Wielka zmiana na Słowacji

Wyniki wyborów na Słowacji wieszczą duże zmiany. Pierwszy raz od 2006 roku w głosowaniu przegrał populistyczny Smer, a najsilniejszym ugrupowaniem został konserwatywny ruch Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości. Jednocześnie pod progiem znalazły się środowiska liberalnych progresistów, jeszcze przed rokiem triumfujące w wyborach prezydenckich.

Zaledwie kilkunastu godzin potrzebował słowacki urząd statystyczny, aby zliczyć wszystkie głosy oddane w sobotnich wyborach parlamentarnych. Zwycięzcą wyborów okazał się konserwatywny i zarazem populistyczny ruch Zwykłych Ludzi i Niezależnych Osobistości (OĽaNO), który wraz ze swoimi koalicjantami będzie miał 53 posłów w liczącej 150 miejsc Radzie Narodowej. Na drugim miejscu uplasował się socjaldemokratyczno-populistyczny Kierunek – Socjalna Demokracja (Smer-SD), a będzie go reprezentowało 38 parlamentarzystów, czyli o jedenastu mniej niż w poprzedniej kadencji.

Dosyć niespodziewanie na trzecim miejscu uplasował się konserwatywny ruch „Jesteśmy Rodziną” (Sme Rodina), który podobnie jak nacjonalistyczna Partia Ludowa „Nasza Słowacja” (ĽSNS) zdobył 17 mandatów. Ponadto do parlamentu dostały się też liberalna i eurosceptyczna Wolność i Solidarność (SaS) oraz centrowy ruch „Dla Ludzi” byłego prezydenta Andreja Kiski – partie te będą reprezentowane przez odpowiednio 13 i 12 parlamentarzystów.

Klęska progresistów

W Radzie Narodowej zabraknie między innymi partii Progresywna Słowacja (PS), startującej w koalicji z ugrupowaniem Razem – Demokracja Obywatelska (SPOLU-OD). Prozachodni liberałowie decydując się na start jako koalicyjny komitet musieli przekroczyć próg 7 proc., a zabrakło im do tego zaledwie czterech setnych procenta. Partia w niecałe dziewięć miesięcy straciła większość swoich wyborców, ponieważ w głosowaniu do Parlamentu Europejskiego w maju ubiegłego roku otrzymała blisko 20 proc. głosów.

Największym sukcesem ugrupowania był jednak triumf jego współprzewodniczącej w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych. Zwycięstwo Zuzany Čaputovej miało być zapowiedzią radykalnych zmian w słowackiej polityce, a wynik w elekcji do Europarlamentu jedynie potwierdzał tezy dziennikarzy i analityków sympatyzujących z progresistami. Słowacy według tej narracji mieli poprzeć zmianę dotychczasowego sposobu uprawiania polityki w ich kraju, którego kumulacją miała być śmierć dziennikarza Jána Kuciaka. Oskarżany o zlecenie jego zabójstwa biznesmen Marián Kočner, związany z politykami Smeru, kilka dni temu usłyszał zresztą wyrok. Jak na razie dotyczył on jednak zupełnie innej sprawy.

Jak widać dwa lata od głośnego morderstwa czar liberalnej części opozycji prysł. Z pewnością nie pomógł jej zresztą tradycyjny już podział. Tak naprawdę o taki sam lub podobny elektorat walczyły bowiem trzy partie, czyli lista PS-Spolu, SaS i „Dla Ludzi”. Powołanie tego ostatniego ugrupowania już po wyborach europejskich wyraźnie osłabiło stronników Čaputovej. Co ciekawe, partia jej poprzednika otrzymała w sobotę mniej głosów niż zapowiadały to sondaże. Najprawdopodobniej zadecydowała o tym słaba forma Kiski w ostatnich debatach telewizyjnych.

Konserwatyści, ale populiści

Zupełnie inaczej było w przypadku zwycięzcy wyborów parlamentarnych. Szef OĽaNO Igor Matovič we wspomnianych debatach wypadł bardzo przekonująco, dlatego na ostatniej prostej kampanii jego notowania zaczęły szybować mocno w górę. Niewielu spodziewało się jednak, że wyprzedzi on Smer o niecałe siedem punktów procentowych. Najwyraźniej kontrowersyjnemu politykowi udało się przejąć elektorat innych ugrupowań liberalno-konserwatywnej opozycji. Poza PS-SPOLU i „Dla Ludzi” dużo gorsze wyniki niż w sondażach uzyskały bowiem Ruch Chrześcijańsko-Demokratyczny (KDH) i SaS.

Dlaczego Matovicia można określić mianem polityka kontrowersyjnego? Między innymi dlatego, że w drodze ku zwycięstwu nie wahał się łamać zawartych wcześniej porozumień o nieagresji, które w blasku fleszy podpisywali przeciwnicy rządów Smeru. Na ostatniej prostej kampanii szef konserwatywnych populistów atakował choćby KDH, wykorzystując do tego byłych działaczy swojej partii, co miał mu za złe szef chadeków Alojz Hlina. Ponadto dołączył się też do krytyków Kiski, w przekazie podprogowym sugerując, że zgodnie z doniesieniami mediów ma on problemy z rozliczeniami podatkowymi.

Innym kontrowersyjnym elementem działalności Matovicia jest jego populizm. Warto zauważyć, że OĽaNO podobnie jak Smer zostało wyniesione do zwycięstwa przez elektorat protestu. Szef konserwatystów tak naprawdę ma bardzo mglisty program, który opiera się na krytyce przewodniczącego Smeru i byłego premiera Roberta Fico. Matovič nie należy także do ulubieńców opozycyjnych mediów i polityków. Najczęściej zarzucają mu oni światopoglądowy konserwatyzm, niejako wypominając jego działalność w ruchach katolickich. To co jest wadą dla postępowej inteligencji, jest jednak zaletą dla słowackiego elektoratu. OĽaNO nie cieszyłoby się tak masowym poparciem, gdyby nie krytykowałoby chociażby postulatów legalizacji związków partnerskich.

Koniec Smeru?

W tym tkwiła zresztą tajemnica wieloletnich sukcesów Smeru, będącego de facto ugrupowaniem postkomunistycznym. Fico przez lata potrafił doskonale wyczuwać nastroje społeczne, za co jego ugrupowanie było kilkukrotnie zawieszane w prawach członka Partii Europejskich Socjalistów. Smer trafiał ze swoim przekazem zarówno do elektoratu nastawionego socjalnie, jak i nacjonalistycznie. Fico jako szef rządu potrafił jednego dnia upamiętniać ojca narodu słowackiego, ks. Andreja Hlinkę, aby następnie odwoływać się do socjalnego bezpieczeństwa z czasów komunistycznych.

Tym razem to jednak nie wystarczyło, a na ostatniej prostej kampanii Smer wręcz przesadził z populizmem. Na początku tygodnia socjaldemokraci postanowili rozszerzyć wdrażany od kilku lat pakiet społeczny, obejmujący dotacje dla najmłodszych i najstarszych obywateli Słowacji. Rada Narodowa przegłosowała więc wypłatę trzynastej emerytury, a także zajmowała się zwiększeniem świadczeń dla dzieci i zwolnieniem kierowców z opłat za autostrady. Dwóch ostatnich propozycji ostatecznie nie udało się przeforsować.

Rozpaczliwa próba podbicia słupków poparcia zdaje się przynieść skutek odwrotny od zamierzonego. Nie można jednak rozpatrywać przegranej Smeru tylko w wąskim kontekście. Elektorat ugrupowania raczej nigdy nie wierzył w uczciwość jego liderów, jednak od czasu wyborów w 2016 roku liczba afer związanych z populistami przybrała niebotyczne rozmiary. Wbrew przewidywaniom śmierć wspomnianego dziennikarza śledczego nie utopiła od razu partii Fico, ale już przed dwoma laty kosztowała Smer kilka punktów procentowych poparcia. Trzeba pamiętać, że w 2010 roku centroprawicowa opozycja odsunęła od władzy Smer, który po dwóch latach triumfalnie powrócił.

Osłabiły podziały

Pewnym rozczarowaniem może być wynik nacjonalistów Mariana Kotleby. W ostatnich tygodniach liberalna część opozycji (OĽaNO odcięła się od tych akcji) organizowała nawet protesty przeciwko wiecom ĽSNS, co było związane z wysokimi notowaniami tego ugrupowania. Niektóre sondaże dawały mu nawet kilkunastuprocentowe poparcie, czyli drugie miejsce za Smerem. Ostatecznie popularni „kotlebowcy” uplasowali się na czwartym miejscu, a politycy partii nie ukrywali nawet swojego rozczarowania takim wynikiem.

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć jaki czynnik wpłynął na rezultat gorszy niż zapowiadały to sondaże. Elektorat ĽSNS raczej nie przestraszył się poglądów polityków tej partii, ponieważ są one doskonale znane od lat. Co więcej, nad nacjonalistami widniała groźba delegalizacji przez słowacki Sąd Najwyższy, jednak ostatecznie sąd odrzucił wniosek przedstawiony przez Prokuraturę Generalną. Być może w ostatnich tygodniach Kotlebie zaszkodziła rezygnacja z krytyki Fico, związanej z możliwością poszukiwania przyszłego koalicjanta przez Smer.

Z pewnością swoje zrobiło rozbicie głosów wśród narodowo-konserwatywnych wyborców. Ponad dwa procent z nich wybrało partię „Ojczyzna” (Vlast’) Štefana Harabina, który przed rokiem uplasował się na trzecim miejscu w wyborach prezydenckich. Harabin w listopadzie ubiegłego roku odmówił stworzenia wspólnej listy z Kotlebą, wybierając… łączenie poprzez podział. Odrzucając możliwość startu swojej „Ojczyzny” z „Naszą Słowacją”, zapowiedział bowiem zaproszenie do sojuszu pod swoim patronatem inne ugrupowania narodowe i konserwatywne.

Wielkie plany zakończyły się więc ostatecznie rozdrobnieniem głosów i najprawdopodobniej końcem krótkiej politycznej kariery Harabina. Z polityką zapewne pożegna się też przewodniczący parlamentu i lider Słowackiej Partii Narodowej (SNS) Andrej Danko. Trzy lata temu był on najpopularniejszym słowackim politykiem, ale od tego czasu jego i narodowców zniszczyły liczne afery. Sam Danko wpierw został oskarżony o plagiat pracy doktorskiej, a na początku tego roku ujawniono jego kontakty z kobietą podejrzaną o pośrednictwo w morderstwie Kuciaka.

Na śmietniku historii znalazła się też partia Most-Hid, która reprezentowała interesy mniejszości węgierskiej, a zdaniem złośliwców przede wszystkim swoich polityków. Otrzymała ona zaledwie 2 proc. poparcia, zaś druga węgierska lista uzyskała 3,90 proc. głosów. Nie zmienia to jednak faktu, że zakończone fiaskiem rozmowy o wspólnym starcie spowodowały, iż Węgrzy po raz pierwszy od powstania niepodległej Słowacji nie będą mieli swojej reprezentacji politycznej.

Mało możliwości

Matovič od kilku dni głośno mówił o chęci objęcia teki premiera, co na pewno stanie się faktem. Otwarte pozostaje pytanie kto znajdzie się w rządzie tworzonym przez konserwatystów. Tak naprawdę możliwości koalicyjne są mocno ograniczone. OĽaNO wraz z większością opozycji wykluczało jakiekolwiek rozmowy ze Smerem i L’SNS. Jednocześnie lider zwycięskiego ugrupowania marzy o większości konstytucyjnej, którą może dysponować po zawarciu porozumienia ze wszystkimi centroprawicowymi partiami.

To oznaczałoby jednak konieczność znacznego podzielenia się władzą. Rząd utworzyłyby bowiem cztery ugrupowania, choć do zwykłej większości wystarczyłaby na przykład koalicja OĽaNO z SaS. Włączenie do władzy wszystkich centroprawicowych przeciwników dotychczasowego układu, oznaczałoby jednak nie tylko możliwość zmiany koalicji, ale także wyeliminowanie ewentualnej opozycji mogącej odbierać głosy konserwatystom. Wszystko pozostaje więc w rękach polityka, który jeszcze kilka tygodni był uważany za postać kontrowersyjną i zwyczajnie niepoważną.

Marcin Ursyński

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. MP
    MP :

    wygląda na to że i ten naród choć niewielki liczbą ludzi,pragmatyzmem,rozsadkiem i ograniczonym zaufaniem do prawniczej rasy pasozytniczej,bije Polskę na głowę …tu nadal ludek oddaje los swych dzieci i wnuków jak pijak za 500+ wydane w Pierdonce w łapska bandziorów międzynarodowych.