Wiceszef Radykalnej Partii Andrij Łozowyj domaga się zdjęcia dwujęzycznych tablic z budynków urzędowych w miejscowościach zamieszkanych przez mniejszość węgierską. Jak uzasadnia, jest tylko jeden państwowy język.
Wiceszef parlamentarnej Radykalnej Partii, deputowany do Rady Miejskiej Kijowa, uważa za “absurd”, by na państwowym urzędzie tablice były dwujęzyczne. “To tak, jakby w Charkowie czy Odessie, gdzie jest wiele rosyjskojęzycznych, wywieszano tablice na urzędach po rosyjsku” – wyjaśnia. Jak zaznacza polityk, szyldy na sklepach po węgiersku mu nie przeszkadzają. Jednak według niego nie może dochodzić do sytuacji, że tablice po węgiersku znajdują się na przykłąd na posterunku milicji.
“To moja subiektywne zdanie. Ale na spotkaniu z miejscową społecznością mieszkańcy Berehowa [zamieszkanego w większości przez Węgrów – Kresy.pl] przekonywano mnie, że nie warto podnosić tej kwestii” – napisał Łozowyj. Przestrzegł on jednak przed powtórzeniem na Zakarpaciu scenariusza krymskiego, w związku z czym uznał za niedopuszczalne, by tablice na urzędach były dwujęzyczne.
Facebook.com/ Kresy.pl
Podobnie tlumacza litvusi postulaty polskiej mniejszości z Wilenszczyzny,tyle ze już litvusi nazywają nasza mniejszość V kolumna a potem prosza Polske o wojskowe wsparcie.
No i Litwini już są w UE, co ich do czegoś jednak zobowiązuje. Szkoda, że polskojęzyczne władze nie chcą wyegzekwować europejskiego prawa.
balci z litwy i lotwy to juz niedlugo wygina
i slowianie badz niemcy wroca na tamte ziemie
Niech Ukraina wynosi się z tych ziem, to jest ziemia węgierska.
Zakarpacie nigdy nie było ziemią ukraińską, zostało ukradzione Węgrom przez Stalina, podobnie jak Besarabia Rumunii. A UPAina korzysta prawem pasera… Podobnie rzecz się ma z Wileńszczyzną, Grodzieńszczyzną, Nowogródczyzną, Wołyniem… Tyle że Węgrzy upominają się o swoją mniejszość poza granicami Węgier.