyk. Przypomnijmy, że doprowadził do prawomocnego skazania ocalonego z ukraińskiego ludobójstwa pana Zbigniewa na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Powodem były jego zamieszczone w sieci komentarze krytykujące banderyzm na Ukrainie oraz działalność kontrowersyjnego ukraińskiego działacza i dziennikarza, Ihora Isajewa. Został oskarżony z art. 216 kodeksu karnego, czyli za znieważenie osoby, zasadniczo ukraińskiego ambasadora w Polsce, Andrija Deszczycę – pomimo tego, że dyplomata nie wniósł oskarżenia prywatnego, a strona ukraińska oświadczyła, że to prywatna sprawa. Pan Zbigniew twierdzi, że został podstępnie nakłoniony przez prowadzącego sprawę Młynarczyka do zaakceptowania zarzutów prokuratury w zamian za obietnicę złagodzenia zarzutów oraz, że prokurator „prawdopodobnie występuje w tandemie z Isajewem i jest pod wpływem Związku Ukraińców w Polsce”. Zaznaczył też, że przed rozprawą „prok. Młynarczyk uzgadniał z Isajewem treść swoich postulatów”. Dodajmy, że Isajew bez żadnych konsekwencji upubliczniał w sieci całe fragmenty tekstu aktu oskarżenia wobec pana Zbigniewa.

Na naszych łamach opisywaliśmy sprawę działacza kresowego, pana Antoniego Dąbrowskiego, cudem ocalonego od śmierci w czasie ukraińskiego ludobójstwa, ściganego przez Prokuraturę Rejonową Praga-Północ za „mowę nienawiści” i obrażanie narodu ukraińskiego. Jak ustalił portal Kresy.pl, chodziło m.in. o wpisy krytykujące Isajewa i dotyczące szerzenia w Polsce banderyzmu.

Prok. Młynarczyk w co najmniej jednym uzasadnieniu aktu oskarżenia powołał się na kontrowersyjny raport Związku Ukraińców w Polsce „Mniejszość ukraińska i imigranci z Ukrainy w Polsce. Analiza dyskursu”, przygotowany za pieniądze założonej przez George’a Sorosa Fundacji im. Stefana Batorego. W tym kontekście należy zwrócić uwagę, że według prok. Młynarczyka należy doprowadzać do wyegzekwowania wobec oskarżonych o tzw. antyukraińską mowę nienawiści odpowiedzialności karnej, de facto w celach prewencyjnych:

„W tym stanie rzeczy egzekwowanie od oskarżonego odpowiedzialności karnej nabiera szczególnego znaczenia, ze względu na (…) cel postępowania karnego, jakim jest zapobieganie przestępstwom oraz umocnienie poszanowania prawa (…)”.

Co więcej, na początku roku pisaliśmy, że osoby zamieszczające w sieci wpisy krytyczne pod adresem Ukraińców w kontekście banderyzmu są wzywane w charakterze świadków, a podczas przesłuchania sugeruje im się zamieszczanie w sieci kajających się wpisów, według podsuwanego im wzoru, rzekomo celem złagodzenia ewentualnej kary za mowę nienawiści. „Takie przeprosiny to przyznanie się do winy i w zasadzie pewny wyrok skazujący” – twierdził w rozmowie z portalem Kresy.pl zaangażowany w sprawę prawnik, pragnący zachować anonimowość. Według naszych informacji, część osób nie zgadzała się na to, ale inni przystają na przedstawioną propozycję. Tego rodzaju wpisy pojawiły się zresztą także w komentarzach pod artykułami na naszym portalu. Dotyczą one kajania się nie tylko za wpisy dotyczące Ukraińców, w tym ukraińskich polityków, dyplomatów czy duchownych, ale także Żydów czy migrantów z Afryki. O takich praktykach zrobiło się głośniej, gdy jedna z tak doświadczonych osób publicznie o nich opowiedziała. Mężczyzna ten za zamieszczony w sieci komentarz dotyczący propagowania banderyzmu został wezwany na przesłuchanie, na wniosek prokuratury, w charakterze świadka. W trakcie przesłuchania namawiano go, by do czasu zakończenia czynności dochodzeniowych umieszczał codziennie na Facebooku wpis, w którym kajałby się za swoje winy. Namawiał go do tego prok. Młynarczyk. Gdy to uczynił, zaczął być „nękany przez służby”, a później wezwano go na komisariat i przedstawiono mu zarzut publicznego pochwalania popełnienia przestępstwa.

Przeczytaj więcej: Propozycja (nie) do odrzucenia? Śledczy nagabują świadków do kajania się za rzekomą mowę nienawiści wobec Ukraińców

Kresy.pl / Marek Trojan

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Kojoto
    Kojoto :

    Od kogo ukraińcy pokroju Isajewa nauczyli się tak przewrotnie łgać… Skąd bierze się u nich przekonanie, że łgarstwa i fałszywe oskarżenia to skuteczna broń w atakowaniu ofiar swoich przewrotnych planów. Czy nie było to modus operandi komunistów i eszelkiej maści lewactwa od samego poczatku ich istnienia? Oskarżać innych o własne zbrodnie i przewinienia?

  2. 1000_szabel
    1000_szabel :

    Skoro pan prokurator nie podporządkował się zakazowi, znaczy się ma spore problemy z dyscypliną. Skoro ostrzeżenia nie skutkują, może ostrzejsze środki są potrzebne. A jeśli te nie pomogą, warto pomyśleć o odebraniu temu zlewaczałemu prokuratorowi praw wykonywania zawodu, zanim przez swoje działania jeszcze kogoś skrzywdzi.
    A co do owego Isajewa, to zaczynam zastanawiać się, czy przypadkiem ów watażka nie jest agentem Kremla. Serio. Wszak swoim działaniem skutecznie sieje niechęć Polaków do Ukraińców. Nie każdy Ukrainiec od razu musi być banderowcem. Są też ci normalni. Są również i ci prorosyjscy, tak jak kiedyś byli oprócz banderowców także lojalni komuniści. Poza tym rosyjski wywiad zawsze działał w sposób wyrafinowany, więc wcale bym się nie zdziwił, że ta szuja działa na rzecz FSB lub innego KGB. Jeśli moje domysły są słuszne, to zapewne imć Isajew nawet otrzyma niedługo premię z Kremla, bo robotę wykonuje fest.

  3. GerardGorecki
    GerardGorecki :

    Prokurator Młynarczyk prowadzi postępowania mimo konfliktu interesów. Tolerowanie takich zjawisk obniża zaufanie społeczeństwa do prokuratury polskiej.
    Co do agentów wpływu, o których tak się rozwodzi niejaki Isajew, to rozumiem, że polski wymiar sprawiedliwości miałby ich zwalczać, o ile tenże Isajew, “zdemaskuje” ich jako agentów rosyjskich, co do ukraińskich zaś przeciwnie – państwo polskie powinno, rzecz jasna, futrować ich szmalem i chuchać dmuchać na niebożęta. Ma się rozumieć, ten cały Isajew ukraińskim agentem wpływu nie jest.