Dmitrij Gordon, znany ukraiński dziennikarz pozwany do sądu przez Petra Poroszenkę, chce podczas procesu wyjaśnić, czy były prezydent Ukrainy był agentem KGB i czy współpracował z rosyjskimi służbami.

Były prezydent Ukrainy, Petro Poroszenko, pozwał do sądu znanego ukraińskiego dziennikarza, Dmitrija Gordona. W maju br. w trakcie popularnego programu publicystycznego „Wolność Słowa Sawika Szustera”, Gordon mówił o „zbrodniczej” zmowie ukraińskich władz z kierownictwem Rosji w 2014 roku. Twierdził, że Poroszenko „dogadał się” z Putinem, żeby oddać wspieranym przez Rosję separatystom Mariupol i dlatego wydano wówczas siłom ukraińskim rozkaz opuszczenia miasta. Ówczesny dowódca kontrowersyjnego pułku Azow, Andrij Biłecki potwierdził, że był rozkaz dla ukraińskiej armii, żeby opuścić Mariupol. W czerwcu br. Poroszenko pozwał go za to do sądu, twierdząc, że Gordon mówił nieprawdę.

W tym tygodniu Gordon skomentował sprawę na antenie stacji Ukraina 24. Twierdził, że pozywając go do sądu, Poroszenko faktycznie zrobił mu prezent, bo wszystko będzie dziać się jawnie. Portal Gordona zamierza prowadzić transmisję posiedzenia sądu na żywo. Jego zdaniem, doprowadzi to do końca kariery politycznej Poroszenki.

– Oczywiście, to będzie koniec kariery Petra Aleksiejewicza [Poroszenki – red.], całkowity koniec kariery politycznej. Miło, że przyłożę do tego rękę – powiedział dziennikarz. Zapowiedział, że będzie świadczyć przed sądem o „zmowie ukraińskich władz” z prezydentem Rosji, Władimirem Putinem. Ma to dotyczyć też „czołowych ludzi, przedstawicieli wyższego szczebla służb specjalnych”. Zapowiedział, że zwróci się do sądu o wystosowanie specjalnej prośby do rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa:

– Chcę poprosić sąd o złożenie wniosku do FSB FR. Prośba będzie prosta: czy Petro Poroszenko, piąty prezydent Ukrainy, był agentem KGB ZSRR?

Gordon twierdzi, że w życiorysie Poroszenki są fakty, które mogą o tym świadczyć. Zaznaczył, że ojciec byłego prezydenta został niegdyś skazany na 5 lat więzienia, co w czasach sowieckich powinno było uniemożliwić mu studia. Tymczasem Poroszenkę, jak twierdził, na rok wyrzucono ze studiów, a on poszedł do wojska i potem wrócił.

– Przepraszam, ale… W czasach sowieckich w KIMO [Kijowski Instytut Stosunków Międzynarodowych – red.] praktycznie wszystkich studentów werbowało KGB. Uniknięcie tego było praktycznie niemożliwe (…). Dlatego Poroszenko miał okropną metrykę, są pytania – powiedział Gordon.

Dodał, że poprosi sąd o przedstawienie zapytania także do Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Chodzi o odniesienie się do opublikowanej w gruzińskich mediach w 2018 roku rzekomej kopii listu Poroszenki z 2007 roku adresowanego do szefa FSB, w którym zobowiązywał się, że nie będzie działał przeciwko Rosji [Poroszenki, wówczas deputowanego, nie wpuszczono wtedy na rosyjskie terytorium – red.]. Jego zdaniem, takie materiały nie pojawiłyby się mediach z pominięciem SBU.

Mówił też, że według niego znaczna część akt personalnych agentów KGB USRR została wywieziona do Rosji w 1991 roku, przy czym wcześniej nazwiska agentów miał poznać pierwszy prezydent Ukrainy, Leonid Krawczuk.

Gordon twierdzi, że podczas procesu i w odpowiedziach służb specjalnych będzie można usłyszeć odpowiedzi na ważne pytania: Czy Petro Poroszenko był agentem KGB? Czy współpracował z FSB Rosji? W jaki sposób w czasie wojny z Rosją otrzymywał miliony dolarów z biznesu w Lipiecku [chodzi o zakład cukierniczy w Rosji należący do przedsiębiorstwa Poroszenki Roshen – red.] i płacił podatki do budżetu kraju-agresora?

Przeczytaj: Poroszenko amerykańską wtyczką?

Czytaj także: Dyplomata USA nalegał, by nowe ukraińskie władze nie ścigały Poroszenki

gordonua.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply