Jeśli chcemy chronić Węgry i zapewnić pokojowe życie, mamy jeden wybór: trzymać się z dala od rosyjsko-ukraińskiej wojny… To ich wojna, nie nasza – powiedział premier Węgier, Viktor Orbán. Budapeszt nie uważa, by uznawanie Rosji za zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy było realistyczne, bo w starciu z NATO nie miałaby szans. „Jeśli niektórzy członkowie NATO chcą iść na wojnę poza terytorium państw członkowskich, to muszą to zrobić poza ramami NATO”.

W sobotę premier Węgier, Viktor Orbán, wygłosił w Budapeszcie orędzie do narodu. Dotyczyło ono w dużym stopniu wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Zdaniem Orbána, NATO powinno było zaakceptować zdobycze terytorialne Rosji. Powiedział, że pod tym względem Zachód postąpił słusznie w 2008 roku w przypadku Gruzji (zajęcie Abchazji i Osetii Południowej) czy aneksji Krymu w 2014 roku. Uważa, że analogicznie należało postąpić w przypadku obwodów ługańskiego i donieckiego w 2022 roku, by uniknąć wojny.

Odnosząc się do zagrożenia wojną, Orbán powiedział, że gdyby to zależało od Węgrów, to po prostu by ją zakończyli. – Ale nie mamy potencjału, by to zrobić… – przyznał. – Jeśli chcemy chronić Węgry i zapewnić pokojowe życie, mamy jeden wybór: trzymać się z dala od rosyjsko-ukraińskiej wojny.

Przeczytaj: Orbán: w razie sukcesu rosyjskiej ofensywy kraje NATO będą musiały zdecydować, czy wysłać żołnierzy na Ukrainę

Orbán przyznał, że nie jest i nie będzie to łatwe, ponieważ Węgry należą do UE i NATO, a na Zachodzie „wszyscy inni są po stronie wojny lub przynajmniej tak się zachowują”. Wyraził przekonanie, że państwo węgierskie może pozwolić sobie na bycie po stronie pokoju, w bezpośredniej opozycji do swoich sojuszników:

– Oczywiście, możemy, ponieważ Węgry są niepodległym, wolnym i suwerennym państwem i nie uznajemy nikogo ponad nami oprócz Boga – zaznaczył. Dodał, że bycie po stronie pokoju to jedyny moralnie słuszny wybór. Przyznał zarazem, że Rosja zaatakowała Ukrainę, więc trzeba było przyjąć uchodźców i udzielić pomocy humanitarnej. Zaznaczył zarazem, że nie jest to wojna między silami dobra i zła, lecz konflikt między dwoma słowiańskimi narodami.

– To ich wojna, nie nasza – podkreślił. Powiedział, że Ukraina ma prawo się bronić, ale nie byłoby słuszne, nawet z moralnego punktu widzenia, stawiać interesy Ukrainy ponad interesy Węgier.

Przeczytaj: Orbán: w razie sukcesu rosyjskiej ofensywy kraje NATO będą musiały zdecydować, czy wysłać żołnierzy na Ukrainę

Czytaj również: Orbán po „węgierskiej stronie historii” – „Ta wojna nie jest naszą wojną”

– Nie wysyłamy broni. Z pieniędzmi też jesteśmy ostrożni, ponieważ ostatecznie Bruksela może dać Ukrainie pieniądze, do którym mamy prawo – zaznaczył. Powiedział też, że zrywanie więzi Węgier z Rosją byłoby działaniem sprzecznym z interesami narodowymi Węgier, stąd jego rząd nie poprze sankcji na ropę czy energetykę jądrową, które „doprowadziłyby Węgry do ruiny”. Zapowiedział, że Węgry będą utrzymywać swoje więzi gospodarcze z Rosją. Poradził też Zachodowi zrobić podobnie.

Orbán przekonywał też, że tylko w Europie stanowisko Węgier jest uważane za odstające, gdyż poza naszym kontynentem wojna na Ukrainie ma ograniczone znaczenie. Powiedział, że jego rząd nie uważa, by uznawanie Rosji za zagrożenie dla bezpieczeństwa Europy było realistyczne. Zaznaczył, że w starciu z NATO Rosja nie miałaby żadnych szans i jeszcze przez długi czas ta sytuacja się nie zmieni.

Zdaniem Orbán, konieczne jest doprowadzenie do zawieszenia broni i natychmiastowego rozpoczęcia rozmów pokojowych. Uważa, że to jedyna droga, by uratować wiele ludzkich istnień.

Czytaj także: Orbán po rozmowie z Zełenskim: ta wojna się przeciąga i szybko się nie skończy

Nasze pokojowe stanowisko i prowojenne stanowisko innych ujawniają różnice i zacierają fakt, że w pełni zgadzamy się co do celów strategicznych” – powiedział Orbán. „Chcemy, aby Rosja nie stanowiła zagrożenia dla Europy i chcemy, aby między Rosją a Węgrami istniał wystarczająco szeroki i głęboki obszar, którym jest suwerenna Ukraina” – zaznaczył. Dodał, że różnica polegała na tym, że „strona prowojenna” uważa, że można to osiągnąć przez pokonanie Rosji, podczas gdy Węgry uważały, że kluczem jest natychmiastowe zawieszenie broni i rozmowy pokojowe.

Orbán powiedział, że członkostwo w NATO jest kluczowe dla Węgier, argumentując, że kraj ten znajduje się „zbyt daleko na wschodnim krańcu zachodniego świata”, aby zrezygnować z sojuszu. Powiedział, że idąc za przykładem Austrii i Szwajcarii, Węgry „mogłyby przyjąć ideę neutralności”, ale historia nie pozwala im „na ten luksus”. Podkreślił jednocześnie, że NATO jest raczej sojuszem obronnym niż „sojuszem wojennym” czy „koalicją wojenną”, a zatem państwa członkowskie nie mogą oczekiwać od siebie nawzajem, że wspólnie zaatakują państwo trzecie dla jakiegoś wspólnego celu wojskowego.

Jeśli niektórzy członkowie NATO chcą iść na wojnę poza terytorium państw członkowskich, to muszą to zrobić poza ramami NATO – powiedział. Zaznaczył też, że nikt z Brukseli nie stracił życia wojnie, „ale Węgrzy tak”. Nawiązał w ten sposób do powoływania Węgrów, obywateli Ukrainy, do ukraińskiej armii. Odniósł się też do szykanowania węgierskiej mniejszości narodowej na zachodniej Ukrainie, zwracając uwagę, że w Mukaczewie na Zakarpaciu zbezczeszczono węgierskie symbole narodowe, zastępowano Węgrów na stanowiskach dyrektorów szkół, a „wielu ginie bohaterską śmiercią na froncie”. Zaznaczył, że Węgrzy z Zakarpacia nie zasługują na takie traktowanie. – Okażcie więcej szacunku Węgrom z Mukaczewie – Kijowie, Brukselo i Waszyngtonie!

Zobacz: Viktor Orbán nie wstydzi się węgierskich kresów

Orbán ostrzegł, że Europa była już świadkiem momentów wciągania w wojnę. – Jeśli dostarczasz broń, dostarczasz wojskowe zdjęcia satelitarne, szkolisz żołnierzy jednej strony, finansujesz operacje całego aparatu państwowego i nakładasz sankcje na drugą stronę, to… jesteś w stanie wojny, wojny pośredniej – powiedział premier Węgier.

Powiedział, że niebezpieczeństwo wciągnięcia w wojnę stało się trwałe. Zaznaczył, że zaczęło się od dostawy hełmów, następnie broni, a teraz na agendzie są czołgi i myśliwce. – Zanim się zorientujesz, będą to tak zwane oddziały pokojowe – dodał.

Orbán powiedział, że może zrozumieć stanowisko „naszych polskich i bałtyckich przyjaciół”, biorąc pod uwagę ich historię. – Co z innymi? – pytał retorycznie. Powiedział, że należało dać gwarancję, że Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, „ale zrobili coś przeciwnego”.

Czytaj również: Orban: Węgierskie podejście do wojny na Ukrainie różni się jednak znacząco od polskiego

Jednocześnie, zdaniem Orbán, jest to mocnym argumentem za silnymi państwami narodowymi, a nie „brukselskim superpaństwem”, ponieważ decyzje państw członkowskich prowadziły do pokoju, podczas gdy decyzje podejmowane „w imperialnym centrum” prowadziły do wojny. Przyznał jednak, że z czasem Węgry traciły sojuszników, którzy pierwotnie optowali za pokojem. – Teraz zostało nas dwóch – Węgry i Watykan.

Premier przewiduje, że ton względem Węgier będzie stawał się coraz ostrzejszy, w miarę jak wojna na Ukrainie będzie stawać się „nawet bardziej barbarzyńska”. Dodał, że Węgrzy to wytrzymają.

Orbán oświadczył, że pokój nastanie dopiero, gdy USA i Rosja zaczną rozmawiać. Dodał, że w opinii węgierskiego rządu więcej walki nie przyniesie zwycięstwa, ale śmierć kolejnych setek tysięcy ludzi, rozszerzenie konfliktu, wciągnięcie innych krajów w otwartą wojnę z zagrożeniem w postaci wojny światowej.

My, Węgrzy, stańmy po stronie pokoju – powiedział Viktor Orbán.

MTI / dailynewshungary / Kresy.pl

6 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. aviserv
    aviserv :

    Ci, którzy uważają stanowisko Węgier za odstepcze sami idą w zakłamywanie i to nie tylko faktów ale też historii. A przy okazji wymagają takiego samego zaślepionego podejścia od innych rządów i co za tym idzie nas, ludzi którzy są zmuszeni temu się przyglądać. Wojna interesów trwa i będzie dążyć do osiągnięcia swoich celów. Orban ma racje mówiąc, że to nie nasza wojna i w odróżnieniu do innych polityków ma odwagę mówić o tym, co jest prawdą. Gdzieś w tym wszystkim jest też miejsce żeby powiedzieć o setkach tysiecy ludzkich istnień, które możnaby jeszcze ocalić. Jak widać niewielu na tym zależy.

  2. Roman1
    Roman1 :

    Orban ma oczywiście pełną rację, gdyż mamy niewątpliwie do czynienia z agresją Rosji na Ukrainę, ale agresją sprowokowaną zarówno przez Ukrainę, jak i zachód, a do tego z prześladowaniem ludności rosyjskiej, której na Ukrainie jest kilka milionów.
    Zakłamani “polscy” politycy solidarnie i ochoczo potępiają agresję Rosji, ale pomimo upływu niemal dwudziestu lat nie zdobyli się na potępienie agresji na Irak pod całkowicie zmyślonym pretekstem. Zabrakło czasu, czy odwagi, podobnie jak z osądzeniem bandytów ukraińskich, którzy przed 8 laty bestialsko zamordowali w Odessie ponad 40 Rosjan.
    Ta wojna to nie polska sprawa.

  3. Wronq
    Wronq :

    Ukraincy razem z Rosjanami grabili i mordowali a potem zniewalali inne narody. Wylacznie na własne konto dopuścili się szczegolnie bestjalskiego ludobójstwa … nie rozliczyli się z żadnych tych zbrodni i nie zamierzają tego robic a wojne z Rosja wyjorzystują do oczyszczenia sie ze wszystkigo. Bez żadnych rozliczeń chcą być trybie ekspresowym członkiem UE NATO i generalnie cywilizowanego swiata… do tego wszystko robia na koszt innych panstw. Chytra i ochrona droga na skróty! Zero moralności!