Dzień mowy ojczystej w atmosferze braterskiej przyjaźni

Polacy mieszkający od wieków w Kijowie, zawsze wnosili do kulturalnej substancji tego miasta swój istotny wkład. Byli nauczycielami akademickimi, naukowcami, malarzami, poetami, architektami. Ślady ich bytności, takie jak choćby słynny dom z chimerami, do dziś zdobią Kijów. Również współcześnie żyjący, choć bardzo nieliczni już tutejsi Polacy, kontynuują te dobre tradycje.

Kiedy za oknami domów, tak w Ukrainie jak i w Polsce niepodzielnie panuje zima, a w głowach wielu mieszkańców obu krajów polityka i sprawy osobiste, człowiek szczególnie pragnie czegoś prawdziwego, oryginalnego i niezwyczajnego. Z takimi właśnie oczekiwaniami wybrałem się cudownego zimowego dnia do kijowskiego kościoła św. Aleksandra, gdzie na wszystkich przybyłych czekała niespodzianka. Po modlitwie ksiądz Leszek Tokarzewski ogłosił, że dziś w kościele odbędzie się świąteczny koncert poświecony Dniu Mowy Ojczystej. Koncert ów przygotowała aktywna i niezmordowana prezesowa Kijowskiego Narodowo-Kulturalnego Towarzystwa „Zgoda”, zasłużona działaczka kultury Ukrainy i Polski, Pani Wiktoria Radik. Głównym wykonawcą zaś był zespół ukraińsko-polskiego folkloru „Jaskółki”. Dziewczęta i chłopcy w tradycyjnych polskich strojach wykonali kilka pieśni ludowych. Następnie wszyscy obecni dowiedzieli się jaka jest geneza Dnia Mowy Ojczystej – 21 lutego. Święto to ustanowiono by zwrócić uwagę na zanikające mowy, w pierwszej kolejności języki małych narodów. Ale zanikają nie tylko mowy małych narodów, w poważnym zagrożeniu znajduje się język irlandzki, czy nawet język naszego najbliższego sąsiada – Białorusinów, a te narody trudno nazwać małymi.

Prowadzący uroczystość poinformowali, że Ukraina jest ojczyzną wielu narodów i narodowości dlatego prawo dotyczące języka pozwala im realizować swoje pragnienia dotyczące nauki i korzystania z ojczystej mowy. Na święto przybyli także liczni goście. Zasłużony pracownik kultury Polski, główny redaktor gazety „Dziennik Kijowski”, Stanisław Panteluk, opowiedział jak wróciła do Kijowa i w ogóle na Ukrainę ta gazeta, jak była wydawana do czasu rewolucji październikowej, a także o tym jak była wybudowana i jak zwrócono wiernym świątynię, w której się znajdowali obecnie – kościół św. Aleksandra wybudowany w latach 1817-1842. Interesującym było, że pierwsza drukarnia Dziennika zlokalizowana była w pomieszczeniach jednej z wież kościoła. A pojawienie się pierwszej polskojęzycznej gazety kijowscy Polacy traktowali jak jaskółkę, która zwiastowała długo oczekiwaną wiosnę. Wystąpiła także główna redaktorka polskojęzycznego czasopisma Krynica, zasłużona działaczka kultury Polski, Dorota Jaworska. „Mówcie po polsku w kręgu rodzinnym i z rodakami” – przekonywali obecnych. „Mówcie po polsku” – wtórowali: zasłużony działacz kultury Ukrainy, tłumacz z języka polskiego Stanisław Szewczenko i tłumaczka Olena Katajewa. „Ukraińska mowa również jest piękna, szanujmy ją, ale nie zapominajmy by rozmawiać po polsku” – zaznaczali działacze kultury polskiej w naszej stolicy. Rozbrzmiewały w obu językach słowa wierszy polskich poetów: J. Łobodowskiego i J. Czechowskiego. Na czarowne wzgórza Krzemieńca przeniosła słuchacza żywa polszczyzna Juliusza Słowackiego, a strofy ukraińskiego poety Maksyma Rylskiego zachęcały: „Pielęgnujcie mowę ojczystą, jak się pielęgnuje młodą winorośl!”. W nutach polskich romansów, objawiła mi się moc ducha i patriotyzmu Polaków, przed oczami stanął też ważny dla naszych sąsiadów obraz września 1939 roku. Z liryki polskich pieśni przebija bliska każdemu Ukraińcowi prawdziwa słowiańska dusza. A czarowne brzmienie strun bandury i głos Iriny Radionowej przywołał smutne strofy Wielkiego Kobziarza. Słowa Szewczenki głęboko przenikają w duszę każdego Ukraińca, i oto w kościele jakby ukazały się szerokie stepowe drogi i rozbrzmiewała ciężka i tragiczna dola ukraińskiego narodu. Nagle przypominam sobie, że przecież jestem w kościele i na myśl przychodzą inne obrazy – życzliwe nastawienie kręgu polskich zesłańców pod kierunkiem księdza Zielonki, do nowoprzybyłego zesłańca, Ukraińca – szeregowca Szewczenki. I w głowie odżywają jego płomienne strofy:

Gdyśmy byli kozakami,

unii zaś nie było wcale,

żyło nam się doskonale.

Brataliśmy się z Lachami

dumni wolą i stepami.

Kwitły sady i dziewczyny,

A potem znów usłyszałem liryczną polską pieśń w wykonaniu Pani Wiktorii Radik i poetyczne słowa by szanować polską mowę skierowane do młodych przez księdza Leszka Tokarzewskiego. Szybko minął czas koncertu i niepostrzeżenie nadszedł jego koniec. I na znak polsko-ukraińskiej przyjaźni „Jaskółki” zaśpiewały:
Hej tam gdzieś znad czarnej wody,
Wsiadł na konia kozak młody.

Leje łzy młoda dziewczyna

Jedzie kozak z Ukrainy

A wszyscy obecni zawtórowali:

Hej, hej, hej sokoły,
Omijajcie góry, lasy, doły
Dzwoń, dzwoń, dzwoń dzwoneczku,

Mój stepowy skowroneczku!

Tekst: Iwan Parnikoza

Tłumaczenie: Krzysztof Wojciechowski

Zdjęcia: Iwan Parnikoza, Krzysztof Wojciechowski

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply