Temat wejścia do projektu europejskiego czołgu jest dla nas raczej zamknięty, mówienie o tym to tylko polityka. My pilnie potrzebujemy czołgów o nowych zdolnościach. Trzeba natychmiast uruchomić program „Wilk” w kooperacji ze strategicznym partnerem dysponującym niezbędnymi technologiami, lub przekonać partnerów zagranicznych, Koreańczyków z czołgiem K2 lub Amerykanów z Abramsem, żeby weszli inwestycyjnie i technologicznie do polskiego przemysłu zbrojeniowego i zbudowali wspólnie z nami taki nowy czołg – mówi portalowi Kresy.pl gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.

Podczas wizyty prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Polsce pojawił się temat projektu nowego, europejskiego czołgu. Po spotkaniu z Macronem prezydent Andrzej Duda powiedział, że będą prowadzone rozmowy w tej sprawie.

– Chcielibyśmy w tym projekcie i w tym przedsięwzięciu wziąć udział, i chcielibyśmy (…) w przyszłości, gdyby taki czołg z naszym udziałem powstał, w niego się zaopatrywać budując zarazem gospodarkę europejską – powiedział prezydent. Odnosił się najpewniej do programu Main Ground Combat System (MGCS), czyli europejskiego czołgu przyszłości, rozwijanego głównie przez Niemcy, we współpracy z Francją.

Czytaj także: Die Welt: Niemcy i Francja wykluczają Polskę z projektów zbrojeniowych

– Po pierwsze, to są deklaracje polityczne. Poza tym, moim zdaniem póki co w tym projekcie niewiele się dzieje. Z uwagi na to, co do tej pory zrobili w tym względzie Niemcy i Francuzi, to jak na razie nie ma dla nas miejsca w tym projekcie, ponieważ całość zadań została podzielona między Niemców i Francuzów. Nie wiem, który przemysł zgodziłby się oddać nam część tego projektu – mówi portalowi Kresy.pl gen. Waldemar Skrzypczak, komentując tę sprawę.

Generał zwraca też uwagę na kwestię tego, jaką część zadań w ramach francusko-niemieckiego projektu Polacy mogliby przejąć, skoro w naszym przemyśle zbrojeniowym niewiele można zrobić w kwestii nowych technologii.

– Nasz przemysł pod względem technologicznym jest zacofany. To wszystko to bardziej deklaracja polityczna, niż realna możliwość wejścia w ten projekt. Temat jest moim zdaniem zamknięty, a ponadto nie mamy odpowiednich technologii, żebyśmy mogli w to wejść, jako równorzędny partner dla Niemców i Francuzów – powiedział.

Gen. Skrzypczak zaznaczył też, że w opinii ekspertów, prototyp takiego nowego czołgu może zostać przekazany nie wcześniej, niż za 8-10 lat. – Czyli ten czołg realnie będzie osiągalny nie wcześniej, niż za 12-15 lat. A wtedy sytuacja na świecie będzie już całkowicie inna; możliwe, że wówczas czołgi nie będą już potrzebne.

Nowe czołgi pilnie potrzebne

Czy nowe czołgi, z nowymi zdolnościami, są nam potrzebne teraz, czy za 10-15 lat? – Teraz tak, są potrzebne. Pilnie potrzebujemy czołgów o nowych zdolnościach – odpowiada generał. Jego zdaniem, dla Polski dostępne są trzy drogi do ich pozyskania.

– Pierwsza, to natychmiastowe uruchomienie programu „Wilk” w kooperacji ze strategicznym partnerem dysponującym niezbędnymi technologiami, we współpracy z polskim przemysłem zbrojeniowym. Druga opcja to przekonanie partnerów zagranicznych do tego, aby chcieli wejść inwestycyjnie i technologicznie do polskiego przemysłu zbrojeniowego, aby wspólnie z nami taki nowy czołg zbudować. Tu widzę dwóch partnerów: Koreańczyków z czołgiem K2 i Amerykanów z General Dynamics z czołgiem Abrams.

Jak informowaliśmy wcześniej, południowokoreański koncern Hyundai Rotem chce ubiegać się o kontrakt na nowy czołg dla Wojska Polskiego. Chodzi o wyprodukowanie do 2023 r. 800 czołgów, które miałyby uczynić z Polski największą pancerną potęgę w Europie poza Rosją i Turcją. Zaproponował, że przygotuje wersję czołgu K2 Czarna Pantera dostosowaną do potrzeb polskiej armii w ramach umowy na sumę 9 mld dol. K2 Czarna Pantera jest podstawowym czołgiem armii Korei Południowej. Jeszcze 21 stycznia portal Military Watch uznał, że to właśnie Hyundai Rotem jest najbliżej wygranej w walce o zamówienie polskiej armii na nowy czołg.

– K2 to nowoczesny czołg z odpowiednią technologią i zdolnościami oczekiwanymi przez polską armię – uważa gen. Skrzypczak. Jednak jego zdaniem, optymalnym rozwiązaniem byłby amerykański Abrams.

– Amerykanie mają wobec nas ogromne zobowiązania, bo płacimy im wielkie pieniądze za Patrioty, HIMARSy, F-35, zatem powinni wejść do Polskiej Grupy Zbrojeniowej kapitałowo i technologicznie i uruchomić w Polsce na początku składanie czołgów Abrams, a później ich współprodukcję i serwisowanie. Moim zdaniem, to jest perspektywa 4-5 lat. W tym czasie jesteśmy w stanie to zrobić. I mielibyśmy czołg robiony w Polsce – podkreśla gen. Skrzypczak.

Na pytanie, czy Amerykanie mieliby wolę polityczną, żeby wejść z nami w taką kooperację, generał zaznaczył, że jeżeli dotąd nie uczynili oni w stosunku do nas żadnego gestu, to powinni się na to zdobyć i pokazać, że faktycznie są wielkim sojusznikiem.

– To, że nam sprzedali F-35 to dla mnie, jako żołnierza, żadna rewelacja, żaden gest, bo czynią tak względem wszystkich, komu się da. Więc jeżeli są takim naszym wielkim sojusznikiem, to niech to pokażą i pomogą nam, na przykład, odbudować zdolności polskich wojsk pancernych, które będą współdziałały z ich wojskami pancernymi – podkreśla gen. Skrzypczak.

Były dowódca Wojsk Lądowych przyznaje zarazem, że znając Koreańczyków i Amerykanów może się spodziewać, że na taką współpracę prędzej zgodziliby się raczej ci pierwsi.

– Koreańczycy szukają swojego miejsca w Europie. Kiedy byłem wiceministrem obrony, to prowadziliśmy z nimi takie rozmowy. Oni są bardzo otwarci, bardzo skłonni do takiej współpracy. Amerykanie mniej, ale teraz ta sprawa leży już w rękach polityków. Niech staną do negocjacji, przyprą ich do muru i niech stawiają warunki dogodne dla Polski – i jedziemy! A zapewniam, że jeśli w Polsce coś takiego będzie robione, to kolejka do polskiego przemysłu będzie długa. Tylko niech nasi politycy zaczną w końcu coś robić, a nie tylko wykonywać polecenia innych polityków z zagranicy – powiedział gen. Skrzypczak.

Odnośnie programu „Wilk” przyznaje, że punktem wyjścia mogłoby tu być także wejście do niego Amerykanów lub Koreańczyków. Zwraca uwagę, że polski przemysł ma zdolności m.in. do tego, żeby zbudować czołgową wieżę z armatą kal. 120 mm wraz z systemami optoelektronicznymi.

– Tym, co jest dla nas kłopotem, i jeszcze długo będzie, jest kwestia podwozia. Krótko mówiąc, my nie mamy podwozia. Jeżeli je pozyskamy plus zdolności, żebyśmy mogli je późnej robić u siebie, bo na dziś w ogóle takich zdolności nie mamy, to resztę możemy sobie zbudować ze współpartnerami, bo takie zdolności mamy. Mam na myśli wieżę, a szczególnie armatę 120 mm, bo możemy ją w Polsce zbudować – powiedział generał.

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply