Rosja systematycznie zwiększa obecność militarną na Krymie. Kijów zapewnia, że nie odda Moskwie ani piędzi ziemi.

Konwój kilkudziesięciu pojazdów i ciężarówek transportujących żołnierzy wyposażonych w ciężki sprzęt dotarł w weekend do bazy niedaleko Symferopola. W kolumnie jechało co najmniej 50 wojskowych ciężarówek, osiem pojazdów opancerzonych, dwa ambulanse, kuchnie polowe i cysterny.

Moskwa zaprzecza, że jej siły zbrojne są aktywne na Krymie, światowe agencje informacyjne co pewien czas udostępniają jednak materiały mające potwierdzać ten scenariusz.

Rzecznik ukraińskich sił zbrojnych na Krymie Władysław Sielezniow powiedział, że świadkowie widzieli okręty desantowe rozładowujące ok. 200 pojazdów wojskowych na wschodzie Krymu.

Według ministra obrony Ukrainy Ihora Teniucha, Rosja skoncentrowała już na półwyspie co najmniej 18 tys. żołnierzy, a zgodnie z umową może ich mieć 12,5 tysiąca. Wcześniej generał Mychajło Kowal z Państwowej Służby Granicznej mówił, że na Krymie może już operować nawet 30 tys. wojskowych.

Rosyjskie wojska, które w Mos- kwie cały czas są określane mianem „samoobrony Krymu” bądź „jednostkami niezidentyfikowanymi”, zajmują kolejne punkty kontroli granicznej. Wczoraj rano przejęły posterunek straży granicznej na zachodzie republiki. – Wewnątrz uwięzionych jest ok. 30 ludzi – poinformował rzecznik straży granicznej Ołeh Słobodian. Agencji Reutera powiedział, że posterunek w miejscowości Czornomorśke został zajęty ok. godz. 6.00 czasu lokalnego. Według Słobodiana, rosyjskie siły kontrolują już 11 posterunków straży granicznej na Krymie.

Podległe Moskwie oddziały zaczęły zajmować południowy region Ukrainy 11 dni temu. Dotychczas udało się uniknąć rozlewu krwi. Ukraińscy żołnierze są uwięzieni w wielu bazach, ale nie stawiają zbrojnego oporu. Wbrew wcześniejszym doniesieniom Rosjanom nie udało się opanować punktu dowodzenia taktycznej grupy „Krym” ukraińskich sił powietrznych w Sewastopolu. Dziennikarze relacjonujący te wydarzenia zostali pobici.

Dowodzący tamtejszymi siłami ppłk Jurij Kłaban powiedział, że pod bramę punktu dowodzenia jednostki podjechały dwie ciężarówki z uzbrojonymi ludźmi bez znaków rozpoznawczych, ale w mundurach rosyjskiego wojska.

– Nie kryli, że są żołnierzami. Powiedzieli, że służą w rosyjskiej jednostce gwardyjskiej i że chcą nam pomóc w wykonywaniu zadań. My odparliśmy, że nie potrzebujemy pomocy – tłumaczył Kłaban. Jedna z ciężarówek podjęła próbę staranowania bramy, a grupa rosyjskich żołnierzy w różnych punktach ogrodzenia przedostała się na teren jednostki. Nie doszło jednak do użycia broni. Później rosyjscy wojskowi się wycofali.

W samym Sewastopolu doszło do zamieszek, kiedy grupa około stu uzbrojonych w pałki mężczyzn napadła na uczestników proukraiń- skiego wiecu z okazji 200. rocznicy narodzin poety Tarasa Szewczenki. Z kolei ukraiński samolot dozoru granicznego został ostrzelany, gdy przelatywał około tysiąca metrów od granicy administracyjnej Krymu. Uzbrojeni mężczyźni otworzyli ogień z broni automatycznej do nieuzbrojonego samolotu, który wykonywał misję obserwacyjną. Strzały padły od strony Armiańska. Nikt nie został ranny.

Nie cofać się o krok

Odpowiadając na nasilające się akty agresji, premier Arsenij Jaceniuk oświadczył, że Ukraińcy nie oddadzą ani skrawka swojego terytorium.

– Ukraina nie odda ani centymetra swojej ziemi Rosji – oświadczył Jaceniuk. – To jest nasza ziemia. Za tę ziemię krew przelali nasi ojcowie i dziadkowie. Nie oddamy nawet centymetra – powiedział szef rządu, komentując wydarzenia na Krymie. – Oby Rosja i jej prezydent to wiedzieli – dodał.

W takim samym tonie wypowiadał się szef ukraińskiej dyplomacji Andrij Deszczyca. – Krym jest i będzie ukraińskim terytorium i nikomu Krymu nie oddamy –zaznaczył. – Wkładamy wszystkie nasze wysiłki w rozwiązanie tej sprawy poprzez dyplomację, mamy już zbyt wiele ofiar – wyjaśnił.

Samozwańcze władze Krymu twierdzą jednak, że przyłączenie ich półwyspu do Rosji już stało się faktem i nic tego nie zmieni. Prorosyjski premier regionu Siergiej Aksjonow oznajmił, że bez względu na wszystko Krym przeprowadzi 16 marca referendum w sprawie wejścia do Federacji Rosyjskiej i nikt nie może go unieważnić. Według Aksjonowa, krymscy deputowani jednogłośnie zrealizowali wolę mieszkańców półwyspu. Referendum za nielegalne uznali premierzy państw europejskich i USA.

Po raz pierwszy od wybuchu kryzysu na Krymie wiceszef rosyjskiej dyplomacji Grigorij Karasin spotkał się w Moskwie z ambasadorem Ukrainy Wołodymyrem Jelczenką. To pierwsze tego typu spotkanie dyplomatów obu państw. Jak poinformowało rosyjskie MSZ, podczas spotkania „w atmosferze szczerości omawiano stosunki rosyjsko-ukraińskie”. Więcej szczegółów nie podano. Moskwa podtrzymuje stanowisko, zgodnie z którym prawowitym prezydentem Ukrainy pozostaje Wiktor Janukowycz, odsunięty od władzy przez parlament w Kijowie 22 lutego i przebywający na terenie Federacji Rosyjskiej.

Ujawnić snajperów z Kijowa

Władze w Kijowie i w Moskwie są też zgodne co do konieczności śledztwa w sprawie użycia ostrej amunicji na Majdanie Niepodległości. Obie strony zaapelowały do OBWE o zbadanie, kto mógł strzelać do uczestników protestów. Ukraińskie władze podjęły już własne śledztwo w sprawie krwawych zajść w Kijowie, do jakich doszło między 18 a 20 lutego. Kijów sugeruje, że za operacją stał Kreml, zainteresowany chaosem i eskalacją napięcia na Ukrainie. Rosja zapewnia jednak, że nie miała z tym nic wspólnego, a szef dyplomacji Siergiej Ławrow zażądał od OBWE śledztwa w tej sprawie.

Ławrow twierdzi, że strzelano do obu stron konfliktu, dlatego dochodzenie powinny przeprowadzić podmioty zewnętrzne. Moskwa daje do zrozumienia, że zabici to ofiary snajperów, którymi sterowali przywódcy opozycji po to, by nakręcić spiralę przemocy i łatwiej obalić Janukowycza.

Nowy ukraiński minister zdrowia Ołeh Musij poinformował, że rany ofiar z Majdanu, zarówno milicjantów, jak i opozycjonistów, świadczą, że strzelano do nich z tego samego typu broni. – Sądzę, że była to robota rosyjskich sił specjalnych – powiedział Musij. Jednak do mediów przeciekło w minionym tygodniu nagranie rozmowy telefonicznej szefowej dyplomacji UE Catherine Ashton i ministra spraw zagranicznych Estonii Urmasa Paeta. W rozmowie tej Paet przytoczył opinię swej informatorki Olhy, że snajperzy w Kijowie strzelali do obu stron, a mógł za tym stać „ktoś z nowej koalicji”.

O nieznacznej poprawie wzajemnych stosunków mogą świadczyć także informacje rosyjskiego koncernu ds. energetyki jądrowej Rosatom, który przekazał, że już na dniach wznowi transport paliwa nuklearnego do UE przez Ukrainę, bo Kijów uchylił zakaz transportu koleją materiałów niebezpiecznych. Zakaz obowiązywał od 28 stycznia do 3 marca z powodu niestabilnej sytuacji w kraju. Rosatom dostarcza paliwo nuklearne do elektrowni atomowych w Kozłoduju (Bułgaria), w Paksie (Węgry), w Dukovanach i Temelinie (w Czechach) i Jaslovskich Bohunicach (Słowacja).

Łukasz Sianożęcki

„Nasz Dziennik”

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply