Jaki jest więc cel? Po tym, jak Trump ogłosił, że szczyt się odbędzie, powiedział: “To proces. Nie wchodzimy i nie podpisujemy niczego 12 czerwca i nigdy nie zamierzaliśmy. Zaczniemy proces. Powiedziałem im dzisiaj: nie spieszcie się. Możemy iść szybko, możemy iść powoli”. – przypomina były asystent prezydenta Ronalda Reagana, dr Doug Bandow, na łamach The National Interest.

Szczyt prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem prawie na pewno się wydarzy. Żadna ze stron nie może sobie pozwolić na anulowanie tego spotkania na tym etapie. Pytanie więc, jak najlepiej osiągnąć sukces?

Wiemy, że rezultatem nie będzie denuklearyzacja, tak jak to rozumieją Stany Zjednoczone. Mówienie o szybkiej, weryfikowalnej, nieodwracalnej denuklearyzacji było właśnie tym – mówieniem. Pomysł, aby załadować broń, wirówki, a może nawet fizyków Korei Północnej na amerykańskie samoloty był czystą fantazją. Podobnie jak wszelkie plany dotyczące zlikwidowania jakichkolwiek innych części północnokoreańskiej różnorodnej broni masowego rażenia. Nie wprowadzimy wariantu libijskiego, pomimo tego, co powiedział John Bolton, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego.

Jaki jest więc cel? Po tym, jak Trump ogłosił, że szczyt się odbędzie, powiedział: “To proces. Nie wchodzimy i nie podpisujemy niczego 12 czerwca i nigdy nie zamierzaliśmy. Zaczniemy proces. Powiedziałem im dzisiaj: nie spieszcie się. Możemy iść szybko, możemy iść powoli.”

Takie stwierdzenie budzi zdziwienie. Gdzie jest prezydent, który groził uwolnieniem “ognia i furii” na Półwyspie Koreańskim? Proces może być pomocny, a odpowiedni proces może okazać się konieczny. Jednak proces jest jedynie środkiem do osiągnięcia merytorycznego wyniku. Czym więc powinien być ten ostatni?

Po pierwsze, w przeciwieństwie do tego, co powiedział prezydent, obaj przywódcy powinni podpisać coś, nawet jeśli tylko krótką, ale konkretną, obietnicę zakończenia przez USA tego, co może być uznane za “wrogą politykę” wobec Korei Północnej w zamian za zaangażowanie Pjongjangu w denuklearyzację poprzez wyeliminowanie wszystkich arsenałów broni jądrowej i całej infrastruktury atomowej. Oczywiście, same słowa mają niewielką wartość. Ale dokument przygotowałby grunt pod dalsze negocjacje i byłby przydatny w rozliczaniu Korei Północnej, gdyby ponownie stała się krnąbrna.

Zobacz także: Podziemne imperium Korei Północnej

Po drugie, Waszyngton powinien dążyć do trwałego zamrożenia testów nuklearnych i rakietowych przez Koreę Północną. Zobowiązanie to byłoby łatwe do skontrolowania i ograniczyłoby zasięg pocisków oraz zahamowałoby ulepszenie broni jądrowej. USA mogłyby opłacić za taką koncesję czymś, co można by łatwo cofnąć, gdyby Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna zmieniła zdanie i ponownie rozpoczęła testowanie. Na przykład Waszyngton i Seul mogą zawiesić wspólne ćwiczenia wojskowe.

Po trzecie, prezydent Trump i Najwyższy Przywódca Kim Dzong Un powinni zadeklarować, że uważają wojnę koreańską za zakończoną i zgodzić się na negocjacje obejmujące innych głównych uczestników, Koreę Południową i Chiny, aby zawrzeć traktat pokojowy, formalnie kończący działania wojenne. Następstwem powinno być uznanie traktatu ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ, gdyż sojusznicy walczyli pod auspicjami ONZ.

Po czwarte, prezydent powinien zaproponować nawiązanie stosunków dyplomatycznych. To nie byłaby nagroda dla Korei Północnej, wszak Ameryka legitymizuje obecnie wiele nieprzyjemnych, czasami krwawych rządów. Celem byłoby stworzenie regularnego kanału komunikacyjnego, jednocześnie ustanawiając placówkę, aby dowiedzieć się więcej o tym, co już dawno temu zostało nazwane “pustelniczymi królestwem”. Gdyby Korea Południowa została uznaną przez sojuszników Północy, tj. Chiny i Rosję, USA mogłyby z łatwością zrobić to samo dla Korei Północnej.

Zobacz także: Kongresmenka: Nuklearna Korea Północna to nasza wina

Po piąte, Waszyngton wyjaśniłby, że podwyższenie amerykańskiej misji dyplomatycznej do poziomu ambasady, będzie zależało od tego, czy północnokoreańscy urzędnicy będą skłonni rozmawiać na szereg tematów politycznych, w tym praw człowieka. W końcu uznanie miałoby na celu promowanie solidnego dialogu. Sprawą konieczną byłoby podejście do rozmów bez żadnych złudzeń, ponieważ podobne zaangażowanie w przypadku Związku Sowieckiego, ostatecznie zwiększyło presję na zmiany.

Po szóste, po wylądowaniu w Singapurze prezydent powinien ogłosić koniec obowiązywania zakazu podróżowania Amerykanów na Północ. Ponadto na spotkaniu powinien zaproponować zainicjowanie liberalnej polityki wizowej dla gości z Korei Północnej, którzy zostaną zaproszeni do Ameryki w celach sportowych, kulturalnych, edukacyjnych i innych. Nic nie wskazuje na to, że zbliża się “koreańska wiosna”, ale kontakty zagraniczne z Północą pomagają szerzyć wiedzę o świecie zewnętrznym i podważać propagandę reżimu. Wewnętrzna, organiczna transformacja prowadzona przez Północnych Koreańczyków byłaby o wiele lepsza niż zewnętrzna próba narzucenia zmiany reżimu.

Po siódme, prezydent powinien przeważyć nad swoimi swoich doradcami, którzy chcą “sojuszy na zawsze” i wyrazić gotowość wycofania amerykańskich żołnierzy i amerykańskiego “parasola nuklearnego” znad Korei Południowej w zamian za denuklearyzację. Pozyskanie północnokoreańskiej zgody na faktyczną denuklearyzację na pewno będzie czymś trudnym. Ale zrobienie tego jest ważnym celem wartym poczynienia znaczących ustępstw. Co więcej, denuklearyzacja wyeliminowałaby konieczność posiadania garnizonu USA na Południu. Miałoby to dodatkową zaletę, polegającą na przeniesieniu decyzji dotyczących przyszłości Półwyspu Koreańskiego na Republikę Korei, która oczywiście ma o wiele większe znaczenie niż Ameryka. Bezpieczeństwo w USA wzrosłoby, gdyby Waszyngton nie nalegał na wtrącanie się w każdą kontrowersję w każdym regionie na Ziemi, szczególnie tak niebezpiecznym jak Azja Północno-Wschodnia.

Po ósme, obaj przywódcy powinni ustanowić “proces”, o którym wspomniał prezydent. Należy rozpocząć zestaw negocjacji z denuklearyzacją jako formalnym celem, ale zdolnym do zawarcia bardziej ograniczonych porozumień. Na przykład, inwentaryzacja aktywów jądrowych KRLD, poparta kontrolami w celu sprawdzenia ich dokładności, byłaby istotnym krokiem w kierunku denuklearyzacji, której Północ wcześniej odmawiała. Ponowne wprowadzenie inspektorów do zadeklarowanych obiektów jądrowych byłoby kolejnym krokiem naprzód. Zamrożenie dodatkowej produkcji broni jądrowej, również wsparte inspekcjami, stanowiłoby znaczący zysk w zakresie bezpieczeństwa. Środki ograniczające możliwość konwencjonalnego starcia byłyby korzystne dla obu stron i byłyby ważnym testem szczerości Pjongjangu.

Co więcej, Waszyngton powinien jednocześnie zachęcać rząd Kima do rozmów zarówno z Koreą Południową, jak i Japonią, ponieważ ich wsparcie przyczyni się do pokoju. W tym samym czasie, USA powinny omówić przyszłość Półwyspu Koreańskiego z Chinami, wskazując, że Waszyngton pragnie wycofać się militarnie, zwłaszcza w przypadku zjednoczenia, co oczywiście pozostaje bardzo daleką możliwością. Niemniej jednak administracja Trumpa powinna zachęcić Pekin do współpracy, wskazując, że Chiny nie muszą obawiać się amerykańskiej próby przekształcenia Półwyspu w kolejną militarną placówkę w regionalnym systemie powstrzymywania.

Zobacz także: Stephen M. Walt: Dajcie Korei Północnej tyle prestiżu, ile chce.

Kiedy kandydat Trump powiedział, że jest gotowy rozmawiać z Kim Dzong Unem, większość profesjonalnych obserwatorów Korei zachichotała. Trudno wyobrazić sobie innego prezydenta, który zgodziłby się na szczyt w tych okolicznościach. Jednak prezydent Trump zasługuje na uznanie za podjęcie ryzyka. Miał nawet rację, cofając się przed zażądaniem natychmiastowej denuklearyzacji, ponieważ zbyt wygórowane oczekiwania mogły doprowadzić do katastrofalnego zerwania szczytu, a to zwróciłoby oba kraje w kierunku niebezpiecznej konfrontacji, która dominowała w zeszłym roku. Cokolwiek stanie się w Singapurze, Korea Północna nadal będzie państwem jądrowym 13 czerwca tego roku, a nawet przyszłego roku.

Niemniej jednak wiele dobrego można zrobić na szczycie i poza nim. Pomyślne zakończenie szczytu będzie wiązało się z procesem, jak zasugerował prezydent, lecz również z poruszeniem istotnych kwestii. Prezydent może nie otrzyma Nobla, ale mógłby pomóc w uspokojeniu zapalnej sytuacji. Samo to byłoby osiągnięciem wartym świętowania.

Doug Bandow

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply