Z perspektywy wilniuków obecna Rzeczpospolita staje się gorliwym współsprawcą procesu ich depolonizacji, zamiany ich zwartej i zorganizowanej politycznie społeczności w lokalny polskojęzyczny folklor. Temu procesowi z oddaniem patronuje dziś obecna polska ambasador na Litwie, Urszula Doroszewska – pisze Marcin Skalski.

Ostatnia próba ręcznego sterowania wyborem prezesa Związku Polaków na Litwie przez władze w Warszawie doprowadziła do ujawnienia istniejącego od dawna konfliktu między Polakami na Ziemiach Wschodnich i władzami III Rzeczypospolitej. Dotychczasowemu prezesowi ZPL Michałowi Mackiewiczowi zakomunikowano bowiem w polskiej ambasadzie w Wilnie,  że nie wolno mu kandydować na kolejną kadencję. Nasz obecny stan wiedzy wskazuje, że do tej bezprecedensowej ingerencji w wewnętrzne sprawy ZPL nie można było wytypować w Warszawie nikogo „lepszego”, niż Urszula Doroszewska.

Życiorys Urszuli Doroszewskiej to działalność w opozycji anty-PRL-owskiej w kręgu Komitetu Obrony Robotników w latach ’70 i ‘80, jak również aktywność przy prezydencie Lechu Kaczyńskim oraz Andrzeju Dudzie. Znając linię obydwu głów państwa w kwestii tzw. polityki wschodniej, nie może dziwić obecność ambasador w Republice Litewskiej na warszawskich salonach władzy, jak i jej aktualnie sprawowana funkcja. Kariera Urszuli Doroszewskiej jest bowiem wzorcowym przykładem usprawiedliwiania giedroycizmem niemocy intelektualnej, moralnej i politycznej w kwestii rodaków na Kresach Wschodnich.

Interesy Polaków w dalszej kolejności

5 maja 2018 roku przeszła ulicami Wilna ponad dziesięciotysięczna parada Polaków z okazji rocznicy przyjęcia konstytucji 3 Maja, Dnia Polonii i Polaków za Granicą (2 maja) oraz stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. To imponujące wydarzenie było świętem zarówno dla miejscowych rodaków, jak i przyjezdnych z Macierzy identyfikujących się z naszą ponadgraniczną wspólnotą narodową. Tymczasem, najwyżej postawionym urzędnikiem państwowym z Rzeczypospolitej był Adam Bielan, aktualny… wicemarszałek Senatu. Brak Urszuli Doroszewskiej, która jako przedstawiciel państwa polskiego mogłaby uświetnić swą obecnością całe wydarzenie, nie był jednak pierwszym zgrzytem w trakcie sprawowania przez nią funkcji ambasadora.

Kompromitację w oczach polskich mieszkańców Wileńszczyzny Urszula Doroszewska odnotowała już na początku swojej kadencji, w październiku 2017 roku. Jak określiła swoje priorytety ambasador wysłana przez Rzeczpospolitą do kraju, gdzie żyją setki tysięcy polskich autochtonów? Oddajmy głos samej zainteresowanej:

„Priorytetem mojej misji jest bezpieczeństwo i obrona – są to kwestie w tej chwili najważniejsze w stosunkach polsko-litewskich. Nasze kraje współpracują w ramach NATO, jestem dumna z tego, że polscy lotnicy uczestniczą w misji Baltic Air Policing” – mówiła Doroszewska.

Zobacz także: Jan Piekło – zobacz kogo PiS zrobił ambasadorem na Ukrainie

Jak perorowała wysłana przez Polskę dyplomatka, kolejnym jej priorytetem miała być „współpraca wojskowa” z Republiką Litewską, mimo że sama przyznała w tej samej wypowiedzi, iż sprowadza się ona do ochrony litewskiego nieba przez polskie lotnictwo:

„Wspieranie tej współpracy wojskowej, współpracy eksperckiej jest moim bardzo ważnym zadaniem tutaj, na Litwie” – mówiła Doroszewska.

Co więcej, nominalna ambasador polskich interesów w Republice Litewskiej nie omieszkała poinformować, że będzie sprzyjać litewskim oczekiwaniom w zakresie infrastruktury transportowej i w energetyce:

„Nasze kraje są bardzo związane ze sobą geograficznie i oczywiste jest, że współpraca energetyczna zapewnia nam bezpieczeństwo. Tym się zajmujemy na co dzień, bardzo intensywnie. Wspólnie z Litwą i resztą Europy przygotowywane są też drogi komunikacyjne Via Baltica i Rail Baltica – to również niezwykle istotny element współpracy” – zaznaczała.

Zobacz także: Jak państwo polskie „pomaga” Polakom na Wschodzie

Im bardziej rozwijała swoją wypowiedź Urszula Doroszewska na temat swojej misji na placówce zagranicznej, tym mniej było wątpliwości, jakie miejsce w hierarchii jej priorytetów zajmują prawa narodowe Polaków na Wileńszczyźnie. „Wspieranie mniejszości polskiej i monitorowanie jej praw” uznała ona za „kolejne [podkr. – red.] ważne zadanie ambasadora”.

Ponadto, Doroszewska uciekła się w swoich dywagacjach na temat polskiej oświaty w Republice Litewskiej z jednej strony do wpisania się w litewski punkt widzenia, iż sam fakt istnienia na Wileńszczyźnie licznych polskich szkół powinien satysfakcjonować naszych rodaków – mimo że sieć placówek oświatowych miejscowi Polacy wywalczyli jeszcze za Związku Radzieckiego i to wbrew miejscowym litewskim komunistom. Z  drugiej zaś strony posłużyła się ona jawnym kłamstwem. Przyjrzyjmy się bowiem poniższej wypowiedzi: 

„Na Litwie istnieje najwięcej szkół polskich wśród wszystkich krajów, gdzie zamieszkuje polska mniejszość. Zupełnie naturalne i słuszne jest, że odbywa się także nauczanie w języku państwowym. Być może chciałoby się, aby ten poziom był wyższy, ponieważ byłoby to korzystne dla Polaków, obywateli Litwy. Byłoby lepiej, gdyby niektóre ze szkół mniejszości narodowych miały wyższy poziom. W tej kwestii nie ma jednak konfliktu, jest dyskusja, przedstawiane są różne argumenty i powoli dochodzimy do rozwiązań” – powiedziała w październiku 2017 roku Urszula Doroszewska.

Nieprawdą jest stwierdzenie, iż w kwestii oświaty „nie ma konfliktu”. W 2011 roku przy przyjmowaniu nowej ustawy oświatowej, lituanizującej polskie szkolnictwo, Polacy z Wileńszczyzny zebrali 60 tysięcy podpisów w obronie swoich placówek. Ponadto, doszło do strajku szkolnego, w praktyce spacyfikowanego przez ówczesnego premiera Donalda Tuska, który nie dotrzymał złożonej wilniukom obietnicy podczas Mszy św. w Ostrej Bramie. Jednak nawet rząd Platformy Obywatelskiej zadbał o to, by kwestia ta sprawiała przynajmniej pozory konfliktu dyplomatycznego między Polską a Republiką Litewską, o czym świadczyły ostre retorycznie wypowiedzi Radosława Sikorskiego. Rząd PiS i wysłana przez niego do Wilna Doroszewska poszli tymczasem o krok dalej, akceptując antypolskie zapisy litewskiej ustawy oświatowej.

Zobacz także: Nowa ambasador RP na Litwie zaakceptowała dyskryminacyjną ustawę oświatową 

„Duma” z tego, że polskie wojsko zupełnie bezinteresownie ochrania przestrzeń powietrzną innego państwa (a na dodatek do tego dopłaca, vide baza w Szawlach), nacisk na interesy kraju, do którego w teorii przyjeżdża się reprezentować polską rację stanu, a wreszcie – dyskredytowanie kompetencji językowych rodaków na Wileńszczyźnie i akceptacja instytucjonalnego ograniczania prawa narodowych tamtejszych Polaków – takiej autocharakterystyki dokonała sama Urszula Doroszewska na początku kadencji.

Zobacz także: Po co nam Litwa? 

Lech Kaczyński, Żydzi i Ukraińcy w centrum zainteresowania

Innego rodzaju wrażliwość wykazuje Doroszewska, gdy na horyzoncie pojawiają się chociażby interesy Ukrainy. 14 marca 2017 roku, jeszcze jako Doradca Prezydenta RP Andrzeja Dudy, mówiła podczas otwarcia wystawy o uchodźcach wewnętrznych na Ukrainie:

„Polska wspiera niepodległość i całość terytorialną Ukrainy. Mamy nadzieję, że Ukraina czuje to wsparcie […] To jest doskonały sposób na zaapelowanie do ludzi, zbliża nas to, abyśmy mogli Ukrainie udzielić odpowiedniego wsparcia” – powiedziała Urszula Doroszewska.

W trakcie pełnienia funkcji Doradcy Prezydenta RP Doroszewska wzięła udział między innymi w III Forum Młodzieży Partnerstwa Wschodniego w dniach 22-23 czerwca 2017 roku w Warszawie, w uroczystości wręczenia Nagrody im. Iwana Wyhowskiego prof. Ihorowi Sribniakowi z Ukrainy dnia 22 maja 2017 roku w Warszawie, czy też w warszawskich obchodach Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu 27 stycznia 2017 roku, zaś 13 października 2016r – w konferencji pt. „Lech Kaczyński – profesor prawa, samorządowiec i polityk, przyjaciel. Rola powiatu bełchatowskiego w tworzeniu polityki bezpieczeństwa energetycznego kraju i stabilności gospodarczej regionu”.

W świetle przytoczonych faktów, jeszcze dziwniejszym wydaje się brak Urszuli Doroszewskiej (peregrynującej wcześniej po uroczystościach wspominających Lecha Kaczyńskiego, ofiary Holokaustu czy fetujących ukraińskich naukowców) na ostatnim Zjeździe Związku Polaków na Litwie. Jej nieobecność nie jest bowiem prywatnym zamanifestowaniem niechęci do takiego bądź innego lidera polskiej organizacji w Republice Litewskiej, lecz wyrazem dezaprobaty wobec struktury reprezentatywnej dla miejscowej polskiej społeczności ze strony państwa polskiego, które uosabia ona jako ambasador.

Tym samym, wbrew pozorom, zlekceważenie rodaków na Wileńszczyźnie nie zaczęło się wraz z konfliktem z Michałem Mackiewiczem, lecz na samym początku kadencji ambasadora, dalej, przez zignorowanie wielotysięcznego pochodu Polaków w Wilnie, a dopiero na nieobecności na ostatnim Zjeździe ZPL kończąc. Jednocześnie konflikt między III Rzeczpospolitą a kresowymi Polakami wszedł w nową, ostrzejszą fazę. Urszula Doroszewska wpisuje się swoją postawą w politykę władz III RP, która Polaków na Ziemiach Wschodnich traktuje jak piąte koło u wozu i strategiczną przeszkodę w nawiązywaniu bezkonfliktowych relacji z państwami takimi jak Republika Litewska czy Ukraina. Doroszewska przywiązanie do interesów tych dwóch ostatnich państw kosztem polskiej racji stanu zamanifestowała wystarczająco jednoznacznie, by nie pozostawić nam żadnych złudzeń.      

Jerzy Giedroyc über alles

Aby jednak nie przytaczać wyłącznie wydarzeń, które Urszula Doroszewska uświetniła swą obecnością przed objęciem placówki w Wilnie, przyjrzyjmy się bieżącej aktywności pani ambasador. Unaocznia ona bowiem, że wysłana przez Polskę ambasador utożsamia się bez zastrzeżeń z litewską racją stanu.

Podczas gdy miejscowi Polacy nie mogą liczyć na asystę ambasador RP w wydarzeniach manifestujących wciąż żywą polskość na Wileńszczyźnie, zaszczytu goszczenia przedstawiciela Polski dostępują Litwini. 7 czerwca 2018 roku Urszula Doroszewska wzięła udział w panelu „Kobiety Wolności. Spotkanie kobiet Solidarności i Sąjūdisu”.

Czym był z kolei Sąjūdis, który był fetowany przez ambasador RP w Wilnie?

Jak pisze prof. Zbigniew Kurcz, Litewski Ruch na Rzecz Przebudowy (lit. Lietuvos Persitvarkymo Sąjūdis) był emanacją etnicznego poruszenia Litwinów w latach 1988-1989 [1]. Ponadto, badacz ten przekonuje, iż idea polskiej autonomii była skutkiem litewskiego zagrożenia, które najpewniej ujawniło się w ideologii i działaniach Sąjūdisu [2]. Jak twierdzi zaś dr Krzysztof Kawęcki, działania podjęte przez polskich samorządowców, jak i sama idea autonomii, były w dużej mierze podyktowane reakcją litewskiego społeczeństwa i władz Litwy na odrodzenie narodowe Polaków, zaznaczając przy tym, iż była to reakcja na ogół wroga [3]. Zatem wbrew propagandzie środowisk giedroyciowskich miejscowe polskie ruchy na rzecz emancypacji były w dużej mierze reakcją na to, jak Sąjūdis odnosił się lokalnych polskich autochtonów, a nie „prowokacją Moskwy”. Z kolei prof. Adam Bobryk pisze, iż w krótkim okresie nowego litewskiego odrodzenia narodowego na bazie „Sąjūdisu”, Polacy Wileńszczyzny doświadczyli od Litwinów złego traktowania [4].

W związku z powyższym na porządku dziennym staje pytanie, czy godzi się, aby najwyższy przedstawiciel władz Rzeczypospolitej w Republice Litewskiej brał udział w wydarzeniach, które są celebracją upamiętniającą ruch wrogo nastawiony wobec rodaków na Wileńszczyźnie?

Wyjaśnień swoich motywacji udzieliła sama Urszula Doroszewska, która na wspomnianym panelu przyznała się, skąd czerpie swoje inspiracje:

„Zawsze bardzo się interesowałam tym, co się dzieje za tą granicą z tajemniczymi wieżami strażniczymi na wschodzie. Kiedy zaczynałam swoją działalność opozycyjną w latach 70-tych, cały czas stał problem co będzie z Polską, ale też z innymi krajami – Litwą, Ukrainą. Atmosfera wśród ówczesnej patriotycznej młodzieży, przeświadczenie, że to wszystko nasza wspólna sprawa, nie wzięło się znikąd. To były dyskusje, książki, koncepcja Giedroycia [podkr. – red.], która wpływała na nasz światopogląd” – powiedziała ambasador RP w Wilnie.

Tym samym otrzymujemy odpowiedź na pytanie o praprzyczynę konfliktu obecnych władz Rzeczypospolitej z Polakami w Republice Litewskiej. Jak pisze cytowany wcześniej prof. Zbigniew Kurcz:

Postulat wielkoduszności, rozumienia lęków małych narodów i ustępowania im pola, podnoszony wielokrotnie w wyobrażeniach stanowiących mit giedroyciowski, nie mógł zostać powszechnie zaakceptowany w jednym z ostatecznych miejsc akcji – na Wileńszczyźnie. A to dlatego, że okazało się, iż mały naród – szukający potwierdzenia odrębności i suwerenności – sięga po środki panowania właściwe w tradycji wielkim narodom. Takiej sytuacji nie aprobuje polska mniejszość narodowa, od której w wyniku zmiany granic, jak nazywa to wielu tamtejszych rodaków, „odeszło” własne państwo” – czytamy w studium „Mniejszość polska na Wileńszczyźnie [5].

Istotne zastrzeżenia co do doktryny Giedroycia zgłosił sam Waldemar Tomaszewski, a więc niekwestionowany lider tamtejszej polskiej społeczności. Jak przekonywał 28 kwietnia 2018 roku podczas Forum Polonijnego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, „teoria Giedroycia jest nieaktualna, szkodliwa, osłabia Polskość i zdradza nas, Polaków na Wileńszczyźnie”.

Zobacz także: Tomaszewski: mamy do czynienia z elementem zdrady w stosunku do kresowych Polaków [+VIDEO] 

W związku z powyższym należy również publicznie zapytać, jak władze III Rzeczypospolitej wyobrażają sobie realizację polskiego interesu narodowego na Wileńszczyźnie w momencie, gdy na placówkę dyplomatyczną do Wilna jest wysyłana osoba o tak anachronicznych poglądach? Jak można wymagać od Polaków w Republice Litewskiej, by milcząco akceptowali wdrażanie koncepcji postrzeganych przez nich jako wymierzone w ich odrębność narodową? Wystąpienie Tomaszewskiego było bowiem pierwszym tak jednoznacznie potępiającym giedroyciowskie urojenia elit III RP stanowiskiem wyrażonym przez Polaka z Ziem Wschodnich. Z uwagi na to nie można przejść obok niego obojętnie i udawać, iż perspektywa reprezentowana m.in. przez Urszulę Doroszewską jest Polakom na Wileńszczyźnie jakkolwiek bliska. Przeciwnie – jako narażeni na lituanizację, ograbiani z ziemi, stopniowo pozbawiani języka polskiego w szkołach przy aprobacie samej Doroszewskiej, wyrażają głośny sprzeciw wobec narażania ich na niebezpieczeństwo wynarodowienia. Z perspektywy wilniuków obecna Rzeczpospolita staje się gorliwym współsprawcą procesu ich depolonizacji, zamiany ich zwartej i zorganizowanej politycznie społeczności w lokalny polskojęzyczny folklor.

Uderzające jest przy tym, iż Urszula Doroszewska potrafi być wyczulona na krzywdę ludzi pozbawianych ojczyzny, ziemi czy szkół. W wywiadzie dla Radia „Znad Wilii” 12 kwietnia 2016 roku jako doradca prezydenta Dudy rozwodziła się nad losem Tatarów krymskich, którzy zostali wysiedleni w latach ’40 do Azji Centralnej, a pod obecną władzą rosyjską na Krymie – jak twierdzi Doroszewska – odbierane jest im szkolnictwo w języku ojczystym. „Szkoły, które były szkołami z krymskotatarskim językiem wykładowym, zmieniane są na szkoły z rosyjskim językiem” – mówiła wówczas obecna ambasador RP w Wilnie, dodając iż obecnie dorobek Tatarów krymskich w dziedzinie oświaty jest niszczony. 

Zobacz także: Nowa ambasador RP na Litwie zaakceptowała dyskryminacyjną ustawę oświatową 

Tak zróżnicowanej postawy wobec własnych rodaków i przedstawicieli obcego, niekoniecznie przecież bliskiego kulturowo czy językowo Polakom narodu, nie można nazwać inaczej jak zaawansowaną patologią. Giedroyciowskie motywacje ambasador Doroszewskiej nie pozostawiają jednak zbyt wielkiego pola do interpretacji. Nie jest tajemnicą, że zmieniające się kolejne ekipy władzy w III Rzeczypospolitej potrafią wykazać empatię wobec wyjątkowo szerokiej gamy narodów czy społeczności niepolskich, której brakuje potem wobec własnych rodaków. Urszula Doroszewska, uczciwie przyznajmy, nie wprowadza tu nowej „jakości”, a jedynie kontynuuje degrengoladę właściwą warszawskim salonom władzy. Nie wymagajmy jednak od Polaków na Wileńszczyźnie, by w tejże degrengoladzie brali ku własnej zgubie udział.

Marcin Skalski

[1] Z. Kurcz Mniejszość polska na Wileńszczyźnie, Wrocław 2005, s. 224.

[2] Tamże, s. 126.

[3] K. Kawęcki, Polacy na Wileńszczyźnie 1990-2012, Warszawa 2012, s. 32.

[4] A. Bobryk, Odrodzenie narodowe Polaków w Republice Litewskiej 1987-1997, Toruń 2005, s. 128.

[5] Z Kurcz, dz. cyt., s. 377.

11 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. JanK
    JanK :

    Nie wiem czy to ambasador polska czy litewska, o jakie interesy dba, wiem jedno, na 100% nie dba ona o interes Polaków litewskich. Co do tego nie ma najmniejszej wątpliwości.

  2. bob
    bob :

    Szkoda że te info o szkodnikach i pomocnikach zdrajcy co nas sprzedał w Nicei nie dochodzą do szerszej grupy Polaków. Zamiast tego tworzy się mity jakiś “niezłomnych” bohaterów nikt nie wspomni o willi załatwionej przez wujaszka morderce sbeka a teraz kolejnego uszatka “niezłomnego” obrońce Hermaszewskiego mamy

  3. FrancisMorges
    FrancisMorges :

    Tak Zofia Romaszewska opisała działalność ambasador w Fundacji IDEE, gdzie w zarządzie zasiadała U. Doroszewska:

    “Niedopuszczalne jest pokrywanie niedoborów fundacji z pieniędzy innego grantu, przeznaczonego na kolejny program, i finansowanie bieżącej działalności z dowolnych grantów. Ta ostatnia, niedozwolona metoda, w Fundacji „Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej , była stosowana szczególnie często. (…)

    W tym miejscu nasuwa mi się uwaga: Zarząd (m.in. DOROSZEWSKA), zamiast martwić się przyszłymi procesami sądowymi ze swoimi pracownikami, powinien był zwrócić uwagę na to, że Fundacja nie po to została powołana ,aby zapewnić iluś tam osobom w Polsce godziwe życie, tylko po to, by wypełniać swoją misję, tzn pomagać w budowaniu demokratycznych społeczeństw na wschodzie (…)

    Podsumowując: kryzys w Fundacji „Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej” powstał, ponieważ Fundacja, która miała ważną społecznie misję i była organizacją non profit, została potraktowana przez jej Zarząd (m.in. DOROSZEWSKA) jak przynosząca dochód firma, a wszelkie uwagi Prezydenta Ireny Lasoty i chęć skontrolowania działalności finansowej Fundacji napotykały na nieprzezwyciężone przeszkody.

  4. FrancisMorges
    FrancisMorges :

    A tak Zofia Romaszewska opisała działalność ambasador w Fundacji IDEE, gdzie w zarządzie zasiadała U. Doroszewska:

    “Niedopuszczalne jest pokrywanie niedoborów fundacji z pieniędzy innego grantu, przeznaczonego na kolejny program, i finansowanie bieżącej działalności z dowolnych grantów. Ta ostatnia, niedozwolona metoda, w Fundacji „Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej , była stosowana szczególnie często. (…)

    W tym miejscu nasuwa mi się uwaga: Zarząd (m.in. DOROSZEWSKA), zamiast martwić się przyszłymi procesami sądowymi ze swoimi pracownikami, powinien był zwrócić uwagę na to, że Fundacja nie po to została powołana ,aby zapewnić iluś tam osobom w Polsce godziwe życie, tylko po to, by wypełniać swoją misję, tzn pomagać w budowaniu demokratycznych społeczeństw na wschodzie (…)

    Podsumowując: kryzys w Fundacji „Instytut na rzecz Demokracji w Europie Wschodniej” powstał, ponieważ Fundacja, która miała ważną społecznie misję i była organizacją non profit, została potraktowana przez jej Zarząd (m.in. DOROSZEWSKA) jak przynosząca dochód firma, a wszelkie uwagi Prezydenta Ireny Lasoty i chęć skontrolowania działalności finansowej Fundacji napotykały na nieprzezwyciężone przeszkody.

  5. W_Litwin
    W_Litwin :

    Warto poczytać poczytać opinie o “działaniach” pani ambasador w Gruzji, gdzie przez tamtejszych Polaków została niemalże wygnana. Nie ma ani jednej pozytywnej opinii. A o działaniach niszczycielskich, które doprowadziły do upadku Fundację IDEE – Institute for Democracy in Eastern Europe, w zarządzie której swawolnie “działała” Doroszewska.

    o wszystkim można przeczytać tutaj:
    https://www.salon24.pl/u/irenalasota/23052,polska-gruzja-michnik-doroszewska

    https://www.salon24.pl/u/irenalasota/23056,doroszewska-lasota-kama-sutra-cd

    Sprawozdanie p. Zofii Romaszewskiej dot. Zarządu IDEE
    http://www.blog.kijowski.pl/wp-content/uploads/2010/01/Institute-for-Democracy-in-Eastern-Europe.pdf

    To wszystko pokazuje, kim jest ambasador RP na Litwie.

  6. arczi
    arczi :

    Widać zorganizowany atak na ostatnią mocną społeczność Kresową, czyli Polaków na Litwie. Nieprzychylne środowiska chcą powtórzyć manewr z Białorusi – rozbić i zmarginalizować Związek. Wg giedroyciowców jak Doroszewska, wtedy Polska będzie się mogła dogadywać z Litwą bez “balastu” rodaków. Ja jednak mocno trzymam kciuki za Wilniuków i jestem pewien, że z tych ataków wyjdą jeszcze bardziej zjednoczeni i mocniejsi niż kiedykolwiek.

  7. jaro7
    jaro7 :

    Myślę że PiS świadomie,celowo na ambasadorów na litwie i upainie wybrał te antypolskie szuje jak Doroszewska i Piekło.Ich misja jest DEPOLONIZACJA Kresów i szkodzenie mieszkającym tam Polakom.dołączono do tego Falkowskiego,Romaszewska ,Przełomiec(medal dostała od prezydent litwy) i szmaciarstwo od Sakiewicza(ten ma medal ob bezpieki upainy).