Kazimierz @Kazimierz
Kilka słów o mnie:
Urodziłem się 6 lipca 1957 roku w miasteczku Sobotniki nad rzeką Gawią (prawym dopływem Niemna) w rejonie Iwie, w obwodzie Grodzieńskim na Białorusi. 1 maja 1958 roku z rodzicami wyjechałem do Polski. Na ajczynie pozostała cała nasza najbliższa rodzina.
Strona internetowa:
http://www.pawet.net/niechwiadowicz
Skąd jestem:
Miasteczko Sobotnikii nad rzeką Gawią, prawym dopływem Niemna w rejonie Iwie na Grodzieńszczyźnie
Wykształcenie:
Brak danych
Związki z Kresami:
Miejsce urodzenia, moja rodzina mieszka tam od ponad pięciu wieków
Ulubiona książka:
"Nad Gawią", którą własnym sumptem w niewielkim nakładzie wydałem w tym roku. Jest to zbiór moich 14stu wypraw w rodzinne białoruskie strony w latach 2006-2016, ukazujący jak ten kraj, szczególnie na prowincji, zmienił się w wielu różnych dziedzinach życia, szczególnie na prowincj.
Facebook:
Jestem na fejsie w grupie "Wszyscy jesteśmy Kresowiakami".
Twitter:
Brak danych
Ta białoruska zołza powinna być natychmiast zwolniona, a Romaszewska wezwana do przełożonych na dywanik i zagrożoną utratą posady, jeżeli takie komentarze będą się powtarzać. A tak w ogóle po co jest ten Biełsat, skoro na Białorusi ogląda go może 1% społeczeństwa, opozycja jest marginalna i podzielona? Po co wydawać kasę na coś, co nigdy nie będzie miało miejsca? Lepiej wesprzeć polskie media na Białorusi, które chociaz drobne, to jest ich sporo.
A ja nie jestem zbulwersowany i nie wstydzę się tego hasła. Prawie na co dzień spotykamy się z różnymi antypolskimi akcjami na Litwie wymierzonymi przeciwko naszym rodakom: od wypisywania antypolskich haseł na murach budynków, bezszczeszczenia miejsca na Rossie, gdzie spoczywam matka Józefa Pilsudskiego i jego serce, po publiczne oświadczenia, że polskie przedszkola i szkoły na Litwie wychowuą dzieci i młodzież w duchu hitlerjugend (rejon soleczniki). Nasze reakcje na to były i są praktycznie żadne – nie wspierają i nie chronią Polaków na Litwie. Dlatego jestem za, za też prawdą historyczną, którą publicznie wyrażali kibice Kolejorza, szczególnie w pierwszym meczu w Wilnie: “Jesrteśmy u siebie!”, “Wilno zawsze polskie!”.
Z inicjatywy Dmtro Klaczkiwskiego ps. „Kłym Sawur” oddziały UPA rozpoczęły rzeź wołyńską. Chociaż Klaczkiwski uważał za główny cel działań podległych mu oddziałów walkę z Niemcami i Sowietami, to równocześnie uznał za nieodzowne wyeliminowanie „elementów niepożądanych”, do których OUN zaliczała również Polaków. W czerwcu 1943 roku wydał tajną dyrektywę dowództwa UPA – „Piwnicz” w sprawie przeprowadzenia wielkiej akcji wymordowania polskiej ludności męskiej w wieku od 16 do 60 lat.
Myślę, że są w Internecie relacje Mirosława Hermaszewkiego i Krzesimira Dębskiego, jak ich rodziny, a w przypdku Mirosława Hermaszewkiego on sam, uniknęli ukraińskich siekier i dołów śmierci.
Szkoda, że tak długo trzeba czekać na końcowy efekt. Nasi przodkowie byli bardziej wytrwali niż my. Ale oni byli wychowywani w polskiej tradycji, a my po II wojnie w sowieckiej – i nie do końca możemy się z niej otrząsnąć.
(…) Egzekucje rozpoczęły się w lipcu 1941 r. Początkowo przeprowadzali je żołnierze ze specjalnego niemieckiego Sonderkommando, którzy rozstrzeliwali z broni maszynowej więźniów ustawianych nad dołami. Jednak wkrótce zadanie konwojowania i zabijania ofiar przejął liczący kilkadziesiąt osób oddział litewskich kolaborantów, rekrutujących się głównie z przedwojennej paramilitarnej organizacji Lietuvos Szauliu Sajunga, zwanych potocznie „szaulisami”. Niebawem, wraz ze wzmożeniem egzekucji, oddział „strzelców ponarskich” został znacznie powiększony i liczył kilkuset Litwinów-ochotników. Choć formacja podlegała bezpośrednio Gestapo i niemieckiemu oficerowi SS Martinowi Weissowi, naczelnikowi więzień wileńskich, jej dowódcy także byli Litwinami. W grudniu 1943 r. obóz w Ponarach przejęła od Litwinów niemiecka policja bezpieczeństwa i w ostatnich miesiącach eksterminacji, do lipca 1944 r., dokonywali jej ponownie sami hitlerowcy (…).
(…) W dniu 22 października 2000 r. w Ponarach odsłonięto i poświęcono nowy metalowy krzyż oraz tablice upamiętniające męczeńską śmierć naszych rodaków. Na tablicach wyryto nazwiska zamordowanych Polaków, których śmierć w tym miejscu udało się potwierdzić. Podczas uroczystości został odczytany list ówczesnego premiera Jerzego Buzka, który napisał m.in. takie słowa: „Stajemy dziś wobec trudnej prawdy Ponar, prawdy przez wiele lat przemilczanej i zapomnianej. Obok kłamstwa katyńskiego istniało przez lata kłamstwo Ponar – jakże tragiczna śmierć i ofiara, której wielu nie chce dziś pamiętać. Zbrodnia, która została dokonana w Ponarach stanowi dla nas Polaków także trudny dylemat w stosunkach między narodem polskim i narodem litewskim. Nie możemy udawać, że mordu dokonali nieznani sprawcy. W większości są oni znani z imienia i nazwiska.” Dodam tylko, że po II wojnie światowej zostało ujętych i poniosło karę tylko ok. 20 litewskich oprawców. Pozostali zmarli na Litwie lub na emigracji przez nikogo nie niepokojeni. Być może niektórzy żyją spokojnie do dnia dzisiejszego.
Choć od przywołanej uroczystości minęło już niemal dziesięć lat, główne przesłanie słów wypowiedzianych przez premiera Buzka jest wciąż aktualne. Strona litewska dotychczas nie potępiła jednoznacznie zbrodni ponarskiej, jako popełnionej z udziałem Litwinów, a także nie ujawniła roli tajnej policji litewskiej Saugumy w prześladowaniu Polaków. Także nic mi nie wiadomo o tym, aby polski rząd oficjalnie domagał się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z martyrologią Polaków w Ponarach, choć Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo w sprawie zbrodni ponarskiej. Skoro od Rosjan domagamy się pełnej wiedzy o Katyniu, także od Litwinów powinniśmy domagać się pełnej wiedzy o Ponarach. Bo Polacy mają prawo do prawdy o losach i śmierci swoich rodaków i tej prawdy powinniśmy dochodzić zawsze i wszędzie.
Dr Artur Górski
(Fragment referatu wygłoszonego podczas uroczystości w dniu 3 maja 2010 r.)
Całość znajduje się w Internecie pt. „Ponary – miejsce kaźni Polaków i Żydów”.
Superka!!! To jest wystarczajacy komentarz. Kto ma wątpliwości niech przeczyta “Czerwone noce” Henryka Cybulskiego – pozycja z lat 70-tych!, zapozna się z relacjami Mirosława Hermaszewskiego, Krzesimira Dębskiego (wspomnienia matki). Może gdzieś w rodzinach są też wspomnienia Zbyszka Cybulskiego, który jako ekspatriant przyjechał ze Stanisławowa w wieku 16 lat, może Anny Seniuk pochodzącej z tego samego miasta? A na pewno tysięcy osób, którzy oraz ich potomkowie mieszkają na Dolnym Śląsku – straszne wspomnienia, które o dziwo przedstawiła swego czasu “Gazeta Wyborcza”.
W Charkowie niejaki Józik Piłsudski zaliczył tylko 1-2 semestry medycyny, gdyż był zbyt krnąbrny pod względem narodowościowym.
A jednak!
Wspólny wysiłek na rzecz zachowania jedynego programu TV z Wilna oraz internetowa petycja widzów odniosły sukces:
Wilnoteka pozostaje na antenie TVP Polonia !
Pożyjemy – zobaczymy.
http://kurierwilenski.lt/2013/04/17/wilnoteka-nie-zniknie-z-tvp-polonia/
Na Ukrainie powinny być też zniszczone pomniki i zerwane tablice z nazwami ulic poświęcone Dmytro Klacziwskiemu, osoby głównie odpowiedzialnej z hetakombe i eksterminację polskiej ludności na Wołyniu. To był potwór w ludzkiej skórze!
Tusk nic nie wie.
“Lubię to!”.
Tekst maila, który wysłał do mnie 11.04.2011 mój ziemlak – Licwin Czesiu Wailewski. Tekst został napisany po białorusku, ale alfabetem łacińskim, łacinką
Pryvitanjnie Kaziku!
Vialiki dziakuj za peradadzienyja paviedamlienjni. U našaj Licjvinskaj straroncy pakulj što biaz peramienaú. Što tyčycca tvaioj novaj knihi, to ja sapraudy jaie razdrukavaú i užo kalia palovy pračytaú. Hocj na polskaj movie mnie čytacj ciažkavata, alie razumieju usio i haču padziakavacj tabie za vydatnyja uspaminy u tym liku i pra mianie asabista i majho syna. Žycjcio nie staicj na miejscy, mnohaje zabyvaiecca. Tvaie zapisy vieljmi dobra padkresjlivajucj i dapaúniajucj davoli maliaúničuju karcinu našaha Licjvinskaha žycjcia u tak zvanaj bielaruskaj dziaržavie.
Kazik, vialiki dziakuj tabie za heta ad siabie asabista i dumaju ad usich sjviadomych žycharoú Licjvinskaj ziamli.
Dziakuj za paviedamlienjnie pra bieatyfikacyju Jana Pavla !! Kali nie budzie prabliemaú z vizaj, to my z zonkaj z 26 krasavika da 4 traúnia paiedziem u pilihrymku u Rym na hetu uračystasjcj z zaiezdam u Čenstachova i Krakaú, dumaju heta vydatnaja sprava niahliedziačy na niemalyja hrošy. Alie, što takoie hrošy, heta vada. Byli i splyli, a novyja adkrycjci i
uražanjni zastanucca!
Časlaú!
(…) – Popatrz Pan: przy każdym stoliku ludziska po swojemu zbawiają Polskę. Tu obok nas – stół endeków. Dalej – stół młodzieży postępowej. Jeszcze dalej – demokraci wileńscy zwani „krajowcami”. Dalej – młodzież, którą inne stoliki nazywają złotą młodzieżą, ale to zacne chłopy – przeważnie z Wilna. A tamten stół przy fortepianie, to jedyny stół, który nie zbawia Polski. Wręcz odwrotnie. To Litwini. Jest ich w Pitrze grupka niewielka, więc przyjęliśmy ich gościnie do Kuchni Polskiej. Zaprenumerowaliśmy nawet dla nich pisemka litewskie, w których wymyślają nam od ostatnich. Rozumie pan – tu Krasowski uśmiechnął się ironicznie – wyciągnięcie ręki, pierwszy krok, tradycje pięćsetnej unii i tak dalej … Okazało się jednak, że jest to miłość bez wzajemności. Litwini przychodzą tu, najadają się, rozmawiają ze sobą po litewsku, czytają swoje gazety i wychodzą. Ani im w głowie pracować z nami społecznie, lub choćby tylko współdziałać towarzysko … (…).
Michał Ksawery Pawlikowski „Dzieciństwo i młodość Tadeusza Irteńskiego”, wydawnictwo LTW, Łomianki 2010. Rozdział XXV pt. „Wyższe studia”, str. 368. Akcja dzieje się w roku 1913 w Piotrogodzie w Rosji.
Tytuł powinien brzmieć ” Lekacji dwóch ekspatriacji”.
Repatriacja to powrót do kraju jeńców wojennych, osób internowanych, wysiedlonych, przesiedleńców. Repatriant, to obywatel jakiegoś kraju powracający do ojczyzny po długoletnim pobyciena obczyźnie.
Ekspatriacja to przymusowe lub dobrowolne opuszczenie ojczyzny, zerwanie z krajem. ekspatriować to usuwać kogoś przymusowo poza granice ojczyzny.
Różnica w znaczeniu obydwu tych słów jest istotna, dlatego też książeczki, jako pewnego rodzaje tymczasowych dowodów tożsamości dla osób przybywających z Kresów Wschodnich do nowej Polski, nazwano repatricyjnymi a nie ekspatriacyjnymi. I cały ten proces nazwano specjalnie repatriacją.
Chłopaki nie płaczą.
Jan Grzywacz ps. „Komar” (z lewej) i Stanisław Krukowski ps. „Młot” z oddziału partyzanckiego sierżanta Władysława Janczewskiego ps. „Laluś”. Zginęli 07.05.1945 r. pod Wojdagami koło Koleśnik, w walce stoczonej z grupą operacyjną żołnierzy NKWD. Zostali pochowani na cmentarzu w Wersoce, gmina Koleśniki (na południowy-zachód od Wilna), rejon Soleczniki.
Przepraszam, ale Horodniki nie leżą na północy Białorusi, ale na zachodzie – w obwodzie grodzieńskim w rejonie Oszmiana – 8 km na południowy-wschód od Oszmiany. Jest to północna część obwodu Grodno. Zdjęcia z cmentarza w Horodnikach można zobaczyć na świetnym portalu białoruskim http://www.radzima.org, który ma polską wersję.
Bezpośredni link do strony Horodnik:
http://www.radzima.org/pl/miejsce/horodniki.html
Wysłać batalion Gromu na Litwę, zupełnie wystarczy, i ponownie przyłaczyć Wileńszczyznę do Macierzy. A Litwini won na Żmudź!
Proszę o pomoc! Ma bardzo ładną dynamiczną prezentację zdjęć z mojego rodzinnego miasteczka Sobotniki na Białorusi.niestety plik jest typu exei nie wiem czy i jak można go załączyć.
Szkoda, że na zjazd nie zaproszono przedstawicieli oficjalnego Związku Polaków na Białorusi. W ten sposób nasz rząd umacnia zaistniały podział w tej organizacji, dzieli Polaków na Białorusi na „dobrych” i „złych”. Tym pierwszym pomaga, a z tymi drugimi nie chce mieć do czynienia. A przecież „w jedności siła” – powiedział na otwarcie zjazdu prezydent Komorowski, i wiele problemów, przed którymi stoją nasi rodacy mogliby oni lepiej rozwiązać. Przydałaby się taka konfrontacja dwóch związków na miejscu w Polsce. Może byśmy się w końcu dowiedzieli, który z nich jest liczniejszy. Pani Orechwo twierdzi, że jej związek, Mieczysław Łysy że jego organizacja. I jak to jest naprawdę z polską szkołą w Grodnie i czy to prawda, że jej dyrektor ma z naszej strony ZAKAZ WJAZDU DO POLSKI!
No i proszę! Lidia Jarmoszyna działa!
Brawo Anatolij, tak trzymaj !!! Natomiast nie rozumiem okrteślenia “Wpływowa Zjednoczona Partia Obywatelska Białorusi” z tego artykułu. Ten podmiot nie ma większego znaczenia, tak jak inne odrębnie działające partie na Białorusi.
Jeżeli LJ już stwierdza, że „Jest wiele dokumentów niewłaściwie wypełnionych. Są źle wypełnione deklaracje”, to oznacza, że jak zwykle będzie się utrudniało rejestrację kandydatom opozycji. W wyborach prezydenckich z 18.03.2006 wśród ponad siedemdziesięciu dwóch tysiącach członków komisji wyborczych było tylko dwóch przedstawicieli opozycji. Opozycja powinna zbojkotoważ wybory, a nie jak uważa Milnkiewicz – wziąść w nich udział. Uważm, że jego pogląd jeżeli chodzi o międzynarodową politykę represji wobec rzadów na Białorusi jest błędny i nie przyniesie oczekiwanych zmian. Według niego repesjonujmy Łukaszenkę i jego otoczenie, a nie całe społeczeństwo. Nigdzie w świecie taka polityka nie zadziałała. Baćka i jego ekipa nie może wiechać do ewrosojuzu na wakacje, zakupy i balangi. I co? I nic. Na Białorusi nie zaszły żadne zmiany demokratyczne – przecież Unia Uropejska to nie cały śwat! Niestety prawda jest taka, że tylko ostre restrykcje, które odczuje całe społeczeństwo, i zobaczy, że to rządy Łuki są tego przyczyną, może spowodować istotne zmiany w tym kraju.
Zgadzam się z opinią Anatola Sidarewicza i potwierdzam ją ze swojego doświadczenia. W tym roku w Moskwie odbył się festiwal polskich filmów “Wisła”. Jego przewodniczący wyraził nadzieję, że polsko-rosyjskie stosunki powinny wrócić do tych powojennych, wszak jesteśmy bratnimi narodami słowiańskimi – usłyszale to w naszym radio. Wracając w ubiegłym roku z Białorusi do Polski, w pociągu do Białegostoku usłyszałem podobna wypowiedź starszej pani (w języku rosyjskim). Ci ludzie nie znają prawdziwej historii polsko-rosyjskiej, tak zostali wyedukowani i nadal nieprawdziwie jest przestawiana i nauczana w Rosji historia stosunków polsko-rosyjskich. Akurat teraz w I programie radia (piątek, 19.14) jest rozmowana temat wizyty Cyryla w Polsce. Jednym z jej uczestników jest typowy rosyjski “łeb” i “pedał” Włodimir Kirianow, redaktor naczelny rosyjskiego “Kuriera Warszawskiego” w Warszawie, który uważa, że wszystko w historii polsko-rosyjskiej zostało wyjaśnione, i rozbiory i Katynie i Smoleńska, a Rosja to jest praworządny i demokratyczny kraj ( a dzisiaj wydano wyrok skazujący na Pussy Rider, kolonia karna jak w kolonialnej Francji czy Belgii (film “Papilion” ze Stevem McQueenem i Dustinem Hofmanem). Pamiętamy, że jak JPII wyraził wielką chęc przyjazdu do Rosjii i Gorbaczow go zapraszał, to właśnie cerkiew prawosławna był przeciwko. Ta cerkiew, która w czasie rozbiorów była jedny z głównych narzędzi caratu w walce z rusyfikacją, która zwalczała kościół grekokatolicki, współpracowała z KGB. Według mnie głównym celem wizyty Cyryla jest wspólne działanie na rzecz chrześcijaństwa, które własnie w Rosji jest bardzo atakowane, a patriarcha zdecydowanie występuje w obronie wartości chrześcijańskich i szuka u nas wsparcia.
Przyjmuję wyjaśnienia – nie były nudne, zachęcam do umieszczania fotek (z podpisem i datą) na http://www.radzima.org. Sam umieściłem tam kilkaset zdjęć zrobionych przeze mnie oraz przedwojennycjh.
Pozdrawiam
Zastanawia mnie w tej sprawie jedna rzecz. Dalczego protesują działacze nieoficjalnego Związku Polaków na Białorusi, a nie słyszymy o protestach dyrekcji i grona pedagogicznego tej szkoły i osób chyba najbardziej zainteresowanych – rodziców dzieci i młodzieży uczących się w polskiej szkole w Grodnie, a tych uczniów jest chyba ponad 400stu.
Bardzo dobry krok Białorusinów. Powinni tę samą procedurę zastosować także na przejściu kolejowym z Kuźnicą Białostocką. Niech jak najwięcej obywateli tego kraju zawita u nas na Euro, szczególnie tych, którzy w Polsce nigdy nie byli. Niech poznają nasz kraj od środka, zobaczą jak żyjemy, czy jesteśmy pozytywnie do nich nastawieni, i niech zabiorą do swoich domów wrażenia i swoje przemyślenia z wizyty w Po;lsce.
Podoba mi się ten reportaż, ale:
1) Nie znalazłem w nim umiejscowienia Chatynicz. W jakim leżą kraju, gdzie się dokładnie znajdują? Prawdopodobnie chodzi o Chotynicze na Białorusi w obwodzie brzeskim, w rejonie Hancewicze (15 km na południe od Hancewicz) – czyli na Polesiu. Przed wojną Chotynicze były w powiecie Łuniniec woj. Poleskiego
2) Gęba wojaka w mundurze – nie bardzo mi to określenie odpowiada do cmentarnej atmosfery, a już do twarzy (oblicza) żołnierza polskiego zupełnie nie
3) po słowiańsku upstrzone plastikowymi kwiatami i wstążeczkami – po słowiańsku czyli już od czasów Mieszka? Czy jest to zwyczaj naszych współczesnych czasów zapoczątkowany w któryms dziesiątku lat powojennych? Czy cmentarze w Polsce są upstrzone plastikowymi kwiatami czy raczej odobione. Na pierwszy rzut oka tek kwiaty nie róznią się od żywych.
Panu Krzysztofowi proponuję zamiesczenie swoich dobrych i ładnych zdjęć na http://www.radzima.org (ma polską wersję, żeby dodać foto trzeba się zarejestrować). Jeżeli jest to ta sama wioska Catynicze-Chotynicze, to pan Jerzy będzie pionierem, ponieważ na stronie Chotynicz nie ma żadnych fotek.
Z naszych wschodnich sąsiadów tylko Białorusini są nam naprawdę życzliwi. Różnorodne działania naszego państwa (współpracy gospodarczej, kulturalnej, inne) powinny być skierowane w większym niż dotychczas stopniu do społeczeństwa białoruskiego z pominięciem jego agend rządowych. Bardzo ważna jest bezpośrednia współpraca naszych przygranicznych województw z ich białoruskimi odpowiednikami. Nasza dotychczasowa polityka wizowa wobec Białorusinów jest niewystarczająca. Dziesiątki tysiecy obywateli Białorusi szturmuje nasze konsulaty. Trudności z otrzymaniem polskiej wizy są spowodowane nie tylko zbyt małym personelem naszych placówek, ale głównie polskimi przepisami wizowymi. Nasze MSZ rozważa (tak słyszałem) zniesienie wiz dla mieszkańców obwodu kalinigradzkiego. Proszę bardzo, niech sobie ciubaryki swobodnie przyjeżdżają. Ale proszę także znieść obowiązek wizowy dla mieszkańców Grodzieńszczyzny. W samym Grodnie mieszka ok. 100 tysięcy (dane oficjalne) Polaków i osób polskiego pochodzenia. To jest ważniejsze niż Kalinigrad, gdyż tysiące odwiedzających swobodnie Polskę obywateli Białorusi plus działania wymienione powyżej, realnie się przyczynią (ale nie od razu) do zmiany prezydenta w tym kraju.
Dodaję trzy nowe zdjęcia z pożaru. Kilka lat temu próbowałem zainteresować ratowaniem zespołu palacowego w Żemłosławiu ministerstwa Kultury Białorusi i Polski, ale nic z tego nie wyszło. Żemłosławskie zabytki zostały zaliczone do III kategorii, jeżeli chodzi o stopień ważności na Białorusi. Zachowanie takich obiektów nie jest wspomagane przez państwo. Obowiązek ten spoczywa na właścicielu obiektu, w przypadku Żemłosławia jest to Spółdzielnia Rolno-Produkcyjna “Sobotniki” (dawniejszy kołchoz) i władze rejonu Iwie, w którym znajduje się Żemłosław. Obydwa te podmioty nie posiadają środków na konserwację i ochronę pałacu w Żemłosławiu. Nie oznacza to jednak, że nie można było dużo wcześniej zabezpieczyć budynki przed wejściem nieproszonych gości i aktami zwykłego wandalizmu. Trzeba jednak zanaczyć, że ten wandalizm trwa od przyjścia bolszewików na te tereny w dniu 17.09.1939. Proszę zobaczyć, jak prezentował się Żemłosław przed tą datą na stronie http://www.radzima.org/pl/zdjecia/1574.html?id_gallery=8560 i przeczytac o nim na http://pawet.net/library/history/city_district/towns/n_zemoslaw/Żemłosław.html
O ironio losu! W tym roku SRP “Sobotniki” otrzymała patrona i zmieniła nazwę na im. hrabiego Władysława Umiastowskiego, ostatniego właściciela Żemłosławia z tego rodu (zm. 16.01.1905) i fundatorze kościoła w Sobotnikach. to był chyba pierwszy przypadek na Białorusi, że polski ziemianin i hrabia został patronem wciąż komunistycznego w istocie kołchozu.
Landsbergis czyli Landsberg – potomek niemieckiej rodziny, która zakotwiczyła na Litwie. Zna dobrze język polski, ale zawsze posługuje się nim w zależności od okoliczności. W różnych rozmowach z Polakmi z Polski, z przedstawicielami władz, z mediami, raz rozmawia po polsku, a innym razem udaje głupiego, że naszego języka nie zna. W opinii naszych rodaków na Litwie, a według mnie jest to najbardziej miarodajna opinia, jeżeli chodzi o sytuację naszych rodaków w tym kraju, Wytautas Landsbergis zawsze starał sie rozbijać polską jedność podczas różnego rodzaju wyborów, szczególnie samorządowych. Pamiętajmy o tym słuchając wypowiedzi tego pana na Litwie i kedy przyjeżdża do naszego kraju.
W podobny sposób powinien zaeragować Janukowicz, i z pewnością zanlazłby podobne artykuły w prawie polskim. Trochę pamiętam, jak pani Julia Timoszenko rozpoczęła karierę w polityce ukraińskiej. Była zaliczana do największych oligarchów w przemyśle gazowym i wydobycia ropy. Kliedy weszła w politykę, podobno zrzeka się udziałów w swoich firmach. Być może później , kiedy została premierem, wróciła współpraca z firmami rosyjskimi, ale nie nam to ocaeniać. Oceniamy sposób , w jaki obecny rząd i prezydent Ukarainy postępują z Julią Timoszenko – a jest to nie do przyjęcie w Europie i świecie.
Pan Komorowski wypowiedział się w sprawie podróży prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Gruzji i ostrzelania polskiej delegacji: Jaki prezydent taki strzał.
Ja proponuję do wypowiedzi pana Komorowskiego odnośnie Ukrainy: Jaki prezydent, taka gadka.
W latach 80tych wyszła monografia 27 Dywizji Wołyńskiej AK. Od razu ją kupiłem, a niedawno przekazałem Szpitalowi Miejskiem im. Józefa Strusia w Poznaniu przy ul. Szwajcarskiej. Przy wejściu głównym do szpitala znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona ofiarnej pracy lekarzy, pielęgniarzy i sanitariuszek dywizji. HWAŁA BOHATEROM!
(…) Egzekucje rozpoczęły się w lipcu 1941 r. Początkowo przeprowadzali je żołnierze ze specjalnego niemieckiego Sonderkommando, którzy rozstrzeliwali z broni maszynowej więźniów ustawianych nad dołami. Jednak wkrótce zadanie konwojowania i zabijania ofiar przejął liczący kilkadziesiąt osób oddział litewskich kolaborantów, rekrutujących się głównie z przedwojennej paramilitarnej organizacji Lietuvos Szauliu Sajunga, zwanych potocznie „szaulisami”. Niebawem, wraz ze wzmożeniem egzekucji, oddział „strzelców ponarskich” został znacznie powiększony i liczył kilkuset Litwinów-ochotników. Choć formacja podlegała bezpośrednio Gestapo i niemieckiemu oficerowi SS Martinowi Weissowi, naczelnikowi więzień wileńskich, jej dowódcy także byli Litwinami. W grudniu 1943 r. obóz w Ponarach przejęła od Litwinów niemiecka policja bezpieczeństwa i w ostatnich miesiącach eksterminacji, do lipca 1944 r., dokonywali jej ponownie sami hitlerowcy (…).
(…) W dniu 22 października 2000 r. w Ponarach odsłonięto i poświęcono nowy metalowy krzyż oraz tablice upamiętniające męczeńską śmierć naszych rodaków. Na tablicach wyryto nazwiska zamordowanych Polaków, których śmierć w tym miejscu udało się potwierdzić. Podczas uroczystości został odczytany list ówczesnego premiera Jerzego Buzka, który napisał m.in. takie słowa: „Stajemy dziś wobec trudnej prawdy Ponar, prawdy przez wiele lat przemilczanej i zapomnianej. Obok kłamstwa katyńskiego istniało przez lata kłamstwo Ponar – jakże tragiczna śmierć i ofiara, której wielu nie chce dziś pamiętać. Zbrodnia, która została dokonana w Ponarach stanowi dla nas Polaków także trudny dylemat w stosunkach między narodem polskim i narodem litewskim. Nie możemy udawać, że mordu dokonali nieznani sprawcy. W większości są oni znani z imienia i nazwiska.” Dodam tylko, że po II wojnie światowej zostało ujętych i poniosło karę tylko ok. 20 litewskich oprawców. Pozostali zmarli na Litwie lub na emigracji przez nikogo nieniepokojeni. Być może niektórzy żyją spokojnie do dnia dzisiejszego.
Choć od przywołanej uroczystości minęło już niemal dziesięć lat, główne przesłanie słów wypowiedzianych przez premiera Buzka jest wciąż aktualne. Strona litewska dotychczas nie potępiła jednoznacznie zbrodni ponarskiej, jako popełnionej z udziałem Litwinów, a także nie ujawniła roli tajnej policji litewskiej Saugumy w prześladowaniu Polaków. Także nic mi nie wiadomo o tym, aby polski rząd oficjalnie domagał się ujawnienia wszystkich dokumentów związanych z martyrologią Polaków w Ponarach, choć Instytut Pamięci Narodowej prowadził śledztwo w sprawie zbrodni ponarskiej. Skoro od Rosjan domagamy się pełnej wiedzy o Katyniu, także od Litwinów powinniśmy domagać się pełnej wiedzy o Ponarach. Bo Polacy mają prawo do prawdy o losach i śmierci swoich rodaków i tej prawdy powinniśmy dochodzić zawsze i wszędzie.
Dr Artur Górski
(Fragment referatu wygłoszonego podczas uroczystości w dniu 3 maja 2010 r.)
Całość znajduje się w Internecie pt. „Ponary – miejsce kaźni Polaków i Żydów”.
To bardzo dobry pomysł, ale co to znaczy polska szkoła? Na Białorusi są tylko dwie polskie szkoły średnie, jedenastosto klasowe, w Grodnie i Wołkowysku. Językiem wykładowym w nich jest tylko język polski. Myślę, że szkoła w Pińsku jest innym rodzajem placówki, a język polski jest fakulteten.
Wieczne odpoczywanie racz dać mu Panie a światłość wiekuista niechaj mu świeci!
Za jego pracowite i niełatwe życie poświęcone kościołowi i ludziom, nad którymi sprawował opiekę duszpasterską. Za wielki osobisty wkład w odrodzenie kościoła katolickiego na Białorusi.
Ciubaryki, czerwone bladzie, balszawiki – jak mówią o nich na Białorusi, zawsze tak postępują wobec nas oraz innych krajów, jeżeli chcą osiągnąć zamierzony cel polityczny. Może chodzi o WTO, a może o zniesienie wiz na wjazd do Polski dla mieszkańców obwodu kaliningradzkiego-wszak nasza jest prezydencja przez pół roku w Unii. Przypomnijmy sobie świeżą sprawę raportu makowskiego. Niby został podany w całości, a później, co jakiś czas, wyciągano na światło dzienne kolejne antypolskie”perełki” z tej katastrofy. Z pewnością jeszcze mają coś ukryte, tylko czekają na publikację raportu Millera. Niestety nasz obecny rząd i prezydent są bardzo ulegli wobec Rosji, boją się jej postawić, powiedzieć zdecydowanym głosem co myślą o takim postępowaniu i zawalczyć o swoje. Świętej pamięci Lech Kaczyński nie był bez wad, ale na wiecu poparcia dla Gruzji w Tibilisi nie bał się powiedzieć światu kilku prawdziwych zdań o imperialistycznej polityce Rosji. Nie bał się bo m.in. znał przebieg bitwy pod Kłuszynem i wiele innych podobnych starć polsko-rosyjskich, znał dobrze historię Polski i wiedział, że Polska nie ma najmniejszego powodu być uległym wobec Rosjan, ani pozwolić jej na dyktowanie nam jakichkolwiek warunków w żadnej z dziedzin wzajemnych stosunków.
Współcześni bolszewicy do osiągnięcia swoich celów rzadko posługują się siłami militarnymi. Używają do tego różnych nacisków gospodarczych, wszechstronnego wywiadu i dyplomacji.
W tej akurat sprawie możemy sprawdzić efektywność naszej prezydencji w UE i rozmawiać z Sowietami w imieniu wspólnoty, za jej poparciem, a nie tylko w naszym interesie. Jest więc chyba większa szansa na szybkie zniesienie zakazu, chyba że, jak napisałem na początku, Ruskie chcą coś konkretnego w zamian.
Ale w pańskim wyborze z materiału Andrzeja Pisalnika nie ma ani jednego słowa z końcowego fragmentu jego artykułu, że winna w tym całym sporze może być także Polska. Czytając go wyciągamy tylko jeden wniosek – cała wina po białoruskiej stronie. Natomiast polski głos z Grodna, na który powołuje się Pisalnik, mówi też o naszej odpowiedzialności.
Pozdrawiam
Także w artykule Andrzeja Pisalnika pt. “Czy Polacy z Białorusi będą studiować w Polsce?”, w “Rzaczpospolitej” z 02.07.2011, na podstawie którego powstał tekst “Polsko-białoruski spór o rekrutację na studia” jest napisane że:
” Pojawiają się jednak głosy, że winna jest strona polska.
– Bardzo dbamy o białoruskich opozycjonistów, jest np. program stypendialny im. Kalinowskiego, a nieco zapominamy o naszych rodakach – mówi polski działacz zajmujący się wsparciem dla Polaków na Białorusi. – Jest pomysł powołania programu rządu RP im. Romualda Traugutta dla prześladowanej w coraz drastyczniejszy sposób mniejszości polskiej na Białorusi. Pierwszym krokiem ku temu byłoby przyjęcie na studia wszystkich młodych polskich kandydatów”.
Szkoda, że pan Zalewski tego nie uwzględnił i przedstawił nie całkiem prawdziwy obraz tego sporu.
Trochę inaczej widzi ten spór Ewa Szakalicka w artykule pt. “Odwołane egzaminy dla polskich dzieci z Białorusi”, zamieszczony na http://www.fok.com.pl w zakładce Białoruś. A w powyższym materiale dziwnym jest dla mnie sformułowanie “300 białoruskich uczniów”. Przecież tu chodzi o młodzież polską i polskiego pochodzenia z Białorusi, a nie o Białorusinów. Gdyby podobna sytuacja dotyczyła na przykład Polaków z Litwy, to nie napisano by”300 litewskich uczniów”, a przecież na Białorusi mieszka więcej Polaków i osób polskiego pochodzenia niż na Litwie (wg oficjalnych statystyk).
Uważam, że jak zwykle są to kolejne puste obietnice i litewskie władze o tym doskonale zdają sobie sprawę. Jak tylko o problemach Polaków na Litwie zrobi się głośniej na międzynarodowym forum, to takie nic nie znaczące dla Litwinów deklaracje się pojawiają. Tak jest od czasu uzyskania przez ten kraj niepodległości po rozpadzie ZSRR. Jak przychodzi do głosowania w litewskim parlamencie sparw polskich, to ich wynik jest zawsze negatywny dla naszych rodaków.
Powinniśmy przetestować szczerość litewskich deklaracji i na przykład po kolejnym odrzuceniu dwujęzycznych napisów w miejscowościach, w których Polacy stanowią znaczący procent, wprowadzić zakaz używania takich napisów w Polsce w tych miejscach, w których zwarcie mieszkają Litwini. I spokojnie poczekać na reakcję naszego malutkiego sąsiada. Nie chcecie litewsko-polskich napisów u siebie? To my nie życzymy sobie polsko-litewskich w naszym kraju. wprowadzicie w życie ustawę o takich nazwach, to proszę bardzo, niech polscy Litwini tez maja dwujęzyczne napisy.
Pan Landsbergis jak tylko miał swoja potrzebę polityczną, to szukał wsparcia głównie w Polsce i okazywało się, że pięknie włada naszym językiem. Natomiast podczas wyborów samorządowych w niepodległej Litwie, szczególnie tych paru ostatnich, starał się działać wszelkimi sposobami, aby rozbić jedność Polaków dominujących jako grupa narodowościowa w rejonie wileńskim i solecznickim. Podobnie działa antypolsko w sprawach zwrotu ziemi jej prawowitym właścicielom i reformie oświaty. Ten pan co innego mówi w wywiadach do naszych mediów i jak przyjeżdża do Polski, a co innego mówi i czyni na Litwie.