Niegdysiejszy animator kanału Nexta, który odegrał ważną rolę w czasie protestów ulicznych na Białorusi w 2020 r. wystąpił w środę z mową końcową przez Mińskim Sądem Obwodowym.

Fragmenty “ostatniego słowa” Pratasiewicza przytoczył białoruski, emigracyjny portal Zerkalo. Dawny opozycjonista zwrócił się do sądu, by nie posyłał go do więzienia. “Po prostu mnie wykorzystali” – powiedział oskarżony – “Najpierw w Warszawie, potem na Litwie. A potem po prostu mnie porzucili”. 

Pratasiewicz wypowiedział się autokrytycznie – “Byłem naprawdę młody, w gorącej wodzie kąpany i głupi, kiedy myślałem, że nagle się za to zabiorę i będę mógł coś zmienić na Białorusi. Niemniej jednak moim szczerym pragnieniem była zmiana życia naszego narodu i naszego kraju na lepsze, ale poważnie się myliłem, wybrałem złą drogę”.

„Otwarcie przyznaję się do politycznej porażki. Cieszę się, że udało mi się znaleźć w sobie siłę i przyznać, że tak, że popełniłam te błędy. Odpowiedzialność spoczywa na mnie. W przeciwieństwie do tych, którzy, w tym teraz, za granicą, chowają się za ekranem” – Pratasiewicz nie szczędził razów i dawnym towarzyszom z opozycji.

Obiecał, że „będzie działał na rzecz społeczeństwa i przyczyni się do rozwoju Białorusi”. „Rozumiem, że kary za to, co zrobiłem, nie da się uniknąć. Niemniej jednak proszę o rozważenie sytuacji ze zrozumieniem i nałożenie sprawiedliwej kary, która nie jest związana z pozbawieniem wolności” – powiedział Protasiewicz.

Twierdział on, że cała ta sytuacja pozwoliła mu inaczej spojrzeć na życie, przemyśleć priorytety. Oskarżony przypomniał, że ożenił się ponad rok temu i teraz rozumie, że dom, krewni, rodzina to najważniejsza rzecz, jaka może być w życiu każdego człowieka. „Naprawdę chcę publicznie prosić o przebaczenie wszystkich, którzy ucierpieli z powodu moich działań i czynów. Wybaczcie mi, jeśli oczywiście możecie. Nigdy nie uwolnię się od ciężaru odpowiedzialności, który ciąży na mnie od pierwszych dni zamieszek. Tak czy inaczej, to już moja kara, która będzie ze mną przez całe życie, w mojej głowie. Bez względu na to, co się stanie i bez względu na werdyk” – podsumował Protasiewicz.

Pratasiewicz był jednym z prowdzących projekt Nexta – grupę profili na mediach społecznościowych przekazujących informacje i występujących przeciw władzom Białorusi. Szczególne znaczenie Nexta osiągnęła w sierpniu 2020 r., gdy jej kanał na Telegrami stał się głównym źrodłem informacji dla licznie wychodzących wówczas na ulicę Białorusinów, kwestionujących oficjalne wyniki wyborów prezydenckich, mające świadczyć o ponownym zdecydowanym zwycięstwie Aleksandra Łukaszenki.

Czytaj także: Białoruska rewolucja

Redakcja Nexty działała wówczas w Warszawie. Pratasiewicz przeniósł się następnie na Litwę.

W maju 2021 r. samolot pasażerski, którym Pratasiewicz, wraz z Sapiegą, wracali z wakacji, z Aten do Wilna został w przestrzeni powietrznej Białorusi zmuszony przez jej władze do lądowania w Mińsku. Młodzi ludzie zostali zatrzymani.

W trakcie postępowania oboje poszli na współpracę ze śledczymi. Pratasiewicz w wywiadach jakich udzielał, mocno krytykował działalność białoruskiej opozycji oraz władz Polski i Litwy. Częściowo obciążał w nich także siebie, jednocześnie zapewniając, że żałuje dawnej działalności. Sapiega przyznała się natomiast do prowadzenia jednego z kanałów informacyjnych.

Sapiega została już skazana na w zeszłym roku skazana na sześć lat więzienia. Zwróciła się z wnioskiem o ułaskawienie do Łukaszenki, ten jednak nie skorzystał z prawa łaski. Natomiast w kwietniu władze Białorusi zezwoliły jej na odbycie reszty wyroku w ojczystej Rosji.

Pratasiewicz oskarżony jest o to, że podżegająć do zamieszek zmierzał do zmiany władz Białorusi drogą niekonstytucyjną. Wyrok w jego sprawie zostanie wydany 3 maja.

zerkalo.io/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply