Tęczowi Torysi

Światowe media z dumą ochrzciły brytyjską Izbę Gmin mianem „najbardziej homoseksualnego parlamentu na świecie”. W jej nowej kadencji zasiada blisko pięćdziesiąt osób o tej orientacji. Najwięcej z nich reprezentuje Partię Konserwatywną, która od paru lat znajduje się w awangardzie walki o postulaty ruchu LGBT.

Po grudniowych przedterminowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii media wyliczały dokładnie ilu jawnych homoseksualistów otrzymało mandaty, reprezentując poszczególne ugrupowania. W sumie w liczącej 650 miejsc Izbie Gmin znalazło się 50 osób należących do tzw. społeczności LGBT. Z ramienia Partii Konserwatywnej w jej ławach zasiadło 24 posłów, z lewicowej Partii Pracy 18, natomiast pozostali reprezentują głównie Szkocką Partię Narodową i Liberalnych Demokratów.

„Ślub” w parlamencie

Media najwięcej miejsca poświęciły szczególnie jednemu z posłów, a mianowicie Imradowi Ahmadowi Khanowi. Polityk pochodzący z Pakistanu nie tylko wygrał w okręgu będącym od prawie dziewięćdziesięciu lat bastionem Laburzystów, lecz dodatkowo miał być pierwszym na świecie muzułmańskim parlamentarzystą jawnie przyznającym się do homoseksualnej orientacji. Dosyć szybko okazało się jednak, że parlamentarzysta wcale nie należy do ruchu LGBT działającego w ramach Partii Konserwatywnej, zaś został zakwalifikowany do niego w wyniku pomyłki.

Jak widać entuzjazm homoseksualnej części Torysów był tak duży, że chcieli pochwalić się jeszcze bardziej „wyjątkowym” przypadkiem. Homoseksualista-muzułmanin nie był jednak szczególnie potrzebny, bo pozostali parlamentarzyści niezwykle chętnie obnosili się ze swoją orientacją.

Partyjny kolega Khana, Jacob Young, także zdobył mandat w uważanym za twierdzę lewicy „czerwonym murze” w północnej Anglii. Zaledwie 26-letni parlamentarzysta jak na razie złożył dwie ważne deklaracje. W pierwszej z nich zapewnił, że będzie słuchał głosu ludzi, natomiast w drugiej oznajmił chęć poślubienia swojego partnera w kaplicy Świętej Marii w Pałacu Westminster, czyli w siedzibie brytyjskiego parlamentu. Jego homoseksualni i biseksualni koledzy zapowiadają natomiast zdecydowaną walkę na rzecz dodatkowych praw dla swojego środowiska.

Dzieci Borisa i Davida

Młodzi parlamentarzyści z ramienia brytyjskich konserwatystów, bez względu na swoją orientację seksualną, są nazywani „dziećmi Borisa”. Część mediów ochrzciły tym mianem ósemkę posłów tej partii mających mniej niż trzydzieści lat, natomiast niektóre zaliczają do tej kategorii wszystkich członków Torysów mających należeć do nowej generacji polityków. Jak można domyślić się po wspomnianych przykładach, są oni przede wszystkim liberalni pod względem światopoglądowym. Poza tym większość z nich wywodzi się z klasy robotniczej, ma imigracyjne pochodzenie albo wykształciło się w państwowych szkołach.

Przede wszystkim do tego grona zalicza się osoby wypromowane w partii w czasie rządów Johnsona. Szef konserwatystów zdawał sobie doskonale sprawę, że nie zyska wystarczającej liczby głosów do ostatecznego przeprowadzenia Brexitu, jeśli nie przeciągnięcie na swoją stronę dotychczasowych wyborców lewicy. Właśnie z tego powodu zerwał ze stereotypem Partii Konserwatywnej jako ugrupowania reprezentującej głównie interesy bogatej klasy średniej, dlatego wśród jego kandydatów znalazły się osoby reprezentujące środowiska pracowników i wszelkiego rodzaju mniejszości.

Brytyjski premier nie musiał z kolei zrywać z wizerunkiem Torysów jako „homofobów”. Johnson będąc jeszcze burmistrzem Londynu chętnie pojawiał się na miejskiej paradzie równości, a jako poseł głosował między innymi za legalizacją związków partnerskich osób tej samej płci. Symbolem tęczowej rewolucji w Partii Konserwatywnej jest jednak David Cameron, za rządów którego w 2013 roku w Anglii i Walii wprowadzono tzw. „małżeństwa homoseksualne”.

Pod tęczową flagą

Cameron, szef rządu w latach 2010-2016, pożegnał się ze stanowiskiem premiera oraz lidera Torysów po referendum dotyczącym opuszczenia Unii Europejskiej przez Zjednoczone Królestwo. W swojej pożegnalnej mowie podkreślił, że wspomniane „małżeństwa homoseksualne” były jednym z jego największych osiągnięć jako premiera. Siedem lat temu w czasie parlamentarnej debaty nad ten temat w dosyć osobliwy sposób zachwalał z kolei ich legalizację. Cameron stwierdził wówczas, że „popiera małżeństwa homoseksualne, bo jest konserwatystą”, zaś „społeczeństwo jest silniejsze, gdy jego przedstawiciele składają sobie śluby”.

Z tego samego założenia wychodzi najwyraźniej organizacja LGBTory (używająca również nazwy LGBT+ Conservatives), a więc, jak można łatwo się domyślić, platforma zrzeszająca przedstawicieli tej społeczności działających w Partii Konserwatywnej. Oczywiście jej członkowie naśladują podobne organizacje założone wcześniej przez ugrupowania lewicowe i liberalne. To między innymi lobbing tej działającej od 2006 roku grupy spowodował światopoglądową „modernizację” Torysów, a organizowana przez nich doroczna konferencja jest uważana za jedną z najważniejszych imprez w partyjnym kalendarzu.

Więcej niż w społeczeństwie

Cameron nie zawsze był jednak orędownikiem zmiany prawa pod wpływem lobby ruchu LGBT. Na początku XXI wieku wypowiadał się nie tylko przeciwko „małżeństwom”, ale krytykował także lewicowego premiera Tony’ego Blaira za „poruszenie nieba i ziemi w celu wprowadzenia homoseksualizmu do naszych szkół”. Jeszcze jako szeregowy poseł głosował też przeciwko przyznaniu związkom osób tej samej płci prawa do adopcji dzieci. Johnson z kolei podczas najważniejszych głosowań był nieobecny.

Obecnemu szefowi Torysów wypomina się zazwyczaj jego wizerunkowe wpadki, w tym nieprzemyślane wypowiedzi. Z tego powodu środowiska mniejszości seksualnych często przypominają, że Johnson w 2001 roku w swojej książce pisał, iż równie dobrze co związki homoseksualistów można byłoby „zalegalizować związek trzech mężczyzn albo trzech mężczyzn i psa”. Ponadto ruch LGBT wypomina obecnemu premierowi wypowiedź sprzed prawie dwóch lat, gdy krytykował program Partii Pracy dotyczący wprowadzania homoseksualnego nauczania do szkół.

Lewicowy dziennik „The Independent” alarmował z tego powodu, że po wyborach środowiska spod znaku tęczowej flagi nie wiedzą czego mogą się spodziewać. Jak na razie pewne jest jedno – odsetek homoseksualistów w Izbie Gmin wynosi 8 proc. i jest  czterokrotnie wyższy niż szacowana liczba takich osób w całym brytyjskim społeczeństwie.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply