Władze niemieckich miast żądają zaostrzenia polityki wobec uchodźców, zwłaszcza z państw bałkańskich. O sprawie pisze “Rzeczpospolita”.

Niemiecki Związek Miast i Gmin domaga się m.in. „sprawdzenia, czy niemiecki system nie oferuje zbyt wielu bodźców zachęcających do przyjazdu do Niemiec (m.in. kieszonkowe, opłacenie wyjazdu)”.

Miasta poparły tym samym ministra spraw wewnętrznych Thomasa de Maiziere (CDU), który zapowiedział sprawdzenie świadczeń dla uchodźców.

Propozycja ministra de Maiziere spotkała się z falą krytyki. Niemiecki Związek Ochrony Dzieci (Deutscher Kinderschutzbund) ostrzegł: „W celu wspierania integracji dzieci uchodźców, muszą one wraz z rodzinami mieć szansę organizowania własnego życia przy pomocy pieniędzy, które mają do dyspozycji” – powiedział prezes Związku Heinz Hilgers.

Ulla Jelpke z partii Lewica ostrzegła, że „oszczędzanie na kieszonkowym to oszczędzanie na godności ludzkiej“. Z kolei szefowa frakcji Zielonych w Bundestagu Katrin Göring-Eckardt powiedziała na łamach „Rheinische Post”, że „życiowym kłamstwem jest sądzenie, że liczbę uchodźców można regulować za pomocą wysokości przysługujących im świadczeń“.

Wysokość “kieszonkowego” w Niemczech zależy od wieku i stanu cywilnego azylantów. Może wynosić od 143 do 359 euro miesięcznie.

rp.pl/KRESY.PL

4 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mis_uszatek
    mis_uszatek :

    „życiowym kłamstwem jest sądzenie, że liczbę uchodźców można regulować za pomocą wysokości przysługujących im świadczeń”. I jak tu się dziwić że tak wielu nie przepada za demokracją. Pomyśleć tylko, że autor tych słów ma prawa wyborcze.

  2. wepwawet
    wepwawet :

    Oo – Podstawa to odpowiednie nastawienie do rzeczywistości… “„życiowym kłamstwem jest sądzenie, że liczbę uchodźców można regulować za pomocą wysokości przysługujących im świadczeń”. — Zawsze podejrzewałem, że imigranci ściągają do Niemiec przyciągani niezwykłą siłą oddziaływania kultury tego kraju oraz wielce wdzięcznym językiem którego to uczą się ochotnie, nie zaś za świadczeniami socjalnymi i słodkim nieróbstwem. Potwierdza to niezwykle wysoki odsetek integracji pośród imigrantów, dosłownie rozpływają się oni w niemieckim społeczeństwie. Imiona takie jak Adolf, Hans, Helmut czy Helga są najczęściej wybieranymi w społecznościach imigrantów, a poczytność Goethe’go oraz innych niemieckich klasyków (choćby Mein Kampf) przerasta nawet Koran. W drugim pokoleniu następuje najczęściej całkowite zniemczenie, a w trzecim to już patrzą na innych z taką niemiecką pogardą, że ciężko zaprzeczyć sukcesowi asymilacji. — I jak tu nie dawać takim obywatelom kieszonkowego? 😀

  3. zefir
    zefir :

    To interesujące,Praktycznie cała klasa polityczna Niemiec jest przeciw Niemieckiemu Związkowi Miast i Gmin,mającemu najlepsze rozpoznanie w przedmiocie sprawy.Wg Związku Ochrony Dzieci,życie imigranckie może być organizowane wg pieniędzy z pomocy.Tym debilnym litościwym nawet do głowy nie przychodzi,że życie może zależeć od własnej pracy,od dochodów z tej pracy.We współczesnych Niemczech działa zbyt wiele mętów dla których liczba imigrantów jest niezależna od wysokości świadczeń na ich rzecz.Dla nich pojęie odpowiedzialności za słowa,nie istnieje.