Między Astaną a Moskwą doszło do dyplomatycznego spięcia z powodu wypowiedzi rosyjskich urzędników na temat integralności terytorialnej Kazachstanu – pisze serwis rp.pl.
W związku z wypowiedziami Władimira Sztygajewa, przewodniczącego Rady Najwyższej Republiki Chakasji, która wchodzi w skład Federacji Rosyjskiej, ambasador Rosji został wezwany do kazachskiego MSZ.
„MSZ wyraziło zaniepokojenie w związku z coraz częstszymi przypadkami nieodpowiednich wypowiedzi oficjalnych przedstawicieli Rosyjskiej Federacji” – oznajmił rzecznik kazachskiego MSZ Nurżan Ajtmachanow.
Kazachskie władze odniosły się do słów Sztygajewa, w których wyraził on opinię na temat istniejących rzekomo historycznych praw Rosji do wschodnich obwodów Kazachstanu.
Lokalny rosyjski polityk miał powiedzieć:
„Kazachstan miał mało terytorium. Postanowili dać mu część obwodu iszimskiego (a to teraz obwód omski). Oddali i zrobili Karagandę. To w 1936 roku było, zupełnie niedawno. W sumie oddaliśmy Kazachstanowi pięć obwodów. (…) We Wspólnocie Niepodległych Państw nie naciskano na demarkację granic (między państwami-członkami). Dlaczego ? A może by u ludzi (rosyjskich) pojawiła się chęć odbudowania kraju”.
Kazachski MSZ uznał za “niewystarczające” tłumaczenia strony rosyjskiej o jakoby zdeformowanej w przekazie medialnym treści wypowiedzi Sztygajewa.
Rosyjskie MSZ zaprosiło ambasadora Kazachstanu w Moskwie, a wiceminister spraw zagranicznych Grigorij Karasin nazwał wypowiedzi Sztygajewa „nieodpowiedzialnymi”.
rp.pl/Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!