Bł. biskup Grzegorz Chomyszyn, jego myśl – krytyczna względem ukraińskiego nacjonalizmu i jego związków z ukraińskim Kościołem Greckokatolickim, a także osoby piszące na ten temat, ponownie stały się celem ataków ze strony probanderowsko nastawionych greckokatolickich duchownych – tym razem, opiekuna alumnów greckokatolickich z Lublina. Sprawę dla portalu Kresy.pl komentuje prof. Włodzimierz Osadczy.
Książka bł. Grzegorza Chomyszyna, greckokatolickiego biskupa stanisławowskiego pt. „Dwa Królestwa”, będąca formą książkową jego zapisków, staje się coraz popularniejsza, zyskując uznanie i rozgłos. Był on wielkim orędownikiem ewolucji obrządku greckokatolickiego w kierunku łacińskim, a także gorącym krytykiem ukraińskiego nacjonalizmu. Przepowiedział wręcz ludobójstwo na Wołyniu. Zmarł w 1945 roku w więzieniu NKWD. Jego książka, która mocno akcentuje m.in. te kwestie, stała się jednak celem ataków ze strony ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (KGK). Posuwano się przy tym do różnych działań. Między innymi próbowano blokować informacje na temat Błogosławionego czy bezpośrednio atakować ludzi i pisma, które propagują myśl bpa Chomyszyna. W ostatnim czasie kolejny przeprowadził ksiądz Bogdan Pańczak, wicerektor Metropolitalnego Greckokatolickiego Seminarium Duchownego w Lublinie i opiekun tamtejszych alumnów greckokatolickich.
Przeczytaj: Sejm jednogłośnie przyjął uchwałę ws. uczczenia pamięci bł. bpa Grzegorza Chomyszyna
Paszkwile ks. Pańczaka
Ostrą reakcję ks. Bogdana Pańczaka wywołał artykuł prof. Włodzimierza Osadczego „Bp Grzegorz Chomyszyn – prorok zapomniany”, opublikowany w piśmie formacyjnym dla duchowieństwa „Pastores”, którzy sami zwrócili się do niego o napisanie artykułu nt. bł. bpa Grzegorza Chomyszyna. Chodziło głównie o dwa wątki tego tekstu, które z racji profilu czasopisma trafiły do szerokiego grona odbiorców: problem ukraińskiego nacjonalizmu w kościele greckokatolickim, a także co najmniej wątpliwa rola abpa Andrzeja Szeptyckiego w tej kwestii, jak również w kontekście upodabniania rytu unickiego do prawosławnego, moskiewskiego.
PRZECZYTAJ: Hitlerowski kolaborant zostanie błogosławionym? Kontrowersje wokół beatyfikacji metropolity Szeptyckiego
W związku z artykułem, ks. Pańczak wystosował do redakcji „Pastores” następujący list:
„Szanowna Redakcjo, nie wiem, czy włączenie tekstu „Bp Grzegorz Chomyszyn – prorok zapomniany” do 78. numeru „Pastores” było efektem inicjatywy samego prof. Osadczego, czy też odpowiedzią na zamówienie ze strony wydawców czasopisma. Tak czy inaczej, w periodyku wychodzącym pod patronatem Komisji Episkopatu Polski ds. Duchowieństwa ukazał się artykuł, w którym mówi się o „wielkim wpływie nacjonalistycznej ideologii na życie Kościoła greckokatolickiego, aspirującego do bycia Kościołem narodowym”, a „głęboka zapaść”, w której znajduje się Ukraina – od czterech lat ofiara agresji za strony Federacji Rosyjskiej – jest według prof. Osadczego „spowodowana między innymi odejściem od drogi, którą jej Prorok nieustannie głosił i wskazywał”. Element tej drogi to „wizja Kościoła unickiego jako części Kościoła powszechnego, katolickiego, łączącego ludność ukraińską z cywilizacją zachodnią, łacińską”, w opozycji do abpa Szeptyckiego, który „mając na uwadze zjednanie Rosji” rzekomo „zaczął upodabniać ryt unicki do moskiewskiego prawosławnego”. Nie będę tu polemizował z poszczególnymi twierdzeniami prof. Osadczego. Załączam linki do tekstów, w których ja i inni, robimy to od jakiegoś czasu. W zaistniałej sytuacji, gdy periodyk przeznaczony dla formatorów przyszłych kapłanów katolickich w Polsce stał się trybuną, z której prof. Osadczy głosi tezy jawnie sprzeczne z nauką Kościoła o misji i tożsamości Kościoła greckokatolickiego jako jednego z Katolickich Kościołów Wschodnich, jestem zmuszony włączyć także trochę osobisty akcent”.
Generalnie, strona grekokatolicka oficjalnie stara się przemilczeć sprawę książki bł. bpa Grzegorza Chomyszyna, podobnie jak część polskiego episkopatu, nastawiona bardziej proukraińsko. Dotyczy to m.in. Abpa Metropolity Lubelskiego, Stanisława Budzika, który wyraźnie jest bardzo przychylnie nastawiony do ukraińskich grekokatolików, mimo obecnych wśród nich probanderowskich postaw. Dotyczy to również ks. Pańczaka, którego w pewien sposób wspiera.
Sam ks. Pańczak w przeszłości aktywnie zabierał głos w kwestii rzezi wołyńskiej, dezawuując stanowisko polskie, by nazwać je po imieniu: ludobójstwem na Kresach Południowo-Wschodnich. W 2013 roku w szyderczych felietonach na stronie grekokatolicy.pl, zatytułowanych „Wołyń. Ludobójstwo jako Nobel za cierpienie” i „Wołyń. Kat ofiarą” krytykował i kpił z takich głosów. Mordy na Polakach sprowadzał w narracji do „wojny” AK z UPA czy „chłopskiego konfliktu etnicznego”. Ponadto, sesję na KUL poświęconą kwestii ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego nazwał „wodewilem”, zamieszczają o tym tekst na oficjalnej stronie greckokatolickiego seminarium duchownego w Lublinie. Został on zdjęty dopiero po interwencji ks. Tadeusza Isakowicz-Zaleskiego u abpa Budzika. Według informacji nieoficjalnych, abp Budzik w jakimś stopniu popiera jednak działania ks. Pańczaka.
W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Włodzimierz Osadczy z KUL zwraca uwagę, że książka „Dwa Królestwa”, która ukazała się po polsku pod koniec 2017 roku szybko stała się wręcz bestsellerem. Została niedawno uhonorowana wyróżnieniem Stowarzyszenia Wydawców Katolickich Feniks 2018 r. w kategorii „świadectwo”, a z inicjatywy bpa Mariana Buczka oraz wydawcy książki, wydawnictwa AA, jej egzemplarze zostały wysłane do wszystkich ordynariuszy diecezji polskich, spotykając się z bardzo pozytywną odpowiedzią. – Przykład bł. bpa Chomyszyna był m.in. wykorzystywany przez abpa Stanisława Gądeckiego, Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, w jego naukach pasterskich głoszonych w Radiu Maryja – zaznacza profesor.
– Głos tego sprawiedliwego za jego życia był wyciszany, a on sam poddawany represjom, głównie ze strony swoich współwyznawców, adeptów ideologii ukraińskiego nacjonalizmu. Wiemy, że taka agresywna i burzliwa reakcja nastąpiła też w 2016 roku, po ukazaniu się książki w języku ukraińskim – mówi prof. Osadczy. Przypomnijmy, że poważne szykany spadły na redaktora książki, Ihora Pełechatyja, którego odwołano z zajmowanych funkcji, zaś część ukraińskich badaczy lansowało nieprawdziwą tezę, jakoby książkę napisano „pod dyktando NKWD”. Pojawiały się też doniesienia, że egzemplarze książki były masowo wykupywane, a następnie niszczone.
PRZECZYTAJ: Lwów: awantura na promocji pamiętników bpa Chomyszyna. Polski biskup obrzucony obelgami
Ataki na publikację i na bpa Chomyszyna nastąpiły także po tym, jak ukazała się ona w Polsce. W tym ze strony ks. Pańczaka, o czym prof. Osadczy dowiedział się od redakcji „Pastores”.
– Publikacja mojego tekstu, biogramu bł. bpa Chomyszyna, stała się powodem do ataku ze strony kapłana, który w założeniu również powinien służyć formowaniu i kształtowaniu księży greckokatolickich w duchu katolickim – mówi historyk. Zaznacza, że nie jest tajemnicą postawa ks. Pańczaka wobec spraw polsko-ukraińskich i ideologii nacjonalizmu, który niejednokrotnie dopuszczał się zgorszenia wobec rodzin pomordowanych i ofiar ludobójstwa.
– Szydził sobie z tego, umieszczając oszczercze wpisy na stronie seminarium greckokatolickiego. Ten haniebny precedens musiał uciąć abp lubelski Stanisław Budzik. Nie mając możliwości prowadzenia na szeroką skalę dalszej działalności w takich duchu, ks. Pańczak pisząc do redakcji „Pastores” próbuje zdyskredytować dzieło bpa Chomyszyna i dalej sieje wrogość w relacjach polsko-ukraińskich. Po dłuższej przerwie mamy więc do czynienia z kolejnym atakiem na błogosławionego biskupa, co świadczy o tym, że jego słowo osiąga coraz większy sukces i dociera do coraz szerszego kręgu adeptów. Tego rodzaju gesty rozpaczy i wrogości świadczą o bezradności sił zła, które próbują wyciszyć głos bł. Grzegorza Chomyszyna – mówi prof. Osadczy.
Czytaj także: Czy książkę „Dwa Królestwa” napisał Putin?
Związki Kościoła Greckokatolickiego z ukraińskim nacjonalizmem
Ponadto, historyk zwraca uwagę na silne związki Kościoła Greckokatolickiego z ukraińskim nacjonalizmem.
PRZECZYTAJ: Ukraiński Kościół Grekokatolicki – flirt z neobanderyzmem i wrogość wobec obrządku łacińskiego
– Z tekstu pisma od redakcji „Pastores” wynika, że szczególną dezaprobatę u kapłana greckokatolickiego wywołuje teza o nacjonalizmie tkwiącym w kościele greckokatolickim. Dziwię się, że próbuje on podważać ten ewidentny fakt i chce wnieść wątpliwość w sytuację jednoznaczną i oczywistą – uważa prof. Osadczy. Zwraca uwagę, że o głębokim zakorzenieniu ideologii nacjonalizmu w kościele greckokatolickim niejednokrotnie wspominał w swoich zapisach właśnie bł. bp Grzegorz Chomyszyn, którego zdaniem abp Szeptycki, greckokatolicki metropolita lwowski, był niewrażliwy na to zło.
– Pamiętamy, że w okresie II wojny światowej wśród kapłanów greckokatolickich doszło do eksplozji nacjonalizmu, dowodów czego możemy przytaczać mnóstwo. O tym, że współczesny episkopat greckokatolicki też znajduje się pod wpływem nacjonalizmu niejednokrotnie wspominał publicznie ks. abp Mieczysław Mokrzycki. Jest to sprawa jasna i oczywista dla tych, którzy śledzą wypowiedzi hierarchów greckokatolickich i widzą, w jakim kierunku prowadzą oni naukę pasterską – zaznacza profesor. Przypomina m.in. o wypowiedzi abpa Ihora Woźniaka, który z okazji urodzin Stepana Bandery nazwał go w liście pasterskim „skarbem narodu”. Ten sam greckokatolicki hierarcha dokonał poświęcenia pomnika Bandery we Lwowie, a także tablicy pamiątkowej ku czci dowódcy UPA Romana Szuchewycza, umieszczonej na ścianie polskiej szkoły we Lwowie.
– Niestety, tego rodzaju wypowiedzi nie można uznać za ekscesy czy wyjątki. Stanowią one raczej pewne standardy, jeśli chodzi o nauczanie biskupów greckokatolickich. Ś.p. ksiądz kardynał Lubomyr Huzar, zwierzchnik KGK zwracając się z telegramem gratulacyjnym do Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów, zasugerował, że OUN jest wzorcem do naśladowania i nie jest to tylko historia, ale też teraźniejszość i przyszłość narodu ukraińskiego. Wielkim smutkiem napawa fakt, że w ten sposób hierarcha traktuje organizację terrorystyczną, która według historyków czy Sejmu i Senatu RP została rozpoznana jako organizacja zbrodnicza, winna zbrodni ludobójstwa.
Zdaniem profesora, w tym duchu prowadzi się też kształcenie duchowieństwa greckokatolickiego. Przypomina, że w 2010 podczas Roku Wiary, na portalu informacyjnym Wyższego Seminarium Duchownego we Lwowie pw. św. Ducha zamieszono artykuł pt. „Stepan Bandera o potrzebie wiary”. – Widać, że Stepan Bandera jest dla alumnów greckokatolickich wzorem wiary katolickiej – mówi historyk. Zaznacza, że mimo, iż tego rodzaju wpisy są sukcesywnie usuwane z takich stron, to powtarzają się one „z niebezpieczną częstotliwością”:
– 1 stycznia 2018 roku bp ordynariusz diecezji kołomyjskiej KGK świętując urodziny Stepana Bandery wystosował list do wiernych, w którym nazwał go, lidera organizacji terrorystycznej, „Mojżeszem Ukrainy”. To, że flagi czerwono-czarne stały się integralnym elementem krajobrazów cerkwi greckokatolickich na Ukrainie, stało się już swego rodzaju normom. Więc zaprzeczanie związkom Kościoła greckokatolickiego z nacjonalizmem świadczy co najmniej o braku uczciwości, nie stosując bardziej dosadnych określeń – mówi prof. Osadczy. Przypomina też o wypowiedziach Światosława Szewczuka, zwierzchnika Kościoła grecko-katolickiego podczas promocji swojej książki w Warszawie, gdy nazwał rzeź wołyńską „drugą wojną polsko-ukraińską”, zgodnie z narracją ukraińskich nacjonalistów. – To powiela kłamstwo środowisk neobanderowskich, na czele z Wołodymyrem Wjatrowyczem – dodaje prof. Osadczy. – Jest to więc dobrze udokumentowany fakt. A chęci wydostania się z tej herezji nacjonalizmu nie da się dostrzec. Wielkim niebezpieczeństwem jest to, że może dojść do imitacji pojednania polsko-ukraińskiego, poprzez tworzenie przez rzymskokatolicki episkopat polski i greckokatolicki episkopat ukraiński jakiegoś orędzia, narażaj powagę kościoła w Polsce na szwank.
– Atak na księdza bp Chomyszyna, którego dopuścił się greckokatolicki duchowny jest czymś, co odsłania bardzo niebezpieczne tendencje, które wciąż tkwią w środowisku Kościoła Greckokatolickiego i które powinny znaleźć należytą reakcję w społeczeństwie polskim, a także w polskim kościele – podsumowuje prof. Osadczy.
Kresy.pl
Banderowcy stają się coraz bardziej bezczelni. Najgorsze jest to, że polski episkopat toleruje jawny banderyzm w lubelskim seminarium KGK.
To naprawdę znak zgnilizny w Kościele katolickim, że tacy zoologiczni szowiniści wyznający jakieś darwinistyczne teorie integralnego nacjonalizmu są tolerowani w tzw Kościele chrystusowym… tylko czekać jak Popek Francesco zacznie wyświęcać jawnych homoseksualistów na biskupów…