Michał Dworczyk z Prawa i Sprawiedliwości przyznał, że Polska nie wykorzystała szansy na pozyskanie ukraińskich technologii rakietowych. W latach 2022–2023 prowadzono rozmowy na temat koprodukcji systemów Neptun i Wilcha, jednak negocjacje zakończyły się fiaskiem.

Były szef Kancelarii Premiera i obecny europoseł Michał Dworczyk przyznał, że rząd Mateusza Morawieckiego nie wykorzystał okazji do nawiązania współpracy z ukraińskim przemysłem obronnym w zakresie technologii rakietowych. W swoim wpisie w mediach społecznościowych wskazał, że w latach 2022–2023 istniała realna szansa na koprodukcję oraz transfer technologii związanych m.in. z pociskami Neptun, Stugna i Wilcha, jednak rozmowy nie przyniosły rezultatów.

Dyskusja zaczęła się od wpisu Michała Dworczyka z 17 marca na platformie X. Europoseł napisał, że ukraińskie wojsko przetestowało pocisk manewrujący o zasięgu około 1000 km, bazujący na technologii R-360 Neptun. Rakieta ta mogła zostać użyta podczas ataku na rosyjską rafinerię w Tuapse. ​R-360 Neptun to ukraiński przeciwokrętowy pocisk manewrujący, który w kwietniu 2023 r. adaptowano do zwalczania celów naziemnych .

Polityk podkreślił, że ukraiński sukces jest dowodem na to, iż broń dalekiego zasięgu nie jest wyłączną domeną największych mocarstw, a Polska powinna wyciągnąć z tego wnioski.

Na wpis Dworczyka odpowiedział Tomasz Dmitruk, redaktor portalu DziennikZbrojny.pl, który zwrócił uwagę, że Polska przez lata nie podjęła konkretnych działań w celu pozyskania takich technologii. Wskazał, że rząd – zarówno poprzedni, jak i obecny – nie podpisał umów o współpracy technologicznej z Ukrainą, nie przeprowadził badań rozwojowych w tym zakresie i nie określił nawet wymagań operacyjnych dla systemów dalekiego zasięgu.

Dmitruk wymienił trzy potencjalne ścieżki pozyskania zdolności do rażenia na dalekie dystanse:

  1. Zakup pocisków JASSM-ER – czyli pozyskanie gotowego rozwiązania zza granicy.
  2. Współpraca z Francją i Niemcami nad opracowaniem nowej rakiety manewrującej.
  3. Rozwój własnych systemów poprzez program BSP-U Gladius 2 oraz inne badania B+R.

Wskazuje, że wszystkie te działania są prowadzone zbyt wolno i w ograniczonym zakresie, co oznacza, że Polska ani nie inwestuje wystarczająco w technologie własne, ani nie podejmuje skutecznych decyzji w sprawie zakupów zagranicznych.

Przypominamy, że w ubiegłym roku Polska zakupiła kilkuset lotniczych pocisków manewrujących dalekiego zasięgu JASSM-ER od Stanów Zjednoczonych, to ekspert zaznaczył, że takie działania to „zbyt mało”, a Warszawa powinna pozyskać własne technologie.

W odpowiedzi na tę krytykę Michał Dworczyk przyznał, że działania rządu były niewystarczające. Potwierdził, że w 2022 roku prowadzone były zaawansowane rozmowy z ukraińskimi podmiotami zbrojeniowymi, zarówno państwowymi (Ukrobronprom), jak i prywatnymi (Radionics). Negocjacje dotyczyły koprodukcji oraz transferu technologii rakietowych, lecz ostatecznie Polska nie wykorzystała tej szansy.

„Niestety nie wykorzystaliśmy tej szansy. I nie chodziło tu o brak finansów, a raczej o brak zrozumienia tego obszaru, ambicje i kunktatorstwo polityczne, silosowatość administracji, etc. To historia, jak wspomniałem, na dłuższy tekst, ale trzeba jasno powiedzieć, że to jedna z porażek w dziedzinie bezpieczeństwa” – napisał Dworczyk.

Polityk dodał, że Polska nie jest w stanie dokończyć nawet rodzimych projektów, dlatego cele pozyskania obcej technologii są jeszcze bardziej odległe.

„Jeżeli od ponad 11 lat nie potrafimy nawet dokończyć projektu Pirata czy APR (a to przecież projekty w dużej mierze oparte właśnie na ukraińskiej technologii) to co mówić o takim projekcie jak Neptun. To bez wątpienia stracona szansa, jak również (co oczywiście najmniej w tym istotne) moja osobistej polityczna porażka…” – czytamy we wpisie Dworczyka.

Pirat to polski lekki przeciwpancerny pocisk kierowany, którego egzemplarz zaprezentowano w 2023 r. na targach zbrojeniowych w Kielcach. Koncepcję pocisku wymyślono w 2013 roku, a rok później zlecono ich opracowanie zakładom Mesko ze środków budżetowych pracy rozwojowej kosztem 15 milionów złotych.

W 2020 r. w mediach zwracano uwagę, że decyzja o pozyskaniu amerykańskich ppk Javelin bez przetargu stała się zagrożeniem dla opracowywanego polskiego systemu. Drugim powodem jest fakt, że w Polsce produkuje się podobne pociski przeciwpancerne na licencji izraelskiej. Pirat do tej pory nie doczekał się oficjalnej prezentacji ani zatwierdzenia do produkcji seryjnej.

Kresy.pl/X

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz