Obóz „korwinistyczny” był przeżarty liberalnym doktrynerstwem, a jego program rynkowy był kosmopolityczny. Sojusz „korwinistów” z narodowcami nadał temu liberalizmowi charakter narodowy. Pojawiła się idea obrony polskiej własności i preferencji dla polskich właścicieli. Słowem, przestał to być liberalizm kosmopolityczny, przekształcając się w liberalizm polski – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl politolog, prof. Adam Wielomski.

Z prof. Adamem Wielomskim – politologiem, wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, redaktorem naczelnym półrocznika „Pro Fide Rege et Lege“, rozmawia Marek Trojan (Kresy.pl).

Co Pana zdaniem jest dominującym akcentem w obecnej kampanii wyborczej (chyba już zdominowanej przez narrację PiS?) i jak w takiej sytuacji odnajduje się Konfederacja?

Nie ma wątpliwości, że Jarosław Kaczyński jest w tej kampanii głównym rozgrywającym, co wynika przede wszystkim ze słabości opozycji. Opozycja z lewej strony odwołuje się do niewielkiej mniejszości wyborców. Gdy słucham np. deklaracji polityków Koalicji Obywatelskiej, to mam wrażenie, że mówią wyłącznie do prawników i mniejszości seksualnych, czyli dwóch grup subiektywnie uważających się za poszkodowane przez neosanacyjny reżim. Dla mnie, dla przedstawiciela klasy średniej, lista ta nie ma żadnej oferty programowej. Ta sama polityka zagraniczna, ta sama afirmacja programów plusowych. Kto będzie głosował na podróbkę, skoro może głosować na oryginał? Co gorsza, w walce o – i tak maleńką – grupę elektoratu mniejszości seksualnych, KO i tak jest wyprzedzana przez Wiosnę Biedronia. Narracja SLD nie istnieje, wyjąwszy hasła negatywne, o wydźwięku antykościelnym. Trudno uznać za program pozytywny walkę z „mową nienawiści” w stosunku do gejów. PSL w ogóle nie ma programu, ani haseł, wyjąwszy bliżej niesprecyzowane „umiarkowanie”.

Kampania wyborcza opozycji winna się przede wszystkim oderwać od reaktywności na demagogiczne hasła PiS-u, a w tej chwili jest tylko anty-pisem. Najbardziej naturalną, konsekwentnie niszczoną przez PiS, grupą społeczną jest klasa średnia, która płaci już (lub zapłaci spłacając długi państwa) za programy „plusowe”. Jednak opozycja z lewej nie podjęła próby obrony tej grupy, stanowiącej trzon każdego zdrowego narodu. Zresztą czy po rządach PO mogłaby to być obrona wiarygodna? PO-PiS-SLD są ze sobą zgodne, że docelowy model społeczny to rządy wielkich korporacji i towarzyszące im wielomilionowe masy spauperyzowanych Polaków, bez własności. PiS dał tej grupie, kosztem resztek klasy średniej, programy „plusowe”, gdy PO nie dała nikomu niczego i nie broniła, mimo deklaracji, klasy średniej. Mnie naprawdę jest wszystko jedno czy łupieniu mnie towarzyszą hasła patriotyczno-socjalistyczne (PiS) czy europejsko-prawo-człowiecze (PO i SLD).

Na tym tle należy pozytywnie oceniać program, postulaty i hasła Konfederacji. Jako członek łupionej przez państwo klasy średniej widzę, że to jedyna lista wyrażająca zainteresowania moimi problemami. To jedyna partia broniąca interesów podatników, tych, którzy żyją z własnej pracy i własnej własności, a nie z pensji w bankach, wielkich korporacjach lub z zasiłków socjalnych. Konfederacja broni klasy średniej i państwa narodowego. Jest jedyną listą, która podnosi te postulaty.

W sobotę odbędzie się konwencja wyborcza Konfederacji. Jak ocenia Pan główne propozycje tego ugrupowania w kampanii wyborczej? Można odnieść wrażenie, że największy wpływ mają tu liberałowie-korwiniści.

Nie zgadzam się z tą oceną. Zdarzało mi się często głosować na kolejne partyjne mutacje „korwinizmu”, ale zawsze z oporami. Obóz „korwinistyczny” był przeżarty liberalnym doktrynerstwem, a jego program rynkowy był kosmopolityczny. Wierzono tu w liberalne frazesy, przepisywane z anglosaskich książek, że „kapitał nie ma narodowości”. Idee te wyrażają interesy eksporterów kapitałów, czyli państw bogatych, chcących kolonizować narody uboższe, które trzeba spacyfikować intelektualnie. Sojusz „korwinistów” z narodowcami nadał temu liberalizmowi charakter narodowy. Pojawiła się, obca liberalizmowi, idea narodu, jego interesu i obrony tegoż interesu. Pojawiła się idea obrony polskiej własności i preferencji dla polskich właścicieli. Słowem, przestał to być liberalizm kosmopolityczny, przekształcając się w liberalizm polski. To wielki wpływ Ruchu Narodowego. Ten z kolei, przez lata, był – jak na mój gust – zbyt bardzo socjalny i demagogiczny. W ramach obecnego kompromisu, za cenę „unarodowienia”, zaakceptował szereg postulatów rynkowych. Nie będę ukrywał, że ta synteza jest mi bardzo bliska. O ile ideowo jestem konserwatystą, o tyle moje praktyczne postulaty polityczne bliskie są tzw. starej endecji, czyli nacjonalizmowi rynkowemu, wyrażającego interesy klasy średniej.

Przeczytaj: Wielomski: Konfederacja powinna się dookreślić jako „narodowi liberałowie”

Jak obecnie ocenia Pan szanse tego ugrupowania? Kolejne przykłady pokazują, że jest ono chyba jeszcze bardziej medialnie blokowane, niż poprzednio.

Szanse przekroczenia progu 3% oceniam na 99%, a progu 5% na 50-60%. Wiem, że lista ta jest blokowana w mediach totalnie. Nie istnieje ani w mediach państwowych, ani w prywatnych. Tak jak gdyby jakiś decydent lub oficer służb specjalnych nacisnął przycisk i we wszystkich establiszmentowych mediach jednego dnia Konfederacja znikła. Zresztą nie wykluczam, że tak rzeczywiście się stało. Gdyby Konfederacja znikła tylko z mediów państwowych, to powiedzielibyśmy, że „to typowa praktyka sanacyjna”. Skoro znika także z mediów prywatnych, to znaczy, że znajdują się one w tych samych rękach. To dowód empiryczny, że cała polska scena polityczna, cały PO-PiS, to jedna wielka ustawka. Chodzi o to, aby podzielić Polskę na pół i rozpalić do czerwoności emocje, aby Polacy głosowali na dwie skonfliktowane siły, nie pytając o co tak naprawdę się spierają? Bo o co? Pytam wszystkich Czytelników tego tekstu: od czego i o co zaczął się spór PiS z PO? Częścią etabliszmentu są także SLD i PSL. Ci, którzy tak ustawili scenę polityczną uznali, że taki „pluralizm” wystarczy i nie tolerują pojawienia się na scenie politycznej nikogo więcej, kto nie jest przez nich kontrolowany.

Prawdę mówiąc, to chciałbym, aby Konfederacja była medialnie bojkotowana do końca kampanii. Przecież jeśli zostanie dostrzeżona to wyłącznie w aspekcie „ruskich agentów”, „trollów Putina”, etc. W sytuacji blokady przekonamy się czy ludzi wolnych od indoktrynacji wielkich establiszmentowych mediów jest 5% czy tylu nie ma? Konfederacja porozumiewa się ze swoim elektoratem wyłącznie za pomocą Internetu, mediów społecznościowych, telewizji internetowych. Stworzyła niezależną od reżimu tanią i zdecentralizowaną sieć medialną, sieć komunikacji społecznej. Jeśli to wystarczy na 5%, to niechybnie po wyborach Sejm zajmie się penalizacją „mowy nienawiści” i „fake newsów”. Na podstawie tego lex Konfederacja zapewne zostanie wprowadzona cenzura. Te propozycje prawne zostaną zgodnie przegłosowane przez PO-PiS z aprobatą SLD. Po tym akcie legislacyjnym sam fakt istnienia Konfederacji i innych ugrupowań antyestabliszmentowych stanie się „fake newsem”. Będziemy mieli świat, gdzie TVP, GW, GP, Onet i TVN uzyskają prawny monopol podawania faktów „prawdziwych”.

Czytaj również: Wielomski: Konfederacja powinna być utrzymana w interesie wszystkich

Czy według Pana w obecnej kampanii może być jakiś tzw. game-changer? Ktoś lub coś, co odwróci sytuację na czyjąś korzyść / niekorzyść?

Nie wiem. Podejrzewam, że każdy coś ma na kogoś, ale wymiana ciosów nie może pójść zbyt głęboko, gdyż grozi to wzajemnym „sypaniem się”. W jego wyniku wyborcy mogliby się dowiedzieć, że spory PO-PiSu są zagrywkami pijarowskimi i wszystko zostało ustawione przy jakimś stoliku przez kilku „skonfliktowanych” polityków. Spór musi być intensywny, ale nie może wymknąć się spod kontroli. Dlatego przez ostatnie 4 lata żaden z polityków PO nie trafił przed sąd, a podobno mieli rzędami siadać na ławach oskarżonych.

Dziękuję za rozmowę.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply