Stany Zjednoczone i Rosja ostrzegają przed możliwością użycia w Syrii broni chemicznej. Waszyngton uważa, że mogą jej użyć syryjskie siły rządowe, a Moskwa, że islamistyczni rebelianci. Rosja i USA pozostają w stałym kontakcie w tej sprawie.

We wtorek szef Pentagonu James Mattis poinformował, że władze USA pozostają w stałym kontakcie z władzami Rosji w sprawie broni chemicznej w Syrii. Mattis twierdzi, że syryjskie siły rządowe gromadzą broń chemiczną w pobliżu prowincji Idlib, przygotowując ofensywę przeciwko dżihadystom i islamistycznym rebeliantom.

– Zapewniam, że Departament Stanu aktywnie rozmawia z Rosją, aby temu zapobiec – powiedział szef Pentagonu na konferencji prasowej. Mattis twierdzi też, że syryjskie społeczeństwo chciałoby doprowadzić do powstania nowego rządu, na czele którego nie stałby już obecny prezydent Baszszar el-Asad.

 

O możliwości użycia broni chemicznej Syrii alarmuje także Rosja, będąca sojusznikiem władz w Damaszku. Rosjanie uważają jednak, że mogą jej użyć rebelianci, atakując cywilów w prowincji Idlib, by następnie zrzucić odpowiedzialność na rząd syryjski.

Syryjska prowincja Idlib jest w 60 proc. kontrolowana przez bojowników dżihadystycznej organizacji Tahrir asz-Szam, powstałą z dawnej syryjskiej filii Al-Kaidy. Na tym terenie obecne są też inne zbrojne grupy islamistycznych rebeliantów.

Ponadto Mattis powiedział, iż poparcie Stanów Zjednoczonych dla międzynarodowej koalicji pod dowództwem Arabii Saudyjskiej walczącej z rebeliantami Huti w Jemenie nie jest bezwarunkowe. Podkreślił, że Biały Dom stale rewiduje to wsparcie, a celem USA jest „maksymalne ograniczenie strat wśród niewinnej ludności cywilnej” i jak najszybsze zakończenie konfliktu.

Przypomnijmy, że rosyjski resort obrony podał w sobotę, powołując się na niewymienione z nazwy źródła, że ugrupowanie Komitet Wyzwolenia Lewantu przygotowuje atak chemiczny na ludność cywilną w opanowanej przez islamistów prowincji Idlib, na północnym zachodzie kraju, zamierzając zrzucić odpowiedzialność na rząd syryjski. Źródła, na które powoływało się rosyjskie MON twierdziły, że kilka pojemników z chlorem dostarczono do jednego z miast, po czym przerzucono je do sąsiedniej wsi. Rosjanie podawali, że w przygotowaniu ataku syryjskim rebeliantom pomaga prywatny brytyjski instruktor.

W środę doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton ostrzegł, że USA „bardzo mocno” zareagują, jeśli syryjskie władze z prezydentem Baszarem el-Asada użyją broni chemicznej w prowincji Idlib.

Z kolei w poniedziałek rosyjskie ministerstwo obrony podało, że USA szykują się do uderzenia na Syrię. O zamiarach ataku na siły rządowe w Syrii ma świadczyć gromadzenie przez USA jednostek zdolnych do wykonania ataku rakietowego.

PAP / forsal.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jazmig
    jazmig :

    Matis łże jak bura suka. Doskonale wiadomo, że Syria nie posiada broni chemicznej, a ponadto Rosjanie mają tam wszystko pod swoją kontrolą i nie dopuściliby do użycia tej broni.

    Jankesi chcą użyć kłamstwa o użyciu broni chemicznej jako pretekstu do zbombardowania Syrii. Trump ma problemy z prostytutją, więc taka akcja odwróci uwagę jankesów od tych problemów.