29 maja ma zostać podpisana umowa o stworzeniu przez Rosję, Kazachstan i Białoruś Unii Eurazjatyckiej. Ta ostatnia jednak nie jest zadowolona z dotychczas ustalonych warunków bowiem nie zakładają one uwolnienia handlu ropą naftową.

Białoruś pozyskuje rosyjską ropę nafotową na preferencyjnych cenach a następnie rafinuje ją i sprzedaje jako paliwa na rynki UE. Jest to najważniejszy składnik białoruskiego eksportu mający kluczowe znaczenie dla bilansu handlowego kraju i pozyskiwania twardej waluty przez jego system finansowy. Sektor naftowy zapewnia znaczącą część wpływów do budżetu a państwowe rafinerie, poprzez krzyżowe powiązania własnościowe dotują inne, niewydolne państwowe przedsiębiorstwa. Istotnym problemem stało się wprowadzenie przez Rosję ceł reeksportowych na produkty ropopochodne wytwarzane przez białoruskich producentów. Dlatego też władze białoruskie wiązały duże nadzieje na zniesienie tych ceł w nowej, bardziej zaawansownej strukturze integracyjnej jaka ma uwieńczyć proces zacieśniania ekonomicznych więzów miedzy trzema krajami trwający od 2010 r.

Tymczasem okazało się, że w obecnych ustaleniach stworzenie jednolitego rynku naftowego w ramach Unii Eurazjatyckiej odsunięto dopiero na 2025 rok. Członek Eurazjatyckiej Rady Gospodarczej z ramienia Białorusi Siergiej Rumas zadeklarował wczoraj dążenie do renegocjacji tych warunków. Rumas wkazał przy tym, że wiele w tym względzie zależeć będzie od “dwustronnych stosunków” [rosyjsko-białoruskich] jednoznacznie wskazując, iż Mińsk obwnia Rosję o forsowanie układu jednostronnie korzystnego dla siebie. Dodał nawet, że od szybkości rozpatrzenia białoruskich pretensji zależeć będzie “gotowość do podpisania umowy”.

tut.by/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply