Obrona Grodna we wrześniu 1939 roku przed sowiecką agresją była zarówno w PRL, jak i ZSRS tematem zakazanym. Dlatego bohaterstwo mieszkańców miasta nie funkcjonuje w polskiej świadomości narodowej, w przeciwieństwie do pamięci o obrońcach Poczty Gdańskiej, Westerplatte, Wizny, Warszawy i Modlina czy też bohaterach znad Bzury, którzy walczyli z niemieckim najeźdźcą. Przez lata na milczenie byli skazani żyjący obrońcy Grodna, których los rozrzucił po świecie.

Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie pragnie zaprosić 17 września br. mieszkańców Krakowa do uroczystego oddania hołdu obrońcom naszej wschodniej granicy sprzed 75 lat

oraz ofiarom sowieckiej okupacji Polski. W sposób szczególny chcemy przywołać pamięć bohaterskich obrońców Grodna – miasta, które w tych tragicznych dniach zasłużyło sobie na miano Kresowego Westerplatte.

Program obchodów 17 września 2014 r.:

  • godz. 17.00 – uroczysta Msza święta w Bazylice Mariackiej w intencji obrońców Rzeczypospolitej przed agresją ZSRS w dniu 17 IX 1939 r. oraz wszystkich ofiar sowieckiej okupacji Polski
  • godz. 18.00 – formowanie przemarszu, który wraz z Kompanią Honorową Wojska Polskiego przejdzie ulicą Grodzką pod Krzyż Katyński
  • godz. 18.30 – Apel Pamięci pod Krzyżem Katyńskim
  • godz. 20.00 – Koncert poświęcony pamięci Orląt Grodzieńskich w Filharmonii Krakowskiej (wstęp za zaproszeniami).

Informujemy, że bezpłatne zaproszenia na skomponowane przez Krzesimira Dębskiego oratorium ku czci Orląt Grodzieńskich, którego prawykonanie odbędzie się podczas obchodów

75. rocznicy agresji Związku Sowieckiego na Polskę, będą do odbioru od piątku, 12 września br. w kasie Filharmonii Krakowskiej im. K. Szymanowskiego ul. Zwierzyniecka 1, od godz. 10.00.

Koncert odbędzie się 17 września 2014 r. o godz. 20.00. w Filharmonii Krakowskiej im. K. Szymanowskiego.

W programie:

  1. Ogniem i Mieczem (suita)
  2. Litania wołyńska
  3. Prawo i pięść
  4. 1920 Bitwa Warszawska (Na Warszawę, Berlin, Paryż, Sarabanda miłosna)
  5. Trojak jubileuszowy
  6. Pieśń Syberyjska
  7. Nim kartka spłonie
  8. Pieśń Heleny – solistka Anna Jurksztowicz
  9. Oratorium Kres Kresów
  10. Oratorium Orląt Grodzieńskich (prawykonanie)

W koncercie weźmie udział ponad 80 znakomitych artystów. Pod batutą Krzesimira Dębskiego zagra Orkiestra Symfoniczna PASSIONART złożona ze studentów i absolwentów AM Kraków, zaśpiewa złożony z najlepszych krakowskich śpiewaków GÓRECKI CHAMBER CHOIR. Wystąpią także cenieni soliści Chóru Filharmonii Krakowskiej oraz maestra Anna Jurksztowicz – sopran. Za przygotowanie chóru i orkiestry odpowiadają Katarzyna Śmiałkowska i Janusz Wierzgasz.

Serdecznie zapraszamy.

***

Obrona Grodna we wrześniu 1939 roku przed sowiecką agresją była zarówno w PRL, jak i ZSRS tematem zakazanym. Dlatego bohaterstwo mieszkańców miasta nie funkcjonuje w polskiej świadomości narodowej, w przeciwieństwie do pamięci o obrońcach Poczty Gdańskiej, Westerplatte, Wizny, Warszawy i Modlina czy też bohaterach znad Bzury, którzy walczyli z niemieckim najeźdźcą. Przez lata na milczenie byli skazani żyjący obrońcy Grodna, których los rozrzucił po świecie. Jednym z niewielu dziś żyjących jest kpt. Jerzy Krusenstern, mieszkający w naszym mieście. Podczas walk przygotowywał butelki z benzyną, a jego koledzy podpalali nimi sowieckie czołgi.

Bohaterstwo obrońców Grodna znalazło uznanie w oczach Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego. W grudniu 1941 roku podczas inspekcji Armii Polskiej w ZSRS, wysłuchawszy relacji kilku z nich, powiedział: „Jesteście nowymi Orlętami. Postaram się, żeby wasze miasto otrzymało Virtuti Militari i tytuł Zawsze Wiernego”. Tej obietnicy nie udało mu się spełnić. W polskiej świadomości narodowej mocno zakodowana jest pamięć o Orlętach Lwowa – bohaterach walk z Ukraińcami w listopadzie 1918 roku. Ale były też inne Orlęta – te z Grodna, które w tragicznym wrześniu 1939 roku nie szczędziły krwi i sił, aby obronić swe Kresowe Westerplatte przed najazdem sowieckich wojsk.

Obronę miasta przed Sowietami organizowali wiceprezydent Roman Sawicki i szef Wojskowej Komendy Uzupełnień mjr Benedykt Serafin. Na wezwanie pierwszego z nich do kopania okopów i zapór przeciwczołgowych stawiły się tysiące ludzi. Z kolei drugi pozostawił przebywającym w koszarach 81. pułku piechoty żołnierzom wybór: kto chce odejść, niech odejdzie, kto chce walczyć – niech zostanie. Pozostali wszyscy oficerowie z Komendy Miasta i harcerze. Wraz ze zdeterminowanymi cywilami było to około 2 tys. ludzi, którzy gotowi byli bronić miasta.

Po przekroczeniu wschodniej granicy Polski przez Armię Czerwoną w Grodnie uaktywnili się sympatyzujący z komunizmem miejscowi Żydzi i Białorusini. Od 17 września 1939 roku przez trzy kolejne dni ostrzeliwali polskie oddziały, udało im się też zająć jeden z kluczowych punktów miasta, jakim był Plac im. Stefana Batorego. Po opanowaniu rebelii postąpiono z nimi zgodnie z prawem wojennym. Nie zniechęciło to następnych dywersantów, służących sowieckim czołgistom za przewodników po mieście. Zgodnie z logiką, spodziewano się Armii Czerwonej od wschodu, tymczasem 20 września pojawiła się ona – ku zaskoczeniu obrońców – od strony zachodniej. Dziesięciu sowieckim czołgom udało się wjechać przez most na Niemnie do miasta.

W walce z nimi najskuteczniejsze okazały się butelki z benzyną. Tak rozpoczęła się obrona Grodna, w której brały udział nawet kilkunastoletnie dzieci.

Za udział w walkach jeszcze w 1939 roku całe polskie rodziny wywożono do Kazachstanu. Były to pierwsze deportacje, jakich doświadczyła ludność Kresów ze strony Sowietów.

***

Z wyrazami szacunku

Dorota Korohoda

Asystent prasowy, Instytut Pamięci Narodowej – KŚZpNP, Oddział w Krakowie, ul. Reformacka 3

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. anarchista
    anarchista :

    Warto przypomnieć historyczny zarys OBRONY GRODNA W 1939 R . DOŚĆ DAWNO UCZYNIŁ TO MIESIĘCZNIK ,,ODKRYWCA” W PONIŻEJ CYTOWANYM ARTYKULE……………………………………………………………………………………….. ZAPOMNIANE ORLĘTA , OBRONA GRODNA W 1939 r
    Odkrywca, 09/2005 / 2005-09-13
    Orlęta Grodzieńskie wciąż czekają na godne upamiętnienie swojego poświęcenia.
    Jednym z najbardziej wzruszających elementów polskiej tradycji patriotycznej jest umiłowanie wolności i bohaterstwo najmłodszych obrońców Ojczyzny. Poczesne miejsce w symbolice narodowej zyskały Orlęta Lwowskie i Mali Powstańcy Warszawscy. W cieniu zapomnienia pozostają jednak ich rówieśnicy, uczestniczący w desperackiej obronie Grodna przed sowieckimi agresorami w roku 1939. Orlęta Grodzieńskie wciąż czekają na godne upamiętnienie swojego poświęcenia.

    Gród Batorego

    Grodzieńska starówka – miejsce zażartej walki z czołgami sowieckimi.

    Zdjęcia: archiwum autora.
    Nadniemeńskie Grodno od wieków związane było z Rzeczpospolitą jako jeden z ważniejszych ośrodków miejskich Wielkiego Księstwa Litewskiego. Prawa miejskie uzyskało w roku 1391. Za panowania Jagiellonów Grodno stało się jednym z miast rezydencjalnych. Tam właśnie zmarł św. Kazimierz, patron Polski i Litwy oraz król Stefan Batory, fundator kolegium jezuickiego. W XVII wieku miasto zostało splądrowane przez Szwedów, ale szybko dźwignęło się z ruiny. Z woli Jana III Sobieskiego, co trzeci sejm walny Rzeczypospolitej odbywał się w Grodnie, tak więc zyskało ono, wprawdzie nieoficjalnie, status „trzeciej stolicy”. U schyłku niepodległości, w roku 1793 w Grodnie obradował ostatni sejm Rzeczypospolitej. Warto przypomnieć, że wtedy właśnie uchwalono ustawę przywracającą do życia Order Krzyża Wojskowego, czyli Virtuti Militari. To tu w 1795 roku abdykował Stanisław August Poniatowski. Podczas III rozbioru miasto zagarnięte zostało przez Rosję i w roku 1802 awansowało do rangi stolicy guberni. Mieszkańcy Ziemi Grodzieńskiej licznie uczestniczyli w powstaniach 1830 i 1863 roku. W okresie I wojny światowej miasto okupowane było przez Niemców, którzy rozgrabili bibliotekę dominikańską, a w roku 1920 dwukrotnie stało się areną działań zbrojnych, jako ważny węzeł komunikacyjny na froncie polsko-bolszewickim. Dziesięciotygodniowa okupacja bolszewicka boleśnie zapisała się w pamięci Grodnian. Przedwojenne Grodno było siedzibą władz powiatowych. Liczyło blisko 60 tysięcy mieszkańców, wśród których przeważali Polacy (60%) i Żydzi (37%), przy nieznacznym udziale procentowym Litwinów i Białorusinów (3%). Jako ważny ośrodek kultury polskiej na Kresach, Grodno szczyciło się szeregiem szkół i bibliotek, miało także dwa muzea (historyczne i przyrodnicze) oraz dwa stałe teatry. W mieście działało także harcerstwo. Instytucje te odegrały ważną rolę w kształtowaniu postaw patriotycznych wśród grodzieńskiej młodzieży.

    Garnizon grodzieński, jeden z większych w Polsce, mieścił Dowództwo Okręgu Korpusu III, szereg urzędów wojskowych oraz dowództwo i większość oddziałów 29. Dywizji Piechoty (76. Pułk Piechoty, 81. Pułk Strzelców Grodzieńskich, 29. Pułk Artylerii Lekkiej), a także 7. Batalion Pancerny.Orlęta Grodzieńskie wciąż czekają na godne upamiętnienie swojego poświęcenia.

    Dni próby

    Garnizon grodzieński opustoszał pod koniec sierpnia 1939 roku, gdy 29. DP udała się na zachód, by zająć przygraniczne pozycje, wyznaczone przez plan mobilizacyjny. Pozostałe oddziały wkrótce zreorganizowano w blisko siedmiotysięczną Grupę Operacyjną „Grodno”, mającą przygotować ewentualną obronę Obszaru Warownego, którego komendantem został płk dypl. Bohdan Hulewicz. Działania wojenne dotknęły Grodno już 1 września, kiedy to niemieckie bombowce zaatakowały miasto, powodując poważne zniszczenia. Ataki kontynuowano w dniach następnych. W ich wyniku zniszczono znaczną część zapasów mobilizacyjnych, w tym magazyny amunicji. Ponieważ już po kilku dniach walk z Niemcami okazało się, jak wielkim zagrożeniem są czołgi, płk Hulewicz – z braku jakiejkolwiek broni przeciwpancernej – polecił skonfiskować zapas butelek z grodzieńskiej wytwórni wódek i napełnić je mieszanką zapalającą. Żołnierzy i licznych ochotników „z cywila”, głównie rezerwistów, policjantów, strażaków, pocztowców, kolejarzy i harcerzy, szybko przeszkolono w użyciu tych improwizowanych granatów zapalających. Ich skuteczność miała zostać wkrótce sprawdzona w praktyce.

    Niepomyślny przebieg walk na froncie sprawił, że już 10 września Grupa Operacyjna „Grodno” została rozwiązana, a najlepiej zorganizowane jej pododdziały skierowano do wzmocnienia obrony Lwowa, zagrożonego przez Niemców. Tak więc załoga Grodna zredukowana została do około 2 tysięcy żołnierzy. Najsilniejszymi oddziałami garnizonu były batalion marszowy 29. DP oraz 31. batalion wartowniczy, jako jedyne dysponujące, oprócz broni osobistej piechurów, także karabinami maszynowymi. W mieście znajdowali się także rezerwiści z improwizowanego zgrupowania ppor. Antoniego Iglewskiego oraz ewakuowany z Lidy personel naziemny 5. Pułku Lotniczego, jak również żandarmi i policjanci. Jedyną artylerią w Grodnie była 94. Bateria Przeciwlotnicza, uzbrojona w dwie armaty kalibru 40 mm. Do służby zgłaszali się harcerze i uczniowie grodzieńskich szkół średnich. Dzięki napływowi ochotniczek, dobrze zorganizowana została służba sanitarna. Miasto szykowało się do walki. Formalnie dowódcą garnizonu był płk w st. spocz. Bronisław Adamowicz, jednak w praktyce obroną miasta kierowali szef miejscowej komendy uzupełnień, mjr Benedykt Serafin oraz wiceprezydent miasta, Roman Sawicki. Dzięki ich energii i zaangażowaniu, wojsko wraz z cywilnymi mieszkańcami, przygotowało umocnienia polowe, w tym zapory przeciwpancerne, blokujące wjazd do centrum miasta, gdzie skoncentrowali się obrońcy. Do obsadzenia podmiejskich okolic Grodna po prostu nie było sił i środków.

    Pierwsze strzały na ulicach miasta padły już 17 września, zanim hiobowa wieść o sowieckiej napaści dotarła do polskiej opinii publicznej. Zorganizowane wcześniej grupy bolszewickie przystąpiły do ataku, ostrzeliwując przypadkowych przechodniów. Załoga miasta wkrótce rozprawiła się z czerwonymi terrorystami. Niestety, nie udało się wyeliminować ich wszystkich, ponieważ część z nich ponownie ukryła się, oczekując na lepszą okazję do działania. Tymczasem zarówno władze wojskowe, jak i cywilne rozpoczęły ewakuację. Już nazajutrz, 18 września Grodno opuścił prezydent miasta i starosta powiatowy. Po kilkugodzinnym pobycie i wydaniu niezbędnych rozkazów, ku granicy litewskiej wyruszył gen. bryg. Józef Olszyna-Wilczyński, komendant DOK III. Jego postępowanie było zresztą spowodowane rozkazem Naczelnego Wodza, który ogłosił, że „z Sowietami nie podejmujemy walki i unikamy jej”. W obliczu tych faktów ponownie zaatakowała bolszewicka „piąta kolumna”. Terroryści opanowali położony w centrum Grodna plac Batorego, wykorzystując rowy przeciwlotnicze jako okopy, z których ostrzeliwali zbiegające się w tym miejscu ulice wylotowe w kierunkach Białegostoku, Lidy i Wilna. Dzięki śmiałej i pomysłowej akcji plutonu alarmowego 31. batalionu wartowniczego (Polacy umieścili na wieżach okolicznych kościołów karabiny maszynowe) zagrożenie zostało zlikwidowane kosztem minimalnych strat własnych: dwóch rannych. Spektakularne, choć drobne zwycięstwo wyraźnie poprawiło nastroje obrońców Grodna. Tak opisała owe chwile nauczycielka Grażyna Lipska: „Wieczorem (wiceprezydent miasta – przyp. PG.) Sawicki nakazuje zapalenie latarń ulicznych. Od 18 dni zaciemnienia pierwszy raz miasto jest oświetlone, wywołuje to nastrój świąteczny. Mieszkańcy ostentacyjnie zrzucają zasłony z okien. Nasza szkoła i internat znajdują się koło koszar 81 pułku, a koszary stoją na przyczółku mostu na Niemnie. W koszarach pełno przygodnych żołnierzy, którzy wybrali walkę nad powrót do domów. Są podoficerowie, są oficerowie. Są i cywile, którzy dopiero dziś przywdziali mundury. Jakiś major (Benedykt Serafin? przyp. PG.) dowodzi wszystkimi tam zebranymi. Jest zaopatrzenie, są karabiny ręczne i maszynowe, przed koszarami stoi działko przeciwlotnicze, a w podwórku kuchnia polowa, przy której szkolny woźny, który włożył mundur wojskowy i śpiewa bez przerwy piosenki wojskowe, żartuje, dowcipkuje. Sąsiedni budynek szkolny, internat, kościółek, podwórze i ogród również fortyfikują się. Żołnierze na rozkaz młodego podchorążego taszczą na dziedziniec szkolny cekaemy, pełne skrzynki nabojów, karabiny i wiele innego sprzętu. Chłopcy ze Szkoły Ogrodniczej przywdziewają mundury, zbroją się w karabiny, robią nasypy, rowy strzeleckie. Komenderuje nimi podchorąży. My – liczne kobiety – biegamy za prowiantem, przygotowujemy lekarstwa, bandaże, nosze i butelki z benzyną – tą improwizowaną broń przeciwczołgową”. Przez cały dzień następny, 19 września, do miasta ściągały większe i mniejsze grupy żołnierzy oraz ochotników z Grodzieńszczyzny i Wileńszczyzny, szukających schronienia przed nacierającą szybko Armią Czerwoną, która tego dnia po krótkiej walce zajęła Wilno. Pospiesznie reorganizowano przybyszy, tworząc z nich drużyny i plutony, wcielane do już istniejących oddziałów. Przygnębiające wieści o upadku Wilna nie złamały woli oporu obrońców miasta. Tymczasem w kierunku Grodna zmierzały poważne siły Armii Czerwonej: 15. Korpus Pancerny (dwie brygady czołgów, jedna brygada piechoty zmechanizowanej) i 6. Korpus Kawalerii (trzy dywizje kozackie), oraz 21. Brygada Czołgów Ciężkich, tworzące Grupę Konno-Zmechanizowaną „komkora” (gen. por.) Iwana Bołdyna. Bój o Grodno

    Ok. 7 rano, 20 września, załogę Grodna zaskoczyło wtargnięcie do miasta niewielkiego oddziału pancernego Sowietów, liczącego 11 czołgów BT-5 lub BT-7 i 1 samochód pancerny GAZ-FAI. Był to batalion rozpoznawczy 27. Brygady Pancernej. Dowódca batalionu, mjr Bogdanow, postanowił zaatakować miasto z marszu. Czołgi nadjechały od zachodu, z kierunku białostockiego. Nikt chyba nie spodziewał się zagrożenia z tej strony. Żołnierze polscy, którym wtargnięcie wroga przerwało śniadanie, szybko otrząsnęli się z zaskoczenia. Zanim jednak zdążyli zająć pozycje obronne, pierwsze czołgi już przetoczyły się po moście drogowym i wjechały w gęstą zabudowę miejską. Pozostałe wozy bojowe powitał zmasowany ogień broni strzeleckiej. Wkrótce unieszkodliwiony został pancerny wóz dowodzenia, jako jedyny wyposażony w radiostację. Tym samym Sowieci pozbawieni zostali łączności ze swoim dowództwem. Obrońcy szybko podciągnęli w okolice mostu działka przeciwlotnicze, które szybkim ogniem ostrzeliwały czołgi. Żołnierze wraz z ochotnikami rozpoczęli swoiste polowanie na wrogie pojazdy pancerne. Główną ich bronią były granaty i butelki z benzyną. Załogi czołgów usiłowały opędzać się przed napastnikami chaotycznym ogniem broni pokładowej, jednak ich pociski raziły przede wszystkim przypadkowych przechodniów, szukających schronienia w bramach kamienic. Wkrótce wszystkie czołgi sowieckie w Grodnie zostały zniszczone. Sukces obrońców miasta okazał się jednak kosztowny. Było wielu poległych i rannych. Stracono jedno działo przeciwlotnicze, zmiażdżone gąsienicami szarżującego czołgu. Poległ wtedy bohaterski dowódca baterii, ppor. Józef Musiał. Przejmujący opis tego epizodu pozostawił Tadeusz Pieślak, który miał wówczas 14 lat i jako harcerz brał udział w boju, uzbrojony w butelkę z benzyną: „Jestem przy zbiegu ul. Dominikańskiej i Orzeszkowej oraz małej uliczki Wileńskiej koło narożnego domu, w którym był sklep z chałwą. Z miejsca, w którym się znajduję, widzę daleką perspektywę ulicy Orzeszkowej i parku miejskiego, którego wypielęgnowane klomby tratuje czołg z czerwoną gwiazdą na pancerzu. Czołg strzela w kierunku poczty i KKO. Patrzę na to w odrętwieniu, ledwie pojmując co się dzieje, nie słyszę prawie tych nowych i nie znanych dotąd odgłosów wojny. Dopiero bliski wystrzał stojącego koło kina „Apollo” działka doprowadza mnie do przytomności. Działko strzela do tego czołgu w parku. Czołg przerywa ostrzeliwanie budynków, zwraca lufę w stronę działka i również moją, rusza ostro naprzód. Teraz wszystko zaczyna nabierać tempa; czołg strzela – wybuch pocisku – huk, kawałki cegieł, kurz, brzęk tłukącego się szkła. Strzela również działko spod kina. Na pancerzu czołgu jakieś błyski, zgrzyt gąsienic o bruk, czołg jest tuż-tuż, przetacza się dymiąc spalinami obok mnie. Ogromny huk, jakieś zgrzyty, krzyki. Słyszę to wszystko, leżąc przerażony pod murem… a chciałem być bohaterem i brać udział w obronie Grodna. Jaka to wielka różnica pomiędzy rzeczywistością i marzeniami. Wtem słyszę czyjś zdyszany głos >Rzucaj tę butelkę! Prędko, po cholerę ją trzymasz, wstawaj!< Przytomnieję, obok mnie stoi żołnierz, prawdopodobnie z obsługi działka. Nie bardzo chyba wiedząc, co czynię, poderwany tym krzykiem wybiegam na ulicę Dominikańską, widzę czołg stojący w szerokich, obrotowych drzwiach kina, zniszczone działko częściowo pod czołgiem, gąsienice czołgu obracają się z ogromnym hałasem do tyłu, robię kilka kroków i rzucam z całej siły butelką, która rozbija się na pancerzu i od razu bucha duży płomień. Wracam, prawie przewracając się, pod ogromnym wrażeniem tego, co zrobiłem przed chwilą, nie bardzo nawet chyba świadomie, tylko pod wpływem impulsu, krzyku-rozkazu tego żołnierza.” Centrum Grodna widziane z pozycji pierwszego ataku sowieckiego. Gęsta zabudowa starówki ułatwiała obronę przed atakami broni pancernej. Zdjęcia: archiwum autora. Walki uliczne z czołgami wroga wciąż jeszcze trwały, gdy pod miasto podeszły główne siły sowieckie: dwa bataliony pancerne z 27. BPanc wraz z kompanią piechoty, razem około 60 pojazdów bojowych. Napastnicy rozpoczęli metodyczny ostrzał polskich pozycji, zamierzając ponownie przekroczyć most na Niemnie i opanować miasto. Po południu sowiecka artyleria rozpoczęła bardzo dokuczliwy ostrzał pozycji polskich, jak się okazało ogniem kierowali ukryci w mieście bolszewiccy szpiedzy. Inni terroryści przyłączyli się do nadciągających wieczorem kolejnych oddziałów sowieckich (119. pułk strzelecki ze składu 13. DS), by służyć im jako przewodnicy. Po ciężkim boju Sowieci opanowali cmentarz, co oznaczało bezpośrednie zagrożenie dla mostu kolejowego. Nadejście nocy sprawiło, że inicjatywę przejęli Polacy. Korzystając ze znajomości terenu, niewielkie grupy szturmowe obrońców wdarły się pomiędzy pozycje sowieckie. W walce na granaty i bagnety „krasnoarmiejcy” nie dorównywali żołnierzom polskim. Wkrótce w kilku punktach odrzucono napastników, zdobywając broń maszynową i unieszkodliwiając wielu żołnierzy wroga. Załoga Grodna uzyskała także niespodziewanie posiłki – przed świtem do miasta dotarły 101. i 102. Pułk Ułanów oraz 103. Pułk Szwoleżerów z rezerwowej Brygady Kawalerii „Wołkowysk” płk. dypl. Edmunda Holduta-Tarasiewicza. Przybyły wraz z ułanami gen. bryg. Wacław Przeździecki objął komendę garnizonu i ogłosił, że zgodnie z rozkazami Naczelnego Wodza należy przygotować się do ewakuacji na Litwę. Większość obrońców nie chciała przyjąć do wiadomości tej decyzji. Grodno postanowiło opuścić około tysiąca osób, głównie urzędników wraz z rodzinami. Wyjazd ku granicy ułatwiał fakt, że z trudnych do zrozumienia przyczyn wrogowie nie otoczyli Grodna, koncentrując swoje wojska od południa i południowego wschodu. Nad ranem pod miasto dotarły dwa bataliony piechoty zmechanizowanej. Sowieci, którzy odebrali krwawą lekcję dnia poprzedniego, wyciągnęli wnioski z niepowodzenia i 21 września zaatakowali polskie pozycje dużo ostrożniej. Czołgi (w sumie już ponad 80) tym razem rozdzielono pomiędzy bataliony piechoty, która miała przypuścić decydujący szturm. Po porannym przygotowaniu artyleryjskim, „krasnoarmiejcy” ruszyli do ataku wzdłuż brzegu Niemna. Obrońcy przyjęli Sowietów kontratakiem, który wywołał panikę wśród nacierających i odrzucił ich na pozycje wyjściowe. Równocześnie kolejna grupa czołgów usiłowała sforsować most drogowy. Także i tym razem atak został odparty. Szturmem dowodził osobiście „komdiw” Andriej Jeremienko, dowódca 6. Korpusu Kawalerii. Trzykrotnie zmuszony był przesiadać się z uszkodzonych polskim ogniem pojazdów do sprawnych czołgów, aż w końcu sam został ranny i opuścił pole walki. Dopiero późnym popołudniem zmasowanym siłom sowieckim udało się wtargnąć do centrum miasta. Aby ostatecznie załamać ducha obrońców, bolszewiccy zbrodniarze wojenni posłużyli się terrorystyczną metodą „żywych tarcz”, przywiązując do pancerzy czołgów pochwycone na ulicach dzieci. Oto relacja uczestniczki tych tragicznych wydarzeń: „Na mieście już zupełnie pusto, tylko w małych, krętych uliczkach grupki czujnych obrońców, tylko na szerokich ulicach sunące tam i z powrotem czarne machiny. (…) Śmiercionośna maszyna toczy się naprzód, a ja stępiała na wszystko lecę prosto na nią. (…) Czołg staje tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego rany płynie strużkami po żelazie. (…) Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem, że to polskie kule sieką po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny. (…)> Chcę do mamy…< prosi dziecko. Nazywa się Tadeusz Jasiński, ma lat 13. (…) Wyskoczyli, bili, chcieli zastrzelić, a potem skrępowali na łbie czołgu”. Pomimo takich przejawów barbarzyństwa, polska służba sanitarna udzielała pomocy rannym „krasnoarmiejcom”, umieszczając ich w szpitalu. Zgodnie z konwencjami wojennymi traktowano także sowieckich jeńców. Było to po prostu zderzenie cywilizacji europejskiej i azjatyckiej dziczy, łacińskiego humanizmu i komunistycznego bestialstwa. Poprzednie.Orlęta Grodzieńskie wciąż czekają na godne upamiętnienie swojego poświęcenia. Tragiczny finał Wieczorem 21 września broniły się już tylko izolowane punkty. W nocy walki trwały wokół Starego Zamku, Zespołu Szkól Zawodowych i koszar 81 pp. Pod osłoną ciemności Grodno opuściła większość obrońców, kierując się zgodnie z rozkazami gen. Przeździeckiego ku litewskiej granicy. Inni ukrywali mundury i broń, przywdziewając ubrania cywilne. Liczyli na to, że zdołają schronić się dzięki polskiej ludności miasta. Dopiero nazajutrz, 22 września wróg ostatecznie zajął Grodno. „Wyzwoliciele ludu” zajęli się rozprawą z „burżuazją i jaśniepanami”. Rozstrzeliwano masowo polskich jeńców wojennych, a zwłaszcza oficerów. Już pierwszego dnia sowieckiej okupacji zamordowanych zostało około 300 obrońców Grodna, wśród nich było wielu młodocianych ochotników. Miejscem kaźni Polaków stały się Psia Górka i „Krzyżówka”. Wielu innych stracono na miejscu schwytania, jak kilkunastu policjantów, broniących się w koszarach 81 pp. Ich oprawcy nie zostali nigdy ukarani, a popełnione przez nich zbrodnie, to wciąż „wyzwolenie Zachodniej Białorusi spod ucisku pańskiej Polski”. Te i inne miejsca męczeńskiej śmierci polskich bohaterów nadal pozostają zapomniane. Grodzieńskie Orlęta nie doczekały się jak dotąd swojego pomnika ani cmentarza. Miejmy nadzieję, że ich ofiara uzyska kiedyś należyte upamiętnienie na Białorusi, gdzie zamieszkuje blisko milion Polaków. Sprawa wzniesienia pomnika Orląt Grodzieńskich tam, gdzie przelewały krew za Ojczyznę, powinna być w przyszłości probierzem normalizacji stosunków polsko-białoruskich, tak jak Cmentarz Łyczakowski spełnił podobną rolę w relacjach polsko-ukraińskich, choć przez całe dziesięciolecia wydawało się to niemożliwe. Autor: PIOTR GALIK Odkrywca Artykuł pochodzi z czasopisma Odkrywca, 09/2005

  2. iwanow
    iwanow :

    Pokazaniu, że my na wschodzie stawia się ponownie pomniki ludziom, którzy dopowiadali za aparat sowieckiej represji – w Moskwie dzierzyńskiemu. Rosja rośnie w siłę i zaczyna wspominać dla siebie wspaniałe czasy, czasy smutku dla Polaków. Nie widzi Pan przewrotności historii. Nasi ukochani agenci wpływu Moskwy takich tematów unikają jak święconej wody – dla nich moskwicze to ukochani ludzie… @Anarchista – dziękuję za wpis