W nocy z 16 na 17 grudnia ub. roku, gdy w Sejmie trwał tzw. pucz prounijnej opozycji, blokującej salę plenarną, polscy kontrolerzy stracili możliwość monitorowania przestrzeni powietrznej  nad Polską – informuje serwis rmf24.pl. Sprawę wyjaśnia prokuratura.

Przed północą 16 grudnia 2016 roku, w  centrum zarządzania ruchem lotniczym w Warszawie przeprowadzano testy awaryjnego zasilania elektrycznego dla systemów kontroli ruchu. Jednak gdy odłączono instalację miejską, doszło do awarii wszystkich akumulatorów zapasowych.

Niecodzienna awaria systemu kontroli powietrznej trwała ok. pół godziny. W tym czasie wyłączone były radary i system łączności radiowej i telefonicznej. W efekcie, po raz pierwszy od 25 lat, przestrzeń powietrzna nad Polską została zamknięta. Samolotom nakazano omijanie naszego terytorium, a na krajowych lotniskach doszło do opóźnień.

Przeczytaj: Prounijna opozycja chciała „pilnej interwencji” UE? Kukiz upublicznia projekt dokumentu [+FOTO]

Minister transportu Andrzej Adamczyk zawiadomił w tej sprawie prokuraturę. Ma ona sprawdzić, czy do awarii mogły przyczynić się osoby trzecie. Śledczy sprawdzą, czy w czasie awarii do Polski nie wleciały nielegalnie obce jednostki powietrzne (lub czy mogły wylecieć z Polski), a także w sprawę zamieszane były obce służby, np. testujące polskie systemy.

Według ustaleń radia RMF FM, jak na razie nie ma twardych dowodów, że mogło to być celowe działanie “osób trzecich”. Jednak taką ewentualność trzeba ostatecznie wykluczyć.

– Prawdopodobieństwa wystąpienia tych zdarzeń, które tam miały miejsce, były mniejsze od możliwości trafienia szóstki w Totolotku – twierdzi minister Adamczyk. – Okazało się, że systemy które wydawały się być nie w stu, ale w dwustu procentach pewne, nie zadziałały.

Rmf24.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply