Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uchylił dotychczasowe konstytucyjne prawo gwarantujące dostęp do aborcji. Tym samym poszczególne stany będą mogły we własnym zakresie regulować tę kwestię. Zdaniem konserwatywnych amerykańskich mediów, bitwa o obronę nienarodzonego życia dopiero się rozpoczyna.

Warto podkreślić, że sędziowie uznali za nieważne nie tylko dotychczasowe federalne prawo aborcyjne. Uchylili również wyroki w głośnych sprawach Roe kontra Wade z 1973 roku, a także Casey kontra Planned Parenthood z 1992 roku. Pierwsza z nich stanowiła pretekst do zalegalizowania zabiegów usuwania ciąży, natomiast druga doprecyzowała, że poszczególne stany nie mogą wprowadzać żadnych restrykcji zanim dziecko osiągnie zdolność do przeżycia poza organizmem matki.

„Państwo sankcjonowało rzeź”

The American Conservative” w pierwszym komentarzu po wyroku Sądu Najwyższego ogłosiło, że wraz z nim w Stanach Zjednoczonych „zakończono trwającą od dziesięcioleci i usankcjonowaną prawem rzeź”. Pismo zwraca uwagę zwłaszcza na fragmenty orzeczenia sędziów odnoszące się również do innych, choć mniej głośnych spraw dotyczących właśnie legalnej aborcji.

Wyroki praktycznie w każdej z nich były rażąco błędne i „znajdowały się na punkcie kolizyjnym z konstytucją”. Wszelkie precedensy w decyzjach Sądu Najwyższego dotyczące aborcji prowadziły tym samym do wypaczania różnych doktryn prawnych, a rozumowanie ich autorów było „wyjątkowo słabe i miało szkodliwe konsekwencje”. W ten sposób nie doszło do „narodowego rozwiązania problemu aborcji”, ale do dalszych podziałów w kraju.

Magazyn krytycznie podchodzi do argumentacji sędziów, którzy złożyli zdanie odrębne od wyroku ich kolegów. Nie odnosili się oni bowiem do 14 poprawki do konstytucji, będącej uzasadnieniem dla decyzji o prawie do aborcji, ale mówili o skutkach w postaci „ograniczenia praw kobiet oraz ich statusu jako wolnych i równych obywateli”. Nie wiadomo tym samym, czy w przyszłości logika obecnych decyzji nie przegra z „aktywizmem sędziowskim”.

Triumf zdrowego rozsądku

Z zadowoleniem decyzję Sądu Najwyższego przyjął także magazyn „Chronicles”, uznając wyrok za „triumf konserwatyzmu prawnego i zdrowego rozsądku”. Poza tym sędziowie mieli wykazać się wyjątkowym aktem odwagi, co nie byłoby jednak możliwe bez aktywności konserwatywnego ruchu prawniczego, a dokładniej blisko dwóch pokoleń sędziów o tradycjonalistycznych przekonaniach. Ostatecznie stanęli oni więc na straży zasad zapisanych w amerykańskiej konstytucji.

Niewielu konserwatywnych komentatorów wierzyło jednak w możliwość dokonania tak daleko idącej zmiany. Sprawa Roe kontra Wade została bowiem przed trzydziestoma laty przedstawiona jako ostateczny triumf lewicowych liberałów, mówiących wówczas o „superprecedensie”. Ówczesny wyrok miał tym samym już nigdy nie zostać podważony przez jakikolwiek sąd.

„Chronicles” dodatkowo wskazuje na konieczność utrzymywania ograniczonych uprawnień państwa federalnego, które zgodnie z konstytucją powinno razem ze swoim sądownictwem mieć jak najmniejsze uprawnienia. Teraz ustawodawstwo aborcyjne będzie podlegało więc decyzji poszczególnych stanów, dlatego Sąd Najwyższy dokonał potwierdzenia jednej z najważniejszych republikańskich zasad w postaci prawa do samorządu.

Przywrócenie konstytucyjnych zasad

W podobnym tonie utrzymany jest komentarz umiarkowanie konserwatywnego „National Review”. Dwumiesięcznik uważa, że sprawa aborcji nigdy nie powinna była stać się obiektem zainteresowania ze strony federalnej administracji i jej wymiaru sprawiedliwości. Sąd Najwyższy ogłaszając swój wyrok wykazał się zarówno stanowczością jak i powściągliwością, bo unieważnił wcześniejszą wykładnię prawa, ale jednocześnie zwrócił możliwość decydowania o takich sprawach poszczególnym stanom.

Teraz regulacje prawa aborcyjnego będą zgodne z demokratycznym wyborem Amerykanów, nie zaś z decyzją wydaną przez niewybieralnych sędziów. Zdaniem „National Review” w sprawie Roe przeciwko Wade „siedmiu rozmyślnych polityków w szatach” uzurpowało sobie możliwość regulowania kwestii aborcji, choć kwestie bezpieczeństwa i zdrowia zawsze były domeną poszczególnych stanów.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W Stanach Zjednoczonych przez kilka dekad obowiązywało więc prawo, które tak naprawdę nie było zgodne z konstytucją. Magazyn przypomina zresztą, że prawnicy broniący federalnych przepisów aborcyjnych nie odwoływali się do amerykańskiej ustawy zasadniczej, lecz powoływali się na precedens. Poprzednia decyzja Sądu Najwyższego w tej sprawie była ich zdaniem dobra nie z powodu przekonującej argumentacji, ale z powodu tego, że w ogóle miała miejsce. Lewica poprzez przeciek projektu uzasadnienia wyroku chciała więc zastraszyć sędziów, aby nie podjęli oni decyzji niezgodnej z jej poglądami.

To dopiero początek

Drugi komentarz „The American Conservative” jest dużo bardziej pesymistyczny. Owszem, wyrok Sądu Najwyższego jest największym wydarzeniem politycznym w Ameryce od kilku pokoleń. I jest wyraźnym zwycięstwem ruchów obrońców życia, bo pierwsza faza wojny kulturowej oraz duchowej została przez przeciwników aborcji właśnie wygrana. Po 50. latach obowiązywania federalnego prawa do aborcji, powrót do wcześniejszego konsensusu dotyczącego nienaruszalności ludzkiego życia nie będzie jednak łatwy.

Zwolennicy możliwości przerywania ciąży dali już wyraźnie do zrozumienia, że „będą prowadzić brutalny dżihad” w obronie dotychczasowego prawa. W ostatnich tygodniach doszło do wielu przypadków ataków na kościoły i ośrodki dla ciężarnych kobiet, a lewicowi terroryści nie zamierzają na tym poprzestać. Magazyn pisze o zbliżającej się bitwie.

Nawiązuje tutaj wprost do wojny secesyjnej, pisząc o największym podziale w amerykańskim społeczeństwie właśnie od czasu tego konfliktu. Wybuchł on pomiędzy stanami z powodu wyraźnych rozbieżności, które będą także widoczne podczas kształtowania swojego prawa aborcyjnego przez poszczególne stany. Część z nich zakaże aborcji, a część dokona dalszej liberalizacji przepisów. Najważniejszym polem bitwy będą jednak takie stany jak Massachusetts, chcące zostać „rajem dla aborcji w Ameryce”.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply