Postradziecka podróż Pompeo

Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo zdecydował się na swoisty rajd po dawnych republikach radzieckich. Wpierw odwiedził Białoruś i Ukrainę, aby następnie zajrzeć także do Azji Środkowej. We wszystkich krajach oczywiście promował strategiczne interesy swojego kraju.

Tournée Pompeo nie można sprowadzać jedynie do wizyty w państwach powstałych po upadku Związku Radzieckiego. W pierwszej kolejności pojawił się on w Wielkiej Brytanii, co miało oczywiście związek z jej wystąpieniem z Unii Europejskiej. Z Londynu udał się jednak od razu do Kijowa, a następnie do Mińska, Nursułtanu oraz Taszkientu. W stolicy Uzbekistanu spotkał się nie tylko z tamtejszymi władzami, ale także z ministrami spraw zagranicznych wszystkich pięciu państw tego regionu.

Różne interesy

Relacje Stanów Zjednoczonych z poszczególnymi państwami znajdującymi się na trasie podróży Pompeo są rozmaite. Ameryce zdecydowanie obecnie najbliżej jest do Ukrainy, chociaż i tutaj pojawiły się pewne zgrzyty. Ostatecznie procedura impeachmentu prezydenta Donalda Trumpa nie powiodła się, ale to właśnie Ukraina stała się głównym punktem zainteresowania jego przeciwników na ostatniej prostej całego procesu. Chodziło mianowicie o jego rozmowę z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, z którym miał on rozmawiać na temat afery związanej z synem Joe Bidena, czyli byłego sekretarza stanu USA mogącego zagrozić Trumpowi w tegorocznych wyborach prezydenckich.

Cała sprawa była niezwykle niezręczna nie tylko dla Waszyngtonu, ale być może przede wszystkim dla Kijowa. Tak naprawdę ukraińskie władze nie wiedziały do końca, jak zachować się w obliczu całej afery. Sam przyjazd Pompeo miał oczywiście związek z całą sprawą, zwłaszcza w kontekście zablokowania przez Trumpa kolejnej transzy pomocy wojskowej dla Ukrainy. Zdaniem amerykańskich mediów miało być formą nacisku w sprawie śledztwa wobec młodego Bidena, które mogłoby zaszkodzić jego ojcu. Pompeo miał więc zapewnić Zełenskiego o dalszym wsparciu ze strony Białego Domu, tym bardziej, że był on pierwszym tak wysoko postawionym dyplomatą USA odwiedzającym Ukrainę od prawie trzech lat.

Inaczej wyglądają z kolei obecne stosunki amerykańsko-białoruskie, co jest związane z faktem współtworzenia przez władze w Mińsku Związku Białorusi i Rosji, a także Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Pompeo chciał najwyraźniej wykorzystać nadarzającą się szansę do przeciągnięcia Białorusi na amerykańską stronę, w związku z białorusko-rosyjskim kryzysem związanym z rozbieżnościami na tle dalszej integracji politycznej obu państw. Amerykański sekretarz stanu dał temu zresztą wyraz proponując prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence dostawy ropy naftowej. Deklaracja miała oczywiście związek z poszukiwaniem przez Białoruś alternatywnych źródeł surowca, co także było elementem kryzysu w relacjach Mińska z Moskwą.

Niespełnieni sojusznicy

Inny wymiar mają z kolei relacje Stanów Zjednoczonych z państwami Azji Środkowej. Przede wszystkim podstawowym problemem jest izolacja części z nich, dodatkowo łącząca się najczęściej z ich małą atrakcyjnością biznesową. Zapewne z tego powodu Pompeo gościł jedynie w stolicach Kazachstanu i Uzbekistanu.

Najbardziej rozbudowane relacje łączą obecnie Waszyngton z Nursułtanem, co ma związek głównie z amerykańskimi inwestycjami w tym kraju. Dotyczą one przede wszystkim sektora surowców naturalnych, ponieważ jak wiadomo powszechnie, kazachstańska ziemia bogata jest w złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. Od dłuższego czasu obecne są tam zwłaszcza amerykańskie koncerny naftowe. Nieco inaczej wygląda sytuacja w Uzbekistanie, który od kilku lat jest izolowany na arenie międzynarodowej. Amerykanie nie posiadają tam w gruncie rzeczy większych aktywów.

Nie zmienia to jednak faktu, że Waszyngton i Taszkient w niektórych sprawach są bliskimi sojusznikami, stąd ich współpraca stopniowo się rozwija. W tym kontekście chodzi przede wszystkim o zwalczanie ugrupowań terrorystycznych, a także operację w Afganistanie. Uzbekistan praktycznie od czasu swojego powstania jest zagrożony islamskim ekstremizmem, a tysiące bojowników z tego kraju zasiliło szeregi samozwańczego Państwa Islamskiego.

Jednocześnie należy podkreślić, że Ameryka przez kilka lat próbowała wydostać państwa Azji Środkowej z orbity rosyjskich wpływów. Polityka USA w regionie polegała na wzmacnianiu Kazachstanu, który miał równoważyć pozycję Rosji w tej części świata. Za najlepszy moment do realizacji takiej polityki uważano zresztą kryzys na wschodzie Ukrainy, co było związane z obawami dotyczącymi ewentualnych tendencji separatystycznych wśród Rosjan zamieszkujących północną część tego kraju. Ostatecznie jednak nie spełniły się czarne scenariusze dotyczące rosyjskich roszczeń terytorialnych, dlatego Kazachstan wciąż znajduje się w orbicie wpływów Federacji Rosyjskiej. Podobnie jest zresztą ze wszystkimi państwami Azji Środkowej, poza Turkmenistanem starającym się rugować wpływy rosyjskiej kultury.

Chiński problem

Można zresztą zauważyć, że podczas swojej wizyty w Nursułtanie i Taszkiencie, Pompeo właściwie w ogóle nie wspominał o Rosji. Mimo złagodzenia napięć poprzez podpisanie przez oba kraje wstępnej umowy handlowej, obecnie najważniejszym wyzwaniem dla Stanów Zjednoczonych jest rosnąca pozycja Chińskiej Republiki Ludowej na arenie międzynarodowej. Świadczy o tym chociażby fakt, że amerykański sekretarz stanu będąc jeszcze w Londynie ostrzegał tamtejsze władze przed zbytnim zacieśnianiem współpracy z Pekinem.

Chiny starają się zasadniczo oddziaływać na większość państw położonych nawet w najdalszych częściach globu, ale są najbardziej zainteresowane ekspansją w kierunku zachodnim. Wyrazem tej ambicji jest oczywiście projekt „Nowego Jedwabnego Szlaku”, oficjalnie nazywanego Inicjatywą Pasa i Szlaku. Najkrótsza droga do Europy wiedzie tymczasem właśnie przez państwa Azji Środkowej, stąd władze w Pekinie starają się utrzymywać bliskie relacje z tamtejszymi stolicami. Chińskie wpływy w tym regionie zależne są przy tym od siły tamtejszych gospodarek, dlatego najbardziej uzależniony od chińskich inwestycji jest Tadżykistan, będący najbiedniejszym państwem spośród pięciu środkowoazjatyckich krajów.

Trzy z nich graniczą zresztą z Chinami, stąd trudno będzie dostrzec pozytywne skutki wizyty Pompeo w Azji Środkowej. Co prawda namawiał on tamtejsze państwa do bliskiej współpracy z amerykańskimi koncernami, ale poruszył także temat łamania praw człowieka w Chińskiej Republice Ludowej. Chodziło zwłaszcza o prześladowania tamtejszych muzułmanów, wśród których znajdują się też przedstawiciele środkowoazjatyckich narodowości. Tak naprawdę Pompeo odwoływał się jednak do niewygodnych faktów dla władz tamtejszych państw, które wolą przemilczeć temat prześladowań muzułmanów w celu zachowania bliskich relacji gospodarczych z Chinami, a także ograniczania możliwości rozwoju wewnętrznych ruchów islamistycznych.

Wydaje się więc, że najlepszym podsumowaniem wizyty szefa amerykańskiego rządu w dawnych radzieckich republikach są słowa szefa uzbekistańskiej dyplomacji. Według Abdulaziza Kamilowa są one zainteresowane wizerunkiem stabilnego regionu, który zainteresowany jest rozwojem, dobrobytem i współpracą, a nie byciem miejscem rywalizacji światowych mocarstw.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply