Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador Polski w Rosji, a obecnie dyrektorka programu Otwarta Europa Fundacji Batorego krytykuje politykę wschodnią obecnych władz w Warszawie. Jej zdaniem „nie można przymykać oczu na ryzyko związane z nieadekwatną i zbyt agresywną promocją polskości”. Krytykuje też „asertywną narrację historyczną” prowadzoną przez rząd.

W swoim artykule zatytułowanym „Pożegnanie z Giedroyciem”, wydanym w ramach programu Otwarta Europa Fundacji Batorego była ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz odnosi się do polityki wschodniej obecnych władz w Warszawie, w kontekście koncepcji dotyczących przyszłości kierowanej przez Agnieszkę Romaszewską-Guzy stacji Biełsat. Jej zdaniem, propozycja znacznego ograniczenia finansowania TV Biełsat i przekazania środków na nowy program polskojęzyczny nadający za granicą, w tym na „przejaw fundamentalnego zwrotu”, a także „odejścia od założeń, które przyświecały przez blisko 25 lat polskiej polityce wobec wschodnioeuropejskich sąsiadów”.

Przeczytaj: Dyrektorka Biełsatu żali się na ministestwo spraw zagranicznych niemieckiej redakcji

Czytaj również: Zamknięcie Biełsatu – w dobrym kierunku ale za szybko

– Symbolicznie zmianę tę można określić jako „pożegnanie z Giedroyciem”– pisze była podsekretarz stanu w MSZ za rządów PO-PSL.

Przcezytaj: Jak PO zamieniła polskie MSZ w „Agencję Wspierania Ukrainy”

Jak zaznacza, od początku polityka wschodnia III RP opierała się na fundamencie koncepcji Giedroycia. Przede wszystkim na tym, że „wolność Polski jest ściśle związana z suwerennością (de facto niezależnością od Rosji) naszych wschodnich sąsiadów”, jak czytamy w podrozdziale „Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy”.

Przeczytaj: Dlaczego PiS wystraszył się Ukrainy

– Jeśli oni oprą się rosyjskim zakusom imperialnym, to Moskwa nie będzie już chciała sięgnąć po suwerenność Polski. Dlatego Warszawa powinna wspierać niezależność tych krajów, co oznacza wyrzeczenie się własnych aspiracji imperialnych wobec ULB [Ukrainy, Litwy, Białorusi], czyli przede wszystkim zaakceptowanie wyznaczonej po wojnie wschodniej granicy Polski jako ostatecznej i nienaruszalnej– pisze Pełczyńska-Nałęcz. Zaznacza, że warunkiem sprzyjającym pełnej suwerenności tych państw jest ich demokratyzacja, gdyż „autorytarne systemy rządów” automatycznie ustawiają je „w kontrze do Zachodu, a w konsekwencji czynią je podatnymi na pokusę poszukiwania wsparcia w Rosji”.

Przeczytaj: ULB czyli „Kultura” i Mieroszewski

– Zgodnie z tą logiką promocja demokracji na Białorusi i Ukrainie, której przejawem było m.in. stworzenie nadającej po białorusku TV Biełsat, stanowiła nie tylko manifestację poparcia dla określonych wartości. Było to przede wszystkim działanie na rzecz wsparcia prawdziwej niepodległości naszych wschodnioeuropejskich sąsiadów, a tym samym, pośrednio, także suwerenności Polski– argumentuje dyrektorka programu Otwarta Europa powiązanej z Georgem Sorosem Fundacji Batorego.

Pełczyńska-Nałęcz w krytycznym tonie zarzuca obecnym władzom Polski, że wbrew oficjalnym deklaracjom, „w polskiej polityce wschodniej dokonuje się fundamentalna zmiana”:

– Wsparcie demokracji we wschodnim sąsiedztwie przestaje być priorytetem. Na pierwszy plan wysuwa się natomiast kwestia promocji polskości.

Jej zdaniem potwierdzeniem tej tezy są działania ws. TV Biełsat, a także Radia Racja. Nie podoba jej się również ograniczenie przez rząd PiS w 2016 roku puli środków przeznaczonych na realizowane przez polskie podmioty działania demokratyzacyjne w krajach Europy Wschodniej. Szczególnie na Ukrainie, gdzie – jak zaznacza – Polska nie uczestniczyła w planowaniu i wdrażaniu unijnych projektów modernizacyjnych i demokratyzacyjnych. Krytycznie odniosła się również do tego, że podczas wizyty na Białorusi wicepremier Mateusz Morawiecki spotkał się z Aleksandrem Łukaszenką, „nie zorganizowano natomiast spotkania z prodemokratycznymi środowiskami pozarządowymi”.

– Odchodzeniu od polityki wsparcia demokratyzacji towarzyszy coraz większy nacisk na promocję polskości. Przekonanie o konieczności wzmocnienia opieki nad Polonią i Polakami za granicą, zwłaszcza nad rodakami z Europy Wschodniej, wybrzmiało wyraźnie jeszcze w przedwyborczych zapowiedziach PiS– pisze Pełczyńska-Nałęcz. Podkreśla przy tym, że „promocja polskości na Wschodzie zdecydowanie wykracza poza kwestię Polonii”.W krytycznym tonie pisze także o dyskusji ws. rzezi wołyńskiej:

– W „polskocentryczną” politykę wschodnią wpisuje się też zupełnie nowe podejście do kwestii pamięci historycznej, co wyraźnie pokazała dyskusja wokół zbrodni wołyńskiej. Po stronie polskiej zdecydowanie nasiliło się przekonanie, iż uszanowanie przez Ukraińców naszej wrażliwości historycznej, a więc takiego widzenia historii, który w Polsce uważa się za słuszny, jest fundamentalnie istotne dla rozwoju dobrych stosunków między naszymi krajami.

PRZECZYTAJ:

Jak nowy ambasador w Kijowie spowiada się Ukraińcom z polskiej pamięci historycznej

Waszczykowski kapituluje przed ukraińskim spojrzeniem na rozwiązanie kwestii Wołynia

Witold Waszczykowski dla Kresów.pl: Nie będziemy stawiać problemu polskiej mniejszości w sposób ultymatywny

Jednocześnie była ambasador w Moskwie przyznaje, że mimo restrykcji wobec Mińska „większość społeczeństwa białoruskiego nie jest zainteresowana polską i unijną ochroną przed „dyktatorskim” uciskiem Łukaszenki”.Zastrzega przy tym, że nie oznacza to, iż na Białorusi „nie ma wiarygodnych środowisk demokratycznych, które powinny być w dalszym ciągu przez Polskę i Unię wspierane”.

Jej zdaniem koncepcja polityki wschodniej „osadzona na ideach Giedroycia i Mieroszewskiego” co prawda wymaga korekty, ale „w swych zasadniczych założeniach jest ona dzisiaj być może bardziej aktualna niż kiedykolwiek przedtem w ciągu minionych 25 lat”.

PRZECZYTAJ:

Giedroycizm jako kompleks postkolonialny

Michnik chwali Polaków za wierność doktrynie Giedroycia

Negacjonista wołyński za upamiętnieniem Giedroycia w Kijowie

– Demokratyzacja Ukrainy pozostaje warunkiem koniecznym (acz niewystarczającym) jej niezależności. (…) rzeczywista (a nie tylko formalna) niezależność Ukrainy jest dzisiaj dla Polski ważniejsza niż w minionych dekadach– podkreśla. Dodając, że „suwerenność nie polega na tym, że jesteśmy w stanie sami się obronić, lecz na możliwości wybierania sobie sojuszników”.

Nałęcz niepokoi się też deklaracjami prezydenta elekta USA ws. polityki zagranicznej, które stawiają pod znakiem zapytania „gotowość naszego głównego sojusznika – Stanów Zjednoczonych – do pryncypialnej obrony transatlantyckiej przestrzeni bezpieczeństwa”, a także postawą Turcji. Stąd, jej zdaniem, szczególnego znaczenia nabiera niepodległość Litwy, Białorusi, „a zwłaszcza Ukrainy” w kontekście polityki Rosji.

– W coraz bardziej skomplikowanej sytuacji międzynarodowej, w jakiej funkcjonuje dzisiaj Polska, zaniechanie wsparcia demokracji w Europie Wschodniej, a w szczególności na Ukrainie, należy więc uznać za sprzeczne z naszym podstawowym interesem bezpieczeństwa– alarmuje Pełczyńska-Nałęcz.

PRZECZYTAJ: O narodową politykę na Kresach

Z kolei w części swojego tekstu zatytułowanej „Demony nacjonalizmu” Nałęcz zaznacza, że „w nowej rzeczywistości międzynarodowej nie można także przymykać oczu na ryzyko związane z nieadekwatną i zbyt agresywną promocją polskości”. Jej zdaniem swego rodzaju „lęk (…) przed polską dominacją w Europie Wschodniej” całkowicie nie zaniknął, co pokazuje m.in. polityka Litwy względem polskiej mniejszości. Jego ograniczeniu, jak uważa, sprzyjało jednak promowanie polskości na Wschodzie „równolegle z szerzeniem wartości demokratycznych i proeuropejskich”. Nowe propozycje ws. TV Biełsat uważa za złamanie tej zasady, co miałoby zostać z niepokojem odebrane przez władze Litwy i Ukrainy.

PRZECZYTAJ:

Po co nam Litwa?

Jak Maria Przełomiec zmanipulowała historię polskiej autonomii na Wileńszczyźnie

Racja stanu czy interes narodowy?

Jak nie robić polityki wschodniej. Przypadek Pawła Kowala

Udajmy, że istniejemy gdzie indziej

– Obawy te dodatkowo mogą być zaostrzane przez asertywną narrację historyczną prowadzoną dzisiaj przez polski rząd, a także przez nasilające się w ostatnich miesiącach w naszym kraju incydenty nacjonalistyczne, które niestety nie zostały jednoznacznie potępione przez najwyższe władze RP– pisze Pełczyńska-Nałęcz.

Powstaje ryzyko, że nawet jeśli tego nie chcemy, to nieostrożną, prowadzoną kosztem wsparcia demokracji, polityką promocji polskości rozbudzimy u naszych sąsiadów obawy o powrót polskiego neoimperializmualarmuje była ambasador w Moskwie. Jej zdaniem, efektem takich działań byłaby… utrata pozytywnego stosunku do Polski ze strony Polaków na Ukrainie, którzy wg niej „nie chcą stać się ofiarą zderzenia polskiego i ukraińskiego nacjonalizmu”. – Przede wszystkim jednak możemy podkopać to, na czym zgodnie z koncepcją Giedroycia powinniśmy budować bezpieczeństwo całego regionu: zaufanie między państwami i społeczeństwami, że w kwestii suwerenności naszych krajów jesteśmy zawsze po tej samej stronie barykady– konkluduje.

Batory.org.pl / Kresy.pl

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. roman1
    roman1 :

    Była Pani Ambasador – z naciskiem – dobrze że była. Polska nie powinna promować “własnej demokracji” gdyż jest amerykańska, czyli wynaturzona. Niech Polska kreuje polskość i zwalcza banderowców i wrogów litewskich Polaków. gadanie, że Łukaszenka jest dyktatorem jest farsą.

  2. gan
    gan :

    Lewacka demagogia. Czego mamy się wstydzić jako naród? Że wzorem naszych przodków jesteśmy katolikami? “Bóg Honor i Ojczyzna” nie pasuje…? Rozumiem, że słabo to się komponuje z ideologią “zakonu rytu szkockiego” czy ezoteryką “rytu wielkiego wschodu” Dugina.