Zmarnowana Architektura?

Rok 1989 zastał Polskę w niezbyt komfortowej sytuacji — państwo wyniszczone materialnie i umysłowo przez lata PRL-u, zwłaszcza przez 2 lata stanu wojennego i następujące po nich lata rządów gen. Jaruzelskiego, zamknięcie na świat zewnętrzny… Jeśli dodać do tego brak zrozumienia idei własności prywatnej przy jednoczesnym skompromitowaniu instytucji własności wspólnej, publicznej jak i samego myślenia w kategoriach dobra wspólnego, brak środków do zainwestowania przytłaczającej większości obywateli oraz chwiejną i niedecyzyjną władzę centralną, to zrozumiałym staje się wielki problem jaki stanął u podstaw 3-ciej RP — jak się podnieść? Od czego zacząć?

Druga RP istniała dwadzieścia jeden lat. Zaczynała w warunkach dużo większego zapóźnienia technologicznego oraz wyniszczenia materialnego po Wielkiej Wojnie. W ciągu tych dwudziestu lat zdołała jednak wytworzyć własną szkołę myślenia o architekturze i urbanistyce, powstały i rozwijały się niezliczone nurty i prądy, by wymienić chociażby środowiska Blok i Praesens działające na skalę światową. Z drugiej strony architekturę dworkową, styl zakopiański i po przewrocie majowym w 1926 roku, krystalizujący się monumentalizm autorytarnej sanacji.

Od Okrągłego Stołu minęło dwadzieścia dziewięć lat, czy  mamy do czynienia z taką erupcją idei, pomysłów i działań? Nie do końca… Ale w jaki sposób zmierzyć czy określić postęp, regres czy stagnację w dziedzinie tak nieostrej jak architektura? Można by spróbować zebrać informacje na temat ilości budynków powstałych w tym okresie, rzecz w tym, że to nie powinien być jedyny kwantyfikator, w końcu można zbudować bardzo wiele, słabej jakości obiektów, bądź stosunkowo mniej budynków jednak o dużo wyższej wartości użytkowej czy estetycznej. Można by zastanowić się nad rodzajami powstałych obiektów i ich procentowym udziałem w całości — czy były to domy jednorodzinne, budynki wielorodzinne, biurowce, fabryki etc. Sęk w tym, że takie określenie również nie da nam pełnego obrazu architektury, nie będziemy mieli wciąż danych o jakości tych obiektów, ich wartości estetycznej, ani ich rozmieszczeniu, a co za tym idzie informacji o rozkładzie tego rozwoju w skali kraju, który to rozkład jest bardzo nierównomierny. Można by mierzyć sukces polskiej architektury liczbą laureatów międzynarodowych konkursów, bądź rozpoznawalnością uczelni architektonicznych, ale to również tylko część obrazu…

Zobacz także: Architektura czasów upadku

Niemniej trzeba wyznaczyć jakieś ramy żeby móc rozmawiać na dany temat, trzeba na czymś się oprzeć. Posunę się więc do autorytaryzmu i wybiorę aspekty w jakich odniosę się do tezy o zmarnowanej niepodległości w dziedzinie architektury.

Zaczynając od edukacji architektonicznej, która stoi u podstaw. W rankingu World University Rankings 2019 magazynu Times Higher Education, gdzie oceniono 1258 szkół wyższych z całego świata znalazły się cztery polskie uczelnie nauczające architektury: Politechnika Warszawska, Politechnika Gdańska, Politechnika Łódzka i Politechnika Wrocławska. Osiągnęły one odpowiednio 992-gie, 1076-te, 1122-gie i 1250-te miejsce. Cóż, nie najlepiej, biorąc pod uwagę, że żadna z tych szkół nie znalazła się nawet w pobliżu połowy stawki, no ale przynajmniej są w tym rankingu aż cztery… Słaba to jednak pociecha jeśli weźmiemy pod uwagę, że choćby Makerere University (kształcące również architektów) z Ugandy zajmuje w tym samym rankingu miejsce 549-te. Dane te jakkolwiek działają na wyobraźnię, nie są specjalnie zaskakujące. Dziwnym byłoby gdyby uczelnie, które nie wspierają studentów, ich działalności pozawydziałowej, lekceważą ich inicjatywę, piętrząc przed nimi biurokratyczne zapory,  osiągały coraz lepsze wyniki i szybowały w rankingach. Jeżeli nie ma chęci współpracy ze studentami, uwzględniania ich uwag, a jednocześnie brakuje rzetelnej oceny wydajności pracy, to jedynym możliwym efektem jest właśnie ten, który polskie wydziały architektury osiągają: produkcja sfrustrowanych magistrów, którym zawczasu wtłoczono świadomość niemożliwości, poczucie beznadziei, którym zarazili ich pedagodzy. Z drugiej strony trudno się dziwić nauczycielom akademickim jeśli ich inicjatywa nie jest nagradzana, lub wynagradzana symbolicznie, za błędy natomiast odpowiedzialność ponoszą w pełni. Taki układ skłania do stagnacji, „nie wychylania się” i rezygnacji z prób zmiany systemu. Poza tym przy śmiesznie niskich płacach akademickich (minimalna płaca profesora zwyczajnego to 5390 zł, a asystenta 2375 zł miesięcznie), większość wykładowców pracuje poza wydziałem na pełny etat co powoduje, że traktują wykładanie jako zajęcie dodatkowe, co skutkuje brakiem czasu dla studentów, a zdarza się, że i lekceważeniem obowiązków. W takich realiach wielu zdolnych studentów stara się przenieść na zagraniczne uczelnie, część rezygnuje z ukończenia edukacji architektonicznej na rzecz innych zajęć, ci natomiast którzy kończą magisterium stają przed wyborem między rozpoczęcia działalności na bardzo niesprzyjającym rynku krajowym, a emigracją. Co ciekawe opisane przeze mnie problemy pogłębiły się tylko przez te 29 lat niepodległości.

Wychodząc z takiej bazy trudno się spodziewać nadzwyczajnych wyników.  Również w społeczeństwie dominuje nieco kolonialne myślenie o architekturze — zamiast starać się wytworzyć coś oryginalnego, zamiast długofalowego myślenia i starania o stworzenie własnej drogi, czerpie się garściami z dorobku i mód już zakorzenionych na tzw. Zachodzie, często bezrefleksyjnie. Jeśli chce się zbudować jakiś budynek mający świadczyć o statusie, czy to państwa, czy miasta, czy firmy, czy osoby prywatnej najlepiej zlecić to jakiejś zagranicznej gwieździe, vide Filharmonia Szczecińska autorstwa studia Barozzi Veiga czy Muzeum Żydów Polskich POLIN autorstwa Rainera Mahlamäki. I przytaczając te przykłady nie uważam aby odpowiednim rozwiązaniem było zamknięcie się na jakiekolwiek wpływy, gdyż jest to bezowocne, szkodliwe, a w dodatku nie możliwe w dzisiejszym świecie. Chodzi raczej o to by poświęcić czas i środki, choćby i tak już finansowanych z państwowych funduszy uczelni architektonicznych, aby przemyśleć naszą tożsamość. Następnie zaś skorzystać z osiągnięć współczesnej architektury i stworzyć coś oryginalnego, to co obecnie nazywa się marką (ang. brand), jak udało się to swego czasu Japonii, czy chociażby prawie 8 razy mniejszej od Polski Finlandii. Oba te kraje udowadniają, że nawet startując z niskiego pułapu można dostać się do światowej czołówki, ale potrzeba do tego systematycznej pracy i perspektywicznego myślenia. Zwłaszcza Finlandia mogłaby posłużyć nam za przykład, bo w przeciwieństwie do Japonii nie miała ani ciągłości trwania na przestrzeni wieków, ani bardzo silnej tożsamości.

W  1989 architektura w Polsce stanęła przed ważnym pytaniem — w jakim kierunku dążyć? I niestety z perspektywy czasu widać, że wybrano nie najlepiej. Wybrano bowiem, całkowite bądź bardzo znaczące zniesienie ograniczeń urbanistycznych związanych z planami zagospodarowania przestrzennego, co zaowocowało daleko posuniętym chaosem polskich miast i wsi, nadużyciami w gospodarowaniu gruntami publicznymi i dodatkowym wypaczeniem poczucia estetyki w społeczeństwie (co wśród wyżej wymienionych jest chyba najbardziej dotkliwe, bo nieodwracalne — musi wyrosnąć nowe pokolenie wychowane na innych wartościach, by ten brak naprawić). A z drugiej strony zamiast redukować liczbę przepisów budowlanych odziedziczonych po systemie biurokratycznym PRL i/lub je upraszczać, zaczęto mnożyć kolejne paragrafy paraliżując w dużej części inicjatywę architektów, którzy coraz więcej musieli się martwić, by ich budowle wyszły w ogóle z fazy projektu, a mniej zastanawiać się nad tym czy tworzą dobrej jakości architekturę. Te czynniki połączone z niedecyzyjnym i niestabilnym aparatem państwowym niezdolnym do tworzenia konsekwentnej polityki przestrzennej oraz słabym społeczeństwem o ograniczonych możliwościach wpływania na kształt najbliższego otoczenia i niezbyt zakorzenionym poczuciu wspólnego dobra (res publica), są odpowiedzialne za obecny stan polskiej architektury. Nie jest oczywiście prawdą, że nie zmieniło się przez ostatnie prawie 30 lat nic, natomiast prawdą jest, że zmieniło się nieproporcjonalnie mało w stosunku do możliwości. Trafiały się i wciąż są na polskiej scenie architektonicznej jednostki wybitne (żeby wspomnieć chociażby dwukrotnie nominowanego do europejskiej nagrody im. Miesa van der Rohe Roberta Koniecznego), powstaje w naszym kraju coraz więcej budynków rozpoznawalnych w Europie i na świecie, a globalizacja umożliwia lepsze dokształcanie się architektów we własnym zakresie… Problem jednak pozostaje. Wymienione tu zjawiska pozytywne zachodzą raczej pomimo niż dzięki regulacjom państwowym  i opinii publicznej.

Ostatnimi laty sytuacja się poprawia. Pojawiło się i pojawia sporo inicjatyw oddolnych związanych z urbanistyką i architekturą, popularne staje się mówienie o samorządności (miejskiej, gminnej etc.), a co za tym idzie również o przestrzeni. Wydawane jest coraz więcej książek dotykających tej problematyki. Ale to wciąż zbyt mało żeby nadrobić 30 lat zaniedbań.

Czy architektura naszej obecnej niepodległości jest zmarnowana? Chyba tak, jak wiele innych dziedzin życia — mnóstwo zaniedbań po stronie państwa, obojętność dużej części społeczeństwa i syzyfowa praca mniejszości. Nie jesteśmy w tej samej sytuacji co u schyłku PRL-u, mamy sporo nowoczesnego budownictwa, mamy parę rozpoznawalnych nazwisk na scenie  światowej, mamy powolną zmianę świadomości polaków… Rzecz w tym, że są to działania i efekty rozproszone i niepowiązane ze sobą. Dzieją się siłą rozpędu, nie poparte żadną szerszą wizją. Czytelnicy niniejszego artykułu mogą więc sami odpowiedzieć sobie na pytanie zawarte w tytule.

Jan Jabłoński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. turkuc_podjadek
    turkuc_podjadek :

    Komitet Krucjaty Dekomunizacyjnej (KKdK) ogłasza akcje zbierania popisów pod
    petycją w sprawie usunięcia wszelkich pozostałości po latach PRL-u. Poprzyj nas!

    DOMAGAMY SIĘ:
    USUNIĘCIA NASTĘPUJĄCYCH OHYDNYCH POZOSTAŁOŚCI PO KOMUNIE:

    – Pałac Kultury i Nauki (Warszawa)
    – Wojewódzka Hala Widowiskowo-Sportowa, tzw. Spodek (Katowice)
    – Planetarium Astronomiczne(Chorzów)
    – Uniwersytet Śląski
    – Pomnik „wydarzeń grudniowych” (Gdańsk)
    – Trasy Szybkiego Ruchu Warszawa-Katowice (tzw „Gierkostrada”)
    – wszystkie wybudowane w latach PRL-u muzea (w tym muzeum w Oświęcimiu)
    – wszystkie wybudowane w latach PRL-u szkoły (zwłaszcza tzw tysiąclatki)
    – wszystkie wybudowane w latach PRL-u kościoły
    – wszystkie wybudowane w latach PRL-u szpitale
    – wszystkie wybudowane w latach PRL-u domy prywatne

    DODATKOWO DOMAGAMY SIĘ:

    -zamknięcia powstałej w latach PRL publicznej telewizji polskiej
    -anulowania wszystkich tytułów naukowych zdobytych w latach PRL-u
    -anulowania wszystkich orderów, nagród i tytułów zdobytych w czasach PRL-u (w
    tym międzynarodowych, np. Noble Miłosza czy Wałęsy),
    -delegalizacji klubów sportowych powstałych w latach PRL-u wraz z odebraniem ich
    tytułów (m.in. Aluminium Konin,GKS Jastrzębie,
    GKS Katowice,Gwarek Zabrze,ROW Rybnik,ASPN Miedź Legnica,Orkan Rumia,
    TKP Toruń,wszystkie kluby AZS)
    -delegalizacja organizacji powstałych w czasach PRL (m.in NSZZ Solidarność)
    -zamknięcia czasopism powstałych w latach PRL (m.in Gazeta Wyborcza, Polityka,
    -opuszczenia przez Polskę wszystkich międzynarodowych organizacji powstałych w
    latach istnienia Polski komunistycznej (m.in. NATO i UE)
    -anulowanie pierwszego dekretu władz komunistycznych na ziemiach Polski
    dotyczącego przeciwdziałaniu analfabetyzmowi wraz z podjęciem działań
    kultywujących ten zapomniany antykomunistyczny zwyczaj jakim jest analfabetyzm

    Prosimy o wsparcie w naszej walce!! Niestety nie mamy strony internetowej
    ponieważ internet powstał w latach istnienia Polski Ludowej (jedynie dla dobra
    sprawy postanowiliśmy umieścić tę informację na stronie www).

    Dziękujemy!!