Polski Maj 68 nadszedł jesienią

Obecna masowa fala protestów, które wywołało orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego ukazało nam stopień rozkładu struktur kulturowych i społecznych w Polsce. Choć protesty są przede wszystkim symptomem procesu akulturacji Polaków do trendu cywilizacyjnego liberalnego Zachodu, który trwa już od ponad trzech dekad, to jednocześnie mogą stać się katalizatorem przyspieszenia tego rozkładu. Takim katalizatorem, jakim wydarzenia maja 1968 r. stały się dla Francji.

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niekonstytucyjności aborcji eugenicznej wywołał odruch społeczny o niespotykanym wcześniej charakterze. Nowym wydaje się jego zakres – masowość przebiła nawet “czarne protesty” z jesieni 2016 r. To prawdopodobnie największe uliczne wystąpienia motywowane liberalnymi postulatami w historii III Rzeczpospolitej. Czymś jeszcze bardziej nietypowym jest skład proaborcyjnych protestów. Nie da się nie zauważyć, że istotną ich część i to najbardziej aktywną, stanowiły nastolatki, w większości płci żeńskiej. Jest to niewątpliwie coś nowego. Jak do tej pory wiele badań socjologicznych wskazywało na ponadprzeciętnie konserwatywne poglądy najmłodszych grup wyborców (choć przede wszystkim mężczyzn) i apolityczność nastolatków. Tymczasem mamy do czynienia z oddolnym spontanicznym wyjściem na ulice właśnie nastolatków i samodzielnym kreowaniem przez nich swojej formy udziału w życiu publicznym. W końcu właśnie ta forma zachowań protestujących jest czymś, jak na polskie warunki niezwykłym. Protestujące młode kobiety posługują się często i gęsto ciężkimi wulgaryzmami, dewastują pomniki symbolizujące ważne postaci bądź fenomeny historii narodowej, obrażają starszych, czy w końcu atakują kościoły, zakłócając Msze Święte. Szczególnie to ostatnie jest przekroczeniem granic do tej pory w Polsce nie przekraczanych. Robili tak być może żołdacy wrogich armii czy okupanci, ale już w PRL jej organa bezpieczeństwa wzbraniały się przed wkraczaniem do katolickich świątyń.

Odnosząc się do tej formy, bez względu na to czy tworzonej przez protestujących z premedytacją, poprzez imitację niedawnych wystąpień w USA, czy też pod wpływem emocji, w praktyce jej znaczenie jest dokładnie takie jak różnego rodzaju ekscesy transgresyjne, jakie weszły na Zachodzie do asortymentu środków prowadzenia debaty począwszy od maja 1968 r. Ta fala młodzieżowych protestów, która otwiera proces przyspieszonych przemian kulturowo-społecznych na zachodzie cechowała się właśnie wulgarnością, nieprzyzwoitością i obrazoburstwem. Cel takich działań jest oczywisty – chodzi właśnie o obalanie tabu, obalanie granic dotychczasowego języka publicznego i granic działań w publicznej przestrzeni.

Wartości obalić – wyznawców zmarginalizować

Przemoc symboliczna, publiczne zdezawuowanie symbolu czy wręcz zakłócenie strefy sacrum i to jeszcze w obecności wyznawców, relatywizuje je w odbiorze społecznym, rozbija społeczny konsensu co do ich specjalnego statusu, niszcząc morale tych ostatnich. W najdalszych konsekwencjach, jeśli nie napotyka na opór, przemoc symboliczna prowadzi do marginalizacji całej grupy społecznej przywiązanej do danego systemu wartości i kultury oraz zniszczenia jej asertywności. Jeśli w Polsce będzie nadal dochodzić do zakłócania Mszy Świętych będzie to mechanizmem ograniczania praw społecznych katolików. Skoro bowiem nie mogą oni w spokoju praktykować nawet w świątyniach ze względu niepoprawną politycznie, z punktu widzenia liberałów, treść katolickiego nauczania, w tym przypadku dotyczącego aborcji, to pozostawia się im już tylko progi własnych domów, a może tylko serca. To jest punkt startu do sytuacji, w której w przestrzeni publicznej nie można eksponować choinki bożonarodzeniowej czy samej nazwy świąt Bożego Narodzenia, bo ważniejsza jest wrażliwość muzułmańskich imigrantów, lub gdy afiliowane przy Kościele Katolickim domy dziecka muszą zostać zamknięte skoro odmawiają oddawania dzieci do adopcji parom homoseksualnym, jako to miało miejsce w Wielkiej Brytanii.

Dlatego tak ważny stał się oddolny ruch obrony kościołów, jaki dość szybko wyrósł wobec bierności policji. Maj 68 dlatego katalizował tak silnie proces dekonstrukcji francuskiej kultury bo nie spotkał się z oddolnym sprzeciwem społecznym. Przeciw ruchowi francuskich studentów stanęła głównie maszyneria państwa, co w oczach francuskiego społeczeństwa, zawsze skorego do antypaństwowych emocji i postrzegania władzy jako “ich” poza “nami”, dodatkowo legitymizowało działania protestujących i całą ich agendę. Polacy wykazujący się jeszcze większym dystansem do własnego państwa reagują zresztą podobnie. W narastających wystąpieniach kwestia ograniczenia aborcji splotła się z ogólną kontestacją działania państwa czy przynajmniej obecnego obozu rządzącego, skądinąd zasługującego na krytykę na wielu płaszczyznach. Grupy ludzi blokujących wejścia do kościołów organizowane głównie przez Młodzież Wszechpolską czy Obóz Narodowo-Radykalny, ale gdzieniegdzie wyrastające też zupełnie spontanicznie, w fizyczny sposób wyznaczyły granicę. Ludzie ci, do których sam się zaliczam jako człowiek, który stał naprzeciw rozwydrzonego tłumu pod wrocławską katedrą, aktem tym dokonali niezbędnej w obecnej sytuacji kontestacji liberalnych kontestatorów.

Początkowo ta fizyczna granica transgresji wyznaczona została niemal na progu świątyń. Na tym się jednak nie skończyło i doszło do walki o przestrzeń publiczną. Przybierało to formę przechwytywania megafonu, jak w przypadku akcji dwóch działaczek MW na proaborcyjnej manifestacji w podkarpackiej Dębicy, aż po piątkowe starcia kibiców i bojówkarzy anarchistycznej Antify w Warszawie.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Charakterystyczna jest zresztą postawa kibiców w paradoksalny sposób radykalna i umiarkowana zarazem. Wiele “ekip” kibicowskich dość wyraźnie dało do zrozumienia, że w zasadzie nie zgadza się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego i rozumie postulat kobiet utrzymania aborcji eugenicznej w jakimś zakresie. Tym co zmobilizowało kibiców do wystąpień, jak sami zadeklarowali między innymi na swoich banerach, było właśnie nachodzenie kościołów, malowanie ich czy pomników. Dla kibiców element szerszej agendy związanej z dekonstruowaniem kultury i zawłaszczeniem przestrzeni publicznej szybko stał się oczywisty i szybko oraz miejscami brutalnie odpowiedzieli. Odpowiedź ta zresztą okazała się przekonująca, bowiem już po pierwszych manifestacjach siły ze strony kibiców, mobilizowani przez “Strajk Kobiet” protestujący generalnie zaprzestali prób wkraczania do świątyń.

Znaczenie cybersfery

Nie zmienia to faktu dysproporcji między tłumami, które wyszły na ulice pod sztandarem feministek, a niezbyt licznymi grupami jakie postanowiły dać im odpór. Wiele tłustych kotów z szeroko rozumianego obozu rządzącej centroprawicy – polityków, publicystów, działaczy zaprzyjaźnionych organizacji wyraziło zaskoczenie zakresem, masowością, strukturą wiekową i obrazoburczym charakterem obecnego proaborcyjnego ruchu protestacyjnego. Niestety, gorzko o tym pisać, otrzymali oni dość trafną odpowiedź od trybuny polskiego, postmodernistycznego liberalizmu – portalu “Krytyki Politcznej”. Jakub Wencel, w artykule “Pokolenie JP2 kontra pokolenie .jpg”, w zasadzie trafnie uchwycił proces, którego jesteśmy świadkami. W jego, utrzymanym w triumfalistycznym tonie, tekście jest oczywiście pewna doza przesady. W młodym pokoleniu, przynajmniej w generacjach w wieku 25-35 lat ciągle zauważalna jest niemała sekcja ludzi o poglądach konserwatywnych, niemniej trend i jego mechanika społeczno-kulturowej zmiany opisane zostały trafnie. Walka o kulturę jest przez Polaków przegrywana.

W artykule słusznie rozpoznano kluczowe znaczenie cybersfery. Jej ekspansja ilościowa, poprzez obejmowanie kolejnych milionów ludzi na całym świecie i Polsce (ale też jakościowa, wraz ze zwiększającą się wydolnością transferu danych pozwalających na coraz bardziej zróżnicowaną i intensywniejszą komunikację), jest bardzo szybka. Tak szybka, że faktycznie mierzymy się już z sytuacją, gdy to sama cybersfera zaczyna formować osobowość młodych ludzi w stopniu nie mniejszym, a na pewnych etapach dojrzewania większym, niż rodzice, szkoła, państwo czy Kościół. Internetu nie należy postrzegać jako przedłużenia życia społecznego w realu, to alternatywna przestrzeń, alternatywny świat, ze swoimi alternatywnymi uwarunkowaniami i formami socjalizacji. Cybersfera to nowa forma cywilizacji technicznej, w której – jak zauważył Ernst Jünger w “Robotniku” – środki techniczne ustalają “formę bytu”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Internet jest przestrzenią pozbawioną granic, w sensie jej dosłownego kosmopolityzmu. Przez swój globalny zasięg przekracza granice narodowe i kulturowe z angielskim i obrazami jako uniwersalnym językiem. Ale to nieistnienie granic obejmuje też kompletny relatywizm będący główną cechą uniwersalnej sieci. Nie ma w niej miejsca na żadne autorytatywnie określone wartości, bo nie ma w niej wielkich autorytetów. “Autorytety” pojawiają się w niej przygodnie wraz doraźnymi zwycięstwami w walce o atencję, do której uzyskania nie trzeba jednak prezentować żadnej ze znanej w tradycyjnej kulturze cnót. Wprost przeciwnie, Internet ceni łamanie konwenansów, reinterpretację, a w końcu transgresję. Sieć stała się więc przestrzenią, w której akty destrukcji zaczęły przeważać nad aktami budującymi te struktury kulturowe i społeczne, jakie określały dotychczas życie naszego narodu.

Okiełznać sieć

W rzeczywistości wirtualnej nie ma granic wyznaczanych przez istniejące w realu reguły kulturowe, hierarchie społeczne, czy choćby strach lub brak asertywności w werbalnej bądź fizycznej konfrontacji z innymi ludźmi w przestrzeni publicznej. W wirtualnej rzeczywistości nie ma sankcji, poza najgrubszymi sankcjami prawa karnego, którego egzekucja i tak jest wobec przestępstw popełnianych w sieci bardzo utrudniona oraz poza normami cenzury ideologicznej, znacznie sprawniej egzekwowanej przez struktury spółek – potentatów cyfrowych zarządzających wielkimi platformami społecznościowymi, na które przeniosło się życie wielu z nas. Cenzura ta jest oczywiście prowadzona tak, aby zagwarantować hegemonię postmodernistycznego paradygmatu totalnego relatywizmu etycznego i estetycznego, paradygmatu turbo-indywidualizmu. Młodzieży w bezpardonowy sposób protestującej dziś na ulicach nie chodzi bowiem tylko o możliwość otrzymania gwarancji braku bardzo nieprzyjemnych konsekwencji swobodnego życia seksualnego, które stało się ważnym składnikiem jej życiowego ideału. Z niskim poczuciem odpowiedzialności za cokolwiek niż własny dobrostan, młodzież ta podchodzi nie tylko do seksu, ale też i do swojego uczestnictwa w debacie publicznej. Trwałą konsekwencją obecnych wystąpień będzie najpewniej jeszcze większe pobudzenie emocjonalne wszystkich uczestników tej debaty i dalsze jej spłycenie do poziomu epitetów i wulgaryzmów.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

“To procesy nie do zatrzymania, bo odpowiada za nie zglobalizowany kapitalizm 2.0 i chyba akurat wyjątkowo, jako dalej podlegający peryferyjnemu prawodawstwu Polacy, powinniśmy być za niego dziś wdzięczni.” – pisze wspomniany Wencel, co pokazuje jak mało wspólnego z klasycznie rozumianą lewicą ma środowisko określające się “nową lewicą”, a będące w istocie ruchem postmodernistycznego liberalizmu, próbującego “emancypować” jednostkę od wszystkich i wszystkiego. Czy zatem faktycznie jest to proces nie do zatrzymania? Wydaje się, że tylko w zachodnim świecie demokracji liberalnej. W innych kręgach cywilizacyjnych elity próbują od nowa zdefiniować charakter sieci poprzez uzyskanie nad nią kontroli, a nawet podzielenie jej niczym przestrzeni geograficznej. Daleko na tej drodze zaszły już Chiny. W ich ślady idą, nieco spóźnione, władze Rosji, które testowały już odłączenie swojej sieci od światowego Internetu. Wydaje się, że dla okiełznania destruktywnego, nihilistycznego potencjału czającego się w sieci nie ma dziś innej drogi niż uzyskanie narzędzi kontroli przez wspólnotę polityczną.

Z łatwością odbić można liberalną krytykę tego, w jej perspektywie, “zamordystycznego”, “wschodniego” postulatu. W istocie bowiem Internet już teraz stał się nie tylko systemem o potencjale alienacji jednostki ale też ograniczania jej wolności. Już teraz jednostka jest wydana w Internecie na pastwę nie tylko wyraźnie widocznego kija cenzury politycznej cyfrowych baronów kapitalizmu ale i mniej widocznej uprzęży. Ładowane ogromnymi ilościami danych personalnych i coraz sprawniejszymi algorytmami narzędzia marketingowe, a właściwie już manipulacyjne, są w stanie stymulować i wypływać na wybory konsumenckie, ale też polityczne. W dobie narzędzi takich jakie oferowała sztabom politycznym Cambridge Analytica sam mechanizm deliberacji i wyborów, rdzeniowy dla demokracji, staje pod znakiem zapytania.

Dzieci młodego kapitalizmu

System liberalny relatywizuje granice państw, ograniczenia kulturowe i społeczne, alienuje tylko po to, by eksploatować. Kreując i eskalując potrzeby konsumpcyjne najprzeróżniejszego rodzaju skutecznie mobilizuje kolejne generacje Polaków do coraz większego wysiłku i coraz bardziej zdyscyplinowanej pracy. Polacy jeszcze nigdy nie pracowali tyle co obecnie, bo nigdy nie mieli tak rozbuchanych potrzeb w zakresie konsumpcji, nie tylko jako prostego użycia, zaspokojenia, ale uzyskania wyższego statusu społecznego, a wraz z nim uznania.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Polacy jeszcze nigdy w historii nie byli tak bogaci, a jednocześnie tak bardzo zadłużeni i spragnieni stabilizacji. Wyznacza to nie tylko perspektywę młodych ludzi wchodzących w dorosłe życie, słuchających ile kosztuje mieszkanie, jakie są warunki uzyskania kredytu i porównujących to z zarobkami starszych kolegów. Jeszcze większy wyścig szczurów był udziałem pokolenia ich rodziców, walczącego rozpaczliwie o pozycję materialną i społeczną w chudych latach 9o, w imię awansu materialnego poświęcającego nie tylko szersze więzi społeczne, ale i rodzinne. W wielu rodzinach rodzice, wraz z powiększaniem się możliwości finansowych, próbowali rekompensować brak relacji dostarczaniem dziecku gratyfikacji materialnych. Była to tendencja tym silniejsza, że sami rodzice pamiętali swoje dzieciństwo w PRL z bardzo ograniczonym zakresem konsumpcji. Na tendencję tę złożyło się także szerokie rozpowszechnienie pobłażliwego, liberalnego podejścia wychowawczego i swoista “zdalna” nadopiekuńczość przejawiająca się próbami usuwania dzieciom z ich drogi życiowej wszelkich przeszkód i trudności. Jak silna to tendencja pokazała sytuacja tegorocznego zdalnego nauczania, które zaowocowało nadzwyczaj dobrymi wynikami uczniów w przypadku wykonywanych zdalnie sprawdzianów. Nauczyciele nie wątpią, że były one takie ze względu na wyręczanie uczniów przez rodziców.

Tak wychowywane dzieci od wczesnego dzieciństwa poddawane były bombardowaniu bodźcami informacyjnymi. Badacze już piszą o poważnych skutkach dorastania ze smartfonem w ręku dla psychiki młodych ludzi. Stali się oni wprost uzależnieni od dużych dawek zmieniających się bodźców zmysłowych, mobilny Internet ukształtował w nich postawę oczekiwania szybkiego zaspokajania zmysłowych i emocjonalnych potrzeb.

Zmierzch cywilizacji słowa pisanego

Co najważniejsze wraz ze swoim rozwojem pod względem wydolności transferu danych sieć dokonuje przełomu cywilizacyjnego. W klasycznym ujęciu wyznaczano granicę między prehistorią, a historią – początek cywilizacji w momencie wynalezienia pisma. Obecnie obserwujemy jesień cywilizacji słowa pisanego. Arystoteles podstawową cechą odróżniającą człowieka od zwierzęcia uczynił nie tylko rozum, ale rozum wraz z mową. W istocie antropolodzy wskazują, ze nie sposób oddzielić rozwoju ludzkiej inteligencji od rozwoju samego środka komunikacji jakim był język, którego pierwociny sięgają prawdopodobnie daleko wstecz, ku gatunkom kopalnym homo poprzedzającym człowieka współczesnego. Jednak dopiero pismo stało się narzędziem magazynowania ludzkiego doświadczenie intelektualnego i emocjonalnego, szkieletem wokół którego obudowaliśmy to, co nazywamy kulturą. Utrwalając język pismo rozwijało go, a rozwój języka umożliwiał spekulację.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Paradoksalnie pismo właśnie poprzez swoją coraz bardziej uproszczoną i abstrakcyjną formę mogło stawać się nośnikiem coraz bardziej skomplikowanych i abstrakcyjnych pojęć intelektualnych i wartości estetycznych, jakie tylko był w stanie wyspekulować ludzki umysł. Bez pisma nie byłoby możliwe filozofowanie, tworzenie sztuki werbalnej, czy w końcu przekazywanie wszelkiego rodzaju technologii wymagających podziału pracy. Szczytowe osiągnięcia naszej kultury i ideologiczne przesłanki dla najbardziej śmiałych poczynań człowieka w sferze materialnej i niematerialnej wymagały spisania wielkich narracji. Bez pisma niemożliwe byłoby również stworzenie wspólnot ludzkich większych niż lokalne grupy plemienne. I pierwsze miasta-państwa, i wielkie imperia są dziećmi pisma. Nowoczesny naród jest zaś dzieckiem upowszechnienia umiejętności czytania w masach i dostępności słowa pisanego dzięki wynalazkowi druku.

Pokolenie nastolatków, które właśnie wkroczyło w Polsce hurmem w życie publiczne jest pierwszym pokoleniem, które wychowuje się w warunkach zmierzchu cywilizacji słowa pisanego. W sieci słowa stopniowo wypierane były przez piktogramy i grafiki zaś obecnie już także przez możliwość bardzo łatwego nagrywania, przekazywania, odtwarzania, modyfikowania i w coraz większym stopniu fabrykowania dźwięków i obrazów. Młodzież nie musi się już komunikować wielokrotnie złożonymi zdaniami, w coraz mniejszym stopniu musi w ogóle pisać, a jeśli już to w formie komend i instrukcji, nie piętrowych wypowiedzi. To właśnie ten proces swego rodzaju powrotu do komunikowania się obrazami zamiast pismem odpowiada za przepaść między obecnym najmłodszym pokoleniem, a pokoleniami starszymi. To przepaść między cywilizacjami. Dlatego nastolatki, które wyszły ostatnio masowe na ulice wydały nam się tak obce. A my najpewniej jesteśmy tak samo obcy i odlegli im.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Zobacz także: Jałowość liberalizmu

“Środek przekazu jest przekazem” stwierdził Marshall McLuhan. Ten cywilizacyjny przełom stawia przed nami ważne pytania. Czy w warunkach dominacji przekazu obrazkowego możliwe jest jeszcze masowe oddziaływanie wielkich narracji? Czy możliwe jest utrzymanie wielkich wspólnot, takich jak masowe narody, opartych wszak na powszechnie podzielnych, jednolitych kanonach kultury, przekazywanych wraz przekazywaniem opowieści o wspólnej historii, ich rozwijaniem i reinterpretowaniem? Ataki młodych wandalów na pomniki podpowiadają, jak małe znaczenie ma dla nich sama historia wspólnoty, której być może nawet nie znają. Czy nie czeka nas zanik racjonalizmu w życiu publicznym, w społeczeństwie, w którym tylko wyspowo nieliczne grupy ludzi wciąż będą żyć słowem pisanym? W jaki sposób czytający i piszący mogą ocalić swoją rolę w społeczeństwie? Może staczamy się już w kierunku coraz bardziej posuniętej alienacji, w kierunku wirtualnych plemion i szczepów mobilizujących się przygodnie pod oddziałującymi na ich emocje totemami – obrazami, dźwiękami, w kierunku świata nowych barbarzyńców. Czy w takich warunkach wielkie systemy etyczne mogą nadal dogrywać swą społeczną rolę, czy będą wypierane przez sytuacyjny relatywizm?

Bez wielkiej idei

Na wnioski jakie przedstawiam wskazuje i to, że protestująca obecnie młodzież wychowana przez Internet i peryferyjny kseroliberalizm nie odpowiada na te uwarunkowania żadną pokoleniową agendą pozytywną. Domaga się jedynie negatywnie rozumianej “wolności od”. Jak wskazuje publicysta na portalu “Krytyki Politycznej” młodzież ta przeszła już “wkodowanie braku obowiązku do usprawiedliwiania się z czegokolwiek, co dotyczy tylko naszych wyborów i naszej tożsamości, a nie życia innych: bez względu na to, czy jest to wygląd, orientacja seksualna, identyfikacja subkulturowa czy – a jakże – korzystanie z uniwersalnie uznanych praw człowieka.” Czy istnieje możliwość dekodowania, rekonfiguracji owego kodu? Będzie to bardzo utrudnione. Polski Maj 68 przyszedł jesienią i trzeba zrobić coś by nie otworzył jesieni naszej kultury i wspólnoty, jaką ta kultura funduje. Jak narazie trącący myszką polscy prawicowcy nie mają na ten proces żadnej sensownej odpowiedzi. Patrzą z rozdziawionymi gębami albo przywołują pieczołowicie pielęgnowane, w tej perspektywie prehistoryczne mity, strasząc “komuną” i Leninem. A to przecież “Zachód” przez duże “z”, do którego tak dążyli, właśnie wybuchł im w twarz.

Karol Kaźmierczak

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. tagore
    tagore :

    Nie zachód ,a mina przygotowywana przez niemieckie fundacje partyjne od kikudziesięciu lat, kosztem ok 250 mln euro rocznie.wsparta przez “reformę” oświaty inspirowana z tego samego źródła.