Kanał Zero Krzysztofa Stanowskiego przeprowadził dziennikarskie śledztwo ws. Wojciecha Pyłki, skazanego na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo. Zebranymi przez kanał dowodami sugerującymi niesłuszność wyroku zainteresował się minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Polityk opublikował w mediach społecznościowych wpis, gdzie podziękował reporterom i polecił Prokuraturze Krajowej ponowne przyjrzenie się sprawie.

Kanał Zero opublikował 14 sierpnia materiał wideo w serwisie YouTube, w którym przedstawił dowody mogące świadczyć o niesłuszności skazania Wojciecha Pyłki, od 16 lat odbywającego karę pozbawienia wolności. Pyłka, który przez cały ten czas nie przyznaje się do winy, może otrzymać nową szansę na sprawiedliwość dzięki ujawnionym przez reporterów faktom.

Głos w sprawie zabrał minister sprawiedliwości Adam Bodnar. W opublikowanym na portalu X wpisie podziękował reporterom za podjęcie tematu skazanego mężczyzny. „Poleciłem Prokuraturze Krajowej gruntowne przeanalizowanie sprawy, w tym zbadanie akt postępowania przygotowawczego i sądowego, zwłaszcza w świetle wątpliwości naświetlonych w reportażu” – napisał minister. Bodnar dodał, że istnieje możliwość wniesienia skargi nadzwyczajnej.

Sprawa Wojciecha Pyłki zaczęła się 31 stycznia 2008 roku, kiedy w jednym z mieszkań w Wałbrzychu ujawniono zwłoki 45-letniego Janusza Leszczyńskiego, bliskiego znajomego Pyłki. Początkowo śledczy zakwalifikowali zdarzenie jako samobójstwo, lecz w trakcie śledztwa, jeden z podejrzanych – Bogumił K., który ukradł wieżę Hi-Fi z mieszkania zmarłego, przyznał się do morderstwa i wskazał Pyłkę jako swojego wspólnika. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Świdnicy, który 8 marca 2010 roku skazał Pyłkę na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok 31 sierpnia podtrzymał Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, uznając, że wałbrzyszanin razem z mężczyzną, który go pomówił, używając przemocy, okradli Leszczyńskiego, a następnie go powiesili, sugerując samobójstwo.

Dwa lata temu Wojciech Pyłka poprosił o pomoc Janusza Bartkiewicza, emerytowanego policjanta z Wałbrzycha. Sąd przyjął, że Leszczyńskiego zabito 24 stycznia, bo wtedy po raz ostatni dzwonił ze swojego telefonu, lecz były funkcjonariusz ujawnił, że po tej dacie z telefonu wielokrotnie jeszcze wysyłano wiadomości SMS. Na każdą wiadomość udzielono odpowiedzi. Ostatni z numeru Leszczyńskiego napisano 30 stycznia o godzinie 19.38. Dopiero po tej dacie kontakt z mężczyzną się urwał. Sąd Najwyższy mimo przedstawienia tego dowodu postanowił oddalić wniosek.

Twitter/Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply