Według szefa BBN, Jacka Siewiery, cały materiał dowodowy ws. wybuchu w Przewodowie, zgromadzony przez Polskę, USA i NATO wskazuje, że mamy do czynienia z rakietą systemu S-300, wystrzeloną przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Usprawiedliwiał zarazem postawę strony ukraińskiej w tej sprawie. Dodał też, że prezydent Andrzej Duda nie widzi problemu, by do śledztwa dopuścić ukraińskich obserwatorów.

W czwartkowym, porannym wywiadzie dla RMF FM, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Jacek Siewiera był pytany o to, kto nie ma racji w sprawie tego, co stało się w Przewodowie. Ukraińcy zdecydowanie zaprzeczają twierdzeniom Polski, USA i NATO, że eksplozja, w wyniku której zginęło dwóch Polaków, miała związek z upadkiem rakiety ukraińskiego systemu obrony powietrznej.

Zobacz także: DPA: Biden mówił przywódcom G20, że w Przewodowie spadła ukraińska rakieta

– Wszystkie dowody i cały materiał, który został zgromadzony po stronie natowskiej, amerykańskiej, jak i nasz, wskazuje, że mamy do czynienia z rakietą systemu S-300, wystrzeloną przez ukraińską obronę przeciwlotniczą – powiedział Siewiera.

Dopytywany, dlaczego w takim razie prezydent Ukrainy zdecydowanie twierdzi, że to nie była ukraińska rakieta ani atak rakietowy ze strony Ukrainy, odpowiedział, że najważniejsza jest tu „stała świadomość, prezydent [Wołodymyr – red.] Zełenski reprezentuje kraj, który toczy wojnę”. Podkreślił też, że w ostatnich dniach ta wojna „miała najcięższy okres, jeśli o ataki i wykorzystanie środków napadu powietrznego, od początku jej wybuchu”.

– To normalne, że w takich warunkach, pewne hipotezy, które wydają się oczywiste z punktu widzenia obrony państwa, wydają się oczywiste również dla głowy tego państwa – oświadczył szef BBN.

Przeczytaj: Zełenski: musimy mieć dostęp do śledztwa, miejsca wybuchu i wszystkich danych

Jak podała stacja CNN, lot rakiety, która spadła na terytorium Polski, był śledzony przez samolot NATO, krążący nad polską strefą powietrzną. Dane ze śledzenia pocisku zostały przekazane Polsce i Sojuszowi. Podczas wywiadu Siewiera został zapytany o tę kwestię, dlaczego rakieta nie została zestrzelona, gdy znalazła się nad terytorium Polski.

Szef BBN wyjaśnił, że była to rakieta środków obrony przeciwlotniczej, „która, co do zasady, w poszukiwaniu celu wykonuje swoje zadanie, które nie ma charakteru ofensywnego”.

– Nawet jeśli jest rejestrowana przez systemy radarowe, zakładamy, że będzie wykonywała swoje zadanie, czyli przechwytywanie środków napadu powietrznego nad terytorium Ukrainy – powiedział. Dodał, że eksperci mają wyjaśnić, czy doszło do awarii w samej rakiecie, czy do błędu przy wprowadzaniu danych.

Siewiera zaznaczył też, że nie ma takiego państwa, które posiadałoby obronę przeciwlotniczą i przeciwrakietową, pokrywającą 100 proc. terytorium.

Szef BBN został też zapytany o stanowisko Ukrainy, która domaga się włączenie ukraińskich ekspertów do śledztwa i do dopuszczenia ich do w miejsca wybuchu w Przewodowie.

– Pan prezydent Andrzej Duda nie widzi przeszkód uczestnictwa obserwatorów ukraińskich. To wymaga zgodności z procedurami sojuszniczymi i polskiego wymiaru sprawiedliwości – odpowiedział. Dodał, że śledztwem będzie kierowała „polska prokuratura”.

Wypowiedzi szefa BBN skomentował w sieci poseł Konfederacji, Krzysztof Bosak.

„Właśnie w RMF szef BBN najpierw powiedział, że Zełeński kłamie, a potem go usprawiedliwił, że są w ciężkiej sytuacji i może. Czy tak powinien mówić wysoki urzędnik reprezentujący Polskę, w sytuacji gdy władze Ukrainy zgłosiły już swoje żądania w tej sprawie?” – napisał Bosak. Przypomniał też stanowisko sekretarza ukraińskiej rady bezpieczeństwa w tej sprawie.

Ukraina odrzuca oficjalne oświadczenia z Polski, USA i innych krajów zachodnich, według których w Przewodowie spadła najpewniej rakieta z ukraińskiego systemu obrony powietrznej, najprawdopodobniej S-300, wystrzelona w czasie odpierania wtorkowego, zmasowanego ataku rakietowego Rosji na Ukrainę. Władze w Kijowie domagają się dopuszczenia ukraińskich specjalistów do miejsca zdarzenia i do udziału w prowadzonym śledztwie. Oczekują też przedstawienia dowodów na to, że była to ukraińska rakieta.

W środę wieczorem, w ramach codziennego orędzia do narodu ukraińskiego, prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski poruszył temat eksplozji w Przewodowie. Oczywiście, jedną z głównych kwestii na Radzie Bezpieczeństwa ONZ jest sytuacja w Polsce, wyjaśnienie wszystkich okoliczności, jak rosyjska agresja przekroczyła polską granicęoświadczył Zełenski. – (…) dążymy do ustalenia wszystkich szczegółów i faktów. Dlatego potrzebujemy, aby nasi specjaliści włączyli się w prace międzynarodowego śledztwa i abyśmy uzyskali dostęp do wszystkich danych, którymi dysponują partnerzy, oraz do miejsca wybuchu.

Przypomnijmy, że Wołodymyr Zełenski już wcześniej, oceniając wybuch w Przewodowie, oświadczył, że „nie ma wątpliwości, iż to nie była ukraińska rakieta”. – Uważam, że była to rakieta rosyjska, biorąc pod uwagę zaufanie do raportów wojskowych – powiedział prezydent Ukrainy. Zażądał też dowodów. – Chcę, byśmy byli sprawiedliwi i jeśli było to użycie naszej obrony przeciwlotniczej, to chcę tych dowodów. Najpierw śledztwo, dostęp i dane, które macie.

Prezydent Ukrainy powtórzył w ten sposób, żądanie wyrażone w środę przez sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Ołeksija Daniłowa, oczekującego, niezwłocznego dopuszczenia do miejsca wybuchu w Przewodowie przedstawicieli ukraińskiego resortu obrony i pograniczników oraz podania informacji, na podstawie których strona polska mówi o upadku ukraińskiej rakiety ziemia-powietrze. Jak twierdził, Ukraina ma dowody na obecność „rosyjskiego śladu” w tej sprawie.

Niemniej doradca Biura Prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz jeszcze we wtorek wieczorem, komentując wybuch w Przewodowie, nie wykluczał, że faktycznie mogła tam spaść ukraińska rakieta ziemia-powietrze systemu S-300. Jego zdaniem, nie miałoby to jednak znaczenia, bo Ukraińcy bronili się przed wielkim rosyjskim atakiem.

Z kolei główny doradca szefa kancelarii prezydenta Ukrainy, Mychajło Podolak, otwarcie twierdził, że doszło do celowego ataku Rosji na polskie terytorium. W środę rano, już po pojawieniu się informacji zaprzeczających wersji o upadku rosyjskiej rakiety i wskazujących, że prawdopodobnie był to pocisk z ukraińskiego systemu obrony powietrznej, Podolak zamieścił kolejny wpis. Twierdził w nim, że pełna odpowiedzialność i tak spoczywa na Rosji. W nocy sprawę skomentował na Twitterze również ukraiński minister obrony, Ołeksij Reznikow. Sugerował, że na polskie terytorium spadł rosyjski pocisk rakietowy, twierdząc, że Ukraina ostrzegała przed taką możliwością. Wezwał Zachód do podjęcia w tej sytuacji zdecydowanych działań.

Jak pisaliśmy, w środę prezydent Andrzej Duda powiedział, że na terytorium Polski, blisko granicy z Ukrainą, spadła najprawdopodobniej rakieta rosyjskiej produkcji wystrzelona przez ukraiński system obrony powietrznej S-300. Zaznaczył, że nie można tu mówić o celowym ataku na Polskę i najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek. Usprawiedliwiał przy tym stronę ukraińską i mówił, że wina jest po stronie Rosji.

Później minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poinformował, że w miejscu eksplozji w Przewodowie, blisko granicy z Ukrainą, odnaleziono szczątki rakiety systemu obrony powietrznej S-300, którego „używają wojska Rosji i Ukrainy”.

W środę wieczorem Paweł Szefernaker, Sekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, podczas rozmowy w „Gościu Wydarzeń” zapewnił, że Polska przedstawi Ukrainie wszystkie dowody związane z wybuchem w Przewodowie.

rmf24.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply