W skład grupy uderzeniowej lotniskowca USS Harry S. Truman, który w środę wyrusza w kierunku Europy i Bliskiego Wschodu, wchodzą także krążowniki i niszczyciele rakietowe, wyposażone w rakiety manewrujące.

Jak poinformowało dowództwo amerykańskiej marynarki wojennej, w środę grupa uderzeniowa lotniskowca USS Harry S. Truman opuszcza bazę w Norfolk, udając się w kierunku Europy i Bliskiego Wschodu. Według US Navy, jest to element regularnych, zaplanowanych działań.

W skład grupy uderzeniowej wchodzą także inne jednostki bojowe, w tym krążownik rakietowy USS Normandy oraz zespół niszczycieli z 28. Dywizjonu: USS Arleigh Burke, USS Bulkeley, USS Forrest Sherman i USS Farragut. Wszystkie te jednostki przenoszą rakiety manewrujące. W pierwszym etapie działań, amerykańskim okrętom ma towarzyszyć niemiecka fregata FGS Heschen. Amerykańskie wojenne mogą pojawić się we wschodniej części Morza Śródziemnego w ciągu 2-3 tygodni – tyle zajmuje droga przez Atlantyk i Morze Śródziemne.

Załoga okrętu składa się z 3,2 tys. osób, w tym 160 oficerów i 3 040 marynarzy. W skład personelu skrzydła lotniczego tego okrętu wchodzi 1 865 pilotów i obsługi technicznej oraz około 65 statków powietrznych.

Podczas poprzedniego wyjścia w morze, w końcu 2015 roku i w pierwszej połowie 2016 roku, USS Harry S. Truman prowadził działania przeciwko ISIS na Bliskim Wschodzie, w tym także operując we wschodniej części Morza Śródziemnego. Podczas tego 8-miesięcznego okresu, startujące z niego samolotu wykonały ponad 2 tys. lotów bojowych, zrzucając 819 ton bomb (ponad 1,1 tys. sztuk). Po powrocie do Norfolk, od września 2016 do lipca 2017 roku prowadzono na nim naprawy.

Czytaj także: Amerykański lotniskowiec „na celowniku” irańskich jednostek [VIDEO]

Wcześniej informowaliśmy, że do wybrzeży Syrii zbliżał się amerykański niszczyciel rakietowy. Informował o tym amerykański dziennik “Wall Street Journal”. Chodzi o USS Donald Cook, wyposażony m.in. w kilkadziesiąt rakiet manewrujących Tomahawk. Miał on opuścić port Larnaka  na Cyprze i skierować się w stronę syryjskiego portu Tartus. Mieści się tam baza morska rosyjskiej floty. Według mediów tureckich, w nocy z poniedziałku na wtorek USS Donald Cook znajdował się około 100 km od Tartus. Przypominają też, że jest on wyposażony w 60 pocisków manewrujących typu Tomahawk. WSJ zaznacza, że USA posiadają jeden rakietowy okręt wojenny na Morzu Śródziemnym, a niebawem może do niego dołączyć drugi, USS Porter.

Europejska agencja kontroli ruchu lotniczego Eurocontrol wydała ostrzeżenie dla linii lotniczych, by zwiększyły czujność w rejonie wschodniej części Morza Śródziemnego ze względu na możliwe ataki z powietrza na cele w Syrii w ciągu najbliższych 72 godzin. W komunikacie agencji napisano,  że podczas ataku mogą zostać wykorzystane pociski rakietowe powietrze – ziemia oraz manewrujące rakiety samosterujące. Zaznaczono, że mogą one zagrozić przelatującym w tamtym rejonie samolotom pasażerskim.

W poniedziałek prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że Amerykanie wkrótce odpowiedzą „siłowo” na domniemane użycie broni chemicznej przez syryjskie siły rządowe. Rozmawiał także ze swoim francuskim odpowiednikiem Emmanuelem Macronem – obaj prezydenci byli zgodni, że wydarzenia w Syrii wymagają „zdecydowanej odpowiedzi”. Trump sugerował, że podejmie decyzję w ciągu najbliższych dni.

Głosy Trumpa i Macrona wywołały dyskusję na temat możliwego ataku na Syrię. Agencja Reuters cytowała opinie ekspertów, zdaniem których, w razie militarnej akcji odwetowej USA w Syrii, Amerykanów wsparłaby Francja oraz Wielka Brytania, a także bliskowschodni sojusznicy Stanów Zjednoczonych. Zaznaczono, że Francja posiada w tamtym regionie ponad tuzin samolotów bojowych i mogłaby dokonać nalotów od strony morza.

Wczoraj stacja NBC News, powołując się na czterech anonimowych amerykańskich urzędników wysokiego szczebla podała, że Rosjanie skutecznie zakłócają pracę niektórych dronów USA operujących nad Syrią, poważnie oddziałując na operacje wojskowe Amerykanów w regionie. Sytuacja ma trwać już od kilku tygodni i dotyczyć zasadniczo mniejszych bezzałogowców. Według jednego ze źródeł, na które powołuje się NBC News, taktyka stosowana przeciwko dronom wpływa na zdolności operacyjne USA w Syrii.

Z kolei Rosja, według niektórych źródeł, miała postawić w stan gotowości swoje wojska w Syrii, a także w zachodniej części kraju. Brytyjski dziennik „The Sun” pisze też o niepotwierdzonych doniesieniach, według których systemy obrony powietrznej, prawdopodobnie S-400, zostały rozlokowane w rejonie pałacu prezydenta Syrii.

Military.com / ahvalnews.com / thesun.co.uk / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply