Polskie poświęcenie za teren obwodu kaliningradzkiego, nasze koszty i ofiary, nie są warte tego obszaru. Odnoszę wrażenie, że Amerykanie swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami polskiej armii – prof. Andrzej Zapałowski dla portalu Kresy.pl komentuje ważne tezy raportu amerykańskiego think-tanku Jamestown Foundation.
Jak informowaliśmy, amerykański neokonserwatywny think-tank Jamestown Foundation opublikował niedawno raport „How to defend the Baltic States”. Jest on poświęcony sposobom obrony państw bałtyckich przed potencjalną agresją ze strony Rosji, wychodząc z założenia, że Moskwa ma nie tylko potencjał, ale też intencje do takich działań, m.in. w formie odwołania się do obrony mniejszości rosyjskiej w państwach bałtyckich, szczególnie na Łotwie i w Estonii. Zgodnie z planem przedstawionym przez ekspertów z Jamestown Foundation, w razie agresji rosyjskiej na państwa bałtyckie Polacy mieliby się „poświęcić” i wspólnie z Amerykanami zająć obwód kaliningradzki. W zamian po zakończeniu konfliktu mogliby go otrzymać na własność.
Czytaj więcej: Eksperci z USA: w razie rosyjskiej agresji, Polacy razem z siłami USA mają zająć obwód kaliningradzki
– Po pierwsze, polskie poświęcenie za teren obwodu kaliningradzkiego, nasze koszty i ofiary, nie są warte tego obszaru. To jest rzecz fundamentalna – komentuje w rozmowie z portalem Kresy.pl dr hab. Andrzej Zapałowski, prof. URz, historyk i ekspert ds. geopolityki i bezpieczeństwa.
– Ponadto, trzeba zdawać sobie sprawę, że środki antydostępowe i siły zgromadzone w obwodzie kaliningradzkim są na tyle duże, że jeżeli Rosja przystąpiłaby do działań w krajach nadbałtyckich, to, patrząc z perspektywy Rosjan, ja uderzyłbym równocześnie we wszystkie garnizony zgromadzone w rejonie przesmyku suwalskiego, Warmii i Mazur. Dlatego, że Rosjanie są w stanie zneutralizować polskie siły zanim te dokonają rozwinięcia. Nie wyobrażam sobie, żeby ewentualny atak w republikach nadbałtyckich miał polegać na działaniach rozciągniętych na 2-4 dni. Taki atak miałby na celu opanowanie całej sytuacji góra w dwa dni – podkreśla.
Ekspert zwraca uwagę, że polskie garnizony na omawianym obszarze są oddalone 30-50 km od granicy z Rosją lub Białorusią. – Ich neutralizacja poprzez uderzenie zanim zdołają wyjść z baz to kwestia godziny.
Zaznacza też, że „Polska nie ma ani sił ani środków, żeby zneutralizować potencjał zlokalizowany obwodzie kaliningradzkim; mają go tylko Amerykanie”. Wyjaśnia, że ewentualne polskie uderzenie lotnicze, o ile w ogóle przedarłoby się przez rosyjskie systemy antydostępowe, miałyby bardzo ograniczony skutek. – Bez dużego uderzenia rakietowego i lotniczego ze strony USA nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Tym bardziej, że najbliżsi nas sojusznicy, przede wszystkim Niemcy, nie posiadają takiego potencjału. Pytanie, czy od strony decyzji politycznej nastąpiłoby ich wejście w taki konflikt.
Przeczytaj: Amerykańscy eksperci: Rosja może zająć państwa bałtyckie w niespełna trzy dni
– Odnoszę wrażenie, że Amerykanie swoje interesy i gwarancje wobec państw bałtyckich chcą załatwić rękami polskiej armii – uważa prof. Zapałowski. – My, to trzeba powiedzieć jednoznacznie, nie mamy w tej chwili takich możliwości. Teraz dopiero próbujemy budować siły, które byłyby w stanie wstrzymać uderzenie rosyjskie na kierunku warszawskim, poprzez formowanie 18. Dywizji Zmechanizowanej. Nie mówiąc już o tym, żebyśmy mieli na tyle duże odwody, żeby neutralizować i w pełni zajmować okręg kaliningradzki. Trzeba też pamiętać, że to nie tylko 4. Dywizja [tworzona z myślą o wsparciu sił sojuszniczych NATO – red.], ale musielibyśmy mieć ze dwie dodatkowe dywizje, żeby do tego doszło.
– Zresztą Amerykanie w tym raporcie mówią wprost, że aby efektywnie wesprzeć Polskę, USA powinny mieć na terenie naszego kraju dwie dywizje – dodaje. – A my mówimy o jednej brygadzie, ewentualnie drugiej, obecnych na zasadzie rotacyjnej! Dywizja to minimum trzy brygady, więc mowa o co najmniej trzykrotnie za małych siłach, żeby w ogóle przyjść nam ze wsparciem. Te wszystkie dywagacje amerykańskie są, z punktu widzenia polskiego potencjału ofensywnego, absurdalne i abstrakcyjne. My na tę chwilę musimy myśleć nie o działaniach zaczepnych, ale o działaniach osłonowych głównych ośrodków i centrów państwa polskiego.
Profesor przypomina też, że były dowódca sił USA w Europie stwierdził wprost, że kraje bałtyckie są nie do obrony, z punktu widzenia wojskowego. – Dlatego, że mają tak płytką głębię strategiczną, że Rosjanie mogą swobodnie razić tam każdy punkt ze swojego terytorium. Nie mówiąc już o tym, że są w stanie w pełni penetrować ten obszar od strony morza, a NATO poprzez środki antydostępowe nie zostanie tam wpuszczone. W grę wchodziłby tylko jakiś duży, ciężki desant natowski, ale on jest przez to mało prawdopodobny.
Zdaniem eksperta, z punktu widzenia Polski, taki kraj jak Estonia jest praktycznie nie do obrony. – Zwłaszcza, że 400 tys. spośród ok. 1,3 mln obywateli to Rosjanie. Na Łotwie jest niecałe 2 mln obywateli, z tego około 30 proc. to etniczni Rosjanie. W najlepszej sytuacji demograficznej jest tu Litwa, tam jest około 7-8 proc. Rosjan, ale z kolei kraj ten ma poniżej 3 mln mieszkańców. Jeżeli możemy mówić o jakimkolwiek wsparciu państw bałtyckich ze strony Polski, to możemy mówić wyłącznie o wsparciu Litwy.
– Zawsze mówię, że jeśli chodzi o siły i środki wysyłane przez państwa natowskie na teren krajów bałtyckich i o ich skuteczność, to należy się zapytać, jaki mają one zapas środków ogniowych, tj. ile mają amunicji i na jaki czas. Jeżeli jest to poniżej 30 dni, a moim zdaniem na pewno, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy wysyłali tak duże zapasy amunicyjne na Łotwę wraz z naszymi pododdziałami czołgów, to ewentualny atak na te kraje byłby najprawdopodobniej atakiem na garnizony na Łotwie i w Estonii, a Rosjanie przystąpiliby do jakiejś odpowiedzi tylko w razie przystąpienia do działania poddoddziałów natowskich – mówi prof. Zapałowski.
– Ten raport wprost wskazuje, że Amerykanie tak naprawdę na tym teatrze ewentualnego konfliktu chcą wykonać swoje zadania polskimi rękami, a my nie mamy sił ani środków, a przede wszystkim interesu w tym, żeby na terenie Polski rozgrywać działania wojenne o charakterze zaczepnym, nawet w interesie państw bałtyckich. Nie mamy takiego potencjału i musimy przede wszystkim osłaniać podstawowe instytucje funkcjonalne państwa polskiego – podsumowuje prof. Zapałowski.
Przeczytaj: Raport Rand Corporation: miażdżąca przewaga Rosji na wschodniej flance NATO
Jak eksperci z USA widzą rolę polskiej armii
Przypomnijmy, że w omawianym raporcie zaznaczono, że Rosjanie powinni mieć świadomość, że „niesprowokowana agresja przeciwko NATO będzie mieć wysoką cenę, czego częścią musi być utrata Kaliningradu”.
„Polskie siły ciężkie, zlokalizowane w pobliżu, wspólnie z siłami USA z baz w Polsce są oczywistymi rozwiązaniami dla takiej misji” – czytamy w raporcie. W przypisie dolnym napisano z kolei: „Gdyby Polska została poproszona o poświęcenie się w celu redukcji Kaliningradu w następstwie rosyjskiej agresji, rozsądne wydaje się przekazanie go Polakom w ramach powojennej ugody. (…) Jako minimum, gdyby po konflikcie powrócił on do Rosji, Kaliningrad musi pozostać zdemilitaryzowany”.
W dalszej części czytamy, jak eksperci z Jamestown Foundation widzą scenariusz opanowania rejonu Kaliningradu:
„Gdy tylko Rosja naruszy terytorium NATO i zainicjuje działania kinetyczne, siły polskie i amerykańskie (w szczególności zlokalizowana w pobliżu 16. Dywizja Zmechanizowana, 11 Dywizja Pancerna z południowo-zachodniej Polski i 6. Brygada Powietrznodesantowa plus jedna amerykańska brygadowa grupa bojowa z dywizji stacjonującej w Polsce) powinny natychmiast uderzyć [na obwód kaliningradzki], żeby opanować enklawę i wyeliminować stacjonujące tam systemy obrony powietrznej i rakietowej. Utrata Kaliningradu zneutralizuje też Flotę Bałtycką, która utraci swój port i zaplecze. Będzie to zapewne kluczowa decyzja tego konfliktu” (s. 28).
Dodajmy, że część analityków i ekspertów zwracała już uwagę, że z perspektywy amerykańskich planistów siły zbrojne RP, a szczególnie ich komponent lądowy, są postrzegane jako środek realizacji działań militarnych według wizji Waszyngtonu, nie jako „zastępczo” dla oddziałów USA.
Czytaj również: Większość Polaków chce, by Polska broniła krajów bałtyckich w razie agresji [SONDAŻ]
Kresy.pl
Bajkologia stosowana,zneutralizowanie Królewca i okolic jest w zasiegu RP . Kontenery z niekierowanymi pociskami o zaięgu 40 km to nie jest abstrakcja . Brakuje woli politycznej. Problemem jest brak presji na pomoc wojskową USA dla Polski w odpowiedniej skali.
Krew człowieka zalewa jak czyta te wypociny ruskiego trolla. Obwód Kaliningradzki to wrzód na d.. dla naszego kraju i priorytetem jest jego przejęcie. Po właśnie rozbudowa artylerii, kraby itd. Inna sprawa jak pisze Tagore to większe zaangażowanie w dozbrajanie polskiej armii przez amerykanów. Trzeba tego bezsprzecznie wymagać.
To jakas paranoja, dlaczego by Amerykanie mieli napadac na Obwod Kaliningradzki?
czyli po raz kolejny niesamowicie bohaterski wyczyn narodu polskiego który skończy się tak ja zawsze – naród w dupie, a oralne „elity” tym razem w NY. 😀
Głosy rozsądku i trzeźwej oceny, takie jak Prof. Zapałowskiego, z trudem przebijają się do naszej przestrzeni publicznej. Świadczą o tym niektóre komentarze jakoby o sile państwa decydował tylko zasięg artylerii i liczba armat. A nawet na takie czysto militarne atuty nie możemy dzisiaj liczyć. Problem w tym, że o ile Zachód nie rozumie zagrożenia rosyjskiego w Europie, to Polska zupełnie nie rozumie Zachodu i jego interesów. Za uśmiechami Trumpa kryje się wyraźny komunikat dla Warszawy na rzecz szukania porozumienia z Moskwą. Z drugiej strony Amerykanie znający charakter polskiej dumy narodowej i związanych z nią kompleksów opanowali technikę nęcenia Polaków iluzjami budowy regionalnego mocarstwa. W czasach najnowszych praktykę schlebiania polskim ambicjom geopolitycznym podjął Friedman, a po nim już amerykańskie kręgi oficjalne poszukujące sposobu na wycofanie się USA „rakiem” z wszelkich niewygodnych zobowiązań sojuszniczych pod pozorem wzmacniania „wschodniej flanki NATO”. Do złudzenia przypomina to pewien ponury dla Polski scenariusz sprzed 80 lat.