Litwinizm – nowe zjawisko na Białorusi

Stosunkowo niedawno, bo dziesięć z hakiem lat temu pojawiło się na Białorusi nowe zjawisko, które dotyczy samoidentyfikacji niektórych współczesnych mieszkańców tego kraju. Otóż nie wszyscy chcą dzisiaj utożsamiać się z Białorusinami i przede wszystkim z państwem białoruskim.

Wszystko zaczęło się na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy kraje byłego ZSRR uzyskiwały niepodległość. – Wszystkie narody miały jakiś powód do dumy, więc i nam się chciało– opowiada z uśmiechem białoruski Litwin Uładzia Michniewicz. – Tym bardziej, że sława Wielkiego Księstwa Litewskiego, którego ważną częścią przecież byliśmy, była niesłusznie zapomnianą.

Mieli dość ideologii sowieckiej i bycia “białymi ruskimi”. Przecież mieli swoją historię i to nie byle jaką. Chcieli być sobą, czyli Litwinami.

We czwórkę z kolegami Uładzia zaczął wydawać gazetę “Litwa”. Roznosili po urzędach, rozdawali na demonstracjach, wysyłali na własny koszt za granicę. Na jej łamach pojawiały się gorące debaty na temat świadomości Białorusinów, kim są Litwini i co wspólnego mają Białorusini z WKL. Listy przychodziły nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. Napisane świetną białoruszczyzną i do tegoż alfabetem łacińskim, potwierdzały tezę, że ostateczna asymilacja Litwinów się nie dokonała. Pisali nie tylko emigranci z czasów drugiej wojny światowej. Młodsze pokolenie białoruskiej emigracji było bardziej Litwinami, bądź nawet bardziej Białorusinami, niż sami mieszkańcy Białorusi.

Na początku idea litwiństwa pozostawała bardziej domeną intelektualistów. Dopiero pod koniec lat 90, kiedy wyraźnie nasilił się kryzys sowieckiej ideologii pan-słowiańskiej oraz towarzyszącej jej ideologii białoruskości, część świadomej własnej misji młodzieży białoruskiej zwróciła uwagę na litwiństwo. Stanowiło ono odrodzenie kulturalne oraz było wyraźną alternatywą dla starej sowieckiej ideologii. Nie była ona w stanie przyciągnąć młodzieży– mówi Litwin Siarżuk Nawrodzki, – nie dawała poczucia wyjątkowości. Litwiństwo ma natomiast to, czego pragnie młoda dusza – godność, ideę i honor. Według Litwinów sowieckość i białoruskość to to samo i nie daleko odbiegają od pojęcia “tutejsi”, czyli szarego ludu mieszkającego w tej okolicy. Litwini nie są szarą masą bądź stadem bydła, które chciało z nich uczynić imperium radzieckie, lecz spadkobiercami szlachetnych tradycji i europejskiej kultury słynnego kraju.

Dziedzictwo WKL jest tak ogromne, że starczy dla wszystkich– zapewnia Uładzia. Litwini nie są wrogo nastawienia wobec Polaków czy Letuwców, czyli Litwinów właściwych – bałtów, mieszkańców dzisiejszej Republiki Litewskiej, z tego choćby prostego powodu, że uważają Mickiewicza, Kościuszkę bądź Piłsudskiego za swoich. Byli Litwinami o czym sami pisali i nikomu nie muszą nic udowadniać. Tolerancyjność wobec różnych narodowości – autochtonów byłego WKL, przy dominacji kultury i wartości cywilizacji łacińskiej oraz alfabet łaciński – są dla Litwinów wartościami nadrzędnymi. Poznać Litwina bardzo prosto– tłumaczy Uładzia, – jeżeli reaguje na zwrot “Pan” – jest Litwinem, jeżeli nie – Białorusinem. Białorusini zarzucają własnej szlachcie polonizację, zarazem odcinając się od własnych tradycji szlachectwa, Litwini natomiast tłumaczą zachowanie się swojej szlachty niezbędnością skorzystania z polskiej kultury dla obrony własnej świadomości przed kulturą rosyjską. Ostatnio Białorusini próbowali odwołać się do własnych tradycji szlacheckich, lecz był to nonsens – przecież wiadomo, że szlachta była litewską.

Gdyby każdy Białorusin choć raz w życiu przeczytał “Pana Tadeusza”, nie mielibyśmy z nimi tyle kłopotów– ubolewa Uładzia. – przecież “Pan Tadeusz” jest świetnym podręcznikiem litwiństwa!

Litwini nie tylko przekonują młodzież do swoich korzeni i litwiństwa, lecz i tworzą nowe pokolenie Litwinów. Swoim dzieciom nadają tylko charakterystyczne dla tej cywilizacji imiona (Żygimont – Zygmunt, Władysław, Maniwid, Witaut – Witold, Olgierd, Dominik, Kazimierz) i rozmawiają z nimi w domu wyłącznie po litwińsku tj. wracając do niezreformowanej, przedwojennej białoruszczyzny, aktywnie dopełniając ją leksyką starodawnego języka urzędowego WKL. Znam jedną osobę, która ma trójkę dzieci i wszystkich ochrzczono w kaplice Ostrobramskiej w Wilnie, po to, żeby ta więź z dawną stolicą WKL oraz tym sanktuarium przetrwała w następnym pokoleniu. Chociaż w aktualnym paszporcie białoruskim z reguły nie ma zapisu o narodowości, niektórzy domagają się, aby na ich życzenie wpisano im do paszportów, że są Litwinami.

Co na to inni? Na Białorusi spora część ludzi nawet się nie zdecydowała na bycie Białorusinami, a co dopiero Litwinami. Zwolennicy idei wielkosłowiaństwa na czele z Rosją nazywają Litwinów faszystami. Broniąca białoruskości postsowiecka opozycja boi się kolejnego podziału społeczeństwa, społeczeństwa którego w sumie jeszcze nie ma. Co jednak można zrobić z pasywną szarą masą Białorusinów? – pytam się Uładzię, – Jeszcze mniej niż z aktywną garstką świadomych Litwinów. Pracujemy tylko z tymi, kto potrafi myśleć, jest aktywny i nieobojętny swojego losu. Jest to przede wszystkim młodzież. Idea “wielkolitewska” jak ją jeszcze nazywają Litwini, ma tę zaletę, że ją się nie rozpatruje jako stricte polityczną. Otóż jeżeli młodego człowieka, który szuka możliwości samorealizacji, odstraszają różne prądy polityczne, a raczej białoruskie partie polityczne, to litwiństwo ukazuje się tu jako przyjazna alternatywa. Koncentruje się głównie na wiedzy historycznej oraz poczuciu tożsamości z dziejami tej ziemi. To jest budująca, a nie burząca alternatywa, właśnie to czego szukają młodzi. Oczywiście że dla większości wartości materialne są ważniejsze, tym niemniej możemy przyciągnąć tych co potrafią myśleć.

Litwini nie chcą tracić czasu na działalność polityczna bo ona nic nie daje. Chcą się skoncentrować na edukacji, poszerzeniu wiedzy i samoorganizacji. Co jakiś czas, na Białorusi, na terenie etnicznej Litwy, przeprowadzają spotkania Litwinów. Dyskutują nie tylko nad wątkami kulturalnymi litwiństwa. Coraz bardziej obchodzi ich jak to się stało, że nie mają własnego kraju i jak ten kraj odzyskać.

Rok 2009 może stać rokiem nadzwyczajnej aktywności Litwinów. Czekają na nas dwa ważne wydarzenia. Po pierwsze jubileusz 1000-lecia pierwszej wzmianki o Litwie w Annałach z Quedlinburg. Po drugie spis ludności, który zaplanowało państwo białoruskie, w którym Litwini mają zadeklarować swoją odrębność.

Przygotowują się do tych wydarzeń, wypracowują koncepcje w jaki sposób przekonać większość obojętnych dotąd obywateli Republiki Białoruś do swojej racji. Mówią, że liczą w pierwszej kolejności na 2 czynniki: katolicki oraz bałtycki. Część dzisiejszych katolików o do dziś nieokreślonej tożsamości – tutejszych, może się zdecydować aby pójść z Litwinami. Bałtyckość natomiast jest atrakcyjna dla młodzieży, która nie jest zadowolona z panslawistycznej koncepcji ideologicznej, promowanej przez dzisiejsze państwo białoruskie.

Czy uda się przeskoczyć próg z niewiedzy, niedoinformowania, bierności? Trudno chyba liczyć tylko na wysiłki ludzkie, ale u Boga wszystko jest możliwe. O ile duża część Litwinów jest wierzącą – są w zdecydowanej większości katolikami, nie należy odmawiać temu ruchowi działania Opatrzności.

Jan Bury

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply