– ONR-wcy obrzucili nas wyzwiskami i obelgami. Krzyczeli: komuniści, złodzieje, pedały, czerwone świnie! Grozili, że trzeba nas zamordować. Kazali nam wynosić się z Polski – żali się pomorski działacz KOD.
– Kiedy wchodziłem na plac przed Bazyliką Mariacką w Gdańsku napadło na mnie około trzydziestu bandytów z ONR-u albo Młodzieży Wszechpolskiej. Szarpali mnie, popychali, próbowali bić– opowiada „Newsweekowi” Radomir Szumełda, przewodniczący pomorskiego regionu Komitetu Obrony Demokracji. – Zobaczyli to policjanci, ale zamiast zatrzymać napastników, poprosili, abym opuścił teren bazyliki. Nie posłuchałem, podszedłem do do lidera KOD-u Mateusza Kijowskiego, który stał tuż przed bazyliką razem z grupą około 30 członków naszego ruchu– mówi Szumełda.
Tam doszło do kolejnej awantury.
– ONR-wcy obrzucili nas wyzwiskami i obelgami. Krzyczeli: komuniści, złodzieje, pedały, czerwone świnie! Grozili, że trzeba nas zamordować. Kazali nam wynosić się z Polski– opowiada Szumełda.
– To było wstrząsające. W czasie kazania mówiono, że nie wolno zawłaszczać patriotyzmu, a zaraz potem młodzi patrioci postanowili się rozprawić z członkami KOD-u. To była duża grupa, kilkuset osiłków z flagami. Krzyczeli, że rozprawią się z nami po mszy– mówi Mateusz Kijowski.
– Prosiłem ich: przekażmy sobie znak pokoju, a oni znowu bili nas, szarpali i lżyli –dodaje Radomir Szumełda.
Szumełda twierdzi, że w czasie przepychanek został lekko ranny. Uwaga: ma zdarty naskórek na dłoni, dość obficie krwawił.
Policja poprosiła członków KOD-u, by opuścili teren bazyliki. Ci posłuchali, pojechali do siedziby Europejskiego Centrum Solidarności.
KOD natychmiast postanowił politycznie wykorzystać rzekome zajścia w czasie pogrzebu.
– Będziemy się domagać od pana prezydenta i pani premier zajęcia jasnego stanowiska w sprawie napaści na członków KOD-u. To wszystko działo– zapowiada Mateusz Kijowski.
O sprawę została dziś zapytana w TVN24 minister Elżbieta Witek.
– Byłam na całej uroczystości. Ona trwały ponad 5 godzin, łącznie z przejściem kilku kilometrów z bazyliki na cmentarz. Widziałam tam tysiące ludzi, także młodych, harcerzy, kibiców. Nie słyszałam i nie widziałam tego, o czym pan mówi [o pobiciu liderów KOD]. Nie mogę tego skomentować. Nawet jeżeli taka sytuacja miała miejsce, to zastanawiam się, co tam KOD robił? Czy przyjechał tam po to, żeby zakłócić imprezę, uroczystość, czy żeby złożyć hołd? [Działacze KOD] mają prawo uczestniczyć w takich uroczystościach, tylko zaczynam trochę wątpić w intencje, bo gdyby one były szczerze, to można było przyjechać na ten pogrzeb, a nie demonstracyjnie. Bo – jak rozumiem – musiał być napis, że są to KOD-owcy. Nie widziałam żadnych incydentów, widziałam ogromną powagę i słyszałam ludzi, ale na cześć Inki i Zagończyka– podsumowała Witek.
„Newsweek”/TVN24/300polityka.pl/KRESY.PL
A gdyby tam przyszli bolszewicy, to też byłoby takie szokujące przeganianie bolszewików? A gdyby tam przyszli potomkowie bolszewików, to też dla nich byłoby szokujące, że są przeganiani?
„To było wstrząsające.” – usłyszał kilka słów prawdy o sobie i swoim „środowisku” i biedaczek cały wstrząśnięty.