„To kolejna fałszywka” – tak Uładzimir Niaklajeu, były kandydat na prezydenta Białorusi, skomentował oskarżenie Polski przez mińską telewizję o finansowanie demonstracji białoruskiej opozycji po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku.
We wczorajszym filmie zatytułowanym „Lekcje polskiego”, pokazanym przez pierwszy program Białoruskiej Telewizji, padł między innymi zarzut, że kampania obywatelska Mówię Prawdę, którą kieruje Niaklajeu, otrzymała z Polski 80 tysięcy euro na organizację niepokojów na stołecznym Placu Niepodległości.
Uładzimir Niaklajeu powiedział dziennikarzom, że film jest fałszywką nawet jeśli chodzi o wymieniane sumy pieniędzy. Jak stwierdził, 80 tysięcy euro nie wystarczyłoby na organizację niepokojów w Mińsku. Jego zdaniem, był jeden powód emisji takiego filmu – to stosunek Polski do obecnego reżimu na Białorusi. „Polska jest krajem, który zdecydowanie ocenia to, co odbywa się na Białorusi, a przede wszystkim problem więźniów politycznych” – mówi polityk.
Niaklajeu zwrócił uwagę, że wcześniej w Białoruskiej Telewizji pokazany został film mówiący o tym, jak Białorusini z terenów, które należały do Polski w okresie dwudziestolecia międzywojennego, mieli cierpieć za sprawą Polaków.
A skąd redakcja serwisu KRESY.PL wie, czy powyższe informacje są prawdziwe i czy białoruska tv rzeczywiście podaje nieprawdę?
Bo dobrze wiemy, ile kosztuje zorganizowanie takich niepokojów 😉 A poważnie: rzeczywiście w tej sprawie potrzeba trochę więcej ostrożności niż w przypadku filmu historycznego, który wyraźnie fałszował historię. Stąd i do tytułu newsa dodany został znak zapytania.
Mimo wszystko tytuł sugeruje tezę, mimo obecności znaku zapytania. A przy naszym kierownictwie w MSZ nie byłbym taki pewien, czy rzeczywiście ktoś z Polski nie maczał w tym palców. Reżim w Polsce przecież nie przepada za prezydentem Łukaszenką.