Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk oświadczył, że stanowisko Waszyngtonu w sprawie przyjęcia ustawy o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów nie powstrzyma rządu i PiS. W jego ocenie, rzecznik Departamentu Stanu USA najprawdopodobniej „nie doczytał” polskiego dokumentu, względnie mu go „nie przetłumaczono”.

Jak pisaliśmy, amerykańska dyplomacja zwróciła uwagę na polską ustawę o państwowej komisji do spraw zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007-2022. W poniedziałkowym oświadczeniu Departament Stanu USA wyraził zaniepokojenie z powodu nowych przepisów, które w opinii Waszyngtonu „mogą zostać wykorzystane do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce”.

We wtorek wieczorem sprawę skomentował minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Przywołał swoją wcześniejszą rozmowę z szefem amerykańskiej firmy Uber. – Nic nie mówił o jakimś oburzeniu albo specjalnym stanowisku Stanów Zjednoczonych – oświadczył minister.

 

– Będziemy robić wszystko, aby dociekać źródeł i mechanizmów rosyjskich wpływów na decyzje w Polsce, podobnie jak robili to Amerykanie, Francuzi czy Niemcy – powiedział Adamczyk. – Nie powstrzymają nas takie oświadczenia – zaznaczył, odnosząc się do stanowiska Departamentu Stanu USA.

Dodał, że nic nie słyszał o tym, by Waszyngton „wyrażał się negatywnie o podobnej komisji przyjętej przez Zgromadzenie Narodowe Francji, badającej rosyjskie wpływy na decyzje gospodarcze”. Według niego, podobną komisję powołano też w kraju związkowym Niemiec, Meklemburgii.

W ocenie ministra infrastruktury, rzecznik Departamentu Stanu USA najprawdopodobniej „nie doczytał” polskiego dokumentu, względnie mu go „nie przetłumaczono”.

Adamczyk twierdził też, że nie można na podstawie ustawy o komisji zablokować działalności politycznej polityków opozycji. – Można wydać decyzję, która spowoduje dziesięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych, związanych z wydatkowaniem środków publicznych. Natomiast od każdej decyzji komisji jest możliwość odwołania do sądu. W pierwszym ruchu, sąd może wstrzymać tę decyzję, zawiesić – podkreślił polityk.

– Niechże Donald Tusk kandyduje – powiedział, odnosząc się do jednego z głównych zarzutów ze strony liberalno-lewicowej opozycji. – Wszyscy mówią, że PiS i Jarosław Kaczyński chcą, aby nie kandydował. Będzie mógł kandydować, bo art. 99 Konstytucji mówi wyraźnie, że do Sejmu nie mogą kandydować tylko osoby skazane za umyślne przestępstwo prawomocnym wyrokiem sądu.

Prowadzący rozmowę dziennikarz zwrócił uwagę, że wykonalność decyzji nie zostaje jednak wstrzymana wraz ze złożeniem skargi do sądu. Minister odparł, że „Wojewódzki Sąd Administracyjny może w trzecim dniu postępowania zawiesić wykonanie decyzji i dopiero skrupulatnie weryfikować dokumenty”. Później dodał, że sądy „w wielu przypadkach są bardzo rygorystyczne” w tej kwestii.

– To nie jest komisja, która zostaje powołana do funkcjonowania ponad sądami, Konstytucją czy rzecznikiem Departamentu Stanu USA – zapewniał Adamczyk. Dodał też, że komisja zostanie powołana na „ubiegłoroczny wniosek Donalda Tuska, Platformy Obywatelskiej Koalicji Obywatelskiej i całej opozycji”. – Komisja śledcza czy komisja weryfikacyjna, cel jest ten sam. W przypadku tej pierwszej, prace uległyby zakończeniu wraz zakończeniem kadencji Sejmu – ocenił szef resortu infrastruktury.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Jak pisaliśmy, MSZ zapewnia rząd USA o gotowości do wyjaśnienia wszelkich „nadinterpretacji i wątpliwości” dotyczących ustawy o komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów w Polsce, zaznaczając, że „rosyjski wpływ na bezpieczeństwo wewnętrzne Polski musi być gruntownie zbadany i poddany kontroli publicznej”. Ponadto, ministerstwo oświadcza, że „prace Komisji nie będą ograniczać wyborcom możliwości głosowania na swoich kandydatów w wyborach”, lecz mają służyć lepszemu informowaniu opinii publicznej o sprawach mających zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego.

Jak pisaliśmy, przeforsowana przez obóz rządzący Polską ustawa o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 wzbudziła liczne protesty polityków opozycji. Uważają oni, że komisja może posłużyć obozowi Prawa i Sprawiedliwości do dezawuowania polityków innych stronnictw, a tym samym obniżania ich szans wyborczych.

W tym kontekście, ustawa przez część mediów i środowisk określana jest mianem „lex Tusk”, gdyż zdaniem liberalno-lewicowej opozycji jest wymierzona przede wszystkim w byłego premiera i byłego przewodniczącego Komisji Europejskiej, Donalda Tuska i ma uniemożliwić mu start w wyborach lub zdobycie mandatu parlamentarnego, względnie znacząco mu to utrudnić. Środowiska prorządowe w swojej narracji przedstawiają tego radykalnie prounijnego i sympatyzującego z agendą LGBT polityka jako rzekomego „cichego” zwolennika Rosji, który w przeszłości, szczególnie jako premier Polski, prowadził politykę prorosyjską.

Krytycy twierdzą też, że choć zapisy ustawy nie ograniczają wprost możliwości głosowania na kandydatów, to jednak ci, których komisja uzna za winnych, nie będą mogli objąć mandatu posła czy senatora. Zwracano też uwagę, że mimo zapewnień o apolityczności, o składzie komisji podczas głosowań sejmowych zdecyduje de facto klub PiS. Ponadto, opozycja nie zamierza przedstawić swoich kandydatów, więc jest możliwe, że do komisji wejdą tylko osoby wskazane przez obóz rządzący.

Na nową ustawę, jak pisaliśmy, zwrócono uwagę w Waszyngtonie. Departament Stanu USA wyraził zaniepokojenie z powodu nowych przepisów, które w opinii amerykańskich władz „mogą zostać wykorzystane do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce”. Ich punkt widzenia jest też zbliżony do krytycznego stanowiska polskiej opozycji, mianowicie, że nowa ustawa „może zostać wykorzystana do zablokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu sądowego.” Waszyngton wezwał też gabinet premiera Mateusza Morawieckiego do zapewnienia, że nowe prawo „nie ogranicza możliwości wyborców do głosowania na wybranego przez nich kandydata i że nie będzie się na nie powoływać ani nadużywać w sposób, który mógłby wpłynąć na postrzeganą zasadność wyborów.”

W poniedziałek prezydent Andrzej Duda ogłosił, że zamierza podpisać ustawę, ale też że skieruje ją w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego.

Jeszcze tego samego dnia zastrzeżenia wobec ustawy wyraził w studiu telewizji TVN24 ambasador USA w Polsce Mark Brzezinski.

polsatnews.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply