Podobnie, jak wyborcy Trumpa wyrażają swoją odrazę wobec waszyngtońskiego “bagna” i domagają się jego osuszenia, tak samo oś Chin, Rosji i Iranu domaga się “globalnego osuszenia bagien” i przywrócenia państwowej suwerenności. Ci ostatni rozumieją, że stoją w obliczu wojny finansowej z powodu niesubordynacji. Rozumieją (jak podkreślił prezydent Putin w tym miesiącu), że monopol dolara amerykańskiego istnieje w samym centrum bagna “globalnego porządku”. I wiedzą, że tylko zbiorowe działanie może ostatecznie je zniweczyć. Kto wie, nawet Europa może ostatecznie dołączyć do tej grupy, w proteście przeciwko nałożeniu na nią sankcji USA. – twierdzi Alastair Crooke, były brytyjski dyplomata na łamach Strategic Culture.

Deklaracja Prezydenta Stanów Zjednoczonych z 8 maja (po opuszczeniu JCPOA), wymaga od nas zasadniczej zmiany naszego rozumienia Trumpizmu. Na początku swojej kadencji, Trumpizm był powszechnie rozumiany jako koncepcja oparta na trzech kluczowych filarach: że koszty poniesione przez USA w utrzymywaniu Imperium (tj. wypełnianie roli światowego żandarma) były po prostu zbyt uciążliwe i niesprawiedliwe (zwłaszcza w przypadku parasola ochronnego) i że inni muszą być zmuszeni do dzielenia się kosztami, po drugie, że amerykańskie miejsca pracy zostały skradzione Ameryce i trzeba je było odzyskać poprzez wymuszenie zmiany warunków polityki handlowej i, po trzecie, że te zmiany zostaną wprowadzone poprzez zastosowanie taktyki “Art of the Deal.”

Ale wszystko zmieniło się wraz z oświadczeniem Trumpa z 8 maja. To nie tylko zwyczajne opuszczenie umowy – to wydanie wojny finansowej Iranowi (tj. kapitulacja i zmiana reżimu). Nie chodzi już o to, jak osiągnąć “sprawiedliwszą”, lepszą ofertę dla Stanów Zjednoczonych; jak zarobić więcej pieniędzy. Zamiast tego, system finansowy miał zostać wykorzystany do zniszczenia waluty i gospodarki innego państwa. Wojsko amerykańskie jest powiększane, aby można je było wykorzystać do sprowadzenia “ognia i furii” na państwa, które nie przestrzegają reguł.

Nahum Barnea, czołowy izraelski komentator, piszący dla Yediot Ahronoth, zręcznie opisał ten plan: “Długoterminowe izraelskie aspiracje są dalekosiężne: doprowadzić Iran do zapaści gospodarczej za pomocą amerykańskich sankcji. Załamanie gospodarcze doprowadzi do zmiany reżimu. Nowy reżim zrezygnuje z opcji nuklearnej i planów ekspansji Iranu na cały region. To, co spowodowało upadek Związku Radzieckiego pod koniec lat 80., spowoduje upadek Islamskiej Republiki. Prezydent Reagan zrobił to Sowietom; Prezydent Trump zrobi to Irańczykom. Trump rozkochał się w tym pomyśle”.

Poparcie dla zmiany reżimu w Teheranie, w połączeniu z jednostronnym “przekazaniem” Jerozolimy Izraelowi, oraz “zielonym światłem” USA dla Izraela, by atakował siły i infrastrukturę Iranu w dowolnym miejscu i czasie w Syrii, jest antytezą “Art of the Deal”. Chodzi raczej o faktyczne – i fizyczne – zburzenie bliskowschodniego układu sił poprzez przymus finansowy i wojskowy. Jest to kolejny zachodni utopijny projekt, w którym ludzkie “niedociągnięcia” (tj. Ci “ajatollahowie”, którzy przewrotnie przeciwdziałają amerykańskiej misji cywilizacyjnej) muszą zostać skorygowane przy użyciu siły lub przez eliminację.

Badacz amerykańskiej polityki zagranicznej, prof. Russell-Mead, sugeruje, że ta metamorfoza Trumpizmu przedstawia coś nowego, zmianę kursu, w stronę “ery neoamerykańskiej w polityce światowej, zamiast ery postameryańskiej [Obama]” (z jakichś powodów inicjatywy Trumpa wydają się być często inspirowane przez Obamafobię).

Tak więc “administracja chce powiększyć amerykańską potęgę zamiast przystosowywać się do upadku. Na razie Bliski Wschód jest centralnym punktem tej nowej asertywności”, wyjaśnia Russell-Mead, twierdząc, że ten nowy impuls Trumpa wynika z: “Instynktu mówiącego mu, że większość Amerykanów nie ma ochoty na postamerykański świat. Zwolennicy Trumpa nie chcą długich wojen, ale też nie są skłonni przyjąć stoickiej akceptacji narodowego upadku. Co do akomodowania Iranu, zespół Trumpa uważa, że wzmocnienie pozycji Iranu wzmocni z kolei twardogłowych, a nie umiarkowanych Irańczyków. Jak to określił Franklin Roosevelt w pogawędce przy kominku: Nikt nie może oswoić tygrysa głaszcząc go“.

Administracja Trumpa uważa, że irańska arogancja i nadgorliwość na Bliskim Wschodzie stworzyły doskonałą okazję do potwierdzenia amerykańskiej potęgi. Ma nadzieję, że powstający sojusz Arabów i Izraelczyków da Ameryce regionalnych partnerów, gotowych ponieść wielkie ryzyko i koszty polityki anty-irańskiej w zamian za amerykańskie poparcie. Izraelskie siły powietrzne i siły arabskie, w połączeniu z sieciami wywiadowczymi i lokalnymi relacjami, które wnoszą nowi sojusznicy, mogą zmusić Iran do defensywy w Syrii i w innych miejscach. Ta presja militarna, wraz z presją ekonomiczną wynikającą z nowej serii sankcji, osłabi kontrolę Iranu nad swoimi pomocnikami i stworzy problemy polityczne dla mułłów w kraju. Jeśli zareagują, ponownie uruchamiając program nuklearny, izraelskie i amerykańskie naloty powietrzne mogą zarówno zatrzymać proces, jak i zadać upokarzający cios prestiżowi reżimu.

Zespół Trumpa uważa, że Iran będzie musiał stawić czoła innym rodzajom negocjacji, w których Stany Zjednoczone i ich sojusznicy będą mieli przewagę. Oprócz akceptacji ograniczeń w działaniach nuklearnych, jak mają nadzieję optymiści, Iran zmniejszyłby również swoje regionalne ambicje. Przyszłość Syrii zostałaby określona przez Arabów, Iran zaakceptowałby Irak jako neutralne państwo buforowe między nim a światem sunnickim i zapanowałby kruchy pokój.

Ach … utopia … Trump ma ponownie przebudować Bliski Wschód. Co może pójść nie tak?

Russell-Mead nie mówi tego wprost (woli posłużyć się terminem “neoamerykański”), ale to, co widzimy, to połączenie wczesnego Trumpizmu z czystym neokonserwatyzmem (albo z Netanjahuizmem). Tak, charakterystyczne podejście Trumpa, polegające na podejmowaniu błahych decyzji dotyczących polityki zagranicznej, które wydają się być korzystne dla jego bazy wyborczej w perspektywie krótkoterminowej (ale które często wydają się pozbawione głębszej wizji strategicznej lub oceny długoterminowego ryzyka) jest nadal aktualne, jednak “deal” został zastąpiony poszukiwaniem kompletnej kapitulacji, tj. “rozszerzaniem amerykańskiej potęgi”, jak pisze Russell-Mead.

Ceremonia otwarcia ambasady USA w Jerozolimie dokładnie odzwierciedla tę ciągłą “kampanię” wśród jego zwolenników. W rzeczywistości, Trump początkowo odrzucił żydowsko-republikańską presję, by przenieść ambasadę do Jerozolimy, ale jak zauważył izraelski dziennik “Haaretz”, wszystko to całkowicie się zmieniło: “Ceremonia otwarcia nowej ambasady USA w Jerozolimie była w istocie rajdem promocyjnej kampanii Trumpa”: “Wszyscy obecni złożyli przysięgę lojalności wobec prezydenta i należeli do jednej z kilku grup, która okrzyknęła go współczesnym Cyrusem Wielkim: ortodoksyjni Żydzi, prawicowi Izraelczycy (w tym premier Benjamin Netanjahu) i sprzyjająca Trumpowi baza wyborców republikańskich, szczególnie ze społeczności ewangelikalnej. Wszystko to było widoczne na ceremonialnym błogosławieństwie udzielonym przez teksańskiego pastora baptystycznego dra Roberta Jeffressa. Jego oczy zamknęły się w modlitwie, podziękował Bogu za “naszego wielkiego prezydenta, Donalda Trumpa”, chwalił to, że Izrael “pobłogosławił ten świat, wskazując nam Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, przez przesłanie jego proroków, jego pisma i Mesjasza” i modlił się za Jerozolimę “w imię ducha Księcia Pokoju, Jezusa, naszego Pana”.

(…)

Neokonserwatyści, tacy jak John Bolton, tradycyjnie znieważają negocjacje i dyplomację, traktując priorytetowo raczej twardą władzę i siłę, pozwalającą wymóc ustępstwa lub kapitulację. Chodzi jednak o to, że o ile oświadczenie z 8 maja było skierowane konkretnie w stronę Iranu, jego konsekwencje wykraczają poza zakres całej polityki zagranicznej. Jeśli ustępowanie Chinom w sprawie ZTE (chińskiego producenta smartfonów i półprzewodników) “szkodzi strategii ws. Iranu” [teza neokonserwatywnych publicystów – red.], to oczywiście wszelkie zwolnienia lub złagodzenie sankcji względem europejskich przedsiębiorstw inwestujących w Iranie zaszkodzą tej strategii w sposób bardziej bezpośredni. Wszelkie ustępstwa wobec Rosji, w konsekwencji, również szkodzą strategii. Okazuje się zatem, że staje się ona wysoce zaraźliwą zasadą “wszystko albo nic”.

Jest również szczyt z Koreą Północną. Europejski urzędnik powiedział dziennikarce Laurze Rozen, że administracja Trumpa jest przekonana, iż ma możliwość zawarcia układu nuklearnego z Koreą Północną z powodu swojej kampanii maksymalnego nacisku. “Nazywają to scenariuszem Korei Północnej” – powiedział europejski urzędnik. “Przyciśnij Koreańczyków z Północy. Przyciśnij Irańczyków (…) i zrobią to samo, co Kim Dzong Un (…) poddadzą się”.

Lecz jeśli zespół Trumpa naprawdę wierzy, że to presja sankcji przede wszystkim skłoniła Kim Dzong Una do spotkania z Trumpem, to być może źle zinterpretował tę sytuację.

W rzeczywistości, Kim Dzong Un ostrzegał sekretarza Pompeo, podczas ich wspólnego spotkania, że szczyt się odbędzie, gdyż: “udoskonaliliśmy naszą zdolność nuklearną”, co oznacza, że ​​Korea Północna, jako potęga nuklearna, teraz czuje, że ma wystarczający wpływ, by zmusić Amerykanów do opuszczenia Półwyspu i zabrania ze sobą gróźb i pocisków. Kim ma poparcie Korei Południowej w tym zakresie (choć to, czy jest wystarczająco solidne, aby wytrzymać groźby Waszyngtonu, jest dyskusyjne i stąd gniew Kima na wznowienie przez Koreę Południową wspólnych ćwiczeń wojskowych z USA, wbrew wcześniejszym ustaleniom). Kim dodał ostrzeżenie w rozmowie z Pompeo, w dużej mierze ignorowane przez Waszyngton, które jest całkowicie oczywiste, że “ten [przyszły szczyt] nie jest skutkiem sankcji nałożonych z zewnątrz”.

W pewnym sensie Trump bardziej potrzebuje teraz tego szczytu  i szybkiej “wygranej” (w perspektywie średnioterminowej w USA) niż Kim Dzong Un. Przywódca północnokoreański zdążył już zademonstrować Pekinowi, Moskwie i Seulowi, że szczerze dąży do denuklearyzacji i zjednoczonej Korei (żądania Chin wobec niego) i że to nie on jest problem, ale raczej żądania amerykańskich maksymalistów. Krótko mówiąc, szczyt jest środkiem do poprawy statusu Korei Północnej w stosunkach Chinami i Rosją oraz z Południem.

W każdym razie zobaczymy, co się stanie. Pojawiają się jednak dwa następujące pytania: teraz, gdy Trump eksponuje “neoamerykanizm” (Russell-Mead), jaka będzie strategia USA, jeśli ani Korea Północna, ani Iran nie skapitulują? Czy uderzenia militarne są brane pod uwagę? Po drugie, czy ta strategia może zadziałać? Musimy oczywiście poczekać i zobaczyć. Ale jest jedna ważna kwestia: to już nie rok 2012 (rok, w którym USA nałożyły sankcje na Iran). Jest rok 2018 i wiele się zmieniło.

Podobnie, jak wyborcy Trumpa wyrażają swoją odrazę wobec waszyngtońskiego “bagna” i domagają się jego osuszenia, aby bagno zostało osuszone, tak samo oś Chin, Rosji i Iranu domaga się “globalnego osuszenia bagien”  i przywrócenia państwowej suwerenności. Ci ostatni rozumieją, że stoją w obliczu wojny finansowej z powodu niesubordynacji. Rozumieją (jak podkreślił prezydent Putin w tym miesiącu), że monopol dolara amerykańskiego istnieje w samym centrum bagna “globalnego porządku”. I wiedzą, że tylko zbiorowe działanie może ostatecznie je zniweczyć. Kto wie, nawet Europa może ostatecznie dołączyć do tej grupy, w proteście przeciwko nałożeniu na nią sankcji USA.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Ukryta, antyhegemoniczna agenda Trumpa? Oby!

Alastair Crooke

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply