Polsce grozi wyludnienie

Polsce grozi wyludnienie – ostrzega Przewodniczący Rządowej Rady Ludnościowej, profesor Zbigniew Strzelecki.Trzeba jak najszybciej podjąć decyzje, które mogą temu zapobiec.

Profesor powiedział w Jedynce, że z prognoz demograficznych wynika, iż za 40 lat będzie nas 32 zamiast 38 i pół miliona. Stanie się tak, jeśli nie podejmiemy działań zapobiegających obniżaniu się płodności i będziemy się bronić przed imigracją. Profesor Strzelecki przyznał, że zwiększenie liczby urodzeń będzie bardzo trudne. Deficyt liczby ludności prawdopodobnie się więc utrzyma, chodzi jednak o to, aby był jak najmniejszy. Demograf zauważył, że Polska nie ma wypracowanej polityki migracyjnej. Kończą się już zasoby potencjalnych imigrantów z naszego kręgu kulturowego. Kraje Europy wschodniej, które są głównym zasobem imigracyjnym dla Polski, są bowiem w jeszcze gorszej sytuacji demograficznej. Trzeba się więc przygotować na przyjęcie imigrantów innych kultur i cywilizacji, co rodzi różnorodne problemy. Profesor zauważył, że ludzi będzie też ubywać w zachodniej i południowej Europie, co z kolei zwiększy emigrację z Polski. Już dziś wyludnia się województwo opolskie, to samo grozi świętokrzyskiemu. Zdaniem profesora Strzeleckiego, liczba ludności będzie spadać przede wszystkim w województwach przygranicznych. W lepszej sytuacji jest tych 7 województw, w których są duże aglomeracje. Zbigniew Strzelecki powiedział, że niekorzystne tendencje demograficzne sprawiają, iż za kilku lat może zacząć brakować rąk do pracy. Do 2040 roku ubędzie w Polsce około 9 milionów, czyli jedna trzecia ludzi w wieku produkcyjnym. Ci, którzy zostaną, będą w większości w starszym wieku, co spowoduje dalsze problemy. W Polsce ubywa też mężczyzn – obecnie na stu mężczyzn przypada 109 kobiet. Profesor podkreślił, że trzeba jak najszybciej podjąć decyzje o działaniach, które mogą poprawić sytuację demograficzną. Założenia polityki ludnościowej ma przyjąć Drugi Kongres Demograficzny, który zakończy się jutro.

IAR/KRESY.PL
5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. radoslaw-sikora
    radoslaw-sikora :

    Problem ważki, lecz obawiam się, że wnioski demografów będą takie jak zwykle, czyli powtórzenie dorgi, którą idą kraje Europy Zachodniej, a która do niczego dobrego nie prowadzi. Pierwszym podstawowym błędem w rozumowaniu jest to, że panuje powszechna opinia, iż dzietność Polek będzie większa, gdy poprawi się sytuacja ekonomiczna Polaków. A tymczasem nie ma ona z nią absolutnie nic wspólnego. Wystarczy spojrzeć na trzy sąsiednie kraje (Niemcy, Polskę, Ukrainę) o diametralnie różnym poziomie dobrobytu, a niemal identycznej dzietności, żeby zobaczyć, że nie ma zależności “im bogatsze społeczeństwo, tym więcej rodzi się dzieci”. Niemy są jednym z najbogatszych krajów świata, przeznaczającym miliardy euro na politykę pronatalistyczną i nic to nie daje.
    Z drugiej strony panuje błędne przekonanie, że im więcej dzieci, tym większa bieda i bezrobocie.
    Ja bym sobie bardzo życzył, aby nasi demografowie przeanalizowali sytuację panującą na Kaszubach, w gminie Kartuzy, gdzie wciąż rodzi się bardzo dużo dzieci (przez ostatnią dekadę populacja gminy wzrosła o 18% z czego połowa to wzrost wewnętrzny a reszta imigracja), a gdzie bezrobocie jest niższe niż średnia krajowa. Dlaczego tak się dzieje? Z moich obserwacji wynika, że panuje tu tradycyjny model rodziny i są silne wpływy kościoła. Istnieje zależność między religijnością społeczeństwa a jego dzietnością. Widać to i w Polsce, i poza nią.
    Moim zdaniem, za spadek dzietności Polek odpowiada nie sytuacja ekonomiczna Polski, ale zmiana modelu rodziny i laicyzacja społeczeństwa.

    • tutejszy
      tutejszy :

      Już dawno czytałem takie artykuły, w których na podstawie badań naukowych obalano powszechnie panujący dziś jeszcze pogląd wśród przyrodników i ludzi zajmujących się ochroną środowiska, że, krótko mówiąc, ”jest nas za dużo i stąd przyroda cierpi”. Jednym z ważnych wniosków z tych badań było to właśnie, że tak naprawdę największa presję w skali globalnej wywierają na przyrodę kraję wysoko rozwinięte, gdzie akurat nie ma największej liczby ludności, co więcej przyrost jest ujemny. Potwierdza to tezę, że to wcale nie dobrobyt jest kluczem do tego by ludzie się rozmnażali, bo z reguły w parze z dobrobytem idzie także pewien styl życia stawiający na samorealizację, doskonalenie, spełnianie się itp. wszystko to nazywa się „prawem do szczęścia”, a dziecko niestety w większości jest zawadą na tej drodze ku szczęściu. Nie brak za to przykładów odwrotnych, czy to państw czy wspólnot funkcjonujących w myśl słów piosenki Kaczmarskiego, że „nędza żyje rządzą jak życie miłością”. Choć obserwując wielu młodych ludzi w swoim otoczeniu, a mam z nimi stały kontakt dochodzę do wniosku, że na pewno ten czynnik ekonomiczny ma znaczenie, bo jednak każdy normalny człowiek, odpowiedzialnie myślący wie, że mówiąc brutalnie zrobić dziecko to nie sztuka, ale zapewnij mu utrzymanie kiedy samem nie ma się pracy. Czy jednak poprawienie tej sytuacji doprowadzi do tego, że będzie Polaków więcej? Podejrzewam, że trochę tak, bo mimo wszystko zostało w społeczeństwie nieco takiego zdrowego, chrześcijańskiego podejścia, że rodzina powinna mieć dzieci. Jednak tak to podejście jak i cały stosunek młodych ludzi do życia, ich styl itp. stale się zmienia i to niestety wg mnie na niekorzyść.

      • radoslaw-sikora
        radoslaw-sikora :

        „na pewno ten czynnik ekonomiczny ma znaczenie, bo jednak każdy normalny człowiek, odpowiedzialnie myślący wie, że mówiąc brutalnie zrobić dziecko to nie sztuka, ale zapewnij mu utrzymanie kiedy samem nie ma się pracy”

        Z tym się zgodzić nie mogę. A to dlatego, że absolutnie nie ma korelacji między wzrostem zamożności, a ilością posiadanych dzieci. Wystarczy spojrzeć na Polskę z początków lat 90. XX w.. Olbrzymie bezrobocie, niepewność jutra, poziom ekonomiczny odpowiadający Ukrainie (w 1991 roku byliśmy nawet biedniejsi od Ukraińców). I co? Dzietność w Polsce była wyższa niż dzisiaj, gdy jesteśmy niby to już prawie 4-krotnie bogatsi.

        Wykresy pokazujące zmianę PKB ppp per capita od 1990 r. (dla porównania Polska i Ukraina):

        http://www.google.pl/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_ &ctype=l &strail=false &bcs=d &nselm=h &met_y=sp_dyn_tfrt_in &scale_y=lin &ind_y=false &rdim=country &idim=country:POL:FRA:DEU:ITA &ifdim=country &tstart=-307936800000 &tend=1301436000000 &hl=pl &dl=pl &q=dzietno%C5%9B%C4%87+wykres#!ctype=l &strail=false &bcs=d &nselm=h &met_y=ny_gnp_pcap_pp_cd &scale_y=lin &ind_y=false &rdim=country &idim=country:POL:UKR &ifdim=country &tstart=-307936800000 &tend=1301436000000 &hl=pl &dl=pl &ind=false

        A tu, jak się zmieniał wskaźnik dzietności od 1990 roku. Porównanie Polski i Ukrainy. Warto zaznaczyć, że jest on dzisiaj nieco wyższy… na Ukrainie.

        http://www.google.pl/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_ &ctype=l &strail=false &bcs=d &nselm=h &met_y=sp_dyn_tfrt_in &scale_y=lin &ind_y=false &rdim=country &idim=country:POL:FRA:DEU:ITA &ifdim=country &tstart=-307936800000 &tend=1301436000000 &hl=pl &dl=pl &q=dzietno%C5%9B%C4%87+wykres#!ctype=l &strail=false &bcs=d &nselm=h &met_y=sp_dyn_tfrt_in &scale_y=lin &ind_y=false &rdim=country &idim=country:POL:UKR &ifdim=country &tstart=659228400000 &tend=1290380400000 &hl=pl &dl=pl &ind=false

    • mlody
      mlody :

      Zawsze osoby wierzące uważają że laicyzacja społeczeństwa jest główną przyczyną niskiej dzietności, a osoby przywiązujące większą wagę do ekonomii powołują się na okoliczności ekonomiczne. Nie można uznać że to są dwie przenikające się przyczyny niskiej dzietności? Wartości konserwatywne, odpowiednie warunki do prowadzenia działalności gospodarczej, przyjaźniejsza biurokacja i liberalizacja budownictwa mieszkalnego powinny być pierwszą linią do stworzenia klimatu mającego przyczynić się to zwiększenia dzietności. Trzeba te dzieci chcieć i jeszcze je wykarmić. Anglia gdzie znajdują się Polacy niekoniecznie konserwatywni jest dobrym przykładem tego że wyższy standard życia pozwala na utrzymanie większej rodziny. Względy ekonomiczne są ważne zaraz obok konserwatyzmu. Moim zdaniem ważne jest też stopniowe wychodzenie z przymusowych ubezpieczeń społecznych, trzeba wrócić do starego modelu gdzie każdy oszczędza na swoją przyszłość we własnym zakresie. To poniekąd przecież też wzmacnia relacje międzyludzkie rodzinne gdy inni polegają na drugich, to takie naturalne.
      Na debacie o Tożasmości pan Karol Każmierczak ze Stowarzyszenia Odra-Niemen zauważy lrówniez ważną rzecz. Otóż na Kreasch czy w Kazachstanie żyją potomkowie Polaków którzy z miłą chęcią chcieliby uczyć się, pracować i żyć w Polsce, w nich jest potencjał. Tylko na Boga… trzeba się uporać z przymusowymi składkami emerytalnymi.

      • radoslaw-sikora
        radoslaw-sikora :

        „Zawsze osoby wierzące uważają że laicyzacja społeczeństwa jest główną przyczyną niskiej dzietności, a osoby przywiązujące większą wagę do ekonomii powołują się na okoliczności ekonomiczne. Nie można uznać że to są dwie przenikające się przyczyny niskiej dzietności?”

        Nie można, bo nie potwierdza tego życie. Gdyby było inaczej, to zamożna Europa powinna przodować w ilości posiadanych dzieci. Tymczasem tak nie jest. Zlaicyzowane państwa europejskie, czy to te biedne, czy to te najbogatsze, mają tak małą ilość dzieci, że nie pozwala to na prostą zastępowalność pokoleń.
        Za to społeczeństwa religijne (nie tylko w Polsce), cechują się olbrzymim wzrostem naturalnym.

        „Wartości konserwatywne, odpowiednie warunki do prowadzenia działalności gospodarczej, przyjaźniejsza biurokacja i liberalizacja budownictwa mieszkalnego powinny być pierwszą linią do stworzenia klimatu mającego przyczynić się to zwiększenia dzietności. Trzeba te dzieci chcieć i jeszcze je wykarmić.”

        Polecam badania nad powiatem kartuskim, gdzie ludzie żyją w takim samym środowisku prawnym, jak reszta Polaków, a pomimo to powiat ten cechuje się olbrzymią dzietnością.

        „Anglia gdzie znajdują się Polacy niekoniecznie konserwatywni jest dobrym przykładem tego że wyższy standard życia pozwala na utrzymanie większej rodziny.”

        Pozwala, nie oznacza, że są tam liczniejsze rodziny. Oczywiście, że większa zamożność POZWALA na utrzymanie liczniejszych rodzin. W praktyce jednak, zamożniejsze (a zlaicyzowane) społeczeństwa mają inne priorytety niż powoływanie na świat większej ilości dzieci, czego przykładem jest właśnie cała Europa.
        A co do Polek w Anglii, które niby to rodzą tak wiele dzieci. Otóż zapomina się o strukturze wiekowej tej grupy naszej emigracji. Tam wyjechali ludzie młodzi. W większości będący w okresie największej płodności. To i nie dziw, że właśnie ta grupa dzisiaj rodzi dzieci. Gdybyśmy mieli w Polsce podobną strukturę wiekową kobiet, co polska emigracja w Anglii, to tych dzieci rodziłoby się dziś znacznie więcej. Ponieważ jednak te struktury wiekowe są różne, to u nas nie ma takiego baby boomu, a w Anglii skończy się on za jakąś dekadę, gdy obecne pokolenie młodych emigrantów wyjdzie z okresu największej płodności, a nie zastąpi go kolejne, bo emigracja do Anglii praktycznie ustała.

        „Moim zdaniem ważne jest też stopniowe wychodzenie z przymusowych ubezpieczeń społecznych, trzeba wrócić do starego modelu gdzie każdy oszczędza na swoją przyszłość we własnym zakresie.”

        Zgadzam się, że obecny system ubezpieczeń społecznych nie sprzyja podnoszeniu dzietności. Moim zdaniem lepszy jest taki, w którym emerytura jest uzależniona od ilości posiadanych dzieci, które przecież na te emerytury pracować będą.

        „Na debacie o Tożasmości pan Karol Każmierczak ze Stowarzyszenia Odra-Niemen zauważy lrówniez ważną rzecz. Otóż na Kreasch czy w Kazachstanie żyją potomkowie Polaków którzy z miłą chęcią chcieliby uczyć się, pracować i żyć w Polsce, w nich jest potencjał.”

        Zgadzam się, że powinniśmy sprowadzić Polaków z Kazachstanu do Polski. Natomiast nie uważam, że to rozwiąże nasze problemy demograficzne. Tych Polaków jest po prostu zbyt mało, a kryzys demograficzny zbyt duży.