Według zastrzeżonego dokumentu służb prawnych Rady UE, projekt zmian w dyrektywie gazowej dotyczący morskich odcinków rurociągów, w tym projektu Nord Stream 2, jest sprzeczny z prawem międzynarodowym. Ta korzystna dla Niemiec i Rosji opinia, zdaniem unijnych dyplomatów, poważnie osłabia naszą pozycję negocjacyjną.

W poniedziałek na światło dzienne wyszedł ważny, zastrzeżony dokument dotyczący Nord Stream 2.  To 20-stronnicowa opinia służb prawny Rady UE, który opracowano na podstawie wniosku bułgarskiej prezydencji ze stycznia tego roku. Jak zwracano uwagę, było to zgodne z życzeniem Niemiec, które m.in. poprzez tego rodzaju narzędzia dążyły do spowolnienia prac nad projektem zmian w unijnej dyrektywie gazowej.

Projekt nowej dyrektywy, która reguluje m.in. kwestie morskich odcinków rurociągów, jako podpadające pod trzeci pakiet klimatyczny został przedstawiony przez Komisję Europejską w listopadzie 2017 roku. Jednak od tego czasu, mimo pilnego charakteru, prace nad nim w Radzie UE mocno się przeciągają. Do tej pory nie odbyła się polityczna dyskusja nad projektem. Przyjęcie dyrektywy wyraźnie zagroziłoby opłacalności projektu Nord Stream 2.

Przeczytaj: Polska obawia się spowolnienia prac nad dyrektywą mogącą zagrozić Nord Stream 2

Sprawę dodatkowo komplikuje właśnie nowa opinia prawna Rady UE, która została przekazana państwom członkowskim Unii. Poufny dokument, według PAP i RMF FM wyraźnie wskazuje, że „UE nie ma jurysdykcji do stosowania przepisów energetycznych w zakresie rozdziału, przejrzystości, dostępu stron trzecich i taryf regulacyjnych (…) wobec rurociągów przekraczających wyłączne strefy ekonomiczne państw członkowskich”.

Zdaniem służb prawnych Rady UE, stosowanie dyrektywy gazowej do wyłącznych stref ekonomicznych, przez które ma przebiegać Nord Stream, byłoby sprzeczne z artykułami 56 i 58 Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza (UNCLOS). Ponadto, KE wytknięto nieprzedstawienie w stosownym memorandum żadnego uzasadnienia ws. uprawnień regulacyjnych Unii odnośnie morskich odcinków rurociągów.

Przeczytaj: Ekspertka Atlantic Council: Sprzeciw wobec Nord Stream 2 jest pozbawiony sensu

Stanowisko wyrażone przez prawników jest całkowicie odmienne od tego, które w 2017 roku przedstawiły polskie władze, których zdaniem zmiany zaproponowane przez KE wyeliminują wątpliwości prawne dotyczące przesyłu gazu z krajów trzecich. Jednocześnie, stanowisko to jest korzystne m.in. dla Niemiec. Już wcześniej część krajów, krytycznie nastawionych do sprawy, kwestionowało podstawę prawną zaproponowanych zmian, a także oceny pływu przedstawione przez KE.

Poza Polską, szybkiego przyjęcia przepisów chciałyby Dania, Szwecja, Wielka Brytania, Chorwacja, państwa bałtyckie oraz większość krajów Grupy Wyszehradzkiej, poza Węgrami. Podobnego zdania są także Francuzi i Włosi. Do zmian w dyrektywie krytycznie nastawione są głównie Niemcy, popierane przez Austrię, Belgię i Holandię. Berlin argumentuje, że przez dyrektywę mogłyby ucierpieć unijne kompetencje ws. zawierania umów międzynarodowych w dziedzinie energii. Podnoszona jest też wątpliwość w kwestii stosowania prawa unijnego i międzynarodowego w wyłącznych strefach ekonomicznych, przez które również będzie przechodził Nord Stream 2 – co faktycznie potwierdziła opinia prawna Rady UE. Polska naciska na przeniesienie dyskusji z poziomu eksperckiego na polityczny.

PRZECZYTAJ: Niemcy zgadzają się na budowę Nord Stream 2

Ujawniony dokument to pierwsza część opinii, której druga część ma dotyczyć wpływu nowelizacji dyrektywy na podział kompetencji między UE i jej państwa członkowskie. Kolejnym krokiem w pracach ma być posiedzenie grupy roboczej, na którym ma być omawiany nowy tekst dyrektywy. Posiedzenie zaplanowano na 13 marca.

Zdaniem wysokiego rangą unijnego dyplomaty, na którego powołuje się RMF FM, opinia prawna wskazuje, że Pozycja negocjacyjna Polski i innych przeciwników gazociągu Nord Stream 2 została poważnie osłabiona. – Główną konsekwencją tej analizy prawnej Rady UE będzie to, że teraz trudniej będzie zablokować Nord Stream 2 – mówi cytowany przez RMF dyplomata. W jego opinii, Niemcy oraz inni zwolennicy budowy gazociągu właśnie dostali do ręki nowy argument. Radio pisze wręcz o „ciosie dla Polski ws. UE”.

Jednocześnie, Polscy dyplomaci zapewniają, że “nikt nie składa broni”, a Warszawa dalej będzie walczyć o powstrzymanie budowy Nord Stream 2. Strona polska zaznacza, że rurociąg ten uderza nie tylko w interesy Polski, ale również Ukrainy. Jednak RMF, powołując się na swoje źródła podaje, że nowy projekt dyrektywy gazowej, który ma zostać przedstawiony za tydzień, również jest dla Polski niekorzystny.

Nowelizacja dyrektywy gazowej z 2009 roku ma zapewnić, że wszystkie główne gazociągi wchodzące na terytorium UE będą działały zgodnie z unijnymi regułami, zgodnie z tzw. trzecim pakietem energetycznym. Określa on m.in. iż ten sam podmiot nie może być jednocześnie sprzedawcą gazu i operatorem gazociągu, a zgodnie z unijnymi przepisami do takiego gazociągu muszą mieć dostęp inne przedsiębiorstwa. Tym samym, rosyjski Gazprom musiałby pozwolić, aby z Nord Stream 2 mogły korzystały także inne firmy zainteresowane przesyłem, co byłoby dla Rosjan mniej opłacalne.

Nord Stream 2 ma wsparcie ze strony niemieckiego rządu, który zaznacza, że cały projekt ma charakter biznesowy, a nie polityczny. W finansowaniu przedsięwzięcia uczestniczą niemieckie koncerny Uniper i Wintershall, a także francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.

W grudniu Gazprom poinformował, że podpisał już wszystkie kontrakty na materiały, sprzęt i usługi potrzebne do budowy gazociągu Nord Stream 2. Rosjanie są przekonani, że do 2019 roku gotowe będą dwie nowe nitki gazociągu. Do tego czasu Rosja ma przestać przesyłać gaz rurociągami biegnącymi przez Ukrainę. Inwestycja ta wzbudza zaniepokojenie Polski i dużej części krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a także USA. Pod koniec listopada w oficjalnym komunikacie Biały Dom oświadczył, że rozbudowa gazociągu północnego i trwająca budowa Tureckiego Potoku wzmocni „rosyjską dominację w Europie” i zmniejsza bezpieczeństwo energetyczne.

Czytaj także: Die Welt: Nord Stream 2 to droga do izolacji Niemiec

Jednocześnie, premier rządu Bawarii Edmund Stoiber powiedział, ze Niemcy nie mogą „z powodu Krymu zmieniać zasady”. Zwracał uwagę na długoletnie doświadczenie Niemców odnośnie dostawa gazu i ropy ze wschodu, które były wykonywane nawet w czasach ZSRR, w trakcie zimnej wojny. Stoiber powiedział, że zgadza się z wicekanclerzem Sigmarem Gabrielem, w tym, że „Komisja Europejska powinna zamiast przeszkadzać w budowie Nord Stream 2, zwiększyć wysiłki na rzecz poprawy dostaw gazu na rynek europejski”. Poza Niemcami, a w szczególności SPD, za rozbudową Nord Stream wyraźnie opowiada się również Austria.

Na początku listopada br., Komisja Europejska przedstawiła propozycję zmian w obowiązującej dyrektywie gazowej. Jeśli nowe unijne przepisy obejmą cały Nord Stream 2, wraz z jego morskim odcinkiem, to doprowadzi to do utraty przez Gazprom monopolu na unijnym rynku. Prawo zmusiłoby Gazprom do dopuszczenia do gazociągu innych firm zainteresowanych transportem gazu, pomimo monopolu jakie dają koncernowi rosyjskie przepisy. W takiej sytuacji inwestycja przestanie być opłacalna. Może to doprowadzić do zatrzymania budowy gazociągu. Propozycja KE musi znaleźć poparcie w Europarlamencie i wśród krajów członkowskich. Większość z nich jest krytycznie nastawiona do Nords Stream 2.

Z kolei Paul Corcoran z zarządu Nord Stream 2 oświadczył, że pomimo przeszkód prawnych ze strony Danii i KE, budowa gazociągu skończy się w 2019 roku.

Czytaj również: Rosja chce, aby Dania przepuściła gazociąg Nord Stream 2

PAP / interia.pl / rmf24.pl / Kresy.pl

8 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. bob
    bob :

    Śmieszne pisiaki wojują z wiatrakami skoro się uzależniliśmy gazowo budując gazoport i teraz Baltic Pipe i wydając krocie z keiszeni podatników na to po co ta wojenka no po co chyba że pisiaki mają jakieś zobowiązania zaopatrywać w gaz upadline dane usssraelowi

  2. jazmig
    jazmig :

    Gazprom nie ma monopolu na unijnym rynku gazu. Dociera tam gaz norweski oraz z Algierii, a także gaz płynny z Kataru. Gazprom ma ok. 30% tego rynku. Argument Polski, że straty poniesie Ukraina jest skandaliczny, władze naszego kraju mają dbać o polskie interesy, a nie o banderowskie.

    • lp
      lp :

      @jazmig Im (naszym władzom) już się wszystko pomieszało, co jest polskim na a co ukraińskim interesem, komu pomagać a komu nie, czyj interes jest nadrzędny – polski czy amerykański itd.itd. Oni sami już nie wiedzą jak kręcić przed narodem aby wygrać kolejne wybory i próbują Panu Bogu świeczkę a diabłu ogarek zapalić…