Deportacja imigrantów z Izraela a Holokaust

W Izraelu zbrodnie z czasów II wojny światowej są wykorzystywane nie tylko do budowy pozycji kraju na arenie międzynarodowej, o czym przekonujemy się na własnej skórze, ale również do dyskusji na temat wewnętrznej polityki państwa. Dlatego wiele kontrowersji wzbudza fakt, że część ocalałych z Holocaustu przyrównuje do niego deportację afrykańskich imigrantów z Izraela.

Organizacje żydowskie w Europie nieprzychylnie patrzą na wszelkie ruchu polityczne, które opowiadają się za ochroną swoich granic i tym samym nie chcą przyjmować do siebie imigrantów. Z tego powodu francuski Front Narodowy, czy też Alternatywa dla Niemiec muszą liczyć się z krytyką ze strony tej społeczności, nawet jeśli wcześniej walczyły z wizerunkiem partii antysemickich. Jednym z argumentów podnoszonych przez zachodnie gminy żydowskie jest sączenie przez owe ugrupowania nienawiści i faszyzmu, między innymi poprzez wspomniany sprzeciw dla imigracji.

Oczywiście zachodnioeuropejscy Żydzi nie kwapią się do wyrażania niepochlebnych opinii na temat polityki imigracyjnej prowadzonej przez Izrael, który nie musi się tym samym liczyć z krytyką ze strony społeczności międzynarodowej.

A byłoby co krytykować. Szczególnie po niedawnej deklaracji izraelskiego rządu, który zapowiada deportację imigrantów przybywających do Ziemi Świętej z państw północnej Afryki. Na razie Izrael oferuje im pieniądze na powrót do ich ojczyzn, ale jeśli nie wyjadą z kraju do końca marca, wówczas zostaną aresztowani i deportowani siłą. Afrykańczycy decydujący się na dobrowolny wyjazd mogą więc liczyć na bilet lotniczy, a także na kwotę w wysokości 3,5 tysiąca dolarów na początek nowego życia.

Od niedzieli izraelski urząd imigracyjny rozdaje więc przybyszom z Afryki specjalne wezwania, w których zachęca ich do opuszczenia Ziemi Świętej. Co ciekawe, uciekinierzy z Sudanu i Erytrei są przekonywani, iż zostaną deportowani do bliżej nieokreślonego afrykańskiego państwa, które „rozwinęło się dynamicznie w ciągu ostatniej dekady i przyjęło tysiące powracających mieszkańców oraz imigrantów z różnych krajów afrykańskich”. Nazwy owego państwa izraelskie służby nie podają, ale zdaniem lokalnych mediów chodzić może o najlepiej rozwijające się państwa „Czarnego Lądu”, takie jak Uganda i Rwanda, chociaż wspomniany opis może pasować również do Etiopii.

Piloci i ocaleni z Holokaustu przeciwni

Po zdecydowanych działaniach izraelskich urzędników widać wyraźnie, że Izrael jest rzeczywiście zdeterminowany, aby pozbyć się blisko czterdziestu tysięcy nielegalnych afrykańskich imigrantów, uciekających przed religijnymi prześladowaniami i wojnami we wschodniej części swojego kontynentu. A nie jest to takie oczywiste, ponieważ o deportacjach mówiono już szumnie wiosną 2015 roku, lecz ostatecznie temat ucichł, co miało zapewne związek z zakończeniem kampanii wyborczej przed ówczesnymi wyborami parlamentarnymi. Podobnych czysto politycznych korelacji można doszukiwać się także i teraz, bowiem Izraelowi realnie grozi przedterminowe głosowanie, a rządzący Likud ściga się obecnie na kwestie bezpieczeństwa z opozycyjnym ugrupowaniem „Jest Przyszłość”.

Zobacz także: Netanjahu pod naciskiem ortodoksów

Przeprowadzeniu deportacji może przeszkodzić jednak postawa jej przeciwników, na czele z tamtejszymi pilotami. Trzech z nich postanowiło już zademonstrować swoje przekonania, pisząc w mediach społecznościowych o barbarzyństwie takiej akcji, a także o niewielkich szansach na przeżycie Afrykańczyków po ich powrocie do krajów pochodzenia. Możliwe zresztą, że właśnie takie obiekcje spowodowały, że izraelski rząd zdecydował się na porozumienie ze wspomnianymi państwami afrykańskimi, aby oczyścić się z zarzutu wydawania imigrantów na pewną śmierć.

Lotnicy w swoim sprzeciwie wobec procederu zyskali zresztą niezwykle cennych sojuszników, na czele z Instytutem Yad Vashem. Instytucja zajmująca się upamiętnianiem męczenników i bohaterów Holokaustu ustami swojego szefa, urodzonego w Piotrkowie Trybunalskim rabina Meira Lau, wezwała rząd Benjamina Netanjahu do ponownego rozpatrzenia swojej decyzji. Lau przekonywał, iż Żydzi z powodu swoich wielowiekowych doświadczeń związanych z prześladowaniami powinni wykazać się większą empatią, współczuciem oraz miłosierdziem. Od słów do czynów przeszła z kolei rabin Susan Silverman, która rozpoczęła kampanię nawołującą Izraelczyków do przyjmowania afrykańskich imigrantów w swoich domach.

Specjalny list do izraelskiego premiera wystosowała również grupa 36 ocalałych z Holokaustu. Napisali w nim, że dokładnie wiedzą co oznacza być uciekinierami, bezdomnymi i pozbawionymi własnego państwa, stąd też nie potrafią zrozumieć postępowania „żydowskiego rządu wydalającego uchodźców i azylantów w podróż do cierpienia, męki i śmierci”. Ponadto ocaleni z Holokaustu przypomnieli o postępowaniu Menachima Begina, pierwszego prawicowego premiera kraju, który w 1977 roku przyjął łodzie z wietnamskimi imigrantami.

Rząd rozumie, ale się nie ugnie

Oświadczenie podpisane przez wspomnianą grupę ocalałych z Holokaustu wywołało sporo kontrowersji, również w ich własnym środowisku, ponieważ jego część nie zgadzała się z porównaniem pomiędzy sytuacją Żydów w czasie II wojny światowej i obecnymi problemami Sudańczyków i Erytrejczyków.

Zobacz także: Kompleks Izraela – kiedy sojusznik okazuje się wrogiem

Cała kampania przeciwników deportacji nie spodobała się oczywiście izraelskiemu premierowi, który ogłosił plany wydalenia imigrantów już na początku roku. Netanjahu nazwał krytykę tego rozwiązania „kampanią kłamstw” zawierającą „oszczerstwa przeciwko Izraelowi”, a także wezwał działaczy Likudu do przeciwstawienia się tej fali krytyki.

Szef izraelskiego rządu przypomniał przy tym, że społeczność międzynarodowa nakłada na wszystkie kraje pewne obowiązki, lecz daje im również prawa. Z tego powodu Izrael przyjmuje więc uchodźców, ale jednocześnie wydala imigrantów ekonomicznych. Warto przy tym zwrócić uwagę, iż po burzy spowodowanej zapowiedzią deportacji Afrykańczyków, rządzący Izraelem przestali używać najbardziej kontrowersyjnych określeń pod ich adresem, na czele z oskarżeniem o bycie „szpiegami”.

Netanjahu mówił zresztą mocno na wyrost o przyjmowaniu przez Izrael uchodźców, ponieważ jak dotąd rozpatrzono pozytywnie zaledwie jedenaście z blisko piętnastu tysięcy wniosków o udzielnie azylu.

Marcin Ursyński

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply