W Wielki Czwartek około 200 osób protestowało w centrum Wilna przeciwko polskiej pisowni nazwisk oraz podwójnemu nazewnictwu ulic i miejscowości w rejonach zwarcie zamieszkałych przez polską mniejszość.

— Jeśli ktoś będzie domagał się podwójnego „w”, to będzie je miał, ale na własnym grobie — groził Polakom Julijus Panka, lider nacjonalistycznego Związku Młodzieży Narodowej. Organizacja ta stoi za niesankcjonowanym tegorocznym przemarszem główną ulicą Wilna nacjonalistycznej młodzieży skandującej, m. in., „Litwa dla Litwinów”. Jej akcje popiera prezydent Dalia Grybauskaitė, dla której to tylko „młodzież narodowa”.
Tymczasem we wczorajszym wiecu uczestniczyły głównie osoby w starszym wieku.

Choć ich akcja nosiła wyraźnie antypolski charakter, to przemawiający przekonywali, że jest odwrotnie.
Przemawiający właśnie Julijus Panka, wytykając Polsce i Polakom historyczne krzywdy, w tym „krwawą rzeź” na Litwinach dokonaną przez „bandytów Armii Krajowej” przekonywał z ebranych, że naród polski nie jest temu winien. Winę natomiast, w przekonaniu Panki, ponoszą głównie poszczególne osoby — Polacy ale też i Litwini, którzy zdradzają interesy narodowe kraju. Do takich — zarówno w opinii Panki, jak też pozostałych przemawiających — należy prezes Akcji Wyborczej Polaków na Litwie Waldemar Tomaszewski oraz obecna koalicja rządząca, która rzekomo pod naciskiem AWPL, deklaruje właśnie spełnienie postulatów polskiej mniejszości w kwestii pisowni nazwisk w języku ojczystym, jak też używania języka polskiego w nazewnictwie ulic i miejscowości. Uczestnicy wiecu żądali odstąpienia rządzących od tych obietnic, a w przeciwnym razie grozili „jeszcze większymi wiecami”. Swoją akcję organizatorzy symbolicznie przytroczyli do dnia, w którym Judasz wydał Jezusa za srebrniki, bo jak tłumaczyli, obecna władza też sprzedaje narodowe interesy Litwy, ale za „ruble i złote”.

Wiec na Placu V. Kudirki zorganizow ały: stowarzyszenie „Vilnija, Ruch „Sąjūdis”, Związek Bojowników o Wolność oraz zrzeszenie „Forum Litwy i Łotwy”.
Zebrani żądali, m. in., delegalizacji AWPL, polskich przeprosin za krzywdy historyczne oraz odstąpienia od spełnienia polskich postulatów.
— Nie możemy pozwolić na polskie nazewnictwo ulic, bo zaraz Karaimi, czy też Białorusini również zechcą nazw w ich językach — tłumaczył nam swój sprzeciw jeden z niewielu młodych ludzi uczestniczących w wiecu.
Tymczasem w opinii prezesa „Vilniji” Kazimierasa Garšvy, spełnienie polskich postulatów zagraża jedności terytorialnej i suwerenności państwa litewskiego.

— Pod protestem przeciwko tym planom rządowym podpisało się już ponad 20 tys. obywateli. Ich liczba nadal gwałtownie rośnie. Jeśli przedstawiciele władz zignorują te żądania obywateli i założenia programowe rządu i grupy roboczej będą realizowane wbrew Konstytucji Litwy, to protestować przyjdzie nie kilkaset, lecz kilka tysięcy obywateli — ostrzegał władze Kazimieras Garšva.
Protestujący podkreślali przy tym, że „większość Polaków” popiera ich stanowisko, zaś całemu zamieszaniu są winni Tomaszewski i AWPL. Przekonywali też, że obecne zakazy używania oryginalnych nazwisk, czy też nazewnictwa, jest „dla dobra polskiej mniejszości”, a polskie nazwiska pisane po litewsku są „spuścizną kulturową” Litwy. Ale wszystko i tak kończyło się tradycyjnym stwierdzeniem, że miejscowi Polacy to głównie spolonizowani Litwini.

Tymczasem były poseł na Sejm RL Gintaras Songaila ostrzegał rządzących przed spełnianiem już złożonych Polakom obietnic i apelował o odwołanie tych obietnic.
— N ie bądźcie popychanymi przez obcych i nie błądźcie zagubieni gdzieś między Wilnem a Warszawą, czy jakimś innym krajem. Stanowczo powiedzcie, czy pozostaniecie wierni Litwie, będziecie przestrzegali jej Konstytucji i ustaw. (…) I na na litość boską, nie przepraszajcie. Niech to Litwę przeproszą za okupację, ultimatum, wynarodowienie, zniszczenie i pomówienia — apelował do obecnych władz Gintaras Songaila.

Niepokój wśród zebranych wywołała informacja, że już 3 maja, podczas wizyty w Warszawie litewskich parlamentarzystów, ma rzekomo dojść do podpisania przez nich harmonogramu spełnienia postulatów polskiej mniejszości. Zdaniem byłego posła, „Radek (polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski — przyp. red.) od lat czeka na takie upokorzenie Litwy”.

Protestujących wspierali nie tylko byli posłowie, ale też liczna reprezentacja parlamentarzystów obecnej kadencji, głównie opozycyjnej prawicy. Przed zebranymi przemawiali konserwatywni posłowie Rytis Kupčinskas i Valentinas Stundys, który właśnie ubiega się o stanowisko lidera Związku Ojczyzny — Chrześcijańskich Demokratów Litwy, a przez zebranych był chwalony za przygotowanie ustawy oświatowej, przeciwko której protestuje polska mniejszość, gdyż uważa ustawę za dyskryminującą i ograniczającą polską oświatę na Litwie. Wśród protestujących byli też konserwatywni posłowie Paulius Saudargas i Naglis Puteikis.
Podczas wiecu zbierano również podpisy pod petycją do rządu o odrzucenie polskich postulatów. Zbierający już nie byli jednak tak optymistyczni, jak przemawiający Garšva, bo tłumaczyli podpisującym się, że chociaż akcję zbierania podpisów przedłużono, to „wciąż zebrano zaledwie 19 tys. podpisów”.

Kurierwilenski.lt/Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply