Prawdopodobnie strona ukraińska nie chciała dopuścić do ekshumacji na górze Monastyrz, bo okazałoby się, że tam nic nie ma. I wówczas kolejny „pomnik” symbolizujący działania UP A na terytorium Polski musiałby zniknąć – mówi portalowi Kresy.pl historyk, prof. Andrzej Zapałowski. Zaznacza też, że ewentualne spełnienie żądania strony ukraińskiej i wpisanie omawianego obiektu na listę grobów wojennych pośrednio uczyniłoby z członków bandyckiej formacji żołnierzy. “To byłaby katastrofa”.
Jak informowaliśmy, tuż przed wizytą polskiego prezydenta na Ukrainie odnowiono pomnik nagrobny OUN-UPA na górze Monastyrz na Podkarpaciu, gdzie prawdopodobnie pochowano sprawców mordu na Polakach. Wcześniej Andrzej Duda zapewnił Wołodymyra Zełenskiego, że do czasu ich jesiennego spotkania kwestia ta zostanie załatwiona. Na zamieszczonych w sieci fotografiach widać nową tablicę z napisem w języku polskim i ukraińskim o treści: „Zbiorowa mogiła Ukraińców którzy zginęli w walce z sowieckim NKWD w lasach monasterskich w nocy z 2 na 3 marca 1945 roku”.
W rozmowie z portalem Kresy.pl prof. Andrzej Zapałowski, historyk i radny miasta Przemyśla powiedział, że umieszczenie nowej tablicy na górze Monastyrz „na pewno nie stało się za przyzwoleniem podkarpackiego IPN”.
– Jestem członkiem Komitetu Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa przy IPN w Rzeszowie. W sprawozdaniu, które przesłał jego przewodniczący, wicemarszałek woj. podkarpackiego Piotr Pilch, nie ma żadnej wzmianki o tym, że takie działania miałyby mieć miejsce – powiedział profesor. Zaznaczył, że kilka miesięcy temu rozmawiał z wójtem gminy Horyniec-Zdrój, sugerując mu rozmowę z IPN w sprawie przeprowadzenia w miejscu banderowskiego upamiętnienia prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych, „żeby tę sprawę raz na zawsze załatwić”.
– Jeśli okazałoby się, że są tam jakieś szczątki, to ustaliłoby się czyje one są i postawiono by mogiłę z imieniem i nazwiskiem – i tyle, bo każdemu należy się grób. Wiem, że wójt rozmawiał o tym z IPN i wstępnie było uzgodnione przeprowadzenie prac w tym miejscu. Tym bardziej, że historycy mają poważne wątpliwości, czy tam w ogóle są jakieś szczątki i ile ich jest, czy jest to mogiła symboliczna [taka byłaby nielegalna z punktu widzenia polskiego prawodawstwa i formalnych porozumień polsko-ukraińskich – red.]. To, co się stało, było według mnie złamaniem tych ustaleń. Sprawy nie rozwiązano, tylko ją „zakitowano” – na chwilę, bo sprawa będzie ludzi bulwersować z tego powodu, że domniemanie leżą tam osoby, które brały udział w ludobójstwie w powiecie lubaczowskim. Brak wyjaśnienia takich spraw do końca tylko przeciąga konflikty na następne lata – uważa Zapałowski.
Historyk przypomniał w tym kontekście sprawę pomnika w Hruszowicach w gminie Stubno, gdzie po rozbiórce nielegalnie postawionego „pomnika UPA” odbyły się prace poszukiwawczo-ekshumacyjne z udziałem strony ukraińskiej. Okazało się, że żadnych szczątków upowców tam nie ma i sprawę zamknięto.
– Tutaj [w przypadku góry Monastyrz – red.] prawdopodobnie strona ukraińska nie chciała dopuścić do ekshumacji, bo znów okazałoby się, że tam nic nie ma. I wówczas kolejny „pomnik” symbolizujący działania UP A na terytorium Polski musiałby zniknąć – powiedział prof. Zapałowski.
Ekspert odniósł się też do żądania strony ukraińskiej w sprawie wpisania omawianego obiektu na listę grobów wojennych. Jego zdaniem, gdyby tak się stało, „to znaczyłoby, że pośrednio osoby dokonujące ludobójstwa, z formacji bandyckiej i nieuznawanej przez aliantów i która przez znaczną część okresu wojennego współpracowała z okupantem niemieckim na terenie ziem polskich zostałaby uznana za formację, której przysługują prawa wojenne”.
– To byłaby katastrofa, bo otworzyłoby to drzwi do uznania, iż ci, którzy mordowali na Wołyniu, w Małopolsce Wschodniej czy na dzisiejszym Podkarpaciu byli żołnierzami, co jest absurdem – mówi prof. Zapałowski. – W ten sposób strona ukraińska poprzez organa najwyższej władzy na Ukrainie próbuje zalegalizować formację bandyckie jako te, które były równoprawne formacjom wojskowym z czasów II WŚ. To jest podejście skandaliczne i to, że polski rzad i Kancelaria Prezydenta przystaje na takie rzeczy jest kompromitacją, bo mamy tu do czynienia z polityką, a nie z prawdą historyczną. Gdyby przeprowadzono ekshumacje, to każda ze stron musiałaby zaakceptować rzeczywistość, ale my tego nie zrobiliśmy. 25 lat temu wiele środowisk i ja, jako ówczesny poseł, apelowałem o to, żeby jednoznacznie i natychmiast rozwiązywać sprawy pojawiających się nielegalnych pomników. Nie zrobiono tego. Przez to do teraz stosunki polsko-ukraińskie są tym obciążone. Teraz sprawy znów nie rozwiązano i przenosimy konflikt na kolejne dekady.
Prof. Zapałowski uważa przy tym, że niemożliwym jest, by strona polska ustąpiła w tej sprawie. Przypomniał, że w przyszłości, jeśli zmieni się władza, to wówczas może ona zdecydować o uporządkowaniu tej kwestii. Zaznacza, że w Polsce wiele środowisk tej kwestii nie odpuści i „nie pozwoli zaakceptować bandyctwa i ludobójstwa jako formy rozwiązywania konfliktów”.
Czy w obecnym stanie rzeczy istnieje szansa na przeprowadzenie prac poszukiwawczo-ekshumacyjnych? Zdaniem prof. Zapałowskiego, sprawę „zaklajstrowano”. – Jak takie prace miałyby się toczyć w miejscu, gdzie dopiero co ustawiono nową tablicę? Właśnie w tym miejscu w minione wakacje miano przeprowadzić prace, z udziałem strony ukraińskiej – powiedział. Dodał przy tym, że „domniemane otwarcie przestrzeni dla polskich prac ekshumacyjnych na terenie wschodnich województw II RP do pewnego stopnia jest fikcją”.
– Co z tego, że ukraińskie władze centralne wyrażają zgodę, jak lokalne władze i Ukraiński IPN podejmuje te prace na ich warunkach, niejednokrotnie bez zapraszania strony polskiej. O jakich równoprawnych stosunkach my mówimy? Jest wyraźna asymetria na rzecz strony ukraińskiej, gdzie oni chcą zatuszować prawdę historyczną na niekorzyść strony polskiej – podsumował historyk.
Miesiąc temu w rozmowie z prezydentem Andrzejem Dudą prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski, upomniał się ws. odnowienia pomnika nagrobnego bojowników OUN-UPA na górze Monastyrz na Podkarpaciu i wpisania go na listę grobów wojennych. Duda zaznaczył wówczas, że spodziewa się, iż już do październikowego spotkania głów obu państw „kwestie zostaną zdjęte z agendy”. Jak pisaliśmy, o sprawie tej informowała oficjalnie strona ukraińska, podczas gdy w oficjalnym komunikacie strony polskiej nie było na ten temat żadnej wzmianki.
W październiku 2019 roku strona ukraińska skończyła z praktyką ignorowania zapisów polsko-ukraińskiej umowy o ochronie miejsc pamięci z 1994 roku zapraszając specjalistów polskiego IPN do udziału w pracach poszukiwawczych i archeologicznych na terenie byłego więzienia NKWD w Drohobyczu.
Należy jednak zauważyć, że żaden z ostatnich gestów strony ukraińskiej nie dotyczy miejsc pamięci związanych z ludobójstwem dokonanym na Polakach przez OUN-UPA. Nowe ukraińskie władze tolerują na stanowisku szefa rady ds. upamiętnień Swiatosława Szeremetę, miłośnika OUN-UPA i SS Galizien współodpowiedzialnego za wprowadzenie zakazu poszukiwań i ekshumacji w 2017 roku. Swoje miejsce w ukraińskiej polityce znalazł także inny z urzędników stojących za zakazem, Wołodymyr Wjatrowycz. Został on co prawda zwolniony ze stanowiska szefa UIPN, jednak otrzymał tam możliwość prowadzenia programu historycznego. Ostatnio dostał się do ukraińskiego parlamentu.
Jak pisaliśmy, obecnie stojący pomnik na górze Monastyrz (w przeciwieństwie do pierwotnego z lat 90. XX wieku), oficjalnie powstał w zgodzie z polskim prawem. Ma on stać na zbiorowym grobie kilkudziesięciu członków UPA (w tym SB OUN) zabitych przez NKWD. Nie do końca spełniał jednak określone w porozumieniu warunki, m.in. nie było na nim inskrypcji w języku polskim, treść napisu nie odpowiadała uzgodnionemu wzorowi. W styczniu br. szef pionu upamiętnień IPN Adam Siwek komentując sprawę odbudowy pomnika na grobie UPA na górze Monastyrz, przypomniał, że w Polsce nie ma, postulowanych przez IPN od dłuższego czasu, przepisów regulujących status miejsc pochówku członków UPA.
W styczniu br. stwierdzono, że ktoś zabrał z pomnika kawałki tablicy i wrzucił do dołu razem z wyszywanymi „rusznykami”, które w listopadzie ub. roku na pomniku oraz pobliskich drzewach zawiązali proukraińscy aktywiści na znak oddania czci zmarłym. W lutym br. na mogile bojowników OUN-UPA pojawiła się nowa tablica.
W marcu br. pisaliśmy, że wojewoda podkarpacki zawnioskował do wiceszefa IPN, prof. Krzysztofa Szwagrzyka, o przeprowadzenie prac archeologiczno-ekshumacyjnych na mogile członków UPA na Górze Monastyrz w Werchracie. Oddziałowe Biuro Upamiętnienia Walk i Męczeństwa IPN w Rzeszowie uznało przeprowadzenie takich prac za zasadne.
Przeczytaj: Wiceminister kultury: ponad połowa ukraińskich miejsc pamięci w Polsce powstała nielegalnie
Czytaj również: Danuta Kuroń przy obiekcie ku czci UPA na Podkarpaciu: te ziemie były ukraińskie
Kresy.pl
Stawiam, że żelański pójdzie za ciosem i zażąda stworzenia w Bieszczadach muzeum wygnanych ukraińców…
To, jak z wizytą prezydenta A. Dudy na Wołyniu i Poroszenki w Sahryniu – tajemnica utrzymywana do samego końca. Gdyby puścili to drogą oficjalną – byłyby protesty i, być może, sprawa by nie przeszła.