Znany lwowski dziennikarz [Wołodymyr Pawliw] 13 czerwca tak odpowiedział na propozycję budowy muru obronnego na ukraińsko-rosyjskiej granicy: „zbudować mur na granicy to dobry pomysł, ale mało realistyczny – tam z dwóch stron Moskale, więc może po prostu na Zbruczu go zbudować, żeby potem nie trzeba było go przenosić?”.

Andrij Portnow w artykule „Ukraina i jej «daleki wschód». O galicyjskim redukcjonizmie i jego genealogii” zauważa powrót na Ukrainie dyskursu wywodzącego się z inteligenckich kręgów Galicji (Hałyczyny) polegającego na przedstawianiu wschodu Ukrainy jako kuli u nogi nowoczesnego ukraińskiego projektu państwowego. Portnow przypomina, że poprzednia fala takich wypowiedzi pojawiła się w 2010 roku, gdy Wiktor Janukowycz został wybrany na prezydenta Ukrainy głosami m.in. Krymu i Donbasu. Wielu uznało, że wschód Ukrainy narzucił zachodowi niechcianego kandydata. Jak pisze Portnow, znany lwowski pisarz [Jurij Wynnyczuk] zapytał wówczas: „Po co nam takie wielkie państwo?” i patetycznie ogłosił, że „zezwala Krymowi i Donbasowi na odejście” wierząc, że „władza wtedy będzie u nas wyjątkowo demokratyczna”.

Portnow wymienia liczne przykłady świadczące o nawrocie takich poglądów:

W kwietniu tego roku, w kontekście rozpalającej się wojny w Donbasie, znany pisarz z Iwano-frankiwska [Taras Prochaśko] napisał tak: „Na naszym dalekim wschodzie żyje zupełnie inny naród. Taki, którego my, mieszkańcy zachodniej Ukrainy [oryg: zachidniaky – przyp. K.J.], nie możemy ani zrozumieć, ani zaakceptować, ani – tym bardziej – uznać za swój. Przyjemne bajki o jedności łatwo rozsypują się, gdy spotykamy się z tymi ludźmi twarzą w twarz. Bo oni wiedzą swoje. I oni są całkiem niepodobni do nas”.

Pod koniec grudnia ubiegłego roku w odpowiedzi na zorganizowany przez reżim Janukowycza kijowski Antymajdan, znany lwowski historyk [Jarosław Hrycak] opisał Donbas jako miejsce zamieszkania postsowieckich szumowin [oryg: sowkiw – przyp. K.J.], które „nie potrafią kolędować”, „wierzą w horoskopy i chińskie kalendarze”, lubią TV-show „Gołuboj ogonek” i sałatkę z majonezem i „traktują z pogardą tych, którzy myślą inaczej”. Teza o wpływie kultury i historii na współczesność w tym („bożonarodzeniowym”) tekście została przedstawiona tak: „Narody, które śpiewają kolędy, mają większe szanse na dobrobyt i godność niż narody, które nie potrafią kolędować. Tak więc śpiewajmy kolędy. I uczmy tego tych, którzy nie potrafią, bądż zapomnieli, jak się kolęduje”.

W maju, komentując codzienne raporty o zabitych ukraińskich żołnierzach, lwowski dziennikarz [Ostap Drozdow] pozwolił sobie na następujące oświadczenie na Facebooku: „Mam wrażenie, że oprócz Hałyczan nikt nie ginie za Donbas. Wielokrotnie wskazywałem, że miejsce Donbasu w składzie Ukrainy nie jest warte ani jednej śmierci. A zwłaszcza – śmierci Hałyczanina. Toteż w pełni popieram te matki, które obecnie blokują jednostki wojskowe, aby ich dzieci nie rzucono do Donbasu jako mięso armatnie. O wschodnią Ukrainę powinni walczyć przede wszyskim wschodni Ukraińcy [oryg: schidniaky – przyp. K.J.]”. We wpływowym tygodniku „Dzerkało tyżnia”” ten sam autor oświadczył, że przez wszystkie lata po upadku ZSRR „Zachód [Ukrainy] męczył się w kraju Wschodu”. Inny lwowski dziennikarz [Wołodymyr Pawliw] 13 czerwca tak odpowiedział na propozycję budowy muru obronnego na ukraińsko-rosyjskiej granicy: „zbudować mur na granicy to dobry pomysł, ale mało realistyczny – tam z dwóch stron Moskale, więc może po prostu na Zbruczu go zbudować, żeby potem nie trzeba było go przenosić?.

Podobne cytaty można mnożyć. Ich wspólną cechą jest inteligencki galicyjski redukcjonizm, to jest pomysł, że Ukraina może odnieść sukces pozbywając się beznadziejnie zsowietyzowanego Donbasu.

Portnow zauważa, że genealogia takich poglądów sięga zawodu, jaki spotkał zachodnioukraińskie elity w połowie lat 90., kiedy ich nadzieje na szybką „derusyfikację” i „desowietyzację” niepodległej Ukrainy okazały się płonne. Wówczas ugruntował się stereotyp o „dwóch Ukrainach”, o dwóch różnych językach i podzielonych przez osobną historię (tj. rosyjsko-radziecką i polsko-austriacką), przy czym wschodnia Ukraina opisywana jest jako ta gorsza. Podziałowi temu służyła adaptowana postkolonialna literaturanazywająca mieszkańców wschodu kraju „Kreolami”, tworząca narrację, którą Portnow za Edwardem Saidem nazywa „wewnętrznym orientalizmem”. Co ciekawe, prawdopodobnie z powodu siły antypolskich sentymentów spadek wielonarodowej Rzeczypospolitej szlacheckiej nie odgrywał większej roli w tym opisie,

chociaż niektórzy publicyści wciąż podkreślali ważną rolę historycznej granicy między Rzeczypospolitą a Dzikimi Polami (oczywiście Donbas mieścił się w granicach tych ostatnich i poza europejską przeszłością Ukrainy). Wreszcie wsparcia dla tezy o „dwóch Ukrainach” dała fantazja Samuela Huntingtona o „zderzeniu cywilizacji” który, jak pamiętamy, wytyczył granice cywilizacji na Dnieprze.

Portnow wskazuje na paradoks wspomnianej narracji: jej autorzy wyrażają często tęsknotę za „utraconą wyimaginowaną wielokulturowością babci Austrii”, co nie przeszkadza im krytykować współczesnej różnorodności Ukrainy. Ukraiński historyk twierdzi, że w istocie chodzi im o uniformizację Ukrainy:

W 2010 roku literaturoznawca Roman Dubasewycz przeanalizował stereotypizację rosyjskiej (wschodniej) Ukrainy w tekstach wiodących ukraińskich esseistów i doszedł do ważnego wniosku, że u ich podstaw leży ta sama idea „czystości nacji” i pomysł „odrodzenia narodowego” jako powrotu do niezepsutego trudną historią „naturalnego” stanu „narodowo świadomej” Ukrainy. […] W kontekście obecnej wojny wiara w „czystość” nacji często ubiera się w szaty racjonalizmu, mówiąc, że „szumowin” [oryg: sowok – przyp. K.J.] w Donbasie i tak nie da się uleczyć, a teraz na to i tak nie ma czasu. Dlatego Ukraina powinna zrezygnować z Donbasu i nie przelewać krwi za niego, a jeśli Donbas nagle zechce, to niech sam broni się przed rosyjską agresją. Tezę tę wzmacnia retoryczne pytanie: dlaczego w Donbasie udało się zdestabilizować sytuację do poziomu nie spotykanego ani w Odessie, ani w Charkowie, ani w Dniepropietrowsku? Retoryczna odpowiedź zakłada szczególną podatność mieszkańców regionu na rosyjską propagandę i masowe odrzucenie przez nich Ukrainy jako „swojego” państwa. Co ważne, argument języka schodzi na drugi plan, bo w ukraińskość głównie rosyjskojęzycznych mieszkańców Kijowa (od pomarańczowej rewolucji) i Dniepropietrowska (od wiosny tego roku) publicznie nie wątpi się.

Portnow zauważa skurczenie się pojęcia „wschodnia Ukraina” do Donbasu, który stał się negatywnym przykładem dla innych regionów, które bardziej od niego zdały egzamin z lojalności wobec Kijowa. Galicyjski redukcjonizm mimowolnie służy jego zdaniem interesom Putina, któremu zależy na przedstawianiu Ukrainy jako kraju upadłego i głęboko podzielonego. Ponadto może stanowić on potencjalny problem w przyszłości:

W „orientalizacji” Donbasu i postulowaniu narodowego redukcjonizmu kluczowym jest ideał jednorodności. Różni autorzy przykładają ten ideał do jednego z najbardziej zróżnicowanych wewnętrznie krajów Europy. Ponadto wielość (na przykład współistnienie na Ukrainie trzech, a nie jednej Cerkwi) jest uważana zgodnie z tą logiką za słabość, a jeśli nie za defekt, to za brak podmiotowości. W ten sposób pod projekt współczesnej, otwartej, pluralistycznej i europejskiej Ukrainy podkłada się intelektualną bombę zegarową, która może wybuchnąć w warunkach obecnej wojny, albo w razie głębszego kryzysu gospodarczego. Zamiast wypełniania ukraińskiej suwerenności nową treścią i poszukiwania odpowiedniego języka dla opisu jej różnych części, intelektualny redukcjonizm osłabia pluralistyczność ukraińskiego projektu i wzmacnia wyłączający dyskurs nacjonalistyczny, nawet jeśli stawia się wobec niego w opozycji.

Źródło: historians.in.ua

Krzysztof Janiga

10 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

    • anarchista
      anarchista :

      chciałem tylko powiedzieć, że wg mnie należy być bardzo ostrożnym w ocenie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Już sam fakt, że wszystkie największe media krzyczą za Ukrainą, daje do myślenia. W przeszłości i teraz jest tak, że jak wielkie media piszą o jakimś “pożądanym” kierunku zmian, należało zachowywać się dokładnie odwrotnie. I tutaj też coś w tym jest. Pewne rzeczy oczywiście nie ulegają wątpliwości, jak aneksja Krymu przez Rosję, ale już próby wciągnięcia Zachodu przez Ukrainę w wojnę militarną odsłania prawdziwe zamiary Ukrainy. A szczególnie my, Polacy, powinniśmy pamiętać, jak ukraińcy “postępowali” z naszymi rodakami na Wołyniu i w tym momencie powinna się zapalić w naszych głowach lampka ostrzegawcza… Niemal każdego miesiąca możemy usłyszeć z ust jakiegoś ukraińskiego polityka, czy lokalnego watażki, że Chełm, Hrubieszów, Przemyśl, Lubaczów i inne miasta to ich rdzenne ziemie ukraińskie. Oczywiście co zrobią potem z mieszkającymi tam Polakami, o tym na razie jeszcze nie piszą, bo jak łatwo się domyśleć, na to jeszcze przyjdzie odpowiednia chwila. Doprawdy poraża słabość państwa polskiego, ale jeszcze bardziej boli fakt bezkarności nacjonalistów ukraińskich oraz ich popleczników w Polsce w naszej ojczyźnie.

      • sylwia
        sylwia :

        Spójrzmy na jeszcze dwa czynniki: odrodzony faszyzm ina Ukrainie oraz jego rewizjonizm. Ukraina to jedyny kraj w Europie, w którym grupy ludzi ubranych w mundury SS mogą z bronią na ramieniu maszerować po ulicach albo uczestniczyć w publicznych uroczystościach hitlerowskich. Kraj, w którym jest kontynuacja tradycji różnych formacji faszystowskich oraz w którym jest wciąganie dzieci i młodzieży w fasyzstowskie organizacje i uroczystości. Co do rewizjonizmu, szczególnie dotyczącego zachodnich granic obecnej Ukrainy, to jest na miejscu powtórzyć poprzednie wpisy o tych sprawach. Podaję trafny cytat z listu otwartego Stanislawa Srokowskeigo do prezydenta RP: ‘Oto lider Partii Radykalnej, Ołeh Laszko, powiada, że ziemie ukraińskie znajdują się obecnie pod „obcą okupacją”. I wymienia kraje, jako okupantów: Mołdawię, Polskę, Białoruś i Rumunię. Grozi też, że po „oczyszczeniu” Donbasu z „separatystów i terrorystów” walki nadal będą kontynuowane, tylko już na innych ziemiach.To złowroga groźba, a państwo polskie na nią nie reaguje. Niedawno też inny ukraiński polityk, rzecznik Prawego Sektora, który gloryfikuje morderców z OUN/UPA, AndrijTarasenko, w wywiadzie dla „Rzeczypospolitej” oznajmił, iż Prawy Sektor zmierza do odzyskania przez Ukrainę Przemyśla i innych obecnie polskich powiatów.’ Przywodca partii Radykalnej Liaszko zadan terytorialnych wobec Polski nie wycofal. Cytuje tez wpis innego uzytkownika w tej sprawie: ‘Na mapie planowanego panstwa ukrainskiego siegajacego na zachodzie po Radom, na wschodzie sa Krym, Taganrog, Rostow, Stawropol i Krasnodar. Mapa zostala zamieszczona w pismie ‘Demokratyczna Ukraina’ 13 kwietnia 1992. ‘Hasla bojowe OUN-UPA niechaj posluza i dzis drogowskazem na drodze zmagan… i niechaj spoteguja wysilki do odbudowy, umocnienia i obrony, niepodzielnosci, sily i bogactwa ukrainskiego niepdoleglego soborowego demokratycznego panstwa. (apel OUN-b (banderowski) z czerwca 1992 r.) ‘Zasada nacjonalizmu ukrainskiego jak byla tak i bedzie walka o niepodlegle soborowe panstwo. Od tej zasady on nigdy i przed nikim nie ustapi’ (konferencja Nacjonalizm Ukrainski, Kijow, 1992 r. W przedmowie do ksiazki ‘Wies Lazy’ Lozowskiego, wydawca, Tow. Naukowe im. Szewczenki, opisal te wies jako ‘wies w jaroslawskiem, na Ukrainie Zachodniej.’ W ksiazce, Polakow nazywa sie ‘zajdami.’ Dzialaczka OUN-b, Larysa Skoryk, deputowana do Rady Najwyzszej Ukrainy, powiedziala: ‘Ku ogromnemu zalowi, miejscowosc, w ktorej urodzilam sie, a jest to Ukraina Zachodnia, dzis jest na terytorium Polski.’ (Przebog-Malinowski, ‘Najnowsza Historia Polski’, str. 328. Mamy wiec konkretne roszczenia terytorialne wobec Polski i wole zabrania tych terytoriow Polsce. Jesli nie da sie inaczej, beda to akcje terrorystyczne w Polsce dokonywane przez ukrainskich faszytow, ktorych baza w Polsce wzrasta liczebnie i zasobowo. … miedzy Rosja a Polska beda dwa kraje: faszystowska Ukraina i niefaszystowska Noworosja. Ani Rosja ani Noworosja zadan terytorialnych wobec Polski nie wysuwaly. Zgodnie z niezmiennymi wytycznymi OUN, czlonkowie obecnego ‘rzadu’ kijowskiego juz takie zadania terytorialne wysunely na Majdanie jeszcze przed ucieczka Janukowycza. Walka o poczucie godnosci itd na Majdanie byla tylko na poczatku. Potem w rece wzial sprawe Parubij, Jarosz i Tiahnybok. Byly pochody ku czci SS, UPA i Bandery. Widzielismy swastyki i Wolfsengel na rekawach. Slyszelismy ‘herojam ‘slawa’ i ‘smert waraham’. Nie ma sie co ludzic, ze faszystowska banderowska upowska Ukraina cudownie sie przerodzi w mily, przyjazny i demokratyczny kraj. http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded &v=H1Yi1ahTIy8 “. Niedawno dziesięciu młodych agresywnych ukraińskich faszystów przyszło przeszkadzać w polskiej studenckiej wystawie o odeskim Chatyniu z maja b.r. Banderowcy również działają na tym forum. Naszą nadzieją jest, że walka z Noworosją osłabi obecne faszystowskie państwo ukraińskie. W przeciwnym razie będzie przez granicę silne faszystowskie państwo ukraińskie – gniazdo terroryzmu, szowinizmu i nienawiści do Polaków, Rosjan, Wegrów, Greków, Cyganów i innych nie-Ukraińców. Noworosja nie wysunęła żądań terytorialnych wobec Polski. Obecni politycy kijowscy to zrobili a ukraiński hymn opiewa topienie ziemi od Sanu do Donu we krwi: “Станем браття, в бій кривавий, від Сяну до Дону” – staniem bratya w bij kriwawyj wid Sjanu do Donu. Oto miasta związane z Sanem: Dynów, Jarosław, Lesko, Leżajsk, Nisko, Przemyśl, Radymno, Rudnik nad Sanem, Sandomierz, Sanok, Sieniawa, Stalowa Wola, Ulanów i Zagórz. Niech szanowni użytkownicy sprawdzą sobie na mapie Polski ile powiatów nad Sanem i na wschód od Sanu i z jaką ilością polskiej ludności Ukraińcy zamierzają utopić we krwi. Precedens jest: 1941-1946: Ukraińcy barbarzyńsko zakatowali ok. 400 000 Polaków w wołyńskiem, stanisławowskiem i tarnopolskiem.

  1. uri
    uri :

    ” „szumowin” [oryg: sowok – przyp. K.J.] w Donbasie”
    Szanowny Autorze! Można nie znać języka rosyjskiego czy ukraińskiego, to nie grzech. Ale przed opublikowaniem tekstu warto choć trochę pogooglać, to łatwe. Otóż “sowok” to słowo slangowe pochodzenia rosyjskiego, oznaczające “homo sovieticusa”. Owszem, rozpowszechnione także na Ukrainie, i w innych krajach byłego Sojuza:
    https://ru.wikipedia.org/wiki/Homo_Soveticus
    Swoją drogą (dla mnie, i mam nadzieję, że dla Pana także) każdy “sowok” istotnie jest szumowiną. Tyle tylko, że “szumowina” jest określeniem szerszym, obejmuje także element kryminalny (może nie cały, ale recydywę to na pewno) oraz inne społeczne dewiacje – np. neonazistów, antysemitów, oczywiście także polono- i ukrainofobów 🙂

  2. votum_separatum
    votum_separatum :

    Drażni fakt, że ci dziennikarze piszący ze Lwowa i okolic, w ten sposób o mieszkańcach Donbasu sami przywędrowali ze wschodu lub co najwyżej udało się im wyrwać z zapadłych wsi które zamieszkiwali ich przodkowie w II RP. Obecnie siedząc na polskich ziemiach bredzą coś o Hałyczynie i jednej nacji. To tak jakby dziki lokator snuł plany o remoncie. Tymczasem ani Donbas ani Zakarpacie nie chce mieć nic wspólnego z tymi prymitywami. Oby jak najszybciej ci panowie musieli korespondować z Kanady, gdy to co Polskie wróci do Macierzy!

  3. o
    o :

    Widze, ze Ukraincom zajmie jeszcze troche czasu, moze nawet i 50 lat, zanim zrozumieja skad sie wzieli, jaka jest ich historia i jakie wnioski trzeba z niej wyciagnac. A Polska w tym czasie powinna twardo stawiac fakty z naszej wspolnej historii, wzmacniac sie wewnetrznie (ekonoia, kultura i wojsko) . Jesli oni kiedys zechca powrocic wspolnie z Polska do projektu Rzeczpospolitej, to ok. Na sile nie powinnismy ani ich namawiac, ani zmuszac. Nie chce miec w kraju jakichs oszalalych, szowinistycznych, banderowskich mordercow. Zreszta chyba nikt nie chce. A trzeba zalozyc, ze przez jakis czas taki kierunek sie tam wzmocni, az zobacza, uswiadomia sobie, ze to jest zly kierunek… tylko Polska w tym czasie nie moze tam jezdzic i mowic, ze ich bezwarunkowo kochamy i popieramy, ani w Polsce nie moze nikt nas uciszac i mowic, ze nie mowmy o tym, jakos to sie pozniej wyjasni.

  4. beresteczko1651
    beresteczko1651 :

    Po pierwsze ten tekst obrazuje jak bardzo banderowska ideologia o “Ukrainie dla Ukraińców” “czystej jak szklanka wody” przeżarła umysły ichnich “intelektualistów”. Po drugie dowodzi, że tzw. ukraina to rzeczywiście sztuczny twór, który przed otrzymaniem niepodległości w spadku po ZSRR powinien zostać podzielony według kryteriów etnicznych i historycznych. To było zaniedbanie, którego konsekwencja jest obecna sytuacja.